Tatsunoko vs. Capcom: Ultimate All‑Stars

Redakcja

10.02.2010 10:40, aktual.: 01.08.2013 01:50

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nowa bijatyka od Capcomu, wydana w Japonii jeszcze w grudniu 2008 roku na automaty i Nintendo Wii, została nazwana Tatsunoko vs. Capcom: Cross Generation of Heroes. W Europie produkcja ta ukazała się w ulepszonej formie i z podtytułem Ultimate All-Stars dopiero z końcem minionego stycznia. Jak widać długo przyszło nam czekać na to niecodzienne spotkanie dwóch światów, kreskówek oraz gier. Czy było warto? Odpowiedź wydaje się prosta - T vs. C to najzwyczajniej jedna z tych pozycji, dla których wypada mieć Wii.

"Kapkomowska" seria Versus sięga kilku generacji sprzętów wstecz i niektórzy uważają, że najciekawsze pomysły zostały już wykorzystane - ale twórcy mieli zupełnie inne zdanie. Wpierw mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni otrzymali konfrontację giganta branży rozrywki wideo z nie mniej popularną u siebie wytwórnią filmów animowanych Tatsunoko. To frywolne połączenie było jednym z powodów, dla których gra miała nie opuścić granic Japonii. Poza drobnymi wyjątkami, ani amerykanie, ani europejczycy nie znali przecież bohaterów tych kreskówek. Już po kilku minutach rozgrywki okazuje się jednak, że w praktyce nie ma to najmniejszego znaczenia. Spędźcie kilka dłuższych chwil z Tatsunoko vs. Capcom, a zapewniam Was, że Yatterman nie będzie jedynym japońskim herosem, którego poczynaniami zechcecie pokierować. Jaka historia towarzyszy całemu spotkaniu obu światów? Na to pytanie nikt nie udzieli odpowiedzi. Oprawione skoczną j-popową muzyką intro niczego nie wyjaśnia – przedstawia jedynie wojowników, zachęcając do jak najszybszego włączenia właściwej gry. I na tym w zasadzie powinniście się skupić, bo tu chodzi przede wszystkim o rozrywkę.

Firma Capcom postanowiła zaoferować kilka klasycznych trybów zabawy. Terminów arcade, versus, survival, "atak czasowy" czy trening nie trzeba tłumaczyć nikomu, kto kiedykolwiek dzierżył w dłoniach kontroler i oddawał się radości toczenia wirtualnych pojedynków. Poza takim ligowym minimum, Tatsunoko vs. Capcom oferuje między innymi też sklep, w którym wydamy zarobione podczas rozgrywki zenny. Kupić można tak grafiki, historie postaci, jak i masę innych ciekawych rzeczy (chociażby mini gry), a również odblokować ukrytych wojowników. Dalej, w galerii obejrzymy "zdobyte" lub nabyte obrazki, jednak zdecydowanie ciekawszą jest zakładka WiFi Connection. Tak, tutaj właśnie będziecie lądować za każdym razem, kiedy najdzie Was chęć na stoczenie walki z żywym przeciwnikiem. Menu jest przejrzyste i już po chwili świetnie się w nim zorientujecie. Zakładki są na tyle duże, że nawet niedowidząca babcia znajdzie sposób na uruchomienie bijatyki i spuszczenie konkretnego łomotu swoim wnuczkom...

Obraz

W Tatsunoko vs. Capcom sposób prowadzenia rozgrywki niewiele różni się choćby od popularnego swego czasu również w naszym kraju Marvel vs. Capcom. Nie ma obowiązku opowiedzenia się po którejś ze stron - można mieszać składy i tworzyć ulubione kombinacje bohaterów. Walkę prowadzimy w systemie dwóch na dwóch, przy czym postaci zmieniać da się praktycznie co chwilę. Świetnym pomysłem będzie również korzystanie z szybkich ataków kompana. Gra w podstawowym zestawieniu oferuje 19 "zwykłych" wojowników, dwa duże roboty (Gold Lightana, wielkiego złotego niszczyciela od Tatsunoko i znanego z Lost Planet uzbrojonego mecha) oraz wielką kulę, której wybrać jednak w trakcie zabawy nie można. Doskonale widać, że pod kątem wyboru postaci Capcom postawił na japońskich fanów mordobić - najbardziej popularnymi personami są na pewno Ryu, Chun-Li i Alex ze Street Fightera oraz Morrigan z Darkstalkers. Traficie również na Megamana, Viewtful Joe, czy także Yami z Okami. Ostatnia z wymienionych postaci jest końcowym szefem i stawiając jej czoła w 8 etapie trybu arcade będziecie musieli przetrwać aż trzy walki.

[break/]Tytuł obsługuje trzy klawisze ataku oraz jeden przycisk odpowiedzialny za zmianę bohatera. Do skutecznego opanowania podstawowych technik specjalnych i kombosów wystarczy kilkanaście minut obcowania z grą. Oś systemu wyprowadzania bardziej skomplikowanych ciosów opiera się na półobrotach, które fani bijatyk Capcomu mają opanowane do perfekcji. W tym miejscu zaznaczę, że granie na wiilocie nie ma sensu - koniecznie zaopatrzcie się w minimum klasyczny kontroler, choć bardziej polecam pad od GameCube. Podczas wszystkich mocniejszych ciosów, pół ekranu potrafi błyskać kolorami. Efektowność przeprowadzanych akcji zapiera dech w piersiach, licznik nabija dziesiątki uderzeń, a różnobarwne wiązki energii rozświetlają telewizor... Widowiskowość to ogromny atut Tatsunoko vs. Capcom. W połączeniu z przyjemną i relatywnie nieskomplikowaną rozgrywką daje to wybuchowy efekt. Oczywiście gracze lubujący się w ćwiczeniach oraz szlifowaniu postaci również poczują się jak w domu, ponieważ gra, poza prostą zabawą, oferuje wcale nie taki już prosty system kontr. Bardziej skomplikowane manipulowanie paskiem mocy i strategiczne podejście do pojedynku to klucz do sukcesu w starciach z doświadczonymi przeciwnikami.

Obraz

Ultimate All-Stars to bijatyka 2,5D – połączenie trójwymiarowego tła i postaci, ale bez uskoków "wgłąb". Grafika zdecydowanie może zachwycić. Jest niezwykle barwnie, ataki specjalne tworzą fantazyjne obrazy, zaś animacja ani na chwilę nie zwalnia. To jedna z najlepiej wyglądających pozycji na Wii i bez wątpienia czołówka tak ukazanych bijatyk w ogóle. Walory estetyczne podnoszą niecodziennie akcje bohaterów od Tatsunoko. Na pierwszy rzut oka widać, że to nie byle leszcze – prawie każdy nosi hełm z kolorową szybką... Jakaś fanaberia Japończyków. Ataki specjalne "animków" to nie przelewki - co powiedzie na nagłe przywołanie psa, albo potraktowanie przeciwnika niczym piłkę do baseballu? Nawet hadoukeny od Ryu wypadają blado. Warstwa audio prezentuje się naturalnie nie mniej ciekawie - świetnie przedstawione kwestie mówione, okrzyki i jęki, a także miła dla ucha, choć na wskroś japońska muzyka. Końcówka trybu arcade? Plansze z podpisami, z których nie dowiemy się kompletnie niczego. A finalne animację potrafią jedynie rozbawić. Zestawienie bajecznej oprawy wizualnej i ciekawej warstwy dźwiękowej tworzy niemniej naprawdę udaną, interesującą kombinację.

Nie sposób nie powrócić do tematu trybu sieciowej rozgrywki wieloosobowej. Wii znane jest z kanapowej zabawy, jednak pod kątem zabawy online zarówno Xbox Live jak i PlayStation Network to usługi, do których Nintendo zwyczajnie nie ma startu. Byłem stąd bardzo pozytywnie zaskoczony, kiedy po wpisaniu wygenerowanego przez grę kodu kolegi, bez przeszkód udało nam się stoczyć kilkanaście ekscytujących pojedynków. Nie uświadczyłem lagów, co bardzo cieszy – szczególnie w grze tego typu. Choć „obcy” przeciwnicy, znalezieni gdzieś w otchłaniach sieci, okazali się moimi katami i oprawcami, to chętnych do rozegrania pojedynków nie brakowało. Co do czysto "domowych" starć to pamiętajcie tylko, że w tym wypadku dodatkowy pad – na przykład od GC, musi być podłączony do drugiego slotu. W przeciwnym wypadku nie uda Wam się wykorzystać wiilota i rozegrać dwuosobowej walki. Oczywiście na ten niuans nie wpadłem sam - gra prowadzi za rękę, wyświetlając wszystkie najważniejsze informacje i teksty pomocnicze. Nawet w trakcie łączenia się przeciwnikiem poprzez sieć, na ekranie pojawia się plansza z ciekawostkami, na które warto zwrócić uwagę.

Obraz

Miłośnikom dwuwymiarowych bijatyk Tatsunoko vs. Capcom: Ultimate All-Stars polecać nie trzeba. To na dzień dzisiejszy najlepsza tego typu pozycja dostępna na konsoli Nintendo Wii. Powiem więcej - tytuł plasuje się w czołówce najmocniejszych mordobić ostatnich lat. Nawet jeśli nie jesteście fanami gatunku, warto grę sprawdzić - a może postawicie ją jednak potem na półce w domu?. Capcom takimi tytułami jak ten tutaj udowadnia, że wciąż wie, jak robi się miodne i wciągające tytuły w stylu, który sam przez lata wypracowywał. Świetna oprawa oraz dynamiczna rozgrywka przyciągną do konsoli nawet największych ramoli. Oby dzięki sukcesowi Tatsunoko vs. Capcom na naszym rynku mistrzowie dwuwymiarowych mordobić kontynuowali świetną serię Versus, równocześnie serwując posiadaczom konsoli Nintendo jak najwięcej swoich produktów. A podczas rozgrywki sieciowej, wespół z kolegą mieliśmy jeszcze pewne życzenie – by na bazie tego kodu powstała kolejna odsłona Street Fighter Alpha...

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)