Guitar Hero: Van Halen

Fenomen szarpania na plastikowych gitarach powoli się chyba przejada. Seria Guitar Hero ma już najlepsze lata za sobą, a na rynku pojawia się coraz więcej „odprysków” serii, w postaci tytułów dedykowanych tylko i wyłącznie jednemu zespołowi. Po średnim GH: Aerosmith oraz z drugiej strony - fantastycznym GH: Metallica, wybór twórców padł oto na tuzów pogranicza hard rocka i heavy metalu – amerykańską grupę Van Halen. Niestety ta gra nie przywróci świetności zespołowi, który przebywa w muzycznym niebycie od 1998 roku i co jakiś czas się reaktywuje, aby po chwili ponownie zaliczyć rozłam.

Redakcja

11.03.2010 | aktual.: 01.08.2013 01:50

Pozycja oferuje kilka trybów rozgrywki, ale większość od razu sięgnie po opcję muzycznej kariery. Niestety trudno w tym wypadku mówić o faktycznym znaczeniu tego określenia – nie dane nam jest poznać przykładowo historii losów młodego zespołu, jak miało to miejsce w Guitar Hero: Metallica. Choć tam fabuła bawiła swoją prostotą i rozśmieszała animowanymi wstawkami to w GH: Van Halen brakuje właśnie tego aspektu – czegoś, co choć w minimalnym stopniu motywowałoby do dalszej zabawy. Ot, po zaliczeniu odpowiedniej ilości gwiazdek, zdobywanych za prawidłowe wykonanie utworów, odblokowują się kolejne piosenki. Pojawiają się również nowe areny starć – czyli hale i sale koncertowe. Po wykonaniu pary kawałków gra umożliwia wybranie jednego ze stworzonych przez autorów gitarzystów, których wygląd na pewno nie będzie obcy fanom serii. Zaliczenie trybu kariery to również jedyny sposób na odblokowanie klasycznych dla Van Halen strojów – obecny w grze „nowy” wizerunek zespołu, nie ma nic wspólnego z okresem świetności kapeli i praktycznie psuje cały klimat zabawy.

Obraz

Jeżeli nie czujecie potrzeby mozolnego zaliczania wszystkich dostępnych utworów, możecie od razu wybrać tryb szybkiej rozgrywki. Kariera nie ma wpływu na listę piosenek, ponieważ 45 hitów odblokowanych jest tu od samego początku. Co dziwne, raptem około połowa to dzieła Van Halen. Jasne, trudno powiedzieć, że muza Alter Brigde, Killswitch Engage czy Blink 182 jest słaba, tak powód, dla którego te ścieżki znalazły się w produkcie jest po prostu niepojęty - pasują do VH jak pięść do oka. W przypadku GH: Metallica sami członkowie zespołu decydowali o doborze dodatkowych kawałków, przez co mogliśmy poznać piosenki, którymi fascynowali się muzycy. Ich zestaw wydawał się spójny i przemyślany. Tym razem zaś dobrane są one od przysłowiowej "czapy”. Tryb szybkiej zabawy oczywiście zapamiętuje wyniki dla poszczególnych poziomów trudności, dlatego też wszyscy fani szlifowania utworów i nabijania jak największej liczby punktów będą chętnie wracać do zabawy. O ile naturalnie zdzierżą samą listę utworów.

[break/]System rozgrywki nie różni się praktycznie niczym od tego poprzednio, wizualną różnicę zauważycie jedynie na grafikach gryfu, po którym przesuwają się „nuty”. Lampowy wzmacniacz z lewej strony z każdym trafionym dźwiękiem przesuwa swą wskazówkę w prawo, a po przeciwległej stronie ekranu gra zlicza punkty. Skala składa się z pięciu gwiazdek, pod którymi zobaczycie serie prawidłowo zagranych nutek. Co jakiś czas ekran zamieni się na niebiesko – wtedy należy ruszyć gwałtownie gitarą, aby odpalić doładowanie, dzięki czemu jeszcze szybciej poprawiamy wynik. Miałem niestety wrażenie, że czujnik ruchu działał zdecydowanie mniej precyzyjnie niż w przypadku Guitar Hero: Metallica - niejednokrotnie traciłem bezbłędną serię podczas bezmyślnego machania wiosłem. Na samym początku na pewno standardowo przyda się kalibracja instrumentów, szczególnie jeśli macie podłączony zewnętrzny system audio. Te kilka odpowiednio ustawionych milisekund może być kluczem do sukcesu.

Obraz

Poza klasyczną jednoosobową partią jako gitarzysta lub basista, gra oferuje zabawę dla kilku osób i na innych instrumentach – nie jest to jednak dla serii nowość. Możliwe jest podłączenie perkusji, a także mikrofonu, co pozwoli na skompletowanie zespołu. W przypadku Wii oznacza to konieczność posiadania odpowiedniej ilości wiilotów, ponieważ zarówno gitara, jak i "gary" wymagają wciśnięcia pilota do stelaża. Muzykowanie w grupie działa sprawnie, choć komplet instrumentów utrudnia skupienie się na pojedynczej ścieżce – poszczególne z nich są bowiem tu cichsze. Jeżeli nie posiadacie znajomych, którzy odwiedzą Was ze sprzętem celem zagrania wspólnego koncertu, pozostaje odszukanie towarzyszy online. Choć usługa sieciowa Nintendo nie jest tak rozbudowana jak PSN oraz Xbox Live, to wszystko działa nad wyraz szybko i sprawnie. Pamiętajcie jednak o utworzeniu konta przy pierwszym uruchomieniu gry – tytuł łączy się z siecią praktycznie po każdym zagranym utworze i aktualizuje statystyki profilu.

Obraz

Poziom trudności jest zróżnicowany, mamy pięć szczebli zaawansowania. Warto dobrać wyzwanie do własnych umiejętności, ponieważ produkt nie wybacza błędów i zbyt duża liczba pomyłek przynosi zwyczajnie porażkę. Środkowy poziom to szybka zabawa ze sporą ilością „nutek”, przy czym do wykorzystania zostaną Wam oddane jedynie cztery przyciski. Im dalej, tym trudniej, z ekspertem oczywiście jako wyższa szkoła jazdy. Utwory nie należą do najłatwiejszych – dostajemy energiczne, hard rockowe utwory. Szczególnie, że Eddie Van Halen do dziś uważany jest za jednego z najlepszych popularnych gitarzystów światowej sceny – pokaz jego umiejętności możecie sprawdzić chociażby na zapisach koncertów grupy. Amerykanin wielokrotnie pojawiał się na pierwszych miejscach rankingu najpopularniejszych i najlepszych "szarpidrutów" w znanych muzycznych periodykach. Jeśli dysponujecie tylko plastikowym "bandżo", zabawę na pewno urozmaici ścieżka basisty – podobnie jak w innych odsłonach serii, gra się na basie zupełnie inaczej, choć to wynika raczej z samego charakteru instrumentu.

[break/]W kwestii jakości oprawy dźwiękowej nie ma się do czego przyczepić – w końcu to gra muzyczna i jakakolwiek wpadka w aspekcie audio dyskwalifikowałaby tytuł już na starcie. Kawałki odsłuchowo cieszą uszy, jest cała masa hitów grupy, z nieśmiertelnym "Jump" na czele. Ale już graficznie produkt nie zachwyca. Wizualnie mamy niezbyt rozbudowane modele postaci i sale koncertowe. Widać ponadto, że muzycy nie brali udziału w sesjach motion capture. Jasne, ujrzycie markowe ruchy członków zespołu, lecz wydają się one niezbyt naturalne. Trudno szukać w tym Guitar Hero rozmachu i szczegółowości, która na każdym kroku obecna była w grze o twórcach nieśmiertelnego Nothing Else Matters. Tytuł nie zaliczał przycięć, ani zawieszeń, dawało się jednak odczuć, że czas potrzebny na załadowanie rozgrywki jest nadto długi. Ogólnie, pomimo faktu, iż Wii to dobra platforma dla tego typu tytułów, bo mniej skomplikowana sfera graficzna nie ma w grach z serii Guitar Hero żadnego znaczenia, tak niemniej mogło być lepiej.

Obraz

Wady naprawdę dające się odczuć? Trudno położyć sprawdzony przez lata schemat gier z serii Guitar Hero, Neversoft wespół z Underground Development i Budcat Creations popełnili jednak przy produkcji Van Halen sporo błędów, które nie pozwalają postawić pozycji tej w jednym szeregu z poprzednimi. Nieprzemyślane graficznie menu to jedynie początek. Kariera nie jest faktycznie karierą i tylko zatwardziali fani zespołu będą chcieli przez nią przebrnąć. Do tego z tytułu z miejsca atakuje gracza pewna bezpłciowość, udowadniając, że autorzy nie mieli pomysłu na zindywidualizowanie rozgrywki. Wrzucenie zestawu mniej lub bardziej znanych utworów kapeli popularnej nawet kilkadziesiąt lat temu niestety nie jest w tym wypadku kluczem do sukcesu. Jeśli miłośnicy Van Halen łykną kawałki swoich ulubieńców bez przysłowiowej popity, to znowu dodatkowe piosenki staną im pewnie ością w gardle. Utwory autorstwa samych twórców gry to pomyłka i niech Wam nawet nie przyjdzie na myśl sprawdzanie któregokolwiek.

Obraz

Activision sporo zaryzykowało stawiając na zespół, który praktycznie od przełomu lat 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku nie odnosił większych sukcesów. Firma zachęcona najwyraźniej odzewem na Guitar Hero: Metallica postanowiła w prosty sposób powtórzyć zastosowany tam schemat i spróbować sprzedać podobny produkt. Wyszło, co wyszło - wystarczy nadmienić, że za granicą pozycję dodaje się już za darmo do różnych zakupów. Już chaotyczne i niezbyt przemyślanie zaprojektowanie menu można potraktować za zapowiedź niedoróbek i błędów, jakie jeden po drugim spotkacie w najnowszej odsłonie gitarowej serii... Guitar Hero: Van Halen to średniak z niewykorzystanym potencjałem. Z jednej strony winny temu dobór utworów, z drugiej zbyt duży luz, na jaki pozwolili sobie autorzy. Ogromnym minusem jest także niezwykle biedna zawartość dodatkowa – nawet fani Van Halen nie znajdą tam niczego ciekawego.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)