IL‑2 Sturmovik: Birds of Prey

Jestem zagorzałym konsolowcem i o ile śmiało mogę wskazać wiele pozytywnych aspektów moich ulubionych platform, o tyle trudno nie przyznać racji, że nie wszystkie gry nadają się na tego typu sprzęt. Nie mówię tu o ograniczeniach technicznych, bo w końcu deweloperzy znajdują sposoby, aby cudowny tytuł z blaszaka wyglądał również przepięknie na przykładowo PlayStation 3. Lecz są takie gatunki, które do obsługi potrzebują zdecydowanie więcej klawiszy, niż jest wstanie pomieścić typowy pad. Mowa tu o strategiach czy symulatorach. Na szczęście tak jak UbiSoft znalazło na ten problem rozwiązanie przy Tom Clancy's EndWar, tak 1C i Gaijin Entertainment również podołali dostarczając nam wyśmienite IL-2 Sturmovik: Birds of Prey.

Redakcja

16.09.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:51

Już na samym wstępie nadmienię, że produkcja ta jest obecnie chyba najbardziej wymagającym, jeśli nie jedynym prawdziwym, symulatorem samolotów na konsole, gdzie opanowanie samego tylko latania może zająć nie godziny, a całe dni wyczerpujących treningów. Dlatego też trudno porównywać dzieło to do takich zręcznościówek, jak zasłużona seria Ace Combat, gra Tom Clancy's HAWX czy obie części Blazing Angels. Jako, że nie rodzimy się z nabytymi umiejętnościami pilotażu, IL-2 Sturmovik: Birds of Prey bierze na siebie rolę rodzica, który za rączkę prowadzi nas przez wszystkie etapy sterowania kilkutonową maszyną. Samouczek pomoże zrozumieć techniki latania, trzymania się w szyku bojowym, czy też atakowania odpowiednich typów jednostek. Dopiero potem rzucani jesteśmy na głęboką wodę, czyli w skrócie - rozpoczynamy kampanię.

Nie będę zagłębiał się w samą fabułę gry, napomknę jedynie, że cała historia zostaje nam opowiedziana za pomocą wycinków z kronik filmowych II Wojny Światowej. Ten drobny element w doskonały sposób wprowadza gracza w klimat produkcji 1C i Gaijin. Co ciekawe, IL-2Sturmovik: Birds of Prey to właściwie dwie gry w jednej. Do wyboru mamy trzy poziomy trudności, gdzie podstawowy to zręcznościowa strzelanka dla wszystkich, zaś dwa pozostałe dają już symulator pełną gębą. Najwyższy z nich to również największa zaleta IL-2. Co powiecie na to, że nasza maszyna może stracić sterowność, gdy tylko otworzymy ogień z karabinów maszynowych, pilot zemdleje, jak za szybko wykonamy zwrot, a przeciwników zlokalizujemy nie za pomocą radaru, lecz jedynie bacznie obserwując niebo i nasłuchując. Mało? Dorzucie więc do tego fakt, iż gra zmusza wtedy jedynie do latania z kamerą umieszczoną w kokpicie, zaś maszyna przecinając powietrze często stawia niezwykle mocny opór.

Obraz

Kampania w IL-2 Sturmovik: Birds of Prey to zlepek misji, gdzie do naszych zadań należeć będzie między innymi niszczenie odpowiednich celów, czy eskorta niezwykle narażonych na ataki bombowców. W międzyczasie zwiedzimy prawie całą Europę - od Sycylii, poprzez Wielką Brytanię i Niemcy, po Rosję. Przyjdzie nam uczestniczyć niemal we wszystkich największych bitwach powietrznych okresu II Wojny Światowej. Dodatkowo przechodząc tryb dla samotnego gracza odblokujemy nie tylko kolejne maszyny, ale również broń do nich i przede wszystkim nowe miejsca, do których będziemy mogli się udać. Jakby tego było mało, w czasie misji zadania często będą się dynamicznie zmieniać, a tym głównym towarzyszą również takie poboczne.

[break/]Ponieważ gra kładzie duży nacisk na realizm przygotujcie się, że do każdego rodzaju przeciwnika będziecie musieli podejść na inny sposób. Szybkie i zwrotne maszyny pokonamy przecinając im drogę serią z karabinu, podczas gdy na pozór bezbronne bombowce (które niemniej posiadają multum działek niemal po każdej stronie kadłuba), należy zaatakować od spodu lub z boku. Plusy IL-2 nie kończą się na tym, niezwykle wymagającym poziomie trudności i prawidłowo wykonanej kampanii. Czysto wizualnie gra często potrafi zaskoczyć. Każdy budynek widoczny gdzieś w dole w istocie jest całkowicie trójwymiarowy, tym samym tak z powietrza, jak i na niskim pułapie, miasta plus pola oraz lasy prezentują się naprawdę dobrze. Nie można też pominąć faktu, że twórcy zadbali o odwzorowanie metropolii z tamtego okres, przez co często możemy natrafić na budynki, które w istocie nie zachowały się po wojnie.

Obraz

Dużą ilość szczegółów dostrzega się również na samolotach, za sterami których przyjdzie nam zasiąść. Podczas walki poszycie niejednokrotnie zostanie podziurawione przez kule przeciwnika, a na skrzydłach i w okolicy silnikach widać będzie zacieki oleju. Na brawa zasługuje ponadto widok samego kokpitu - śmiało może konkurować z tymi samochodowymi mocno reklamowanym przez EA przy Need for Speed: Shift. Całościowo silnik napędzający IL-2 Sturmovik: Birds of Prey, pomimo serwowania sporadycznych chrupnięć, zdaje egzamin bardzo dobrze. Pomijając już to, że mapa topograficzna wysłana jest trójwymiarowymi obiektami, sporo dzieje się również w powietrzu. Dziesiątki samolotów lecących w szyku bojowym, czy też majestatyczne fortece hen nad miastem często potrafią zadziwić i zdezorientować, bo w czasie powietrznych bitew panuje niewyobrażalny chaos. Smaku zabawie nadają też momenty z otwierającymi się masowo czaszami spadochronów tych, którym udało się w porę opuścić właśnie zniszczony przez nas samolot...

Podobnych akcji nie brakuje oczywiście w trybie dla wielu graczy. Obfituje on w bogaty wybór zróżnicowanych trybów. Dogfight i Team Battle to klasyczne odpowiedniki opcji Deathmatch oraz Team Deathmatch. Do tego dochodzi Capture Airfield, gdzie zadaniem obu drużyn jest wylądowanie i tym samym zajęcie odpowiedniego lądowiska, a także Stike, czyli niszczenie celów naziemnych - wygrywa ta ekipa, która zmiecie siły przeciwnika szybciej. Wypada przy okazji wspomnieć o części audio towarzyszącej nam tak online, jak i w kampanii, reprezentuje ona bowiem całkiem przyzwoity poziom. Nie mam tu na myśli krzyczących non stop te same kwestie skrzydłowych, a głównie muzykę, za którą odpowiada nie kto inny, jak Jeremy Soule z pewnością znany miłośnikom The Elder Scrolls IV: Oblivion i Guild Wars. Kawałki są głównie symfoniczne, ale szczerze powiem, że nie potrafię sobie wyobrazić innych, który równie dobrze oddałby to, co dzieje się na ekranie.

Obraz

Podsumowując - przeniesienie serii IL-2 Sturmovik z komputerów na konsole nie odarło jej na szczęście z niezwykłej grywalności. Można się doczepić, że pomimo realistycznego podejścia do latania nie doświadczymy tutaj braku paliwa czy kończącej się amunicji, jednak nie przesadzajmy... Birds of Prey to i tak bezapelacyjnie najbardziej wymagający symulator na maszynki stojące pod telewizorem, gdzie na najwyższym poziomie trudności sprawne posługiwanie się manetkami i przede wszystkim posiadanie ucha wrażliwego na każdy dźwięk wydobywający się z silnika to podstawa. Przy czym dzięki zręcznościowemu trybowi zabawy to równocześnie gra dla wszystkich fanów podniebnego śmigania.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)