Z cyklu Pan(i) domu. Odkurzamy nowym Xiaomi Dreame V9P
Ogarnięcie standardowym odkurzaczem mieszkania o powierzchni 100m2 to nie lada wysiłek. Dosyć, że mój Bosch BGC05AAA1 jest przewodowy i muszę przeskakiwać łącznie przez pięć gniazdek elektrycznych, to także ten „zasysacz” do najlżejszych nie należy. A wierzcie mi posiadanie dwóch perskich sierściuchów powoduje, że odpalam odkurzacz kilka razy w tygodniu…
Zacząłem szukać alternatyw. Przez sporą ilość czasu majaczył mi w głowie iRobot lub konkurencja w postaci Roborock, jednak obawa o wynik starcia inteligentnego odkurzacza z kocim włosiem wygrała. Bałem się, że szczotki zostaną zapchane tuż po wyjeździe z „bazy”.
Po tym na celowniku pojawiły się bezprzewodowe cudeńka, a gwóźdź do „trumny decyzji” wbiło Xiaomi ze swoją linią ręcznych-bezprzewodowych odkurzaczy. Jak zawsze pekińska firma rozmieniła się na drobne i w swoim portfolio zaprezentowała kilka zbliżonych do siebie modeli wyprodukowanych przez zewnętrznych producentów. I tak mieliśmy Roidmi F8, Jimmy JV51/83 lub Deerma VC20S i ostatecznie Xiaomi Dreame V9P, który charakteryzuje się najwyższą moc ssania z wyżej wymienionych.
Dlatego też zdecydowałem się go czasowo „przygarnąć” pod moją strzechę. Oczywiście te odkurzacze to odpowiedź na Dyson V8, którego cena jest prawie trzykrotnie wyższa od recenzowanego modelu.
Siła ssąca Dreame V9P to 20000 Pa, emitowany poziom hałasu nie przekracza 68 dB. Wbudowana bateria o pojemności 2500 mAh może pracować do 60 minut w zależności od wybranej mocy pracy (są trzy poziomy). Ładuje się ona około czterech godzin. Komora odkurzacza posiada pojemność 0,5 litra, co wystarcza na posprzątanie mieszkania. Kolejnym plusem jest waga odkurzacza, to nieco ponad 1,5 kg (naprawdę mało!). W zestawie z Dreme V9P znajduje się całkiem pokaźny zestaw akcesoriów.
- rura ssąca
- cztery rodzaje końcówek (dwie ssawki i dwie szczotki)
- uchwyt ścienny ze śrubami montażowymi
- ładowarka
- i instrukcja obsługi (brak języka polskiego)
Obudowa V9P wykonana jest w dużej mierze z twardego tworzywa sztucznego. Jakość wykonania nawet przy zegarmistrzowskim spojrzeniu można ocenić na ocenę celującą. Urządzenie jest lekkie, poręczne i sprawia wrażenie wytrzymałego, co jest cechą pożądaną w sprzęcie AGD.
System montażu rury, ssawek i szczotek jest zatrzaskowy. Daje to gwarancję, że podczas porządków nic się nie odłączy i nie wysunie.
W Dreame V9P końcówki można bezpośrednio podłączyć do komory z silnikiem - z pominięciem aluminiowej rury - przekształcając go w odkurzacz ręczny.
Bateria w urządzeniu jest niewymienialna. Możemy ją ładować na dwa sposoby. Podłączając bezpośrednie wtyk zasilacza do gniazda DC lub montując głowicę odkurzacza na uchwycie ściennym, który także może być zasilany przez ten sam zasilacz.
Nie zamontowałem uchwytu na ścianie. Dlatego też wykorzystałem zdjęcie marketingowe.
Bateria od zera do stu procent ładuje się około czterech godzin. Stan naładowania możemy monitorować dzięki diodom umieszczonym po obu bokach odkurzacza. Kontrolki zachowują się zupełnie tak samo, jak w powerbankach Xiaomi, gdy świecą wszystkie urządzenie jest naładowane i gasną po kolei w miarę rozładowywania baterii.
Dreame V9P należy do cichych, w końcu przy 68 dB nie pooglądamy telewizji, jednak tego nie zaliczyłbym jako wady. W końcu standardowe domowe odkurzacze emitują hałas o 10 dB. wyższy. Wszystko spowodowane jest przez moc ssącą, która w tym modelu wynosi 120 AW (moc znamionowa 400 W).
Proces odkurzania jest bardzo przyjemny, wręcz komfortowy (lekka konstrukcja to duży atut). Obie szczotki są napędzane elektrycznie, więc można mieć wrażenie, że odkurzacz nie tylko wciąga lepiej śmieci niż tradycyjne rozwiązania, a także ciągnie za sobą operatora :) Obie szczotki są bardzo zwrotne, więc mamy kolejny duży plus.
Z drugiej strony Dreame V9P posiada także wady, które mogą przekreślić ten odkurzacz i inne bezprzewodowe jako główny ssący sprzęt AGD w domu. Największą z nich jest czas pracy na baterii. Na pierwszym biegu (w trybie oszczędnym) odkurzacz popracuje maksymalnie godzinę, drugiej opcji 28 minut, a tylko 8 minut w trybie maksymalnego „ssania” - krótko i za mało. Według mnie tryb oszczędny jest za słaby, aby poradzić sobie dobrze z większymi paprochami. Na drugim biegu jest już lepiej i w dobrze rozplanowanym czasie można ogarnąć mieszkanie do 100m2 bez żadnego problemu, choć ze strachem w oczach, że bateria może paść.
Wspominałem dwa akapity wyżej, że obsługa tego odkurzacza jest bajeczna, zwrotny i tak dalej… Pomimo dobrze przemyślanej konstrukcji, to wdarł się mały uciążliwy (dla mnie) chochlik. Spust uruchamiający pracę silnika musi być cały czas wciśnięty, aby pracować. Zwykle w odkurzaczach naciskamy przycisk raz, aby, rozpocząć odkurzenie i drugi by zatrzymać. Zastosowane podejście w Dreame V9P powoduje niepotrzebne zatrzymania i startowania silnika, chociaż takie podejście miało wydłużyć czas pracy akumulatora.
Komora na zebrane śmieci jest łatwa w czyszczeniu. Jest otwierana od dołu za pomocą jednej zapadki. Kurz, który trafia do przechodzi przez 5 różnych filtrów - ostatnim z nich jest oczywiście filtr powietrza HEPA.
Ogólnie Dreame V9P jest bardzo praktycznym rozwiązaniem do domu. Jeśli chcemy coś szybko odkurzyć, a nie mamy czasu wyciągać tradycyjnego kolosa z szafy. To ten odkurzacz zgarnia pulę. Jego bezprzewodowość także sprawdza się przy sprzątaniu samochodu lub miejsc, gdzie nie mamy dostępu do gniazdka. Przy większych porządkach V9P traci krótkim czasem pracy na baterii, bo nie oszukujmy się nikt nie lubi sprzątać na raty. Dla mnie Dreame V9P stał się wsparciem dla Bosch, którego teraz wyciągam dużo rzadziej. Świat bez kabli jest dużo lepszy i wygodniejszy.