Opera Coast — rozdrabnianie Opery na drobne oraz synchronizacja
14.10.2014 00:26
Opera Coast - dobre działanie, świetny design, brakuje niektórych elementów dobrej przeglądarki
Stosunkowo nowa, bazująca na silniku WebKit przeglądarka norweskiej firmy, Opera Coast, w zamiarze jej twórców ma być szybka, funkcjonalna ale także innowacyjna i nowoczesna. Cóż nowego i innowacyjnego można dzisiaj wymyślić w tworzeniu programów dla tego segmentu «rynku»? Czy Norwedzy wywiązali się ze swoich obietnic o nowej, opierającej się na gestach przeglądarce? Na czas tworzenia tego wpisu aplikacja jest dostępna w AppStore w wersji 3.15, dla użądzeń takich jak iPhone, iPad, oraz iPod touch z wersją systemu 6+. Po kilku miesiącach użytkowania jej na iPadzie chciałbym napisać co ja o niej myślę.
Zaraz po uruchomieniu Opery Coast uświadamiamy sobie, że nie mamy do czynienia ze zwykłą przeglądarką i to w sensie bardzo dosłownym. Na ekranie startowym nie znajdziemy paska wyszukiwania, paska wpisywania linku. By znaleźć te opcje musimy zjechać paluchem w dół (wspomniane gesty), dopiero potem wpisujemy adres strony/nazwę strony, w tedy pojawią się proponowane przez Operę strony.
Stamtąd też możemy przypinać strony do speed dialu jako kwadratowe kafelki przypominające mi te, z nowej wersji speed dialu w Operze Next/wersji dla deweloperów, a sam ekran startowy przywodzi na myśl Menu Start w Windows 8 przy poziomym korzystaniu z iPada i posiadaniu więcej niż dwóch stron zakładek. Na samym jego dole jest coś w w stylu «karty, które są otwarte, ale nie są przypięte do ekranu startowego», z tym, że jeśli mamy otwarte 10 kart z różnymi wynikami wyszukiwania w Bingu, będziemy widzieć tylko jeden kafelek z logiem Binga. Ciekawa opcja i przydatna zwłaszcza na początku korzystania z przeglądarki, gdy jeszcze nie przypięliśmy tych wszystkich stron, które chcemy mieć pod ręką.
Opera Coast jest bardzo dopieszczona pod względem estetycznym i designerskim. Mówię tutaj na przykład o otwieraniu nowych stron. Nie widzimy doładowującej się strony, grafik i tekstu, tylko jej migające logo i kolor wiodący. Kolejnym przykładem «rozpieszczania» naszych oczu jest pękający pasek otwartych kart na dole ekranu startowego, kiedy chcemy widzieć wszystkie osobno, zamiast zbite w jedną grupę.
Jedynym przejawem «normalności» jest czarny, umiejscowiony na samym dole i zawsze widoczny pasek zawierający dwie ikony. Środkowa kieruje nas wprost do ekranu startowego, a ta po prawej stronie pokazuje nam menu otwartych kart. Według mnie jest ono nieco niedopracowane, gdyż widzimy tylko jedną kartę «na ekran». Nie przeszkadza to, gdy mamy otwartych 2‑3 karty, ale nawigacja i szukania pomiędzy Facebookiem, dobreprogramy, YouTube, moim ulubionym blogiem, sklepem elektronicznym i innymi niezamkniętymi od ostatniej sesji nie jest ani przyjemne, ani szybkie. Warto jednak zwrócić uwagę na pewną ciekawą opcję informowania nas jak bardzo dana strona jest bezpieczna (lub niebezpieczna) poprzez próbę zjechania kartą na dół (wspomniane gesty). Przeważnie strony, które odwiedzam otrzymują wynik procentowy na wysokości do 70%. Więcej jest już tylko podczas wizyt na stronie banku, logowanie do usług Microsoftu, transakcje na Steam/GOG/Blizzard. Licznik często pokazywał mniej niż 50%, kiedy wchodziłem na onetowe «artykuły», o dziwo raz ukazał się bardzo niski poziom zabezpieczenia na Filmwebie, ale podejrzewam, że to był tylko błąd.
To właśnie w tym miejscy zamykamy otwarte karty, możemy je udostępnić na FB, Twitterze, przesłać mailem, czy wydrukować, wszystkie te opcje oczywiście opatrzone zostały płynnymi, animacjami, zwłaszcza wspomniane zamykanie. Aż chce się zamykać ;’)…
Nie ma Opery idealnej
Jako, że Coast nie jest pozbawiona wad, nie mogę zapomnieć o ich opisaniu. Pierwsza z nich to (przepraszam, Opero) niepoprawne wyświetlanie niektórych stron internetowych, jak na przykład Office Online, desktopowa wersja OneDrive’a też nieco kuleje (o tym później), poczta Onet. Microsoftowy Office Online pęka w szwach, OneDrive podobnie, zwłaszcza, gdy wyświetlane jest dużo zdjęć (przypominam, że problemy z Onedrive występują tylko w wersji desktop), a Onet (mobilny oczywiście) przypomina drzemiącego koalę (chociaż z tej poczty i tak się nie da korzystać :)). Złośliwości dosyć, nadciąga kolejny duży problem w Operze Coast, tj. brak możliwości pobierania plików. Albo ja jestem na tyle mądry, by nie odkryć jak się pobiera pliki w tej przeglądarce, albo rzeczywiście ktoś stwierdził, «Na czort im to!». Próbowałem pobrać zdjęcie z OneDrive - nie da się, próbowałem pobrać e‑book - nie da się. Cóż…
Aż by się chciało ujrzeć kilka najbardziej popularnych rozszerzeń dostępnych dla Opery Coast, nie musiała by to być cała ich baza, zwłaszcza, że pewnie większość z nich nie była by przydatna i nieużywalna na iZabawkach, ale niektóre mogłyby pomóc dotrzeć do większej ilości użytkowników.
Chciałbym jeszcze napisać, że nieco irytujące jest to, że Norwedzy tak bardzo zapierają się przed dodaniem opcji kopiowania linku strony. Nie musi być on nawet widoczny, rozumiem ideę tej przeglądarki, ale oprócz możliwości wysłania linku przez e‑mail, przydałaby się także ta niewielka opcja kopiowania linków.
Podsumowując
W temacie Opery Coast napisałem już chyba wszystko co chciałem napisać, czas więc na małe podsumowanie. Przeglądarka wygląda i działa świetnie. Nieco niewygodny widok otwartych kart spowalnia korzystanie z aplikacji, zwłaszcza przy ich większej ilości. Na pochwałę zasługuje piękny i funkcjonalny speed dial. Niestety niektóre strony nie działają tak jak powinny, brakuje też opcji pobierania plików. Szumnie reklamowana obsługa gestów (której w samym iOS nie brakuje) nie jest aż tak imponująca ani przydatna. W praktyce wykorzystujemy jedynie do cofnięcia się, zamknięcia otwartej karty i czasami (gdy jesteśmy na speed dialu) zjechania palcem na dół w celu wyszukania strony. W skali od 1‑10 dla Opery Coast przyznałbym 7 punktów, pomimo braku opcji download oraz niepoprawnym wyświetlaniu niektórych stron według mnie jest to bardzo dobra przeglądarka, po zrozumieniu jej idei korzystanie z niej to czysta przyjemność.
Opera - zamęt spowodowany brakiem synchronizacji i mnogością wersji
Operze brakuje synchronizacji pomiędzy jej różnymi wersjami, czyli czegoś, co u wielu przeważa w wyborze przeglądarki, z której będą codziennie korzystać. Niewątpliwą wadą Opery jest też mnogość jej wersji. Czy przeciętny użytkownik dajmy na to MacBooka Air, iPada oraz iPhone’a (a ostatnio nawet Apple Watch) po stwierdzeniu, że wbudowana Safari mu nie odpowiada wybierze Chrome, popularną przeglądarkę z niezłą opcją synchronizacji, czy Operę, która praktycznie nie oferuje opcji synchronizacji? Dla kogoś, komu posiadanie tych samych otwartych kart, czy zakładek jest potrzebne niestety zdecyduje się wybrać Chrome. Nie rozumiem także dlaczego Opera postanawia tworzyć co rusz to nowe produkty, bez odpowiedniego wspierania ich. Nie chodzi mi tutaj jednak o łatki, czy dodawanie nowych funkcji, a bardziej o taką… niekonsekwentność. Mamy de facto 4 różne wersje Opery na Androida, nie licząc bety. Ilu jeszcze przeglądarek mamy używać? Czy powoli zatraca się jakość na poczet ilości? I czy nie lepiej byłoby utworzyć «wersję bazową» przeglądarki, czyli po prostu Opera na urządzenia mobilne, jednakową dla wszystkich, później oszczędną Operę Mini, a na końcu skupić się na «ekskluzywach» dla danych platform?
W sumie to jest, ale czy to właśnie tego oczekujemy?
Dziękujemy za korzystanie z nowej Opera! Pracujemy nad ulepszeniem synchronizacji i jej lepszym zintegrowaniem z naszą nową generacją przeglądarek. Ponieważ zaczęliśmy od nowa, funkcja synchronizacji nie jest zgodna z Operą 14 ani nowszymi wersjami, jeszcze. Wkrótce się to zmieni. Dziękujemy za cierpliwość.
Synchronizacja w Operze jest, ale nie takiej, jakiej oczekujemy od czwartej największej przeglądarki desktopowej i jednej z największych przeglądarek na urządzenia mobilne.
Możliwe jest utworzenie konta w usłudze Opera Link, gdzie zostaną zapisane nasze hasła, zakładki, strony ze speed dialu oraz ulubione wyszukiwarki, ale jeśli posiadamy najnowszą stabilną wersję Opery (24.0.1558.64), cała operacja nie zadziała. Kolejną opcją jest synchronizacja przez iTunes, o czym wcześniej celowo nie wspomniałem, co oczywiście jest dostępne tylko dla Opery Coast. Jest to mega wygodne, bo na przykład po reinstalacji przeglądarki otrzymujemy już spersonalizowaną wersję, dokładnie taką samą, jakiej używaliśmy przed usunięciem Coast z urządzenia ale także nie fair w stosunku do innych, którzy tej synchronizacji nie mają. Wiem, że albo wszyscy albo nikt też nie jest rozwiązaniem perfekcyjnym - takich nie ma, co nie zmienia faktu, że część użytkowników może synchronizować przeglądarkę, a część nie - a to jest wg. mnie błędem i kolejnym składnikiem działającym na to, że Opera jest rozbita od środka.
Minęło już pół roku od zmiany silnika, a tym samym braku opcji synchronizowania pomiędzy urządzeniami, pół roku w świecie IT to bardzo długi okres czasu, pora się obudzić Opero i na pewno nie mówię tutaj o powrocie opcji, które znaliśmy z Opery 12.15, tylko o odnalezieniu się w dobie, gdzie większość użytkowników, to prości ludzie, którzy nie potrzebują narzędzi programistycznych, ani nawet wbudowanego klienta poczty e‑mail. Potrzebują dobrej i prostej przeglądarki.