Mozilla Suite - pakiet internetowy sprzed 20 lat
Pakiet internetowy Mozilla Suite, czyli bezpośredni spadkobierca Netscape'a, obchodził niedawno dwudziestą rocznicę ostatniej wersji - 1.7. Dwa lata po jej wydaniu zakończono jej rozwój, by skupić się na rozwijaniu Firefoksa. Co dziś pozostało z klasycznej Mozilli?
Mozilla powstała, między innymi, w celu rozwiązania problemów z niemożliwą do utrzymania i dalszego rozwoju bazą kodową programu Netscape 4.x. Rozwijany w pośpiesznej odpowiedzi na ambitne potrzeby dynamicznie rozwijającego się internetu, Netscape dobrnął do etapu, na którym dodawanie nowych funkcji było niezwykle drogie. Eksperymenty z rozwiązywaniem tego problemu zakończyły się w końcu przepisaniem całego produktu od zera w ramach projektu Mozilla i dopiero na podstawie efektów tej pracy wydano kolejnego Netscape'a.
Mozilla/5.0
Mozilla stała się siłą pędną rozwoju technologii internetowych, a nie tylko Netscape'a (który po kilku latach zniknął). Projekty takie, jak Mozilla Forums, MozillaZine, MozDev i MDN promowały postęp w czasach, gdy zwycięzca pojedynku o rynek przeglądarek - Internet Explorer 6 - stał w miejscu (a raczej: padł ofiarą tego samego problemu, co Netscape - trudnej w rozwoju bazy kodowej).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Choć Mozilla była niewątpliwie lepszą przeglądarką niż IE, nie potrafiła odebrać mu użytkowników. Wynikało to z zależności wielu stron wprost od rysowania przez IE, stosowania składników ActiveX oraz… ciężkości samej Mozilli. Program ten nie był bowiem zwykłą przeglądarką, był obowiązkowo zintegrowany z pocztą, newsami, edytorem HTML i IRC-em (a w przypadku Netscape'a - z AOL).
To tak, jakby za każdym razem uruchamiać Explorera, Outlooka (pełnego), Outlook Expressa (do newsów), FrontPage'a, Messengera i Microsoft Chat. Interfejs Mozilli, choć bardzo ładny, był przeładowany. Jego poszczególne składniki rozbito na oddzielne programy - przede wszystkim Firefoksa - które zaczęły wkrótce potem żyć własnym życiem. W jakiej kondycji znajdują się dzisiaj? Czy żyją lepiej niż SeaMonkey - półoficjalny projekt utrzymujący pakiet Mozilla Suite, zaopatrując go w komponenty pochodzące z jego odseparowanych następców?
Niepotrzebne składniki
Dołączone do Mozilli Komunikatory, jak AOL i ChatZilla IRC, odeszły w zapomnienie. AOL już nie działa, ChatZilla jest rozwijana wyłącznie wewnątrz SeaMonkey, a klient IRC Mozilli znajduje się dziś wewnątrz Thunderbirda. Oferuje on bardzo podstawowy sposób interakcji z IRC i podobnie jak w przypadku wbudowanego klienta XMPP, bardziej zaawansowane scenariusze użycia wymagają wykorzystania zewnętrznego oprogramowania. Z tym, że oprogramowanie klienckie IRC samo wydaje się wymierać, wraz ze spadkiem frekwencji w sieciach IRC, a w przypadku XMPP wciąż nie następuje wyczekiwany renesans. Moduł komunikatora Mozilli żyje więc, na kroplówce, jako składnik Thunderbirda i oficjalnie znajduje się poza listą priorytetów projektu.
Kompozytor Stron, relikt z czasów przygotowywania własnych stron WWW, także nie przetrwał próby czasu. Z powodów zbieżnych z tymi, które zmiotły FrontPage'a i SharePoint Designera, zapotrzebowanie na dedykowany, statyczny edytor HTML jest dziś znikome. Wydzielony z Mozilli Kompozytor żył dalej w projekcie Nvu, by prędko zniknąć i odżyć w ramach następcy - programu KompoZer, który po porzuceniu zamienił się w mocno zmodernizowany edytor BlueGriffon. Ten z kolei, całkiem niedawno, także został zakończony, po pięciu latach bez nowej wersji.
Program pocztowy, czyli Thunderbird, funkcjonuje dziś jako oddzielny od Mozilli projekt, a SeaMonkey dawno utraciło zdolność do integrowania jego nowych wersji ze sobą. Thunderbird jest jednym z nielicznych tak bogatych funkcjonalnie programów PIM, konkurujących z Outlookiem. Dziś znajduje się w lepszej kondycji niż kilka lat temu, gdy parokrotnie groziło mu zamknięcie, ale zdecydowanie nie jest czołowym projektem świata open source.
Bardzo dużo elementów pozostaje niedokończonych, reorganizacja GUI jest połowiczna i wiele istotnych błędów pozostaje nierozwiązanych od ponad dekady (!). Ryan Sipes, menedżer w projekcie Thunderbird, tłumaczył jednak na konferencji GUADEC 2024, że są powody do optymizmu, między innymi ze względu na poprawę finansowania. Możliwe, że nowe oblicze Outlooka przysporzy Thunderbirdowi więcej nowych użytkowników.
A Firefox?
Pozostaje sam Firefox. W Polsce przeglądarka ta, według Gemiusa, jest używana przez jedną czwartą internautów, ale StatCounter informuje, że na świecie łącznie jest to już tylko 4 proc. użytkowników (wygrywa oczywiście Google Chrome. Udział rynkowy Firefoksa wciąż spada, przeglądarka nie dorównuje Chrome'owi pod względem funkcjonalnym (na przykład w kwestii PWA, ale nie tylko), a rosnąca liczba stron działa poprawnie tylko w przeglądarkach opartych o silnik Chromium.
Firefox może nie odrobić tych strat, bo eksodus do Chrome'a i Edge'a wynika nie tylko z różnic funkcjonalnych, ale i z mechanizmu synchronizacji. Hasła i zakładki wędrują wraz z kontem użytkownika Google/Microsoft, które "logują" przeglądarkę do chmury niemal mimochodem, o czym użytkownicy często nawet nie wiedzą, dopóki mechanizm ten nie przestanie działać. Lub gdy będzie nieobecny - Firefox wszak synchronizuje się tylko z Firefoksem, w sposób trudny do wytłumaczenia laikom, nieodróżniającym żadnych mechanizmów synchronizacji.
Najbliższe lata pokażą, czy Firefox i Thunderbird znajdą miejsce w internetowym krajobrazie, czy może czeka nas już tylko monokultura Chromium w różnych przebraniach oraz skrzynki odbiorcze wyświetlane wyłącznie poprzez najeżone JavaScriptem interfejsy typu webmail. JavaScriptu swoją drogą nie brakuje i w samym Thunderbirdzie, ale świat z jedną przeglądarką już przerabialiśmy. Była to era stagnacji.
Kamil J. Dudek, współpracownik redakcji dobreprogramy.pl