Face Swap na Snapchacie: zamień się ze znajomym na twarze
Nowa funkcja na Snapchacie robi furorę wśród użytkowników. To Face Swap, która pozwala nakładać na twarz zabawne efekty i animacje, a także podmienić twarze z inną osobą. Podpowiadamy, jak włączyć tę funkcję i jakie możliwości oferuje.
28.04.2016 | aktual.: 28.04.2016 14:36
Snapchat nie zwalnia tempa. Twórcy programu regularnie dokładają do niego nowości. Kilka tygodni temu w aplikacji pojawiły się narzędzia, dzięki którym można używać jej jak komunikatora, pozwala bowiem wysyłać wiadomości przez prosty czat, a także nawiązywać połączenia głosowe lub wideo. Doszły też nowe filtry na snapy, które poruszają się wraz z obiektem widocznym na ekranie urządzenia.
Teraz do kolekcji snapchatowych dziwów doszła funkcja Face Swap, dzięki której możemy czynić wirtualne cuda z naszą twarzą lub twarzą znajomego, jeśli znajdzie się w obiektywie naszego aparatu fotograficznego.
Jak włączyć funkcję Face Swap w Snapchacie?
Po pierwsze, należy zainstalować najnowszą wersję aplikacji. Na Androidzie korzystaliśmy z wydania z numerem 9.29.3.0, z kolei aktualny Snapchat dla iOS ma numer 9.29.2.0. Po uruchomieniu programu, należy zmienić kamerę na przednią.
Następnie należy przytrzymać palec nieco dłużej na twarzy widocznej na ekranie urządzenia. Po kilku sekundach pojawi się widok skanowania, przypominający jaskrawo białą pajęczynę. Nad przyciskiem służącym do robienia zdjęć lub nagrywania filmowych snapów wyświetli się zaś dodatkowe menu, przewijane w lewo i w prawo. Zawiera ona skróty do efektów Face Swap w Snapchacie.
Jakie efekty wyświetlą się w aplikacji? Rzućmy okiem kolejno, od lewej:
- twarz z psim nosem, uszami i językiem; gdy na polecenie aplikacji otworzymy usta, język będzie wyświetlany za pomocą animacji, usłyszymy też odgłos psiego mlasknięcia
- twarz kosmity, z wielkimi oczami i wąską brodą
- rewolwerowiec; na twarzy pojawi się kowbojski kapelusz, a w lewym i prawym rogu widoczne będą rewolwery, gdy otworzymy usta, włączy się animacja – pistolety zaczną się poruszać i wydawać odgłos wystrzału, a po kilku sekundach z ich luf zacznie się unosić dym
- twarz ryby – tutaj nie trzeba wiele dodawać
- poszukiwany żywy lub martwy; na naszej głowie wyświetli się kapelusz kowboja, a gdy uniesiemy brwi, usłyszymy melodię rodem z westernu i staniemy się częścią plakatu z hasłem „Wanted dead or alive”
- twarz jak owoc; Snapchat zmieni naszą głowę w gruszkę, a gdy otworzymy usta, wtedy z czoła wypełznie nam uroczy wirtualny robaczek
- rozmazany makijaż Jokera; tutaj też nie ma wiele do dodania
- filtr, który aż się prosi o nazwanie go hołdem dla Kazika: na głowie pojawi się nam kwietny wianek, a oczy będą przypominały wampirze
- kwadratowa twarz
- królik; nasza twarz doczeka się króliczych uszu i wąsów, a po otwarciu ust zaczniemy pluć wirtualnymi okruszkami
- coś dla pań – ponętne czerwone usta i czarne brwi
- trupia czaszka
Na koniec zostawiamy snapchatową perełkę, czyli opcję prawdziwej wymiany twarzy. Ta funkcja działa na dwa sposoby. Można stanąć w parze np. ze znajomym w taki sposób, by przednia kamera urządzenia objęła obie twarze. Wtedy można w czasie rzeczywistym wcielić się w osobę, która stoi obok nas. Druga metoda bazuje na zdjęciach, które przechowujemy w pamięci urządzenia. Snapchat szybko je przejrzy, wyszuka te, na których widać twarze i pozwoli wstawić je do naszej twarzy, którą widzimy na ekranie. Ta zabawa potrafi dostarczyć mnóstwo frajdy!
W tym szaleństwie jest metoda
Fenomen Snapchata nie przestaje zadziwiać. Ta aplikacja społecznościowa opiera się w gruncie rzeczy na banalnym pomyśle i jeszcze bardziej banalnym mechanizmie. Okazuje się jednak, że to działa! Ulotna, szybka, nacechowana emocjami komunikacja prowadzona przez smartfon lub tablet najwidoczniej trafiła w swój czas, co dobrze wyczuli szefowie Snapchata. Wielu użytkowników męczy bowiem ciężar wszechobecnego, przeładowanego często głupawymi treściami Facebooka, Twitter w Polsce to ciągle (i wątpliwe, aby to szybko się zmieniło) raj dla internetowych trolli i wygodna pałka do okładania się po głowach przez polityków lub dziennikarzy. Dobrym miejscem na poszukiwanie ulgi od social mediowego szumu wydaje się być Instagram, ale nie każdy interesuje się zdjęciami, poza tym to własność Facebooka. O Google+ nie piszemy, w myśl zasady, że ciszej nad tą trumną. W tę rynkową lukę wszedł Snapchat, wykorzystując rosnący przesyt Facebookiem i brak konkurencyjnej, równie mocno angażującej usługi.