Przygody z opaską Fitbit — czyli czy monitory fitness mają sens?
Jak to się zaczęło?
Muszę przyznać, że głównym motywem skłaniającym mnie do zakupu pierwszego urządzenia typu wearables była zwykła ciekawość tego typu sprzętu. Nie biegałem, nie liczyłem każdej spalonej kalorii, a pojęcie aktywności fizycznej to nie był zdecydowanie synonim tego co robiłem na co dzień.Ogólna moda na tego typu urządzenia i moja ciekawość gadżetów zwyciężyła nad rozsądkiem. Przyjamniej tak wtedy mi się wydawało.
I jak jest dziś?
Po szybkim rekonesenasie, okazało się że wielku zarówno tych bardziej jak i mniej znanych producentów opasek omija szerokim łukiem system Windows Phone i nie dostarcza aplikacji pod ten system. Na placu boju pozostał Fitbit. Oferował on najbardziej zaawansowaną apkę. Wybór, a właściwie jego brak stał się oczywisty.
W tym miejscu pojawił się pierwszy problem - czyli cena. Najproste opaski tego producenta to kwoty min. 300 zł. Nie chciałem wydawać takiej sumy na sprzęt, który wydawało mi się wtedy, jest całkowicie zbędny i który po kilku tygodniach wyląduje w szufladzie.
Naturalnym był więc, że ruszyłem do jedynego słusznego portalu aukcyjnego w poszukiwaniu ciekawszych ofert.
Już po kilku minutach znalazłem to czego szukałem. FitBit One za 100 zł. Sprzęt jest w pełni sprawny i posiadał jedynie drobne ryski i inne ślady użytkowania. Nowy Fitbit to wydatek ok. 450 zł, więc cena wydawała się bardziej niż atrakcyjna. Po niedługim namyśle kursor myszki skierowałem na guzik Kup Teraz.
Dziś mijają około 3 tygodnie o momenetu gdy opaska do mnie dotarła. Jedyne pytanie jakie sobie teraz zadaje, to dlaczego tak późno zdecydowałem się na zakup tego typu sprzętu. Idea rywalizacji ze znajoymmi i zdobywania punktów jest naprawdę bardzo wciągająca i motywująca. Grywalizacja spełnia tu w 100% swoją rolę.
Dziś kilka razy dziennie sprawdzam ilość kroków i pokonany dystans. Nieraz zamiast jechać windą wchodzę do domu po schodach, by zdobyć dzienny limit 10 pięter i uzyskać kolejne punkty w rywalizacji ze znajomymi. Po podłączeniu profilu z Endomondo i zdefiniowanouu w nim programu treningowego zacząłem 3 razy w tygodniu biegać. Mogę powiedzieć jedno - to niesamowite, jak takie małe urządzenie może zmotywować człowieka do coraz większej aktywności i zmiany stylu życia.
Czy na pewno jej potrzebuje?
Wiele osób uważa, że tego typu urządzenia to zbędne gadżety wymyślone jedynie po to by zapełnić czymś rynek po nasyceniu smartfonami i tabletami oraz po to by stworzyć sztucznie nową potrzebę. Mi się wydaje, że to wearables w połączeniu z silną wolą i motywacją będą świetnym uzupełnieniem telefonu czy tabletu i mogą się stać doskonałym kompanem w codziennym życiu. Biegać czy chodzić mogę bez żadnego sprzętu lub skorzystać ze smartfona. W pewnym sensie jest to prawda, jednak zaletą opaski jest jej mały rozmiar i waga. Nie trzeba o niej pamiętać przez cały dzień, a 7 dni pracy na baterii powoduje, że nie muszę każdego wieczora podłączać jej do ładowania.
Osobom, które jeszcze nie miały okazji wypróbować tego typu urządzeń szczerze polecam wypróbowanie ich choć na jeden dzień. Pożyczcie je od znajomych i dajcie się pochłonąć idei rywalizacji i dbania o własną formę :)