Uncharted 2: Among Thieves
Czy zdarza się Wam raz na jakiś czas dorwać tytuł, który po prostu musicie przejść od początku do końca bez odchodzenia od konsoli? Kiedy to tak "prymitywne" potrzeby, jak jedzenie, spanie czy kontakt z innymi ludźmi schodzą na dalszy plan i liczy się tylko to, co dzieje się na ekranie. Z roku na rok chyba coraz trudniej o wywołujące takie reakcje pozycje - w końcu rynek jest na bieżąco zasypywany kolosalną ilością gier, z czego większość wpada do szufladki z etykietką „średniak”. Więc niemałe zaskoczenie - po raz pierwszy od dawien dawna mnie "wessało", a to za sprawą studia Naughty Dog i ich głośnej kontynuacji przygód nieokiełznanego łowcy skarbów Nathana Drake'a.
23.10.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:51
Uncharted 2: Among Thieves już od wczesnych zapowiedzi było skazane na sukces, szczególnie przy takim pierwowzorze. Pierwsza część - Drake’s Fortune, pod względem oprawy wizualnej odstawiała w momencie swojej premiery daleko większość ówczesnej konkurencji, projekty poszczególnych lokacji stały na bardzo wysokim poziomie, a nie inaczej było również z porywającą rozgrywką. Sam główny bohater, w którego w "dwójce" ponownie tchnął życie aktor Nolan North, z miejsca przypadł graczom do gustu, zaś wypowiadane przez niego krótkie teksty szybko wpadały w ucho. Gra swojego czasu w dużej mierze przyczyniła się do większej sprzedaży konsoli Sony i często podawana była przez graczy jako tzw. "must have" każdego posiadacza PlayStation 3. Jak pod tym kątem prezentuje się U2?
W skrócie, tak cytując angielskie (aczkolwiek nad wyraz zrozumiałe) słowa dewelopera nieco z konkurencyjnego bądź co bądź obozu - jest "bigger, better and more badass". To stwierdzenie w pełni oddaje, co przygotowywała dla nas w pocie czoła ekipa Naughty Dog. Niemal każdy element z poprzedniej odsłony został ponownie wzięty pod lupę i w kontynuacji dopieszczony chyba do granic możliwości. Mamy więc postęp zarówno w mechanice samej gry, wyraźny skok w grafice, czy bogactwie scenariusza, a na dodatek dostaliśmy jeszcze tryb zabawy dla wielu graczy, który pewnie spokojnie mógłby zawładnąć sercami graczy, nawet gdyby sprzedawany był osobno. Opcji multiplayer jeszcze się jednak przyjrzymy, tymczasem zobaczmy co tu w fabule piszczy.
Wydarzenia w Uncharted 2: Among Thieves mają miejsce nieco ponad rok po tym, czego byliśmy świadkami w Drake’s Fortune. Zastajemy Nathana, kiedy ten wypoczywa sobie na rajskiej plaży, popijając drinka z palemką. Odnajdują go tu jego znajomi po fachu - Harry Flynn i zmysłowa Chloe Frazier. Okazuje się oto, że para reprezentuje niezwykle bogatego jegomościa, który pragnie „wypożyczyć” z jednego z muzeów tajemniczą lampę. Oczywiście stanowi to jedynie szczyt przysłowiowej góry lodowej, ponieważ przedmiot jest wskazówką do odkrycia tajemnicy zaginionej floty Marco Polo. A skoro na tego typu rzeczach Nathan Drake zna się jak nikt inny, tak bohater z miejsca decyduje się przyłączyć do skoku. To początek niezwykle filmowej i jednocześnie zawiłej historii, która może spokojnie stawać w szranki z niejednym kinowym hitem lub literackim bestsellerem.
[break/]Co z rozgrywką? Wita nas dobrze znane z pierwszej części sterowanie. Intuicyjne rozmieszczenie poszczególnych funkcji na padzie zdaje egzamin celująco. W prawdzie pozbyto się balansowania kontrolerem w czasie biegania po wąskich kładkach, lecz prawdę mówiąc w pierwowzorze spowolniało to tylko wartką akcję. Gałki odpowiadają standardowo za poruszanie się bohatera i kamerę oraz zbliżenie, gdy korzystamy z broni snajperskiej. Dusząc L1 dokładnie przycelujemy (tu klasycznie widok znad ramienia), a R1 oddamy strzał. Wciśnięcie L2 spowoduje szybkie wyrzucenie granatu, zaś kiedy przytrzymany przycisk dłużej na ekranie pojawi się trajektoria lotu wybuchowej niespodzianki. Dalej mamy R2, którym przeładujemy giwerę, rodzaj pukawek wybierzemy zaś naciskając prawo i lewo na „krzyżaku”. Góra tutaj to zbliżenie na interesujący nas w danej chwili punkt. Geometryki? X to skok, kółko przyda się, gdy chcemy schować się za zasłoną. Trójkątem i kwadratem zadamy ciosy. I tutaj właśnie czeka nas fajna nowość...
Zmieniono bowiem nieco mechanikę walki na pięści. Gra odchodzi od zawsze skutecznego „kombosa” kwadrat, trójkąt, kwadrat na rzecz serii ciosów, kontry i w końcu zadania ostatecznego uderzenia powalającego przeciwnika. Oczywiście od rodzaju stojącej nam na drodze postaci i w ogóle tego, gdzie się ona znajduje, zależy jaką akurat sekwencję wyprowadzi Nathan. Wracają również ciche zabójstwa, lecz teraz poza prymitywnym naskoczeniem na plecy i skręceniem karku nasz bohater może na przykład popchnąć nieszczęśnika w przepaś albo wykorzystać otoczenie łapiąc szybko głowę delikwenta i "przedstawiając ją" ścianie nieopodal. Wachlarz ruchów Drake'a jest ogólnie przebogaty - wartownika stojącego nieco wyżej od nas złapiemy za nogi i przerzucimy nad sobą, zaś ten czający się niżej zostanie na przykład ogłuszony mocnym kopniakiem w głowę. Podczas gry wygląda to bajecznie, a całość nieustannie podkręca dynamiczna kamera robiąca różne najazdy i „matriksowe” spowolnienia czasu.
Prawdę mówiąc trudno ubrać w słowa i opisać każdy z miliona drobnych elementów pojawiających się na ekranie, żeby nie popaść w bezdenny zachwyt skutkujący gromkimi "Ah!" i "Oh!" (tak tępionymi przez naczelnego, gdyż nie występują w żadnym słowniku poprawnej polszczyzny). Ilość detali w scenie przyprawia naprawdę o niezły zawrót głowy. Weźmy na to w takich katakumbach podłoga wysłana jest szkieletami, gdzie każdy różni się od kolejnego. Ten kościotrup leży, tamten oparty jest o ścianę i rękoma trzyma miecz znajdujący się między jego żebrami... O, a tu jeden ma ślad na czaszce po uderzeniu jakimś tępym narzędziem! Grafika oraz niesamowity klimat samych lokacji rozrzuconych niemal po całym świecie sprawia, że niezwykle trudno obcując z Uncharted 2 nie poczuć się jak autentyczny Indiana Jones. Nawet nie pokuszę się o opisanie wioski osadzonej u szczytu pokrytych śniegiem gór, gdyż zajęło by mi to z kolejne dziesięć (jak nie więcej) akapitów.
Wizualnej orgii praktycznie nie ma końca - same fantastyczne tła, które rozciągają się aż po horyzont, wywołują głośny opad szczęki, więc "dowyobraźcie" sobie resztę. Szkoda niemniej, że z pozoru spore miasto, które popodziwiamy z dachu najwyższego z budynku, to jedynie atrapa. Cóż, nie należy zapominać, że Among Thieves nadal jest liniowe do bólu i do celu często prowadzi wyłącznie jedna droga, czyli dajmy na to przy swoistych ścieżkach na ścianie tylko określone wnęki skalne pozwolą nam przemieścić się dalej, podczas gdy inne są tu dla ozdoby. Warto jednakże nadmienić, że sam projekt etapów z oskryptowanymi, niemniej wciąż niezwykle dobrze wyreżyserowanymi momentami, należy do jednego z najlepszych, jakie miałem okazję widzieć w grach wideo. Przyszykujcie się, iż grunt często będzie Wam z zaskoczenia uciekał spod nóg, a wspinaczka nie ograniczy się jedynie do wypełnionych dziurami nudnych ścian… Co powiecie na skakanie po wiszącym nad przepaścią zniszczonym wagonie pociągu? W ruchu w dodatku.
[break/]W dobie tytułów wypranych z barw ogrom palety kolorów w najnowszym dziele Naughty Dog jest po prostu niezwykły. Gra nie zamyka się w ponurych tonacjach zieleni (Metal Gear Solid), szarzyznach (Gears of War) czy jaskrawej pomarańczy (Fallout 3) - tutaj na okrągło znajdziemy szczegóły tryskające jaskrawymi odcieniami i nie raz zmrużymy oczy oślepieni tym całym blaskiem. Widać, iż twórcy podeszli do tematu jak najbardziej poważnie, bo skoro akcja toczy się w takich Indiach to normalnym jest, iż tamtejsza kultura to przede wszystkim bogate zdobienia oraz właśnie bujne kolory. Oczywiście nie całą, trwająca około 11 godzin kampanię przejdziemy poruszając się w tęczowym otoczeniu - będzie również pochmurnie i mrocznie, kiedy wymaga tego sytuacja oraz klimat.
W tych wszystkich zachwytach (i tak powstrzymuję się, uwierzcie) nie należy zapominać o nieodłącznym elemencie rozgrywki (już) serii Uncharted, jakim są zagadki. W kontynuacji obyło się bez większych udziwnień na tym polu - poza łamigłówkami, gdzie naszym zadaniem będzie przesunięcie czegoś, mamy też mnóstwo klasycznych „puzzli”, których rozwiązanie nie powinno nikomu sprawić większych trudności. Ponownie witamy niezwykle użyteczny notatnik głównego bohatera pełen wskazówek, ale porozrzucanych na znacznie większej ilości kartek niż w Drake's Fortune. Opcjonalnie jest też system podpowiedzi, który uruchomimy wciskając górę na „krzyżaku”. Wady są? Są i bardzo szkoda, że nie wszystkie elementy dziecka Naughty Dog wypadają idealne. Niekiedy sztuczna inteligencja przeciwników sterowanych przez konsole potrafi się mocno pogubić. Drażni mocno przenikanie się obiektów. - wykonując przewrót w stronę ściany model Nathana w połowie się w niej znajdzie. Ponadto często źle wyprowadzony skok sprawi, że po prostu utkniemy w teksturach... Takich akcji jest wszakże naprawdę niewiele, jednak wypada o nich wspomnieć.
Dobra - tyle o wpadkach, rozgrywce i kampanii, teraz trochę o wspomnianym przelotnie trybie wieloosobowym. Przede wszystkim gdyby multi w Metal Gear Solid 4 Hideo Kojimy wyglądało tak, jak to, co oferuje Uncharted 2: Among Thieves, nie wyciągałbym gry z napędu. Zabawa jest tutaj niesamowita i przypadnie do gustu praktycznie każdemu, gdyż rodzajów rozgrywki jest pod dostatkiem. Mamy klasyczne starcia drużynowe, każdy na każdego czy walkę o flagę, za którą w Among Thieves robi ciężki złoty posąg. Dla miłośników kooperacji jest między innymi wspólne stawianie czoła kolejnym falom przeciwników oraz krótki wątek fabularny, gdzie współpracując postawimy na przykład szafę, która posłuży reszcie drużyny za drabinę i pomoże przemieszczać się dalej. Oczywiście mapy zaczerpnięte zostały z kampanii, więc po jej ukończeniu nie powinniście mieć problemów z odnalezieniem się tutaj. Kwintesencją szarpania z kolegami po sieci jest zaś system zdobywania punktów doświadczenia. Mechanizm to nieco podobny do tego, co pojawiło się w Call of Duty 4: Modern Warfare - poza osiąganiem awansów i otwieraniem sobie nowych rodzajów uzbrojenia czy modeli postaci, dostajemy możliwość korzystania ze swoistych dopalaczy polepszających nam statystyki.
Czas na podsumowanie Uncharted 2. Konsola PlayStation 3 otrzymała oto od losu mocarny tytuł, o którym użytkownicy innych platform mogą jedynie pomarzyć. To swoisty film przygodowy z dużą ilością akcji, z genialną rozgrywką, chociaż równie dobrze się go po prostu ogląda. Among Thieves jest dokładnie takie, jaka kontynuacja winna być - oferuje znacznie więcej możliwości plus grę wzbogacono o świetne nowe pomysły, zachowując stary swojski klimat (awanturniczy w tym przypadku). Należą się przy okazji i spore brawa Sony za udaną lokalizację produktu. Nie tylko Nathan oraz reszta obsady przemówią do nas po Polsku, ale jeżeli komuś to nie odpowiada da się ponadto zawsze włączyć wersję kinową. Aktorzy podkładający w rodzimej wersji głos robią to dobrze, chociaż napisy zawodzą - pojawia się sporo błędów i przykładów fatalnego tłumaczenia. Nie zmienia to jednak obrazu świetnej całości. Ogólnie i w dwóch słowach? Mamy hit.