Czajnik z WiFi do niczego się nie nadaje, gdy na herbatę trzeba czekać 11 godzin
Ta historia jest bardzo smutna, pełna żalu i cierpienia. Brytyjski programista, Mark Rittman, pewnego ranka chciał zrobić sobie herbatę. Nic trudnego, prawda? Niestety powstrzymał go zaawansowany czajnik z Wi-Fi i aplikacją do obsługi.
14.10.2016 | aktual.: 18.10.2016 16:47
Mark Rittman specjalizuje się w przetwarzaniu danych i wie co nieco o technice. Swoją krucjatę po filiżankę herbaty szczegółowo opisał na Twitterze. Nie obeszło się bez narzędzi deweloperskich, ale nie uprzedzajmy faktów. Do przygotowywania herbaty przystąpił około 9 rano, pechowego 11 października. Nalał wody do swojego iKettle (w Polsce można go kupić za jedyne 699 złotych) i przystąpił do gotowania… a przynajmniej taką miał nadzieję. Niestety oryginalny wpis znikł w jego Twittera, więc prezentuję kopię:
Czajnik wymagał ponownej kalibracji, która spowodowała, że urządzenie się zrestartowało. Ponowne uruchomienie stacji bazowej, z którą komunikował się czajnik, nic nie dało. Trzy godziny później pan Rittman poinformował, że prawdopodobnie stacja bazowa nie była w stanie komunikować się czajnikiem i stąd problemy. Zabrał się więc do diagnozowania swojej sieci domowej, a wodę na herbatę zagotował w rondlu na kuchence.
3 hrs later and still no tea. Mandatory recalibration caused wifi base-station reset, now port-scanning network to find where kettle is now. pic.twitter.com/TRQLuLzLpx
— Mark Rittman (@markrittman) 11 października 2016Problemy z czajnikiem bardzo zainteresowały użytkowników Twittera, którzy masowo przesyłali dalej historię Rittmana. W efekcie przeszkadzali mu jeszcze bardziej – jego domowy serwer zwariował. Jak przystało na powerusera, Rittman ma rozbudowany system automatyki domowej, powiązany między innymi z powiadomieniami z Twittera. Powódź informacji sprawiła, że Hadoop dostał czkawki, zablokował protokół MQTT (MQ Telemetry Transport) i padła integracja z Amazon Echo. Czajnik nadal nie zagotował wody.
Now the Hadoop cluster in garage is going nuts due to RT to @internetofshit, saturating network + blocking MQTT integration with Amazon Echo pic.twitter.com/ryd42c5ewj
— Mark Rittman (@markrittman) 11 października 2016Kilka minut po 12 aplikacja uznała, że udało się połączyć z czajnikiem i można przeprowadzić kalibrację. Podała instrukcję jak to zrobić i poinformowała, że w zasadzie to wcale się nie połączyła.
Now my wifi kettle is basically taking the p*ss. Told me it had found network, now you need to recalibrate me, oh btw I didn't rly connect pic.twitter.com/WbGsIrzBio
— Mark Rittman (@markrittman) 11 października 2016Na tym etapie wielu z Was pewnie zastanawia się, po co kupować czajnik z WiFi? Chodzi o spełnienie pewnych wymagań. Rittman intensywnie korzysta z automatyzacji z pomocą frameworka IFTTT i nie wystarczy mu możliwość włączenia urządzenia z poziomu aplikacji. Do tego dochodzi system HomeKit i kilka innych gadżetów, które miały uczynić życie łatwiejszym, ale wyszło jak zwykle. Winna jest niespójność środowiska. Każde z tych urządzeń pewnie działałoby bez problemu samodzielnie, ale gdy przychodzi do bardziej zaawansowanych zadań, jak możliwość włączenia czajnika komendą głosową przez Amazon Echo, wszystko diabli biorą. A wydawało mi się, że właśnie do takich rzeczy te urządzenia mają służyć.
iKettle nie ma integracji z HomeKitem ani z IFTTT, więc Rittman robił wszystko, żeby się do niego dostać po swojemu i mieć taki dom, o jakim marzył. Nie wyszło mu to na zdrowie. Po 11 godzinach w końcu udało mu się postawić domową automatykę na nogi, zagotować wodę i nawet zjeść kolację… po ciemku, bo żarówki ściągały aktualizację.
Well the kettle is back online and responding to voice control, but now we're eating dinner in dark while lights download a firmware update pic.twitter.com/yPTDoUkM9Z
— Mark Rittman (@markrittman) 11 października 201611-godzinna walka Marka Rittmana, ochrzczona na Twitterze Kettlegate, to idealny przykład tego, jak nie należy zabierać się do budowania systemu domowej automatyki. Można nawet powiedzieć, że sam jest sobie winien, bo po co grzebał? Problem w tym, że na razie nie ma innego wyjścia. Komplet AGD, w którym do każdego urządzenia trzeba mieć osobną aplikację, nie ma z inteligentnym domem nic wspólnego. Wszystkie opowieści o Internecie rzeczy, ekosystemach i wymianie danych można między bajki włożyć. Na prawdziwy Internet rzeczy jeszcze sobie poczekamy. O tym, jak Rittman połączył swoje urządzenia w (teraz już) działającą sieć, możecie przeczytać na jego blogu.
Na koniec dodam, że kilka dni temu w redakcji „inteligentny” czajnik gościł w naszej redakcji i wcale nie mamy lepszych doświadczeń, mimo że było to urządzenie o wiele prostsze – ot niedrogi czajnik, Bluetooth i aplikacja po chińsku. Zaawansowaniem nie dorastał do pięt opisanemu tu iKettle, ale mimo tego redaktor naczelny nie umiał go włączyć, więc recenzji nie będzie :-).