Scribblenauts

Nintendo DS to samodzielny lider na rynku konsol przenośnych, liczba sprzedanych egzemplarzy tego sprzętu pewnie doprowadza konkurencję z Sony do czarnej rozpaczy. Nic dziwnego, że w stosunku do PSP na tę platformę ukazało się niemal 3 razy więcej tytułów. W zalewie średniaków oraz gier miernych, których producenci wychodzą z założenia "skoro jest tyle milionów kieszonsolki, to kilka tysięcy osób i tak kupi nasz produkt", raz na jakiś czas pojawia się pozycja wybitna. Produkcja kolejny raz udowadniająca, że tutaj nie chodzi tylko o oprawę, lecz o przyjemność z grania samego w sobie. Oczekiwania w stosunku do Scribblenauts były bardzo wysokie, zważywszy na fakt, że jest to pierwsza gra na kieszonsolki, która na targach E3 otrzymała prestiżowe wyróżnienie "Best of Show". Czy dzieło studia 5th Cell, odpowiedzialnego wcześniej za Drawn to Life, zdołało sprostać oczekiwaniom?

Redakcja

05.10.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:51

W Scribblenauts kierujemy poczynaniami Maxwella, małego chłopca w czerwonej czapce, żywo przypominającej grzywę kreskówkowego koguta z bajek Warner Bros - Foghorna Leghorna. Bohater ma do przebycia 10 zróżnicowanych światów. Znajdziemy tutaj scenerie takie jak metro, skuta lodem kraina, miejscówki antyczne, a także inne, niemniej wszystkie spokojnie można wsadzić do jednego wora oznaczonego "standard". W każdym ze światów do pokonania jest 11 poziomów, w dwóch trybach - puzzle i action. Pierwszy z nich polega na wykonaniu prostego zadania typu "pomóż pieskowi przejść przez strumyk" czy "zerwij trzy kwiatki dla miłej Pani". Z czasem poziom ich skomplikowania naturalnie wzrasta, jednak nie na tyle, żeby ktokolwiek miał problemy z kontynuowaniem gry. Drugi tryb to najczęściej zaś eksterminacja kogo/czegokolwiek, co stoi nam na drodze do zdobycia gwiazdki – jej zgarniecie oznacza zakończenie poziomu. Całą grę obsługujemy jedynie za pomocą rysika. Dobra, tyle podstaw - gdzie ten hit?

Obraz

Prawdziwa moc tytułu tkwi w naszej wyobraźni. Maxwell dysponuje jedynie notesem, ale jak Amerykanie kradną pomysły, to tylko najlepsze... W polskiej bajce Zaczarowany Ołówek rzeczy ożywały po narysowaniu, w Scribblenauts (pewnie by uniknąć pozwu ze strony twórców klasycznej wieczorynki) ożywa wszystko, czego nazwę bohater sobie zapisze. Mam tu na myśli tysiące najróżniejszych rzeczy, istot, maszyn, broni, konstrukcji - czegokolwiek. Jest to imponująca liczba biorąc pod uwagę fakt, że każdy obiekt ma swoje unikalne właściwości fizyczne, inna jest jego interakcja z chłopcem i pozostałymi istotami oraz kilka wpływających na rozgrywkę cech. Powtórzę raz jeszcze, ogranicza nas jedynie wyobraźnia (oraz może znajomość angielskiego). Prosty przykład - chcemy zabić osę, która strzeże kwiatka. Jak się jej pozbyć? Sprayem na owady, packą na muchy, strzelbą, miotaczem ognia, pterodaktylem, kowadłem, łodzią podwodną, zlewem kuchennym, a może meblościanką? To rozwiązania dla słabeuszy bez pomysłu. Równie dobrze można napisać "śmierć", a szkielet w czarnej szacie odwiedzi niczemu nic winnego owada. Zwolennicy radykalnych rozwiązań mogą napisać "Cthulhu", a miłośnicy wykwintnej kuchni zapewne zechcą wklepać "Perogi" i dodać do nich trucizny. Bo owad nie zorientuje się, że farsz jest niedzisiejszy...

[break/]Przykład drugi - chcemy się dostać na wysoką półkę skalną. Schody? Drabina? Plecak odrzutowy? Ja wybrałem katapultę, a w razie jakbym nie doleciał, podstawiłem w newralgicznym punkcie trampolinę, żeby nie wylądować na czterech literach. Udało się. Poziomów jest 220, słów spokojnie ponad 20000, żadnych ograniczeń co do sposobu ich wykorzystania. Ogrom możliwości powala na kolana, a zaliczanie nawet najprostszych zadań niekonwencjonalnymi metodami daje masę frajdy. Gra punktuje kreatywność, brak wykorzystania broni, humanitarne podejście oraz wszelkie inne przejawy dobroci, za co dostajemy "Ollarsy" - lokalną walutę, za którą odblokowujemy kolejne światy i muzykę. Jeśli ktoś chciał kiedyś sprawdzić jak to jest zrzucić tankowiec na krowę, albo przywiązać liną dziadka do lodówki, którą potem zrzucamy w głęboką przepaść, to tutaj to spokojnie sobie sprawdzi. Nazwanie Scribblenauts „sandboksem” jest krzywdą dla geniuszu twórców.

Obraz

Gra ma niestety swoje małe i duże wady. Graficznie prezentuje się po prostu schludnie, niemniej komiksowy styl idealnie pasuje do tej produkcji i potrafi dodatkowo pobudzić wyobraźnię. Oprawa muzyczna jest jednak naprawdę nienajlepsza - kiepskie odgłosy poszczególnych akcji często dają po uszach, muzyka wypada średnio, choć zbytnio nie przeszkadza. Co smutne, najbardziej zawodzi sterowanie. Wykorzystanie tylko i wyłącznie rysika stanowi ukłon w stronę graczy niedzielnych oraz dążenie do uproszczenia rozgrywki na tyle, by nikt nie miał z nią problemu, acz z drugiej strony takie rozwiązanie stwarza tylko dodatkowe problemy. Najpoważniejszym z nich jest nakładanie się postaci i obiektów na siebie - niejednokrotnie można zawalić poziom tylko dlatego, że gra nie wychwytuje czy puknęliśmy na bohatera czy też jeden lub drugi przedmiot, który znajduje się tuż obok. Bieganie Maxwellem wymaga ponadto pewnej wprawy, bo naciśnięcie na cokolwiek "używalnego" otwiera okno dialogowe z możliwościami interakcji albo podnosi przedmiot. Moim zdaniem znacznie lepiej wypadłoby sterowanie bohaterem za pomocą krzyżaka.

Obraz

Tak czy siak, Scribblenauts z pewnością jest grą wyjątkową i absolutnie każdy powinien poświęcić jej chociaż trochę uwagi. Uwierzcie mi, na wszelkie wady spokojnie można przymknąć oko, bowiem czysta radość płynąca z rozgrywki jest nieporównywalna chyba z żadnym innym tytułem obecnym na rynku. To całkiem nowe doświadczenie, które dobitnie pokazuje, że na Dual Screena powstają gry nowatorskie. Tytuł naturalnie za szybko nie znudzi - każdy poziom można grać nieskończoną ilość razy na różne sposoby, a śmiem wątpić czy ktokolwiek wykorzysta kiedyś całkowity potencjał leżący w niezliczonej ilości najprzeróżniejszych kombinacji. Ze swojej strony serdecznie polecam ten tytuł każdemu. "Best of Show" się należało.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)