Assassin's Creed II
Chociaż produkcją był niewątpliwie zacną, tak pierwszy Assassin’s Creed miał te kilka wpadek, przez które niestety tytuł nie zawojował rynku. Nudne i ciągle na nowo powtarzane misje poboczne czy średnio poprowadzony scenariusz to tylko główne przykłady minusów gry. Niemniej do dziś, kiedy akurat chcę pokazać znajomym oszałamiające możliwości graficzne konsol nowej generacji, odpalam właśnie dzieło Ubisoft Montreal. Na rynku ukazuje się wreszcie szumnie zapowiadana kontynuacja - jak pamiętamy Kanadyjczycy ogłaszali, że pojęli wszystkie wady pierwowzoru i obiecali, iż w "dwójce" ich nie doświadczymy. Czy dotrzymali słowa? Otóż jak najbardziej tak.
24.11.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:51
W Assassin’s Creed II ponownie drugoplanowo śledzimy losy Desmonda Milesa, który w bliżej nieokreślonej przyszłości przetrzymywany jest w tajnym laboratorium korporacji Abstergo, będącej tak naprawdę przykrywką dla Templariuszy. Fikcyjna wojna między rycerskim zakonem i asasynami nadal trwa, zaś sam bohater, który jest potomkiem najbardziej uzdolnionych zabójców, ma pomóc w osiągnięciu zwycięstwa swoim oprawcom. Za pomocą niezwykłej machiny zwanej Animusem Desmond dalej poznaje zakodowane w swoich genach wspomnienia przodków. W "jedynce" wyruszyliśmy do XII-wiecznej Jerozolimy, gdzie jako Altair obaliliśmy złowrogi spisek i odzyskaliśmy tajemniczy, pradawny artefakt. W kontynuacji nasze zadanie będzie lekko odmienne, lecz wciąż ściśle podyktowane fabułą... Zdradzać szczegółów jednak nie będziemy.
W każdym razie oto należy odnaleźć w sobie wszystkie atrybuty, jakie są niezbędne w fachu zabójcy – w końcu Desmond nie ma o nim jak na razie bladego pojęcia. Dopomoże w tym dawny krewny Milesa, niejaki Ezio Auditore da Firenze. Żyjący w XV wieku we Włoszech młodzieniec w przeciwieństwie do Altaira nie był zabójcą szkolonym od najmłodszych lat - choć jego ojciec Giovanni Auditore potrafi już powiedzieć coś więcej w tym temacie... Okazuje się, że podający się za bankiera senior był bowiem tak naprawdę asasynem na usługach Medyceuszy. Poniekąd jego losy możemy poznać w pełnometrażowym i dostępnym za darmo w sieci Assassin’s Creed: Lineage, w którym to Giovanni powoli odkrywa spisek przeciw rządowi Florencji. Losy tatka potoczą się tragicznie, niedoświadczony syn przejmie "pałeczkę" - dostajemy stary jak świat motyw zemsty.
Nietrudno się domyślić, że Ubisoft ponownie gładko ponaginało autentyczne wydarzenia historyczne, tak aby były one odpowiednim tłem dla Assassin’s Creed II. W grze dostajemy nawet całkiem sporych rozmiarów encyklopedię, w której znajdziemy informacje na temat postaci czy budynków faktycznie występujących w prezentowanej epoce. Wypada to wszystko rewelacyjnie, a autentyczne lokacje szybko stają się znakami pomagającymi nam w odnalezieniu się w otwartym świecie tej produkcji. Warto też zauważyć, że w buty asasyna wejdziemy nieco inaczej niż miało to miejsce w Assassin’s Creed. Ezio jako młodziak ma głowę pełną zwariowanych pomysłów, tak więc zanim ubierzemy tradycyjny strój zabójców podstaw walki nauczymy się w ulicznej bójce, zaś w tajniki wspinaczki wprowadzi nas brat bohatera.
[break/]Niezwykle istotnym elementem gry są floreny - ówczesna waluta. Monety znajdziemy przeszukując ciała poległych przeciwników, okradając przechodniów, bądź też otwierając poukrywane tu i ówdzie skrzynki. Naturalnie za wykonywanie misji również otrzymamy sowitą zapłatę, lecz czym byłaby kasa bez sklepów, w których możemy ją wydać, prawda? Tak, stragany nie są już jedynie bezużyteczną częścią krajobrazu - teraz za odpowiednią ilość pieniążków możemy zakupić niemal wszystko, od nowych rodzajów broni, poprzez mapy z zaznaczonymi skrzynkami, na ciuchach i zbroi kończąc. Twórcy nie zmuszają nas do latania na okrągło w tym samym nudnym wdzianku - przydaje się krawiec. Kowal zadba zaś o odpowiedni rodzaj pancerza. To miłe urozmaicenie zabawy biorąc pod uwagę, że w każdym z trzech dostępnych miast (Florencja, Wenecja, Rzym) sklepy dysponują nieco innym wyposażeniem.
Do tego trzeba dodać jeszcze element ekonomiczny, który w Assassin’s Creed II pełni dość istotną rolę. Z czasem do naszej dyspozycji zostanie oddana rodzinna willa z przyległym niewielkich rozmiarów miasteczkiem. Niestety całość jest początkowo w opłakanym stanie, stąd zadaniem gracza jest przywrócenie dawnej świetności tej zapomnianej przez Boga części Włoch. Tym samym wykosztujemy się nieźle na odremontowanie miejskiego domu publicznego, banku, czy też pootwieranie kolejnych sklepów. Za to mieścina powoli zacznie prosperować, a w rezultacie przynosić nam oczywiście całkiem konkretne dochody.
W porównaniu do Altaira, Ezio da Firenze jest zdecydowanie szybszy i posiada bogatszy wachlarz ruchów. Dostanie się na dach zajmuje mu znacznie mniej czasu, zaś z przeciwnikami radzi sobie nawet gołymi rękoma. Bohater sprawnie potrafi rozbroić wrogów i z dziecinną łatwością zrobić użytek z właśnie nabytego w ten sposób oręża. Ponadto, gdy chcemy wywołać zamieszanie, bądź też odwrócić uwagę strażników, da się za odpowiednią kasę zatrudnić którąś z frakcji dostępnych w grze - najemnicy rzucą się do bójki, prostytutki użyją swoich wdzięków, a złodzieje okradną cel i prysną. Ale na dywersję młody Auditore ma również swoje sposoby. W każdej chwili bohater może wyrzucić na ulicę garść monet, na które zaraz rzuci się ludność tworząc spore zamieszanie. Naturalnie, skoro przyjdzie nam poruszać się po pełnej kanałów wodnych Wenecji, to Ezio również opanował pływanie, zarówno wpław jak i tradycyjną włoską gondolą. Nie muszę chyba wspominać, że odwzorowanie jego ruchów oddano świetnie.
[break/]Nowości nie zabrakło także w samym arsenale. Poza możliwością wykorzystania broni przeciwnika, nowe jej rodzaje możemy również zakupić. Każda kolejna szpada, sztylet, czy też młot mają swoje statystyki, a nabyty egzemplarz da się obejrzeć w zbrojowni, która znajduje się w rodzinnej willi. Samo charakterystyczne dla serii ukryte ostrze rzecz jasna też doczekało się pewnych modyfikacji. Przede wszystkim Ezio dosyć szybko posiądzie dwa bliźniacze "szpikulce", dzięki czemu przyjdzie nam zabijać przeciwników po cichu parami. Ponadto ostrza jesteśmy w stanie nasmarować trucizną, przez co zraniony cel przed śmiercią wpadnie w furię i na ślepo zacznie atakować przypadkowe osoby. A na deser jest jeszcze prymitywny pistolet, jednak przez fakt, że jest on niezwykle głośny, nie nadaje się do używania w czasie misji skradankowych.
Skoro o różnorakich zadaniach już mowa to dobrze chyba pamiętacie robione na okrągło te same zlecenia w Assassin’s Creed? W kontynuacji Ubisoft Montreal całkowicie naprawiło tę wpadkę - gra oferuje znacznie większą ilość ciekawych misji pobocznych. Poza prostym dostarczeniem listu, pobiciem zdradzającego kogoś małżonka, czy tam śledzeniem celu mamy również całą masę takich, gdzie naszym zadaniem jest wyeliminowanie obiektu. Te zadania to kwintesencja Assassin’s Creed II, gdyż nowo powierzone nam zlecenie będzie inne od poprzedniego. Raz ukatrupić należy mości pana, co to w towarzystwie ochroniarza przechadza się po dziedzińcu, kiedy indziej kupca chronionego przez swoja straż przyboczną, czy też kryjącego się w świątyni zakonnika. Każda z misji wymaga innego podejścia i stanowi niemałe wyzwanie, jednak dobre rozplanowanie oraz odpowiednie wykorzystanie danej frakcji szybko doprowadzi nas blisko celu - a potem wystarczy już tylko zanurzyć ostrze w jego ciele...
Podobnych akcji nie zabraknie oczywiście w samym wątku głównym, który w Assassin’s Creed II ukończymy w - uwaga - około 22 godziny. Naturalnie, jeżeli zechcecie się pobawić we wszystkie oferowane przez grę misje poboczne czas ten można śmiało pomnożyć razy dwa, a nawet trzy. Co się tyczy prezentowanej fabuły, to ma ona kilka zaskakujących zwrotów akcji i ogólnie trzyma naprawdę całkiem dobry poziom. Trzeba też zaznaczyć, że pomimo zapewnień twórców o wzroście znaczenia "współczesnego" bohatera w kontynuacji, spędzimy tu ponownie znacznie więcej czasu w butach głównej postaci, czyli w tym przypadku Ezio, aniżeli Desmonda. Chociaż specjalnie to rzecz jasna nigdy nie przeszkadzało, a i teraz przecież renesansowe Włochy mają sporo do zaoferowania...
[break/]Po wielu godzinach, jakie spędziłem z grą muszę zauważyć pewną intrygującą rzecz. Tym razem to nie grafika jest silną stroną tego tytułu - jest nią muzyka. Za ścieżkę odpowiada dobrze znany graczom Jesper Kyd, który stworzył między innymi utwory do kolejnych części Hitmana, Freedom Fighters czy też ostatnimi czasy Borderlands. Kompozytora zaliczam w poczet moich ulubionych, zaś sama muzyka w Assassin’s Creed II należy chyba do najlepszych jakie miałem okazje usłyszeć. Niestety tego samego nie mogę powiedzieć o jakości dialogów, bo tutaj mamy przede wszystkim chaotycznie wymieszanie Włoskiego z Angielskim i miejscami jest to niezwykle irytujące. Weźmy na to, sam Ezio mówi do nas niemal jak ukochany wąsaty hydraulik Mario. Choć ten się tutaj "nieoficjalnie" pojawi...
Wpadek nie brakło i przy graficznej oraz technicznej stronie gry. Nadal mamy sporej wielkości otwarte miasta, niestety czasami konsola doczytuje nam mieszkańców, których w jednej chwili nie ma, a zaraz „myk!” i są. Muszę się też przyczepić do nieco niedopracowanego rozmieszczenia budynków. W pierwszym AC Altair ładnie dolatywał do każdego obiektu, a tu niestety już tak nie ma. Nie zdziwcie się, kiedy na samym początku wielokrotnie będziecie zamiast na gzymsie lądować na ziemi, w dodatku ze sporym uszczerbkiem na zdrowiu. Kolejnymi rzucającymi się w oczy minusami jest sztuczna inteligencja przeciwników, którzy w czasie walki ponownie ustawiają się do nas w kolejce, oraz pożałowanie ilości poligonów na postacie drugoplanowe, przez co prezentują się one miejscami szkaradnie. Jednak czy to wszystko jakoś specjalnie psuje grę?
Otóż w żadnym razie nie. Pomimo - przyznam, z początku mieszanych uczuć do najnowszego dzieła Ubisoft Montreal, po krótkim czasie mnie "wzięło" na całego i teraz z ręką na sercu typuję Assassin’s Creed II na pretendenta do miana gry 2009 roku. Jest to świetna kontynuacja, w której poprawiono niemal wszystkie negatywne aspekty pierwszej części. Ponadto (pomimo braku trybu multi) gra przyciąga do konsoli na naprawdę wiele godzin, oferując fantastyczną zabawę. Tu nie ma nudy, ciągle jest coś do roboty, a jak nie to Leonardo DaVinci, z którym współpracuje Ezio, na pewno coś dla Was znajdzie (typu machina latająca). Dodatkowo kanadyjska ekipa Ubisoftu nie zapomniała o smaczkach i dla fanów bohatera pierwszego Assassin’s Creed, Altaira. Ale tego już Wam nie zdradzę - po prostu musicie zagrać.