Logitech G FITS — recenzja słuchawek idealnych dla każdego ucha
Między końcówką 2022 a początkiem 2023 Logitech wypuścił na rynek pierwsze, bezprzewodowe, douszne słuchawki dedykowane dla graczy G FITS TWS. Nie są to zwykłe pchełki na Bluetooth, bo posiadają kilka indywidualnych cech, które odróżniają je od konkurencji.
Główną bazą dla G FITS były słuchawki marki Ultimate Ears, przejętej przez Logitech w 2008 roku. Jednak model nie został tylko re‑brandowany, a otrzymał, chociażby, wsparcie dla łączności bezprzewodowej LIGHTSPEED (2,4 GHz), która charakteryzuje się mega niskimi opóźnieniami. Kolejną dobrą zmianą było podbicie wspieranego standardu wersji Bluetooth z 5.0 do 5.2.
Jednak najciekawszą cechą w G FITS jest technologia formowania LIGHTFORM, która zapewnia idealne dopasowanie końcówek do naszych uszu, co przekłada się nie tylko na dobre brzmienie, ale również na lepszą, pasywną redukcję hałasu z zewnętrz.
W opakowaniu Logitech G FITS otrzymamy etui z funkcją ładowania, kabel USB typu C, adapter z USB‑A na USB‑C, dongle LIGHTSPEED, a także jedną parę końcówek dousznych LIGHTFORM zapakowaną w blistrze.
G FITS sprzedawane są w dwóch wariantach kolorystycznych; biało-lawendowym lub czarno-żółtym. Obudowa etui ładującego jest wykonana w całości z matowego plastiku. Wnętrze przyozdobiono kolorem przełamującym nudną biel i czerń. Spód górnego wieczka wyścielono gumą, aby docisk nie uszkodził powierzchni słuchawek.
W środku również zlokalizowano diodę informującą i przycisk służący do parowania słuchawek z urządzeniem poprzez Bluetooth.
Etui ma wbudowaną baterię, dzięki której słuchawki mogą być doładowane, a to przekłada się na 15‑godzinny łączny czasu pracy na LIGHTSPEED lub 22 godziny na Bluetooth.
Jeśli chodzi o kształt G FITS, to jest on dość "oryginalny" w porównaniu do konkurencyjnych, bezprzewodowych pchełek. Słuchawek nie można nazwać ładnymi, ani dyskretnymi, bo dość spora ich część wystaje poza ucho. Na niej rozmieszczono mikrofony, powierzchnię dotykową i lampkę informującą o stanie pracy urządzenia.
Dołączone do zestawu końcówki LIGHTFORM są średniego rozmiaru. Jednak w sprzedaży dostępne są trzy różne wielkości. Niesformatowana nasadka jest bardzo miękka, jej dotyk przypomina żelkę.
Pierwszą czynnością, jaką należy zrobić po wyciągnięciu z opakowania słuchawek, jest właśnie sformatowanie owych końcówek, czyli dopasowanie ich do naszego ucha. Aby to zrobić, musimy zainstalować aplikację towarzyszącą G FITS na naszym smartfonie i postępować zgodnie z instrukcjami. Sam proces jest dość dziwny, ale przyjemny. Włożone słuchawki do naszych uszu lekko nagrzewaj się, aby żelkowate końcówki jak najlepiej odzwierciedliły kształt naszej małżowiny. Materiał po chwili zostaje utwardzony światłem UV. Cała czynność nie zajmuje więcej niż minutę, potem wystarczy się już cieszyć idealnie dopasowanymi słuchawkami.
W tym momencie należy wytknąć Logitechowi, że do zestawu dołącza tylko jeden komplet żelkowych końcówek. Proces formatowania nie jest standardowym zabiegiem, więc już na samym początku możemy narobić sobie kłopotów, gdy nie będziemy postępować zgodnie z krokami przedstawionymi w aplikacji. Nowe nasadki kosztują około 120 zł.
G FITS dopasowane poprawnie, naprawdę pozytywnie zaskoczą swoimi dźwiękowymi możliwościami, które docenią gracze, jak i miłośnicy muzyki. Dziesięciomilimetrowe przetworniki zapewniają bardzo przyjemny bas. Tony średnie są równe i czyste, z kolei wysokie potrafią miejscami być nieco ostre. Wszystkie tonacje są dobrze od siebie odseparowane. W grach słuchawki sprawdzają się perfekcyjnie. Potrafią idealnie odwzorować scenę, a także nie ma problemu z lokalizacją dźwięków, chociażby w strzelankach.
Oczywiście dźwięk można podrasować w aplikacja G FITS w końcu nie służy ona tylko do formowania nasadek, ale również pełni rolę equalizera, którego ustawienia zapisywane są w pamięci słuchawek.
W temacie redukcji hałasów z zewnątrz są dwie wiadomości: jedna dobra, a druga zła. Zacznijmy od tej pozytywnej. Dzięki idealnemu dopasowaniu żelek do małżowiny nie można złego słowa napisać na temat pasywnego tłumienia zakłóceń o niskim natężeniu. Drugą, mniej radosną wiadomością jest to, że G FITS nie posiadają aktywnej (ANC) eliminacji niechcianych dźwięków. Szkoda, bo słuchawki nie należą do tanich, a ów technologia sprawdza się, gdy podróżujemy, chociażby, komunikacją miejską.
Piętą achillesową słuchawek są mikrofony, a dokładniej algorytm służący do wycinania hałasu otoczenia. Jest on dość agresywny, przez co nasz głos bywa zniekształcony, a końcówki wypowiadanych zdań są często ucięte, co przekłada się na dość spory dyskomfort dla rozmówcy. Kilka razy podczas sesji zostałem poproszony o powrót do swoich G733, bo koledzy nie byli w stanie mnie zrozumieć przez połamane zdania.
Technologia transmisji danych LIGHTSPEED oferowana w G FITS gwarantuje, że dźwięk do słuchawek będzie dostarczany bez najmniejszych opóźnień, jednak to wymaga wpięcia dongle do naszego komputera czy konsoli. LIGHTSPEED bezproblemu zostanie wykryty przez PlayStation 4 i 5, Nintendo Switch, SteamDeck czy moją ulubioną AYANEO 2. Jednak użytkownicy Xboxów będą mogli co najwyżej na G FITS popatrzeć, ponieważ słuchawki nie są licencjonowane przez Microsoft.
Drugą opcją łączności bezprzewodowej jest Bluetooth w wersji 5.2. Logitech, zdając sobie sprawę z opóźnień, jakie wprowadza ten rodzaj transmisji, zaimplementował tryb Game, który stara się je zmniejszyć. Jednak urządzenia (słuchawki + źródło dźwięku) nie mogą być oddalone od siebie więcej niż 60 cm. Tryb ten testowałem na SteamDecku (Bluetooth 5.0) i miałem wrażenie, że takie same opóźnienia występują czy jest on włączony, czy nie. Z kolei na AYANEO 2 (Bluetooth 5.2) wrażenia były zupełnie inne. Wniosek jest więc jeden, jeśli chcemy grać w G FITS podłączonych po BT i nie mieć opóźnieni, to musimy być pewni, że urządzenie, do którego łączymy słuchawki, ma wsparcie dla wersji 5.2.
G FITS obsługuje trzy popularne kodeki służące do kompresji
dźwięku SBC, AAC i APT‑X.
TLDR
Logitech G FITS TWS to na pewno produkt oryginalny, który znajdzie swoich klientów wśród graczy czy gadżeciarzy. Na pochwałę zasługuje jakość wykonania, w końcu komponenty, z których został zbudowany, są najwyższej jakości. Dźwięk wydobywający się z przetworników jest przyzwoity, a dopasowanie, dzięki żelkowatym nasadką LIGHTFORM, jest iście perfekcyjne. W całej mojej ocenie w G FITS dopatrzyłem się dwóch skaz, nadgorliwego algorytmu wycinającego szum w mikrofonie i odstraszającej ceny, która wynosi aktualnie około tysiąc złotych.
Mam nadzieję, że obie wady w przyszłości zostaną wyeliminowane, jedna za sprawą aktualizacji oprogramowania, a druga na skutek dobrej promocji.
* egzemplarze do testów i recenzji zostały udostępnione przez producenta