Gdy chmura szwankuje, produkty Microsoftu przestają działać. Przedsmak ponurej przyszłości?

Gdy kilka lat temu portal Ars Technica opublikował swoją rewelacyjną serię na temat historii Androida, autorzy niejednokrotnie podkreślali, że napisanie jej stanowiło poważne wyzwanie. Wynikało to z tego, że Android był pierwszym, jak stwierdzono, "chmurowym systemem operacyjnym": oprogramowaniem nie tylko oferującym możliwość łączenia z usługami online, ale wręcz zależnym od nich. Niektóre funkcje były po prostu nieobecne w systemie i wołały interfejs wyprowadzany po stronie Google. Gdy usługa przestawała działać, aplikacja stawała się bezużyteczna. Nawet, gdy do swojego działania nie potrzebowała internetu.

Gdy chmura szwankuje, produkty Microsoftu przestają działać (fot. Kamil Dudek)
Gdy chmura szwankuje, produkty Microsoftu przestają działać (fot. Kamil Dudek)
Kamil J. Dudek

07.02.2020 | aktual.: 07.02.2020 02:06

Zjawisko to określono mianem cloud rot. Oprogramowanie zależne od chmury miało "gnić", gdy wykorzystywane przez nie zaplecze techniczne wygasało. Wskutek owego fenomenu, stare telefony są pełne niedziałajacych aplikacji, których często nie da się odinstalować. Umierają nie tylko komunikatory, ale także nawigatory, wymuszające działanie wyłącznie na najnowszych wersjach map. Niniejsza polityka spotkała się z silnym sprzeciwem i uznaje się ją za "schyłkowy kapitalizm" i sztuczne nakręcanie sprzedaży nowych urządzeń.

Portal stanu usługi Office 365. Z ikoną z 2010 roku, aby nie było zbyt profesjonalnie.
Portal stanu usługi Office 365. Z ikoną z 2010 roku, aby nie było zbyt profesjonalnie.

Okazuje się jednak, że problem może przybrać inną, bliższą codzienności postać niż powolna śmierć starej elektroniki użytkowej. Udowodnił to w tym tygodniu Microsoft, co najmniej trzykrotnie. Doprowadzono bowiem do awarii usług, które teoretycznie nie powinny potrzebować dostępu do sieci, ale przez to że problemy miał backbone usług w chmurze Microsoftu, nie mogły działać.

Microsoft Teams

Pierwszym, i w dodatku zawstydzająco szkolnym, problemem chmury Microsoftu była awaria programu Microsoft Teams. Rozpaczliwie sklecona konkurencja dla wszechobecnego Slacka oraz rzekomy następca biznesowego Skype'a (Lync) to siedlisko problemów i dowód na paraliż kreatywny Microsoftu: program wyleciał ze Sklepu Windows, aktualizuje się samodzielnie z użyciem niebezpiecznego frameworku, instaluje się do niewłaściwej lokalizacji i korzysta z toolkitu Electron (ignorując preferencje systemowe dot. powiadomień i innych kwestii). Najwyraźniej .NET i/lub UWP, flagowe środowiska programistyczne z Redmond, nie nadają się do tworzenia takich aplikacji lub Microsoft ma aż tak poważne braki kadrowe.

Teams jest chłopcem do bicia i źródłem zasłużonego szyderstwa. Poprawia się bardzo powoli, więc zdecydowanie nie pomogło mu to, że w poniedziałek ktoś... zapomniał przedłużyć ważność certyfikatu używanego do nawiązywania połączeń z chmurą Office 365! Być może nie wszyscy o tym wiedzą, ale środowisko Azure niemal linczuje programistę za ociąganie się z certyfikatami. Świadczy to o rażącym zaniedbaniu ze strony twórców.

Instancję Teams da się postawić lokalnie w ramach Exchange (tzw. on-prem deployment). Taka instancja jest częściowo odporna na cyrki z zapleczem Office 365... o ile zaciągnięci są do niej użytkownicy, których nie trzeba najpierw uwierzytelnić w usłudze! Problem z certyfikatem nie położył całego 365, bo to jednak pęk bardzo wielu usług, ale takie problemy naprawdę nie przystoją Microsoftowi. Co zabawne, to nie pierwszy taki przypadek.

Xbox Live

Mniej głośne doniesienia dotyczyły problemów z działaniem usług Xbox. Część użytkowników nie miałą dostępu np. do wbudowanego komunikatora, ale niektórzy zgłaszali też niemożność zalogowania się do usługi Xbox Live. Tymczasem konsola Xbox potrafi działać jak Steam: bez internetu i zalogowania się nie zagramy nawet w pasjansa. Podobnie nie zagramy w nic, co kupiliśmy na płycie, ale wymaga Steama. Można dzięki temu wylądować z zakupioną grą, której nie da się uruchomić. Jest to zwłaszcza widoczne w przypadku wersji All Digital.

Windows Search

Najpiękniejszy przykład to temat, który poruszył Piotr: aktualizacja Windows 10 uszkodziła zintegrowane wyszukiwanie z menu Start. Jego zintegrowanie polega na tym, że w tym samym polu pojawiają się wyniki przeszukiwania lokalnych dysków, chmury OneDrive, Sklepu Windows oraz sugestii Bing. Opcja zadebiutowała w Windows 8 i z biegiem czasu coraz trudniej ją wyłączyć, a jest istną gąbką na metadane, przez co nie każdy może chcieć mieć ją włączoną.

Awaria jest niejednoznacza, ponieważ pomaga ponowne zarejestrowanie aplikacji. Ale to Bing ma problemy, ponieważ usunięcie go z listy dostawców wyników likwiduje problem. To jednak niełatwe. Nie da się tego "wyklikać". Okazuje się zatem, że gdy Bing dostanie czkawki, w Windows 10 nie da się wyszukiwać plików. To nie brzmi jak rozsądna korelacja

Wpływ

Awaria Teams oraz wyszukiwarki plików może bardzo poważnie ograniczyć produktywność użytkowników, nierzadko na skalę całej firmy. Nawet, gdy stosuje się lokalne wdrożenia, a wyszukiwarki używa tylko do zasobów dyskowych. Z kolei paraliż Xbox Live potrafiłby "uceglić" konsolę. Czy czeka nas być może przyszłość, w której już samo zalogowanie do Windows będzie niemożliwe w przypadku awarii chmury Microsoft? Takie zjawisko nie zachodzi w przypadku urządzeń z Androidem. Oby nigdy nie nadeszło.

W pełni cyfrowa wersja Xboksa. Czy taka czeka nas przyszłość?
W pełni cyfrowa wersja Xboksa. Czy taka czeka nas przyszłość?

Obecnie logowanie "kontem Microsoft" to kłamstwo, ponieważ i tak tworzone jest konto lokalne i uwierzytelnianie przebiega lokalnie, verus NTUSER.dat. Ekran logowania sprawdza aktualność hasła, ale nie odetnie od komputera w przypadku braku łączności z chmurą. Jednakże nie trzeba wiele, by sparaliżować pracę: co z tego, że do systemu udało się zalogować, skoro nie działają żadne usługi...?

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (112)