HiFiMan HM‑601 Slim – odtwarzacz MP3 w stylu retro dla wybrednego słuchacza
Markę HIFIMan mieliście już okazję poznać przy testach słuchawek i zewnętrznej karty dźwiękowej. Wiadomo czego można się po niej spodziewać. Jej produkty nastawione są na jakość generowanego dźwięku, natomiast forma ich nie wszystkim będzie odpowiadać. Odtwarzacz HiFiMan HM-601 Slim wpisuje się w tę politykę idealnie. Z zewnątrz nie zachwyca, za to jakość wyjściowego strumienia audio to istne arcydzieło.
30.07.2012 17:50
Zacznijmy od cech zewnętrznych najnowszego odtwarzacza z logiem HIFIMan. Powiem tak: na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z produktem, którego wygląd przywodzi na myśl pionierów wśród odtwarzaczy cyfrowej muzyki gdzieś z okolic 2000 roku :-) Jest wielki (103x62x21,5mm), ciężki (200 g), ma mały wyświetlacz (2 cale!) o rażąco niskiej rozdzielczości i sterowanie tak toporne, że głowa mała. Wracając do budowy. Na bokach urządzenia znajdziemy dość dużą ilość wejść i wyjść, między innymi mamy gniazdo na pełnowymiarowe karty SD o maksymalnej pojemności 32 GB. Pod slotem na pamięci znalazł się przełącznik high/low gain dla monitorów dousznych i pełnych słuchawek nausznych. Następnie mamy złącze słuchawek 3,5 mm typu jack i wyjście liniowe oraz pokrętło głośności. Na kolejnej ściance mamy złącze mini USB oraz wejście na ładowarkę. Pod wyświetlaczem znalazł się tak zwany D-Pad do poruszania się po menu odtwarzacza, a obok w linii pionowej znajdziemy trzy guziki: Power – wiadomo :-), Hold – blokowanie klawiszy oraz Mute – to chyba też dla wszystkich jest jasne. Co by nie mówić o gabarytach i wyglądzie, to nie można się przyczepić do wykonania „plejerka”. Jego obudowa jest solidna, tył jest metalowy, niestety tego samego materiału zabrakło na przodzie. Tu znajdziemy tylko lakierowany plastik. Tak czy inaczej, wykonanie i materiały wzbudzają zaufanie, i nie ma się przeświadczenia, że przy pierwszym lepszym upadku urządzenie się rozleci, jak to nierzadko dzieje się z nowszymi i mniejszymi konkurentami.
Przejdźmy do opisu i możliwości interfejsu. Odtwarzacz posiada mało skomplikowane menu i dość małą ilość opcji. Poruszanie się po nim nie jest intuicyjne, a jego wygląd przypomina rozwiązanie sprzed dekady. Do dyspozycji mamy 14 zakładek, z których to widzimy bezpośrednio na ekranie 7 z nich. Wśród popularnych opcji znajdziemy ulubione, odtwarzanie utworów według nazw artystów i albumów, ostatnio odtwarzane oraz wyświetlanie utworów według tagów ID3. Mamy też możliwość przeglądania zawartości karty SD oraz danych zapisanych w wewnętrznej pamięci (4GB). Co ciekawe, z menu nie dowiemy się ile pozostało miejsca na dane! Po prostu takiej opcji brak. Z przydatnych funkcji warto wspomnieć o możliwości wyświetlania tylko tych opcji, z których korzystamy. Jeśli znajdą się takie, których nie używamy na co dzień, można je po prostu wyłączyć. Kolejną ciekawą funkcją jest aktualizacja mediów, to nic innego jak reset odtwarzacza. Przydatna wtedy gdy wgramy nową zawartość a urządzenie jej nie zobaczy. Zamiast wyłączać i włączać ponownie wystarczy użyć tej właśnie opcji.
Odsłuch odbywał się na słuchawkach HiFiMan RE-ZERO, które były dołączone przez dystrybutora. To typowe słuchawki dokanałowe. Same słuchawki sprawiały bardzo dobre wrażenie. Zwłaszcza ich poziom tłumienia odgłosów z zewnątrz. Mogę śmiało powiedzieć, że dotychczas nie spotkałem modelu, który równie dobrze sprawiał się w tej materii. Po zaaplikowaniu do ucha tło było całkowicie wyciszone. Co do samego odsłuchu, jak przystało na HiFiMana, było wręcz idealnie. Przesłuchałem naprawdę sporo kawałków. Wszystkie w bezstratnym formacie FLAC. Nie będę skupiał się na opisie doznań z poszczególnych utworów. Spróbuję podsumować całość wrażeń w kilku zdaniach. Jak na typowe „pchełki” zaskakująco dobrze wypadły niskie tony. Wokal był słyszalny idealnie. Ciekawie brzmiały też gitary, można by rzec, że bardzo ciepło i wyjątkowo muzykalnie. Za ten efekt z pewnością odpowiada zastosowany w odtwarzaczu przetwornik D/A TDA1543, który ma właśnie taką charakterystykę, że nadaje muzyce barwy nieco słodkie z delikatnym i ocieplonym brzmieniem. Równie dobrze wypadło odwzorowanie sceny i podczas odsłuchu można było określić miejsce danego instrumentu. Największym mankamentem dołączonych słuchawek jest to, że trzeba je zakupić oddzielnie i to w cenie oscylującej w okolicach 450 złotych.
Podsumowując kilkunastodniowe obcowanie z produktem HiFiMana, ciężko się do czegoś przyczepić. OK, nie każdemu spodoba się forma czy interfejs. Jednak odtwarzanie muzyki, czyli podstawowa funkcjonalność, stoją jak zwykle na najwyższym poziomie. Trzeba jeszcze zapamiętać, że to nie jest typowa „empetrójka”. Słuchanie plików MP3 na takim sprzęcie to po prostu profanacja muzyki. Gdyby jeszcze cena tego urządzenia nie była tak wysoka (około 1000 złotych) byłby to sprzęt wręcz idealny.