Alien Breed Evolution - Epizod 1
Nadeszła moda na odświeżane starocie. Osobiście niezmiernie mnie to cieszy, gdyż mnożą się pozycje naprawdę ostro podciągnięte do dzisiejszych standardów, z masą nowej zawartości, a jednak ciągle oddające ten niepowtarzalny klimat gier z automatów czy Amigi. Rada więc jestem donieść, że Xboksowy port kultowej we wczesnych latach dziewięćdziesiątych pozycji Alien Breed również, po swoistej kuracji odmładzającej, zagościł na platformie Xbox Live Arcade. Czy jest to przeróbka udana? Raźno mogę stwierdzić, że zdecydowanie tak. I mimo iż deweloper nie ustrzegł się wpadek, wydanych na tę grę 800 Microsoft Points nie można określić jako "wyrzuconych w błoto".
28.12.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak w każdej typowej pozycji inspirowanej jakimkolwiek dziełem science fiction marki Obcy (i pochodnymi), tak również tutaj przemierzamy opuszczone korytarze prawie całkowicie wyludnionego statku kosmicznego. Egipskie ciemności rozświetla nieodłączna w takich warunkach latarka, a gracz (jakżeby inaczej) samotnie odpiera ataki niezliczonych hord stworów. Obok okazjonalnych pozostałych przy życiu naukowców, których od czasu do czasu należy przeprowadzić z jednego miejsca w inne, stanowią one jedyne tutaj towarzystwo. Towarzystwo żądne kontaktu - należy dodać, gdyż ich ataki są częste niczym kłótnie w polskim parlamencie. Poza opisanym właśnie kluczowym dla rozgrywki elementem, szukamy jeszcze kart otwierających kolejne drzwi oraz włączamy wszelkiego rodzaju generatory i unieszkodliwiamy pułapki, w rodzaju trującego gazu czy szalejących gdzieniegdzie płomieni. Przy rozgrywce od oryginalnego Alien Breed zmieniło się niewiele, jednak całość elegancko przechodzi próbę czasu.
Fabuła? Przedstawiona została w postaci dość ciekawych komiksowych wstawek, chociaż nie da się z nich raczej wywnioskować za wiele. Nasz statek zderza się z dużo większym obiektem latającym z „alienami” na pokładzie i musimy przeżyć. Końcówki naturalnie nie zdradzę, niemniej jest to typowe zagranie rodem z Hollywood, czyli pozostawienie nas w napięciu - pamiętać należy, że szykowane są kolejne dwie odsłony, także sytuacja to jak najbardziej usprawiedliwiona. Sam klimat to prawdziwe mistrzostwo świata. Dzięki fenomenalnej, jak na produkcję arcade, grze świateł i ogólnie oświetleniu (Evolution działa na silniku Unreal Engine 3) wszechobecna jest atmosfera strachu, a często wręcz zaszczucia, sporo mająca wspólnego z Dead Space. Kosmiczne stwory atakują falami ze wszystkich możliwych stron, wyskakują z otworów w ścianach czy podłodze - strach się bać. To chyba najmocniejszy element tej pozycji.
[break/]Mechanika zabawy przeszła pewną kosmetykę, choć o pełnej operacji plastycznej mowy być nie może. Za ruch postacią odpowiada lewa gałka, natomiast celujemy prawą, co znakomicie sprawdza się zwłaszcza w gorących sytuacjach typu klincz, gdzie krwiożerczy obcy napierają z paru kierunków naraz. Pojawiły się również znacząco ułatwiające rozgrywkę stacje zapisu stanu gry, jednak pamiętać trzeba, że Alien Breed nie zachowuje naszych postępów automatycznie, także lepiej korzystać z tego udogodnienia gdzie i kiedy się da. Zmieniła się również perspektywa, z jakiej przyjdzie nam oglądać akcję - zastosowany rzut izometryczny zdaje egzamin znakomicie. Kamerę da się regulować za pomocą przycisków LB oraz RB, szkoda jednak, że nie można jej w żaden sposób oddalić - co czasem potrafi doprowadzić do szewskiej pasji.
Kampania dla samotnika oferuje pięć poziomów, z których przebycie każdego zabierze przeciętnemu graczowi około godziny z życia. Mamy trzy ustawienia trudności, niemniej jedynie ostatni stanowi jakiekolwiek wyzwanie, głównie ze względu na kończącą się czasami amunicję. Acz i tak jest sporo łatwiej niż w oryginale. Dziwnym posunięciem okazało się rozdzielenie trybów szarpania samemu i w kooperacji - w tym drugim do zaliczenia czekają trzy poziomy plus prolog na odrębnych mapach. Wielka szkoda, że deweloper nie zdecydował się udostępnić opcji przejścia z kumplem całego głównego wątku. Chociaż z drugiej strony mogłoby to negatywnie wpłynąć na genialny klimat… Sama rozgrywka na dwie osoby cierpi nieco wskutek braku możliwości zbytniego oddalenia się od partnera, co w przypadku gry przez Xbox Live jest dla mnie nieporozumieniem. Najgorsze jednak to, że nie ma tu ograniczonej ilości żyć, a jedynie odradzanie się w przypadku, gdy kompan pozostaje przy życiu. Można tak robić w nieskończoność, co zmienia rozgrywkę z taktycznej strzelanki w bezmyślne napieranie do przodu.
Szkoda, iż twórcy nie zadbali o większe urozmaicenie trybu kampanii - w postaci chociażby dodatkowych broni czy ulepszeń pancerza. Do tego w miarę postępów w grze okazuje się, że tak naprawdę prowadzeni jesteśmy za rączkę, zaliczając kolejne postawione na planszach przez deweloperów punkty kontrolne. Te rozmieszczone są jak na mój gust nieco zbyt gęsto, co skutecznie ogranicza chęć eksploracji w poszukiwaniu dodatkowych przedmiotów lub pozostawionych przez tajemnicze siły zapisków. Ostatecznie Alien Breed Evolution to jedna z tych pozycji, które najlepiej jest sobie dozować - dużo lepiej wypada, jeśli dawkujemy sobie poziomy w ilości jeden na kilka dni, bowiem inaczej może znużyć. A tak eliminacja obcych daje naprawdę dużą satysfakcję. Polecam zatem, lecz z zastrzeżeniem, że nie jest to gra dla każdego - choć zarówno fani oryginału z Amigi, jak i wielbiciele niezbyt skomplikowanych klimatycznych strzelanek znajdą tu coś dla siebie. Warto przetestować przed zakupem dostępne na XBLA demko - daje ono w zasadzie pełen wgląd w obraz rozgrywki, jaka czeka na spragnionego akcji gracza w pełnej wersji.