FIFA 10

Starcie, jakiego jesteśmy świadkami już od dłuższego czasu między Konami i Electronic Arts prawdę mówiąc działa jedynie na naszą korzyść. Póki te dwa mocarstwa elektronicznej rozrywki wypruwają sobie żyły, aby dostarczyć jak najlepszy sportowy produkt, póty możemy być spokojni o ukazywanie się kolejnych odsłon zarówno serii Pro Evolution Soccer, jak i FIFA. Z początku w wyścigu o miano najlepszej cyfrowej piłeczki footballu prowadzili Japończycy, jednak wraz z pojawianiem się coraz nowszych "fif" to deweloperzy spoza Kraju Kwitnącej Wiśni według wielu graczy w sprawny sposób przejęli pałeczkę. Patrząc na najnowsze ich dzieło widać, że kanadyjski oddział EA nie zamierza w najbliższym czasie tego zmienić.

Redakcja

20.10.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:51

Na wstępie szybkie słowo wyjaśnienia - FIFA 10 nie jest całkowitą "zrzynką" z FIFY 09. O ile faktycznie wiele aspektów nie zostało zmienionych, tak pojawia się pytanie – po co było je przekształcać, skoro są bliskie ideału? Ponadto jednak najnowsza odsłona piłkarskiej serii Electronic Arts wnosi także pokłady świeżego powiewu do gatunku i przede wszystkim uśmiecha się w stronę graczy nastawionych na większy dynamizm, a nie monotonne rozgrywanie piłki po polu, w oczekiwaniu na lukę w obronie przeciwnika. Za takiego zawodnika i ja się mam, przez co obcowanie z tą grą to była (i nadal jest) dla mnie czysta przyjemność, zaś jeszcze łatwiejsze zdobywanie goli to zaledwie kropla w morzu plusów, jakie ma do zaoferowania ten nowy produkt. No właśnie, zacznijmy może od nich.

Obraz

Przede wszystkim w FIFA 10 bramkarz nie jest już niepokonaną przeszkodą. Nadal sprawdza się on świetnie, aczkolwiek po kilku strzałach na bramkę da się wyczuć, że jest tam gdzieś ta możliwość zdobycia gola. Nie mówię tu, iż bramkarz został specjalnie osłabiony, lecz po prostu reaguje inteligentnie. Nie inaczej jest z samymi zawodnikami - poza dorzuceniem nowego rodzaju dryblingu w FIFA 10 odczujemy także na własnej skórze, że silniejszy ma zawsze przewagę. Weźmy na to taki biegnący akurat z futbolówką niewielki i szpetny Francuz Franck Ribery odbije się po prostu od stojącego mu na drodze innego zawodnika o potężniejszej budowie ciała. Tego rodzaju sytuacji jest więcej, a kiwanie się z bardziej postawnymi piłkarzami zwyczajnie mija się z celem.

[break/]Skoro jesteśmy przy samych zawodnikach - również tutaj zaobserwujemy szybko poprawę. Sposób, w jaki poruszają się poszczególni gracze to czysta poezja. Mało tego, pojawiają się sytuacje, gdzie podana piłka przelatując przez innego kopacza może mu się zaplątać w nogi i tak popsuć skrzętnie zaplanowaną akcję podbramkową. Równie dobrze piłkarz ten potrafi się też na niej przewrócić. Możliwych wyników akcji jest naprawdę wiele, a przez takie drobiazgi gra zyskuje na realizmie. Niestety - nie każdy zawodnik wygląda jak powinien. Oczywiście gwiazdy największego kalibru, których facjaty bombarduja nas z gazet tematycznych czy telewizora, pożarły największą ilość polygonów, podczas gdy taki Śląsk Wrocław czy Cracovia składa się w dużej mierze z podobnych do siebie postaci, różniących się często jedynie fryzurą. Co prawda ten mankament z kolejnymi odsłonami serii Electronic Arts się zmniejsza, niemniej skoro polski zawodnik pojawia się na okładce gry, wypadałoby dostarczyć ciut bardziej dopracowaną ligę, w której występuje, prawda?

Obraz

Na szczęście ta drobna wpadka nie psuje radości z zabawy, gdyż FIFA ponownie wyprzedziła Pro Evolution Soccer w ilości nabytych licencji. Mamy tych największych i najbardziej znanych, jak angielską Premier League, czy brazylijską Campeonato Brasileiro, ale także wiele innych. Nowością jest uzyskanie przez „elektroników” również chociażby licencji na zawodników Holandii, przez co dana ekipa nie składa się z wymyślnie przeinaczonych nazwisk realnych osób. Ogrom lig, wchodzących w ich skład zespołów i piłkarzy widać najwyraźniej w trybie menadżerskim, gdzie również pojawiło się wiele innowacyjnych rozwiązań. Przede wszystkim nie każdy transfer jest już możliwy, gdyż EA zdecydowało się wprowadzić tu logikę, która przy podejmowaniu decyzji bierze pod uwagę takie czynniki jak prestiż klubu, albo nawet możliwości dalszego rozwoju zawodnika, który ma się w nim znaleźć. Machamy więc na pożegnanie komicznym i nie mającym szans w prawdziwym świecie piłki składom. Sam interfejs jest przejrzyście oddany, a poszczególne opcje menadżerskie zostały ładnie poupychane do menu.

Obraz

Zmiany dotknęły ponadto trybu Be A Pro. Umożliwiono prowadzenie meczy także z 5 graczami, a nie jak wcześniej wyłącznie 10, przez co gra się przyjemniej - nudną defensywę można teraz zrzucić na piłkarzy sterowanych przez konsolę. Do tego w FIFA 10 pojawiło się Virtual Pro, gdzie nie używamy istniejącego zawodnika, a tworzymy własnego i o ile nasze zdjęcie jest na serwerach EA ów wirtualny gracz będzie wyglądał dokładnie tak jak my sami. W przeciwieństwie także do Be A Pro tutaj do naszej dyspozycji są wszystkie tryby w zabawie offline oraz rankingowe mecze przez sieć. Ten mały element miejscami przypomina klasyczne gry z gatunku RPG i jest sporym urozmaiceniem i tak wypchanego po brzegi produktu.

[break/]Co fajne, w najnowszej piłeczce EA nie nudzimy się w czasie samej wizyty w menu, czy kiedy czekamy, aż gra załaduje nam kolejne spotkanie. Arena, na której możemy poćwiczyć strzały na bramkę, na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od tego, co widzieliśmy w poprzedniej części, niemniej po naciśnięciu odpowiedniego przycisku mamy oto możliwość zaaranżowania akcji podbramkowej. Niestety, o ile z pewnością chęci „elektroników” były dobre, tak wykonanie tego trybu pozostawia nieco do życzenia. Szkoda, ale żyje sie dalej. Gorzej, że graficznie FIFA 10 nie reprezentuje jakiegoś ogromnego wizualnego postępu. Jest ładnie, mamy zmienne warunki pogodowe, gdzie zarówno zachowanie zawodników, jak i fizyka samej piłki się zmieniają, stadiony prezentują się również niezwykle okazale i z dbałością o najmniejszy szczegół oddają ogrom prawdziwych obiektów.

Obraz

Ponownie - bolączką są mecze rozgrywane na naszej ojczystej ziemi. W tle dominują lepianki z czasów późnego Gierka, a gdzieś w oddali widać dym wydobywający się z kominów fabryk. Może i jest u nas krucho ze stadionami, lecz taki obrazek da się co najwyżej zobaczyć na boiskach szkolnych. Do tego duża część obiektów została zapożyczona z poprzedniej odsłony gry. A podobnie sprawa ma się z polskim komentarzem do starć, który słyszymy w trakcie spotkań na murawie - Electronic Arts poszło nieco na łatwiznę, stąd nie zdziwcie się, jak teksty Panów Szpakowskiego oraz Szaranowicza będą brzmiały dziwnie znajomo. Fajnie, że mamy rodzimą mowę, lecz mimo wszystko trochę więcej serca poproszę w kolejnej części. Nie mogę się za to doczepić do samej ścieżki dźwiękowej, która doskonale komponuje się z grą i stoi standardowo na przyzwoitym poziomie

Obraz

Pewnie nie każdemu przypadnie do gustu przesiadka z FIFA 09 na nowszą odsłonę serii, pomimo faktu, że tak zachwalany w materiałach promocyjnych drybling 360° to tak naprawdę lekkie lanie wody (nie czułem różnicy w sterowaniu). Chodzi bardziej o to, iż wprowadzono wiele innowacyjnych rozwiązań, przez które to niedzielny gracz bardziej czerpie teraz radość z obcowania z grą. Na szczęście sieciowa zabawa nadal wciąga "prosów" na całego, zaś większa ilość opcji rozgrywki jedynie ją usprawnia. Mniejszych bądź większych modyfikacji jest naturalnie sporo więcej i czynią one z produktu ze stajni kanadyjskiego Electronic Arts tytuł, który jeszcze bardziej wyprzedza konkurencyjne Konami z ich Pro Evolution Soccer. Kochasz piłkę to pokochasz FIFA 10 - proste.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)