O tym, jak Nokia wymieniła telefon na gwarancji
28.09.2010 16:04
Jak wyleczyć się z fanboystwa? To proste, wystarczy kupić najnowszy, topowy model biznesowy Nokii i spróbować skorzystać z gwarancji.. leczy skuteczniej niż antybiotyk.
Kiedy na rynku pojawiła się Nokia E71, jako wieloletni miłośnik marki i wyrozumiały posiadacz poprzednich, niezbyt udanych telefonów z biznesowej serii E uznałem - w końcu Nokia wydała urządzenie niemal idealne. Zwarta klawiatura QWERTY, duża bateria, solidne wykonanie i bezproblemowy, dość wydajny system. Telefon kupiłem i szybko polubiłem - ze wzajemnością, której nie zachwiał nawet bliski kontakt z podłogą. Kiedy wyszedł następca, Nokia E72, długo się nie zastanawiałem i razem z kilkoma przekonanymi kolegami z redakcji kupiliśmy nowe modele.
Podejście pierwsze, egzemplarz #1...
Tu właśnie zaczyna się historia leczenia. Nowy model w teorii miał poprawić ideał - szybszy procesor, lepszy aparat, więcej pamięci... Po otwarciu pudełka okazało się, że w specyfikacji wygodnie pominięto informację o gorszej jakości wykonania. Telefon już w pierwszym dotyku sprawiał wrażenie mniej solidnego, ale z tym możnaby się jeszcze pogodzić - wszechogarniająca tandeta to już znak czasów. Wytłumaczyłem sobie, że modele z niższej półki są pewnie jeszcze gorsze. Niestety okazało się, że w słuchawce zamiast rozmówcy słychać było... no cóż, różne rzeczy, jego tylko czasami. Dodatkowo dolna część obudowy klapała, jakby miała zaraz odpaść. Oddałem telefon do naszego opiekuna i po kilku tygodniach wymieniono go na nowy.
Podejście drugie, egzemplarz #2...
Użytkownikiem byłbym nadal zadowolonym, gdyby nie to, że w wymienionym telefonie po kilku minutach zauważyłem dziwne zachowanie jednego z przycisków. Kleił się do podłoża, jakby na taśmie w Chinach dostało się pod klawiaturę trochę Coca-Coli - człowiek nie spodziewa się czegoś takiego w drogim wówczas urządzeniu z wysokiej półki, tym bardziej że poprzednia sztuka tej akurat wady nie miała, podobnie jak egzemplarze kolegów. Ucieszyłem się jak dziecko, bo okazało się, że tuż obok redakcji powstał Nokia Care Point - pomyślałem, że skorzystam kiedyś, to naprawią.
Kiedyś przyszło szybciej, niż się spodziewałem, bo wad pojawiło się więcej. Pierwsza naprawa gwarancyjna usunęła część problemów związanych z oprogramowaniem telefonu - wieszał się. Druga naprawa gwarancyjna powinna była usunąć problem z klawiaturą (irytujący przycisk z czasem przestał kontaktować) oraz problem z podtrzymaniem daty i godziny. Nie usunęła żadnego. Trzecia naprawa będąca reklamacją poprzedniej naprawy gwarancyjnej skończyła się... wymianą płyty głównej telefonu i w dalszym ciągu nie usunęła fabrycznej wady klawiatury.
Praktycznie nowe urządzenie spędziło w serwisie w Warszawie więcej czasu, niż na bezproblemowym działaniu. Przy okazji dowiedziałem się, że napraw gwarancyjnych telefonów Nokii oddawanych do Nokia Care Point nie wykonuje Nokia, a warszawska firma Regenersis, której pracownicy traktują klientów jak służba zdrowia ("Nie powiem Panu, ile razy będzie Pan musiał jeszcze wysłać do nas telefon, żeby został naprawiony").
Kolejne podejście, egzemplarz #3...
Poirytowany kontaktami z firmą Regenersis zacząłem kontaktować się z działem reklamacji Nokia Poland. Wyrażono zrozumienie, ubolewanie i polecono po raz kolejny oddać telefon do serwisu. Telefon wrócił i osłupiałem. Nie dość, że przycisk dalej haczył, to jeszcze przekrzywiono wyświetlacz, a przesyłce towarzyszyło pismo informujące, że telefon został wymieniony na nowy egzemplarz i że teraz to już powinienem być zadowolony. Musiałem przeczytać to dwukrotnie: Centrum Serwisowe Nokia dokonało wymiany płyty głównej aparatu (nowy numer IMEI : ...). Zwracamy uwagę na fakt, że czynność: wymiana płyty głównej, która jest wpisywana w Kartę Gwarancyjną, oznacza wymianę aparatu na nowy bez nowej obudowy oraz baterii. Mamy nadzieje, że powyższe rozwiązanie okaże się dla Pana satysfakcjonujące. Pismo do tej pory budzi w redakcji uśmiechy politowania, pewnie oprawimy w ramkę.
Oczywiście pospieszyłem wyjaśnić - oficjalnie, na piśmie - że rozwiązanie to żadną miarą nie jest satysfakcjonujące. Mimo absurdalności tego wykrętu byłbym nawet w stanie zaakceptować takie kuriozalne rozwiązanie gdyby nie to, że wada aparatu leży właśnie w tym, co "nowy" telefon odziedziczył po "starym" telefonie, czyli w źle spasowanej obudowie, krzywym wyświetlaczu i wadliwej klawiaturze. Po wyrażeniu swojego zdziwienia, oburzenia i stanowczego oczekiwania wymiany telefonu na nowe urządzenie dowiedziałem się z kolejnego pisma z działu reklamacji Nokii, że: firma Nokia Poland nie zajmuje się naprawą telefonów, oraz że: wszelkie zastrzeżenia dotyczące wykonanej naprawy należy wyjaśniać bezpośrednio z serwisem, a w ogóle to że warunki wymiany telefonu nie zostały spełnione (podczas gdy w poprzednim piśmie Nokia przekonywała, że wymieniono przecież telefon na nowy). Czyli generalnie cmoknij nas w pompkę frajerze, jak ci dalej coś nie działa, to wyślij telefon do serwisu.
Przypadek kontynuuję już nawet nie z redaktorskiej dociekliwości czy upierdliwości w doszukiwaniu się krzywego wyświetlacza i kłapiącego przycisku. Kontynuuję, ponieważ powinny być granice staczania się mojej ulubionej niegdyś marki do pozycji rynkowego fajtłapy, który nie dość, że nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości iPhonów i Androidów, to jeszcze plewi rynek ze swoich obecnych, zadowolonych mimo to użytkowników. Nie chcę przecież wyłudzić od producenta nowego telefonu, bo stary się znudził albo pobrudził - wręcz przeciwnie, poza tym co zrobiła mu sama Nokia jest w stanie idealnym, w końcu ma kilka miesięcy. Chcę jednak telefon, za którego zapłaciłem niemałe pieniądze, który spełnia oczekiwane standardy wykonania tego typu urządzeń i którym będę mógł przekonywać do marki kolejne osoby. Jak sił starczy...