Ciężkie czasy dla CDNów
W czasach, gdy zapotrzebowanie na przepustowość łączyinternetowych rośnie niemal bezgranicznie, wydawać mogłoby się żefirmy dostarczające megabity mają przed sobą świetlaną finansowoprzyszłość. I to nie tylko rozdrobnieni dostawcy łącz doużytkowników końcowych, ale przede wszystkim operatorzy tzw. CDNów- Content Delivery Networks, czyli sieci hostujących idostarczających treści. Każdy większy twórca bądź dystrybutortreści, czy to YouTube ze swoimi filmami czy to dobreprogramy zgigabajtami binariów, musi rozwiązać problem dostarczenia tychmateriałów do użytkowników, rozproszonych często od Wrocławia poBombaj. Dlaczego więc akcje Akamai Technologies, lidera na rynkuoperatorów CDN, spadły w ciągu ostatniego miesiąca o niemal 20 USDna akcję, odparowując z rynkowej kapitalizacji spółki ponad 3 mldUSD? Przez bardzo długi okres, Akamai - dzięki arsenałowi patentów iprzewadze technologicznej - miało niemal dominujący udział w rynku,dzięki czemu było w stanie stosunkowo bez przeszkód żądać za swojeusługi sporych pieniędzy. Wszystko to spowodowało, że inwestorzy oddłuższego czasu z chęcią pompowali pieniądze w akcje spółki -słusznie licząc, że youtubowa rewolucja to dopiero przystawka przezgłównym daniem jeśli chodzi rosnące zapotrzebowanie na megabity. Zczasem sytuacja zmieniła się, do gry zaczęli wchodzić inni gracze.Nie powstrzymało to jednak od dalszych inwestycji w tenperspektywiczny sektor i to nie tylko ze strony huraoptymistycznienastawionych indywidualnych inwestorów, ale i np. funduszu GoldmanSachs który zainwestował w konkurującego z Akamai LimelightNetworks ponad 100 mln USD. Okazuje się jednak, że ostatnie wyniki finansowe niemal wszystkichoperatorów CDN z Akamai włącznie okazały się mocno rozczarowujące.Od około miesiąca Akamai, BigBandNetworks, LimelightNetworks, Level 3Communications i inne podobne spółki znacznie tracą nawartości. Czyżby youtubowa bańka zaczęła w końcu pryskać?Zdecydowanie widać tu bowiem pewien trend. Możliwości są dwie, narynku CDNów zaczęło robić się bardzo tłoczno i agresywna wojnacenowa o klientów powoduje perspektywiczne zmniejszeniedochodowości sektora o tyle, że amerykańscy inwestorzy przestaliuważać go już za niezwykle atrakcyjny. To opcja dobra dlaużytkowników, bo oznacza że w końcu po latach dominacji Akamaidostarczanie treści o wysokiej jakości przestanie być przywilejembogatych. Druga opcja to możliwość że po dwóch latach bardzogwałtownego rozwoju, konsumpcja cyfrowych multimediów jak streamingvideo - będący głównym katalizatorem wzrostu zapotrzebowania napasmo - zaczyna się nasycać i stabilizować. To z kolei oznaczałoby,że tak jak Internetowi nie udało się jednak wypchnąć do lamusagazet i książek, tak mimo futurystycznych wizji nie uda mu sięszybko zdetronizować kina i telewizji.
07.08.2007 13:24