Kilka zdań o telefonach, które powinny wrócić na półki sklepowe [felieton]
Wchodzicie do dowolnego sklepu z elektroniką, kierujecie się na dział z telefonami. Widzicie, że macie przed sobą ogromny wybór, ilość marek, kolorów i ich cen przytłacza. Ten wybór jest jednak teoretyczny, bo mimo tylu kombinacji i tak wiem co wybierzesz - zapewne będzie to bryłka pokryta taflą szkła. No, chyba że mnie zaskoczysz i pójdziesz na drugą stronę wyspy z telefonami, gdzie na samym jej końcu leży z 10 featurephone'ów, czyli czegoś, co dawniej nazywaliśmy Nokią 3310.
Twój wybór sprowadza się do tego, że w zasadzie nie masz wyboru. Niezależnie od Twoich potrzeb producenci wiedzą najlepiej czego potrzebujesz, a potrzebujesz superwydajnego smartfona z ogromnym wyświetlaczem. Żyjemy w czasach, w których telefony nie są projektowane przez inżynierów, tylko przez księgowych - producenci nie oferują już tego, czego potrzebują konsumenci, a oferują to, co się lepiej sprzeda. Mamy ciężkie czasy dla indywidualistów. Lub choćby... pracowników fizycznych.
Prosty telefon z dobrym aparatem i czytelnym wyświetlaczem
W tym całym wyborze między zaawansowanym smartfonem, a prostą słuchawką dla telefonicznych alfabetów brakuje półśrodków. Tutaj podam przykład mojego dziadka, będącego mechanikiem-laweciarzem. Potrzebuje wytrzymałego telefonu z dużym, czytelnym wyświetlaczem (wiadomo, wzrok już nie ten co dawniej), dużych przycisków (nie spodziewaj się drobnej, niemal kobiecej dłoni po człowieku, który całe życie pracował fizycznie) i dobrej jakości aparatem (czasem jest potrzeba udokumentować jakieś zdarzenie).
Dawniej nie był problemu z doborem telefonu dla dziadka, aż do momentu, gdy trzy lata temu umarła jego Nokia 6303. Było kilka podejść do smartfonów z ekranem dotykowym. Duży wyświetlacz, świetny aparat, pierwsze zachwyty nad umiejętnościami nowych zabawek (i nie chodzi tu o zachwyt typu "O Boże, jak to mryga", mimo swojego wieku dziadek jest gadżeciarzem i nie ma problemów z obsługą nowinek technologicznych). Problemy zaczęły się pojawiać, kiedy trzeba było użyć telefonu w pracy. Odbieranie rozmów bez patrzenia na ekran stało się niesamowicie irytujące, do tej pory wystarczyły zielona i czerwona słuchawka naciskane odruchowo. Właśnie, naciskanie. Żeby nacisnąć cokolwiek trzeba ściągnąć rękawice robocze - uroki ekranów pojemnościowych. I najgorsze - strach przed tym, że Twoja nowa zabawka za kilkaset złotych uszkodzi się spadając na beton lub oberwie płaską siedemnastką. Dotykowy kafelek odpada, nawet mimo wielu "wzmacnianych" smartfonów, nie będzie to nigdy telefon poręczny dla osoby pracującej fizycznie.
To może jakaś prosta konstrukcja?
Jest na rynku kilkadziesiąt nowych modeli o klasycznej budowie, jak wspomniałem we wstępie wpisu, nazywa się je featurephone'ami. Banalna konstrukcja - na plus, nie ma się co w nim zepsuć, a nawet gdyby uległ uszkodzeniu, to taki telefon kosztuje kilkadziesiąt złotych. Dioda pracująca jako prosta latarka i pojemna bateria - miłe, a nawet ważne dodatki. Oprogramowanie? Proste, momentami zbyt proste - wołające do Ciebie "jesteś zbyt ograniczony mentalnie, by zrozumieć coś bardziej skomplikowanego niż ten telefon". To, że szukasz prostego narzędzia do pracy nie oznacza, że szczytem technologii jest dla Ciebie działanie pralki Frania.
Wyświetlacz? Może i jego fatalnie niska rozdzielczość sprawia, że wyświetlane na nim litery są duże, ale jego maleńka powierzchnia sprawia, że jest nie tylko nieczytelny, ale niektóre wyrazy mają problem by się zmieścić w jednej linijce. O tym, że czytelność w słońcu jest niemal zerowa już nie wspominam. Przeglądanie zdjęć na tego typu telefonie nie ma żadnego sensu, nie mówiąc już o robieniu zdjęć taką słuchawką, często wzbogaconą o marnej jakości aparat o rozdzielczości VGA. Nie wiem, gdzie producenci jeszcze znajdują takie aparaty, ale więcej by zaoszczędzili, gdyby nie wstawiali do prostych słuchawek żadnego aparatu.
Nie ma niczego "pomiędzy"
Pamiętacie jeszcze Nokię E52? Ostatnimi czasy ten smartfon (i jemu pokrewne) przechodzą prawdziwy renesans, ludzie wykupują z komisów nawet zniszczone egzemplarze za 200‑300zł. Na rynku brakuje klasycznych słuchawek, które pozwalały na "coś więcej" niż edycja listy kontaktów. Brakuje telefonów z dużym wyświetlaczem o odpowiedniej rozdzielczości i dobrej jakości aparatem - czy to duży problem zamontować jeden z aparatów montowanych w smartfonach? Może i taka słuchawka byłaby o 100zł droższa niż najprostsze propozycje z półek sklepowych, ale mam wrażenie, że to by nie przeszkadzało potencjalnym odbiorcom.
Może smartfon z klawiaturą QWERTY?
Zostawmy w spokoju mechaników, poszukajmy telefonów z QWERTY. Pamiętacie telefony od BlackBerry lub Nokie E‑series/Communicator? Albo też smartfony z Windowsem Mobile i pierwszymi wersjami Androida.
Smartfony z klawiaturami cieszyły się sporym powodzeniem, jednak producenci stwierdzili, że nie ma sensu ich oferować - tworzenie mechanicznego elementu jakim jest klawiatura podniosłaby koszt produkcji telefonu, w dodatku taka klawiatura z czasem się psuje i trzeba ją serwisować, poza tym fizyczna klawiatura negatywnie się odbija na grubości telefonu. Klawiaturom w telefonach powiedziano definitywne nie, a nawet najwięksi tradycjonaliści przekonali się do klawiatur wyświetlanych na ekranie telefonu. Swoich sił próbowało jeszcze BlackBerry, ale popełnili po drodze zbyt dużo błędów i oficjalnie zwinęli się z rynku telefonów, sprzedając prawa do marki chińskiemu TCL.
Poszukajmy poręcznych 4 cali
Jeszcze kilka lat temu znalezienie poręcznego telefonu nie było niczym trudnym, praktycznie każdy producent miał w ofercie kilkanaście takich telefonów. Jednak smartfony zaczęły nam rosnąć, a standardowy telefon nie miał już 4‑4,5" przekątnej, a 5" i więcej. Istna zmora dla osób o małych dłoniach. Co gorsza, jeśli w ofercie któregoś producenta znajdzie się mały smartfon, to jego specyfikacja jest żałośnie słaba. Mamy taką samą sytuację, jak przy poszukiwaniu klasycznego telefonu - albo akceptujesz jedyny, słuszny wybór, albo musisz pocieszyć się elektrośmieciem dla zacofanych.
Wyjątkiem jest Sony, który od kilku lat oferuje swoim klientom serię Compact, czyli flagowe smartfony w mniejszych rozmiarach. Ostatnio jednak do produkcji poręcznych telefonów wrócił Sharp, a także nad małym smartfonem myśli Xiaomi. Innym przykładem pokazującym, jak duże jest zapotrzebowanie na tego typu urządzenia jest iPhone SE, który rozchodzi się jak świeże bułeczki. Mało tego, Apple myśli o wycofaniu go z oferty, ponieważ sprzedaje się lepiej od ich flagowego produktu - iPhone'a 7.
Co powiecie na telefony z klapką?
Pamiętacie, jak ogromną popularnością cieszyły się clamshelle, czyli telefony z klapką? Wszystko zaczęło się od Motoroli StarTAC w 1996 roku i przez kilkanaście lat ewaluowało, by zniknąć z półek sklepowych wraz z dobą współczesnych smartfonów. Czasem pojawia się temat zapotrzebowania na tego typu współczesne smartfony (głównie postulują o to kobiety, choćby moja mama), jednak producenci odpowiadają, że nie da się zrobić współczesnego telefonu z klapką o odpowiednich dla smartfona podzespołach. Tak przynajmniej tłumaczą się producenci w Europie, za to na innych kontynentach...
Na pozostałych kontynentach spokojnie można znaleźć smartfony o tego typu budowie. Nie są to jednak telefony o specyfikacji sprzed 10 lat, a flagowce z najmocniejszymi dostępnymi podzespołami. Przykładem jest seria Samsung W, w której co roku ukazuje się nowy flagowy model z dwoma dotykowymi wyświetlaczami i najmocniejszą jednostką obliczeniową. Tego typu smartfony są szalenie popularne w Chinach. A co z krajami europejskimi? Jakiś czas temu wprowadzono do oferty takie modele jak Galaxy Folder czy LG Wine, ale tutaj znowu cofniemy się do początków wpisu - są to telefony dla bardzo niewymagających.