Axel & Pixel
Początkowo platforma Xbox Live Arcade miała stanowić tą docelową dla wszelakich przeróbek starszych, mniej lub bardziej znanych tytułów, naturalnie z odświeżoną grafiką i poprawioną względem pierwowzoru rozgrywką. Szybko zaczął być jednak widoczny zupełnie inny kierunek rozwoju, pozwalający graczom na delektowanie się perełkami pokroju Shadow Complex, Braida, Castle Crashers czy 'Splosion Mana. Przykładem kolejnej gry oryginalnej, świeżej, a jednocześnie cieszącej wszystkie zmysły jest również Axel & Pixel. Pozycji tej trzeba pozwolić się oczarować, bowiem nie jest oczywiście doskonała, jednakże swoje wady, o których mowa będzie w dalszej części recenzji, nadrabia urokiem, niepowtarzalnym stylem oraz kompletnym oderwaniem od schematów.
08.12.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:50
Wcielamy się tu w rolę jednego z tytułowych bohaterów, ekscentrycznego malarza Axela, któremu wiernie towarzyszy i pomaga pies Pixel. Historia nie jest może skomplikowana, aczkolwiek nie sposób odmówić jej swoistego czaru – oto Zły Lodowy Olbrzym niszczy przytulny dom naszej dwójki, a na domiar złego okazuje się, że muszą teraz nie tylko pokonać mroźne zło, ale przede wszystkim wydostać się ze snu, w którym zamknął ich najbardziej złośliwy szczur ich rysunkowego świata. Jeśli nie znajdą wyjścia przed nastaniem kolejnej zimy... No cóż - powiem tylko, iż nie ma takiej opcji. Zabawa podzielona została na cztery pory roku i 24 rozdziały, zaś każdy rozgrywa się na pojedynczym ekranie. Wszystkie wymagają od gracza nieco pomyślunku i spostrzegawczości, gdyż zadaniem naszym jest (zwyczajnie) pomóc niecodziennemu duetowi przedostać się dalej. Dokonamy tego poprzez odnajdywanie na planszach kolejnych miejsc, w które należy kliknąć, aby posunąć akcję do przodu - to aktywując łódź czy tratwę, to przeganiając z drogi groźną pszczołę, to wreszcie wspinając się na wyższy poziom, aby znaleźć tam kolejny element układanki.
Przygodówka point'n'click zatem? Nie do końca, choć jest to na pewno główny element rozgrywki w Axel & Pixel - dodam tylko, że bardzo uproszczony względem typowych produkcji tego rodzaju. Mamy też sporo sekwencji QTE, wymagających szybkiej reakcji przy wciskaniu określonych przycisków. Bardzo spodobały mi się dość gęsto występujące puzzle logiczne, polegające przykładowo na rozszyfrowaniu hasła, ułożeniu pasujących do siebie elementów czy też odpowiedniego przesunięcia względem siebie tetrisopodobnych klocków. Jakby tego było mało, w grze występują trzy poziomy "jeżdżone", gdzie pomykamy autem, łódką, a nawet balonem. Minigierki te nie są trudne, a ich dostępność (po odblokowaniu) z poziomu głównego menu pozwala na przyjemne śrubowanie wyników w każdej z nich. Dodatkowo na planszach poukrywane są kości dla Pixela, których znalezienie nie zawsze jest tak proste, jakby mogło się z początku wydawać, a także martwa natura i tubki farby, docelowo mające pozwolić Axelowi stworzyć dzieło jego życia. Jest zatem co robić przeczesując kolejne plansze.
[break/]Axel & Pixel nie jest pozycją frustrującą - zaryzykowałabym wręcz twierdzenie, że można tu mówić o niesłychanie odprężającym kawałku kodu. Owszem, trzeba czasem pomyśleć, jak rozwiązać kolejny napotkany w baśniowym świecie problem, jednak zacięcie się gdziekolwiek jest prawie niemożliwe, zwłaszcza że kursor podświetla się zawsze po najechaniu na jakiś przedmiot, z którym dostępna jest interakcja. W grze funkcjonuje niemniej również system dostępnych w każdym momencie podpowiedzi (po trzy na rozdział), aczkolwiek korzystać z nich raczej nikt nie będzie zmuszony. Niestety, muszę tu zaakcentować jedyną poważną wadę tej pozycji - przez swoją relaksującą prostotę jest ona zdecydowanie za krótka. Główny wątek da się ukończyć w 4 godziny. Dobrze chociaż, że poziomy można do woli powtarzać, by odszukać wszystkie poukrywane zmyślnie "znajdźki".
Najbardziej zachwycił mnie jednak unikalny klimat tytułu. Niesamowita rzecz, ale podczas delektowania się kolejnymi rozdziałami przygody i rozwiązywania prostych zagadek logicznych nie mogłam przestać uśmiechać się do telewizora. Atmosfera jest tak bajkowa, że piękno oraz urok wręcz wylewają się z ekranu, pozwalając zapomnieć o ciężkim dniu i rozkoszować się prześlicznym, spokojnym światem gry. Na pewno dużą rolę spełnia tutaj specyficzna grafika - elementy realistyczne przeplatają się z dziwnymi tworami rysowanymi odręcznie, a na ich tle kreskówkowy, świetnie animowany Axel i jego równie udany pies niestrudzenie starają się pokonywać kolejne przeszkody. Całkowicie rozbroiło mnie udźwiękowienie, gdyż w grze nie ma klasycznych dialogów, a jednak Axel cały czas mruczy coś pod nosem, komentując żywo - mimo że bez słów - otaczający go kolorowy świat. Wrażenie idylli dopełnia świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa, a to wszystko sprawia, że produkcję zrozumie i zachwyci się nią każdy, nawet najmłodszy gracz, zaś i niejednemu ze starszych na pewno przypadnie do gustu.
Axel & Pixel to jedna z tych gier, o których po prostu nie mogę myśleć bez uśmiechu na twarzy oraz ogromnego rozczulenia. Ciężko w sumie określić, który konkretnie element zadecydował o stopniu mojego oczarowania tą pozycją - wydaje się, że odpowiedzialna za to jest raczej mieszanka wszystkiego, co ma ona do zaoferowania graczowi. Mam ogromną nadzieję, że w odpowiednim czasie powstanie równie piękna kontynuacja tegoż tytułu, bo naprawdę szkoda mi było rozstawać się z charyzmatycznymi bohaterami i cudownie zrealizowanym światem. Z otwartymi ramionami przyjęłabym nawet DLC, rozszerzające przygody moich ulubieńców o kolejną świetnie zaserwowaną historię. Podsumowując jednak - za 800 MSP jest to jeden z najbardziej udanych zakupów, jakie udało mi się ostatnimi czasy poczynić na Xbox Live Arcade, a ocenę końcową obniża nieco jedynie fakt, że te nieszczęsne 4 godziny gry to jednak trochę za mało, aby w pełni nacieszyć się urokiem pozycji. Polecam, acz z niedosytem potężnym.