Tanio już było, będzie tylko gorzej. Ceny elektroniki będą szokujące
Produkcja półprzewodników to jedno z najbardziej złożonych przedsięwzięć na świecie, które w dużym stopniu jest uzależnione od nie tylko od krzemu. Drugim niezbędnym surowcowym ogniwem są metale ziem rzadkich.
Nikkei informuje, że metale ziem rzadkich pokroju np. holmu, czy neodymu oraz bardziej pospolite w postaci m.in. miedzi lub cyny niezbędne do produkcji szeroko pojętej elektroniki zaliczyły ogromny wzrost cen w ostatnim roku.
Rekordzistą podwyżek jest lit, którego cena wzrosła aż o 150 proc., a ten metal jest m.in. niezbędny do produkcji baterii, które spotykamy, w smartfonach laptopach, czy samochodach elektrycznych. Dużo bardziej pospolita cyna będąca spoiwem lutowniczym zdrożała o 81,8 proc. miedź będąca najpopularniejszym przewodnikiem zdrożała o 37,3 proc, a tak lubiane i powszechne w branży aluminium zaliczyło wzrost o 55,4 proc.
Idąc dalej tą drogą, podwyżki nie ominęły niszowych metali pokroju neodymu (wykorzystywanego w sprzęcie audio do budowy głośników, przy budowie silników elektrycznych bądź turbin wiatrowych), czy prazeodymu (dodatek stopowy magnezu w silnikach lotniczych, szeroko wykorzystywany przy produkcji amunicji precyzyjnej), których ceny wzrosły o blisko 74 proc. Z kolei wykorzystywany przy produkcji wyświetlaczy LCD bądź laserów terb zdrożał o 60,4 proc, a kobalt o 51,5 proc.
Wzrost cen najbardziej podstawowych elementów niemal we wszystkim, co jest związane z technologią, będzie (i prawdopodobnie już prowadzi) do wzrostu cen dla użytkowników końcowych. Problemy z dostępnością jak to zwykle bywa, dotkną w pierwszej kolejności małych graczy. Giganci pokroju Lenovo, HP, Apple i Samsung sobie jakoś poradzą, ale w obliczu chińskiej konkurencji nie mogą po prostu w nieskończoność przerzucać kosztów na klientów.
Teraz dochodzimy do sedna sprawy, którym jest chińska dominacja w zakresie metali rafinacji metali ziem rzadkich. Chiny odpowiadają za około 55 proc. światowej produkcji, ale już 85 proc. rafinacji surowca jest przeprowadzane u nich. To daje Chinon potężny związek z gospodarką światową i już tylko potencjalne zaostrzenie kontroli eksportu wystarczyło, by częściowo napędzać wzrost cen.
Napięcie pomiędzy USA a Chinami walczącymi o dominację gospodarczą tylko pogarsza sytuację. Z jednej strony mamy USA umieszczające chińskie firmy na czarnej liście oraz blokujące dostęp do technologi potrzebnej np. do produkcji półprzewodników.
Z drugiej strony mamy Chiny starające się wykorzystać swoją kontrolę nad niezbędnymi surowcami jako narzędzia nacisku politycznego (podobne podejście do Rosji w kwestii gazu). Eskalacja napięć będzie niestety prowadzić do dalszych wzrostów, które nakładają się na już bardzo wysokie koszty logistyczne, ogromny popyt i ograniczone możliwości produkcyjne. Niestety szans na poprawę sytuacji na horyzoncie nie widać.