Opero, co się z Tobą stało? Czyli historia mojej trudnej miłości do przeglądarki.
Piękne początki...
Swoją przygodę z internetem rozpocząłem w 2004 roku od Neostrady 128 kb/s. Moi rodzice obawiając się kosmicznych rachunków nie zgadzali się na podłączenie internetu w technologii dial-up.Pierwszym krokiem po podłączeniu się do sieci był wybór odpowiedniej przeglądarki. Internet Explorer mnie nie zachwycał, Firefox dopiero debiutował. Wybór padł więc na Operę. Praca w kartach, wbudowany klient poczty i dziesiątki innych funkcjonalności, których próżno było szukać u konkurencji spowodował, że zakochałem się w tym programie. Ten związek trwał wiele lat. Wiedzieliśmy o sobie wszystko, wybaczaliśmy sobie drobne zgrzyty i humorki.
Coś się psuje...
Początek 2012 roku. Moja ukochana Opera zaczęła mi sprawiać coraz większe problemy. Silnik Presto, mimo swojej wysokiej zgodności ze standardami, nie radzi sobie z niektórymi stronami www. A to problem z youtube, a to inny wygląd czcionki, jakieś menu na stronie się nie rozwija, itp. Deweloperzy nie chcieli pisać swoich stron w pełnej zgodności z Operą. Doszło do sytuacji, że to programiści Norweskiej przeglądarki zaczęli wydawać poprawki, aby wyeliminować problemy na poszczególnych stronach. Zastępczą przeglądarką stał się Chrome. Wmawiałem sobie, że to tylko na chwilę, że wrócę do Ciebie Opero, że wszystko będzie dobrze. Ten potworek z Mountain View jest tylko po to aby odpalać na nim strony, które rozsypywały się u Ciebie. Wszytko jednak potoczyło się całkiem inaczej. Chrome odpalałem coraz częściej, a Ty poszłaś w odstawkę.
Separacja...
Ostatecznie niecały rok później definitywnie zniknęłaś z listy zainstalowanych programów. To był ciężki wybór. Długo nie mogłem Cię zapomnieć. Praca z produktem Google nie była jednak już tym samym. Tak bardzo byłem przyzwyczajony do Twojego wyglądu i funkcji, że za sprawą kilku rozszerzeń upodobniłem funkcjonalnie i wizualnie Chrome do Ciebie.
Może to odbudujemy?
Jest druga połowa 2013 roku. Opera wydaję piętnastą wersje swojej przeglądarki. We wnętrzu nowy silnik - WebKit/Blink. Moje serce zaczyna szybciej bić. Główny powód porzucenia przeze mnie norweskiego produktu przestał właśnie istnieć!
Pobieram, instaluje, pierwsze uruchomienie....hmmm....czy ja czasem nie pomyliłem instalatora? SpeedDial to właściwie jedyny element tej przeglądarki, który nawiązuje do wersji 12. Możliwości customizacji właściwie nie istnieją. Jesteś szybka. Funkcja schowka bardzo mi się podoba. No dobra to dopiero pierwsza wersja. Na pewno się rozkręcisz. Instaluje wersję Next i obserwuje przez kolejne miesiące jak się rozwijasz. W międzyczasie dodaje kilka rozszerzeń, jak Feedly, Pocket czy Evernote i coraz częściej Cię uruchamiam.
I jak tu Cię znów kochać?
Jest połowa kwietnia 2014 roku. Na dysku zainstalowana wersja 21 Next. Co się zmieniło przez te 9 miesięcy? Podpowiedzią może być oficjalny changelog wersji 16‑20:
- Autofill
- Geolocation
- Pinned tabs - (!)
- Custom search
- Media access
- Themes - (wow!)
- Rocker gestures
- Tab enhancement
- Bookmarks bar - (killer feature!)
- Theme creation
- Dragable bookmarks
- New Speed Dial entries - (no nareszcie, ileż można oglądać te wielkie miniatury)
To wszystko za mało!!
Gdzie się podziały tak podstawowe funkcjonalności jak możliwość synchronizacji zakładek, otwartych kart czy zawartości schowka?
Gdzie pełna możliwość dostosowania Szybkiego wybierania?
Grupowanie kart?
Karta prywatna?
Czy okres 9 miesięcy to za dużo by przywrócić funkcjonalność z 12tki?
P.S.
Chrome zniknął. Zostałaś tylko Ty. Jestem fanboyem? A może miłość wszystko wybacza?