Tanio już było, będzie tylko gorzej. Ceny elektroniki będą szokujące

Produkcja półprzewodników to jedno z najbardziej złożonych przedsięwzięć na świecie, które w dużym stopniu jest uzależnione od nie tylko od krzemu. Drugim niezbędnym surowcowym ogniwem są metale ziem rzadkich.

Lit
Lit
Źródło zdjęć: © Wikipedia | Wikipedia
Przemysław Juraszek

Nikkei informuje, że metale ziem rzadkich pokroju np. holmu, czy neodymu oraz bardziej pospolite w postaci m.in. miedzi lub cyny niezbędne do produkcji szeroko pojętej elektroniki zaliczyły ogromny wzrost cen w ostatnim roku.

Rekordzistą podwyżek jest lit, którego cena wzrosła aż o 150 proc., a ten metal jest m.in. niezbędny do produkcji baterii, które spotykamy, w smartfonach laptopach, czy samochodach elektrycznych. Dużo bardziej pospolita cyna będąca spoiwem lutowniczym zdrożała o 81,8 proc. miedź będąca najpopularniejszym przewodnikiem zdrożała o 37,3 proc, a tak lubiane i powszechne w branży aluminium zaliczyło wzrost o 55,4 proc.

Idąc dalej tą drogą, podwyżki nie ominęły niszowych metali pokroju neodymu (wykorzystywanego w sprzęcie audio do budowy głośników, przy budowie silników elektrycznych bądź turbin wiatrowych), czy prazeodymu (dodatek stopowy magnezu w silnikach lotniczych, szeroko wykorzystywany przy produkcji amunicji precyzyjnej), których ceny wzrosły o blisko 74 proc. Z kolei wykorzystywany przy produkcji wyświetlaczy LCD bądź laserów terb zdrożał o 60,4 proc, a kobalt o 51,5 proc.

Wzrost cen najbardziej podstawowych elementów niemal we wszystkim, co jest związane z technologią, będzie (i prawdopodobnie już prowadzi) do wzrostu cen dla użytkowników końcowych. Problemy z dostępnością jak to zwykle bywa, dotkną w pierwszej kolejności małych graczy. Giganci pokroju Lenovo, HP, Apple i Samsung sobie jakoś poradzą, ale w obliczu chińskiej konkurencji nie mogą po prostu w nieskończoność przerzucać kosztów na klientów.

Teraz dochodzimy do sedna sprawy, którym jest chińska dominacja w zakresie metali rafinacji metali ziem rzadkich. Chiny odpowiadają za około 55 proc. światowej produkcji, ale już 85 proc. rafinacji surowca jest przeprowadzane u nich. To daje Chinon potężny związek z gospodarką światową i już tylko potencjalne zaostrzenie kontroli eksportu wystarczyło, by częściowo napędzać wzrost cen.

Napięcie pomiędzy USA a Chinami walczącymi o dominację gospodarczą tylko pogarsza sytuację. Z jednej strony mamy USA umieszczające chińskie firmy na czarnej liście oraz blokujące dostęp do technologi potrzebnej np. do produkcji półprzewodników.

Z drugiej strony mamy Chiny starające się wykorzystać swoją kontrolę nad niezbędnymi surowcami jako narzędzia nacisku politycznego (podobne podejście do Rosji w kwestii gazu). Eskalacja napięć będzie niestety prowadzić do dalszych wzrostów, które nakładają się na już bardzo wysokie koszty logistyczne, ogromny popyt i ograniczone możliwości produkcyjne. Niestety szans na poprawę sytuacji na horyzoncie nie widać.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
kryzyspodwyzkisprzęt
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (188)