Spelunky

18.07.2012 11:56, aktual.: 01.08.2013 01:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jeżeli kojarzycie nazwę Spelunky to nic dziwnego – sympatyczna gra, która niedawno trafiła na Xbox Live Arcade, zadebiutowała na komputerach w 2008 roku. Był to swoisty hołd złożony starusieńkim tytułom pokroju Panama Joe czy po części Rick Dangerous, specjalnie rozpikselowana platformówka, dająca wiele frajdy. W dodatku udostępniona za darmo, więc zwyczajnie nie wypadało się projektem nie zainteresować. Wiele nagród zdobytych na festiwalach niezależnych twórców zmotywowała ojców dzieła do przeniesienia go na Xboksa 360. Dostaliśmy oto już płatny, ale piękniejszy i wzbogacony produkt.

Jako poszukiwacz skarbów trafiamy do tajemniczej jaskini, lecz naszym celem, poza gromadzeniem bogactw, staje się głownie po prostu przeżyć. Ta platformówka to radosny powrót do starej szkoły, czyli ograniczonej puli serduszek, rosnącego poziomu trudności i odkrywania nowych krain w miarę wkopywania się coraz niżej. Co więcej, każdy etap generowany jest losowo, więc prawdopodobnie nigdy nie natrafimy na identycznie wyglądającą planszę. Wypada przyznać, że „montowane” przez system poziomy ani razu nie powinny wydać się sztuczne. Rozłożenie drabin, przeciwników plus pułapek wypada naturalnie, nie zdarzają się utknięcia w miejscu z uwagi na zły projekt miejscówki. Poza tym zawsze do dyspozycji dostajemy kilka bomb do wysadzania ścian, a także lin, po których można się szybko wykaraskać z głębokich dziur, tudzież zejść bezpiecznie na dół.

Obraz

Cztery życia to niewiele, jeśli chce się dotrzeć na samo dno, więc człowiek szybko uczy się rozglądać po lokacjach oraz dobierać odpowiednią strategię przetrwania. Czasem lepiej wysadzić podłogę, przy okazji odkrywając złoża złota i diamentów, zamiast pchać wąskim tunelem naprzód, kiedy za rogiem czekają potwory. Trzeba poznać zachowania przeciwników. Rzucać kamieniami w przepaście, gdy jest podejrzenie o zamontowaniu niżej mechanizmów wyrzucających zabójcze strzały. Serduszko można odzyskać odnajdując damy w opałach (albo powiedzmy psy – zależy od ustawień w opcjach) i doprowadzając je do wyjścia. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by złożyć je w ofierze na napotkanym po drodze ołtarzu, w zamian uzyskując pomocne przedmioty. Od czasu do czasu trafimy ponadto na sklepikarzy, oferujących dobra za kasę. Więcej bomb, spadochron, bądź pistolet zamrażający? Żaden problem, da się też sprzedawcę zabić, by wszystko zwinąć, jednak tanio skóry nie odda. Wspomagając przedmiotami spotykanego regularnie kopacza tuneli, w końcu dorobimy się też skrótów do poszczególnych podziemnych krain.

[break/]Gra pełna jest różnorakich smaczków, nawiązań do innych dzieł oraz sekretów. Odnajdziemy dodatkowe postacie awanturników do wyboru. Natkniemy na wiele warte posążki, których zabranie owocuje pojawieniem się niszczącej wszystko na swojej drodze kamiennej kuli prosto z Indiany Jonesa. Dopatrzymy się do tego przynajmniej ukłonu w stronę Armii Ciemności. Czasem z pochodnią w ręku przebrniemy przez etap po ciemku, a kiedy indziej przyjdzie uciekać przed olbrzymim duchem. A to czubek góry lodowej. Spelunky jest świetne w tym, że nie tylko zapewnia różnorodną rozrywkę i praktycznie nie nudzi, ale też stanowi nie lada wyzwanie, niemniej nie irytujące. Człowiek uczy się stopniowo gry, nabiera wprawy, przez co cieszą niezmiernie powoli, metodycznie wypracowywane sukcesy.

Obraz

Razem zawsze raźniej, więc z uśmiechem wita się możliwość wspólnego zbierania skarbów z paczką kumpli przed telewizorem, a także dorzucenie przywodzącego z kolei nieco na myśl Dyna Blaster trybu deathmatch (acz bardziej dynamicznego) - choć należy przyznać, że brakuje rozgrywki multiplayer przez Internet. Graficznie ręcznie rysowane lokacje plus pięknie animowane postacie cieszą oko, stanowiąc ogromny skok w stosunku do pierwowzoru. Muzykę również postanowiono zmienić, co niekoniecznie ucieszy fanów oryginału, jednak nowi gracze nie odczują tego zbytnio. Udźwiękowienie zawsze świetnie współgra z tym, co się dzieje na ekranie. W nutach jest pewna tajemnica, zalążek niepokoju.

Obraz

Ważną kwestią jest oczywiście czy 1200 Microsoft Points na grę to nie za dużo w tym przypadku. Za 800 poleciłbym tytuł bez dwóch zdań, ale i tak jak najbardziej warto produktem się zainteresować. Jeśli tęsknicie za dawnymi czasami, wyzwaniem wynikającym nie z głupich, sztucznych rozwiązań, lecz potrzeby przemyślenia kolejnych ruchów, do tego zaś jesteście fanami wszystkiego, co "Indie", tak inwestujcie śmiało. Będziecie powracali do "spelunek" wielokrotnie, za każdym razem odkrywając coś nowego - świeże techniki obejścia kolejnych niebezpieczeństw, niestandardowe wykorzystanie przedmiotów. Mamy do czynienia z dobrze zaprojektowaną, doszlifowaną i satysfakcjonującą propozycją.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl