Fight Night Round 4

Redakcja

17.08.2009 14:12, aktual.: 01.08.2013 01:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

O ile dwie pierwsze części wydane lata temu nie odniosły jakiegoś kolosalnego sukcesu, tak trzecia odsłona wypuszczona na sprzęty nowej generacji to zupełnie inna historia. Gra nie tylko powalała wyśmienitą oprawą audiowizualną, lecz również samym podejściem do tematu. Bokserzy może poruszali się nieco sztywno, w dodatku tryb kariery pozostawiał trochę do życzenia, ale gracz, który zasiadał przed tą pozycją, długo nie wstawał sprzed telewizora. Zdawało się, że dzieło stworzone przez chicagowski oddział Electronic Arts to niemal ideał w czystej postaci - jakie więc wielkie były obawy fanów, gdy okazało się, iż prace nad czwartą częścią zostały powierzone innej ekipie, EA Canada. Po dokładnym ograniu Fight Night Round 4 mogę śmiało na szczęście stwierdzić, że Kanadyjczycy nie tylko dorównali „trzeciej rundzie”, ale także znacznie ją wyprzedzili.

Zacznę może od tego, co od razu rzuca się w oczy - od grafiki, która prezentuje się po prostu bajecznie. Już na długo przed premierą Fight Night Round 4, sprytny dział marketingu Electronic Arts pobudzał nasz apetyt udostępniając coraz to nowsze obrazki i krótkie filmy z gry. Nie kłamali - trudno wprost opisać to, co dzieje się na ekranie tuż po uruchomieniu tytułu. Wyobraźcie sobie realistycznie odwzorowane mięśnie reagujące niemal perfekcyjnie na każde uderzenie, pojawiające się po krótkiej chwili wymiany razów stróżki potu fantastycznie odbijającego światła fleszy migających gdzieś hen na widowni, ciurkiem spływające po wyciosanym ciężkimi treningami ciele boksera. Dorzucie do tego jeszcze zaawansowany system obrażeń, kiedy to twarz naszego zawodnika od serii ciosów sinieje, pęcznieje i krwawi. Na dodatek wszystko śmiga w stałych 60 klatkach na sekundę. Po prostu poezja w ruchu.

Właśnie przez tę przyprawiającą o opad szczęki oprawę, dzieło Electronic Arts z miejsca przyciągnie do siebie każdego laika tego sportu, by po wielu godzinami gry zamienić go w zagorzałego wielbiciela boksu. W tym miejscu nasuwa mi się jeden cytat: „wielcy zawodnicy się nie rodzą, ich się tworzy”. Nie inaczej jest w najnowszym Fight Night. Tryb kariery (Legacy Mode), który trzeba zauważyć uległ sporej poprawie od czasów poprzedniczki, pozwoli nam w pełni kontrolować życie pięściarza. To znaczy, że nie tylko będziemy kłaść kolejnych przeciwników na glebę, ale również staniemy się swoim osobistym menadżerem. Czas będziemy spędzać głównie na pojedynkach, niemniej w przerwach między nimi zadbamy także o nasz medialny wizerunek, no i przede wszystkim ostro potrenujemy.

Obraz

Tak, abyśmy mogli stawiać czoła kolejnym przeciwnikom na ringu, gra będzie wymagała od nas poświęcenia mnóstwa czasu. Szykujcie się na godziny spędzone nie na sparingach, lecz na waleniu w worek lub też jego unikaniu w celu wyuczenia się odpowiednich ruchów. Tego typu ćwiczeń w Fight Night Round 4 znajdziemy sześć rodzajów. Sporo początkujących graczy może je uznać za trudne i po prostu zbyt wymagające, przez co zapewne nieco się zniechęcą na samym starcie. Aczkolwiek omijać treningów nie radzę. Jeżeli zdecydujecie się na taki krok to zapewniam, że chaotyczne machanie pięściami da zwycięstwo tylko na początku, potem zaś kolejni wystawiani przez konsole bokserzy będą kłaść Waszego zawodnika na łopatki z dziecinną wprost łatwością, co naturalnie w konsekwencji doprowadzi do spadku w rankingu.

[break/]Awans to jednak nie tylko zwycięski pojedynek. W Legacy Mode, aby piąć się w górę należy również wykonać odpowiednie zadania. Te są różne - od przykładowo zachowania wysokiego procentu zwycięskich meczy, poprzez wygranie kilku walk z rzędu, na położeniu na obie łopatki przeciwnika w pojedynku transmitowanym w telewizji kończąc. Trzeba zauważyć, że kanadyjski oddział EA zdecydował się na radykalną zmianę sterowania. Teraz za zadawanie danego ciosu będzie odpowiadało wyłącznie wychylenie prawej gałki na padzie, a nie jak wcześniej ewentualnie i przyciski. Czy wychodzi to najnowszej odsłonie serii na dobre? Nie do końca. Klawisze zawsze zapewnią znacznie większą szybkość i precyzyjność niż gałka. Większość wyprowadzanych ciosów będzie się miała nijak do tego, co chcieliśmy osiągnąć. Nawet w momencie, gdy podnosimy się na nogi po potężnym ciosie przeciwnika, gra wymaga od nas wymachiwania odpowiednio gałką. Tego nie naprawi długi nawet trening, więc w tej kwestii w dużej mierze będziemy polegać na szczęściu i strategii, która zarówno w prawdziwym boksie, jak i w Fight Night Round 4, jest niezwykle ważna.

Obraz

Cóż, przez bezmyślne machanie analogiem prędzej czy później padniemy w widowiskowy sposób na ring, a stojący nad nami sędzia migiem odliczy 10 sekund i ogłosi zwycięstwo rywala. Kluczem do ominięcia takiej sytuacji jest opanowanie systemu uników oraz bloków. Tych mamy dwa rodzaje – górny i dolny, zaś przed bolesnymi ciosami umykamy wychylając gałką (znowu) ciało boksera tak, aby nasza twarz nie znalazła się na torze lotu cudzych pięści. Zadziwiająco, nie każde uderzenie dochodzi celu. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem, jak moja niedbale wykonana „fanga” ześlizgnęła się z mokrego od potu ciała rywala to oniemiałem. Niestety dla mnie, sterowany przez konsolę przeciwnik w mgnieniu oka wykorzystał całą sytuację i zafundował mi potężnego podbródkowego. Zawirował świat.

Obraz

Poświęćmy trochę miejsca w recenzji na kontry właśnie. Te uda się wykonać przez szybkie uniknięcie wrogiego uderzenia i wyprowadzenie swojego celnego ciosu na źle trzymającego gardę przeciwnika. Jako, że Fight Night Round 4 idzie w stronę symulacji, tak nie spodziewajcie się wielkiego kolorowego komunikatu na dole ekranu, który poinformuje Was, że to jest właśnie ten moment „wychyl gałkę”. Nie. Tutaj sami musimy wyczuć, kiedy i na jaką część ciała atakuje przeciwnik oraz sprawnie to wykorzystać. Kontra zostanie nagrodzona sporym uszczerbkiem na zdrowiu wroga, lekkim najazdem kamery na jego twarz, zaś tło za nim rozświetli seria fleszy aparatów gdzieś z trybun. Wygląda to bajecznie… Inna sprawa, gdy to my oberwiemy oczywiście.

[break/]A zapewniam, że sztuczna inteligencja naszych rywali będzie nas „łoić” równo. Przeciwnicy sterowani przez konsolę jak na moje oko nieco za szybko podnoszą się po potężnej kontrze i sprawnie unikają kolejnych ciosów, a przecież to powinno ich lekko otumanić. Co nam pozostaje jako odmiana? Walka z żywym przeciwnikiem po sieci naturalnie. Niestety, choć trochę czasu spędziłem w tym trybie, miałem sporego pecha, gdyż za każdym razem naprzeciw mnie stawał gość machający pięściami na prawo i lewo, który kompletnie „olewał” bloki, przez co Fight Night Round 4 szybko zamieniło się w jakieś Mortal Kombat. Potrafi to mocno popsuć zabawę online – pozostaje mi życzyć Wam ciekawszych rywali.

Obraz

Trzeba by wyciągnąć na światło dzienne w końcu jakieś poważne wady dzieła EA Canada, jednak poza nielicznymi błędami kolizji, kiedy to niemal jak na filmach Kung Fu klasy B, pięść nie dochodzi do twarzy przeciwnika, a ten reaguje jakby cios otrzymał, to nie zauważyłem nic specjalnie rażącego. Kamera sprawuje się nader dobrze, choć też nie ma co się dziwić - w końcu nie mamy tu gigantycznych otwartych przestrzeni, a lekko uderzającą o klasyczne bijatyki 2D prostotę. Wygląd wszystkich bokserów może wiernym fanom znanych nazwisk nie przypaść do gustu (mi to specjalnie nie przeszkadzało), podobnie jak nieco chaotyczne „naprawianie” statystyk naszego pięściarza miedzy kolejnymi rundami. Czyli co, po raz kolejny mamy do czynienia z grą niemal idealną?

Obraz

Jest bardzo blisko. Jak wspominałem na wstępie, przed EA Canada stanęło poważne wyzwanie – wziąć coś bardzo dobrego, poprawić i tego nie popsuć. Chłopakom to się udało. Widać, że nowe Fight Night zostało stworzone od początku, a nie na „flakach” swoich poprzedników, a mimo to przewyższyło ich pod wieloma względami. Tryb kariery wykonany jest bez zarzutu, mamy całą masę tabelek informujących o postępach naszego pięściarza plus elementy „menedżerskie”. Co najważniejsze, okładanie się pięściami sprawia sporo frajdy, oprawa wizualna stoi zaś na tak wysokim poziomie, że często zdawać się nam będzie, iż nie gapimy się na grę, tylko na autentyczną relację z gali boksu w telewizji. W tym miejscu nasuwa mi się kolejny cytat: „Tu nie trzeba być najlepszym, tu trzeba po sobie zostawić ślad”. Fight Night Round 4 nie tylko na chwilę obecną jest najlepszym boksem na rynku, ale również jeszcze długo kolejne gry o tej samej tematyce będziemy do niego porównywać.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)