Sklep Androida wcale nie lepszy, panowie harcerze
Wczoraj oberwało się Sklepowi z Windows 8, że jego niedorobione aktualizacje powodują nerwicę natręctw. Oczywiście linuksowa gawiedź od razu zaczęła przez kwiatek sugerować, jak to w ich ogródku ładniej pachnie. To mi przypomniało, że przecież korzystam z Androida na smarfonie i Google Play irytował mnie na długo wcześniej. Tu również pachnie podobną partyzantką, jak w pozostałej części otwartego ogródka, który przypomina raczej pole minowe z okopami dla harcerzy.
No więc, jak działają aktualizacje w Androidzie? Przede wszystkim, powinny działać automatycznie. Jak na otwarte rozwiązania przystało, jest nawet opcja, która pozwala to ustawić:
Opcja jest, więc z niej korzystam. Problem w tym, że wygląda jakby pisał ją dywersant z Redmond - czasem działa, a czasem efekt jest taki:
Na liście aplikacji wisi mi radośnie komunikat o dostępnej aktualizacji i śmieje się w twarz. Na złość myślę, prześpię się z tym, może do rana zaskoczy - w końcu, ma być automatycznie. Rano jednak stara bieda, a fetysz aktualizacji dopomina się o swoje. Dłużej niż dzień z takim komunikatem zwykle nie wytrzymuję, więc otwieram aplikację w sklepie i próbuję ręcznie. Wtedy działa, a po drodze sklep znów pokazuje mi środkowy palec w postaci ptaszka przy opcji automatycznej aktualizacji dla tej konkretnej aplikacji.
Kiedy pogodzimy się już z rzeczywistością, dla sportu można jeszcze spytać - ile kliknięć trzeba, by zaktualizować aplikację? Wydawać by się mogło, że jedno wystarczy, ale niestety nie ma tak dobrze. Jedyna pociecha w tym, że nie trzeba aż tyle, ile do zapisania PDFa w nowym Wordzie. ..