Smart-zegarek zmierzy temperaturę i poziom glukozy we krwi. Czy to działa?
Na swoją skrzynkę mailową dostaję masę ofert przeróżnych gadżetów z Chin. Ostatnio marka WAUTTON podesłała mi newsletter z informacją, że posiadają w swojej ofercie zegarek monitorujący poziom glukozy we krwi. Nie jestem ekspertem w tym temacie, ale z mojego krótkiego researchu wyszło, że glukometr bezinwazyjny (aparat do mierzenia cukru) kosztuje średnio 4 tys. złotych, a zegarek około 175 złotych… Więc zegarkowi WAUTTON F58 przyjrzy się tylko w ramach ciekawostki.
Jak widać na załączonych zdjęciach zegarek upodobniono do produktów pewniej firmy z nadgryzionym jabłkiem. Zegarek z wyglądu to nic nadzwyczajnego. Prostokątna koperta o rozmiarze 45 x 38 x 12,5 mm z kolorowym ekranem o przekątnej 2". Na prawym boku ulokowano przycisk wyzwalający menu. Do samej jakości wyświetlacza nie można się przyczepić. Jest jasno, czytelnie a o to właśnie chodzi.
Ramkę wokół wyświetlacza wykonano ze stopu cynku. Nic nie wiadomo o zabezpieczeniu ekranu. Trudno ocenić czy jest to szkło, czy tylko plastik. Biorąc pod uwagę cenę gadżetu, obstawaiałbym to drugie. Również w opisie produktu nie wspomniano o żadnej formie IPxx, więc również jest dużą niewiadomą, czy zegarek przetrwa kontakt z większą ilością wody, np. kąpiel pod prysznicem.
Na spodzie znajdują się dwa piny do ładowania zegarka, sensory badania przez zielone i czerwone światło, a także mały okrągły pin stykający się bezpośrednio ze skórą ręki, który zapewne odpowiada za sprawdzanie temperatury naszego ciała.
Kabel ładujący posiada magnetyczną główkę, która gwarantuje, że podczas ładowania końcówka się nieodłączny od zegarka.
Pasek w całości został wykonany z silikonu, jak przystało na pseudo sportowe zegarki i opaski. Aczkolwiek jego jakość daje wiele do życzenia, już po dwóch dniach noszenia zaczął się gdzieniegdzie wycierać. Szerokość paska to 22 mm - standard, więc łatwo znaleźć odpowiednik wykonany, chociażby z innego materiału.
Menu jest proste, każda opcja posiada wymowny obrazek i podpis. Poruszamy się po menu za pomocą gestów — machnięć palcem.
WAUTTON F58 potrafi monitorować sen, tętno, ciśnienie, poziom glukozy we krwi, temperaturę i saturację. Zawiera również alarmy przypominające o uzupełnieniu.
Instalując aplikacje towarzyszącą Runmifit, uzyskamy możliwość do konfiguracji tarcz zegarka, dodatkowych przypomnień. W aplikacji również znajdziemy zestawienie statystyk zbieranych przez zegarek.
Jak każdy smart-gadżet na rękę, ten także poinformuje nas o nadchodzącym połączeniu lub otrzymanej wiadomości. Minusem jego jest brak obsługi polskich znaków.
Smartwatch nie posiada wbudowanego GPS, więc jeśli chcemy narysować trasę, po której biegł nasz trening, musimy mieć ze sobą swój telefon z włączoną lokalizacją. Liczba przebytych kroków jest zbliżona do danych, które zlicza Mi Band 4, jeśli przyjmiemy go za urządzenie wzorcowe, to testowany SmartWatch wypada całkiem nieźle.
Badanie temperatury ciała to jedna z flagowych funkcji tego zegarka i trzeba przyznać, że spisuje się ona dobrze. Fakt, pomiary pobierane ze skóry ręki nie mogą być porównywalne z temperaturą sprawdzoną na czole, czy pod pachą. Jednak mogą dać sygnał, że powinniśmy zwrócić większą uwagę na ten aspekt. Podobnie może być z pomiarami glukozy, jednak nie mogłem zrobić dokładniejszych testów, ponieważ nie posiadam glukometru. Moje odczyty były w normie.
Bateria w zegarku posiada pojemność 350 mAh, co przekłada się na 10 dni pracy, według producenta. Moje testy pokazały, że akumulatorek potrafi dociągnąć do 6 dni maksymalnie, a czas ładowania do około dwóch godzin.
Zegarek od WAUTTON F58 to fajny gadżet, zbierający moc danych o naszym ciele jednak prezentowane dane trzeb traktować z przymrużeniem oka, bo nie jest on narzędziem medycznym.
* egzemplarz do testów i recenzji został udostępniony przez producenta