Międzymordzie- czyli dlaczego używam Opery czekając na jej wydanie Webkit a mój Windows 8 w pracy przypomina Unity.
Międzymordzie- jak sugeruje dosłowne tłumaczenie w sposobie dość podobne do osławionego w swoim czasie zwisu męskiego, oznacza tu w moich rozważaniach szeroko pojęty interfejs i sposoby korzystania z niego. Lubię używać tego określenia, gdyż często personifikując swoje i innych komputery czy też inne urządzenia w uznaniu ich zasług nazywam je slangowo „moimi mordami”.
Moja ty... Równocześnie prócz uznawania ich oczywistych zasług, często i gęsto dostaje im się (w zależności od okoliczności oczywiście) stekiem soczystych obelg i wulgaryzmów. Taki ranking- im częściej program wyzywam od „mordy ty mojej” tym dłużej gości on w panteonie moich wybranych programów.
Opera- koncert życzeń
Swoje dywagacje mam zamiar rozpocząć od mojej ulubionej aczkolwiek nie jedynej używanej przeglądarki internetowej (choć tak o Operze napisać to po stokroć za mało). Pomimo tego, że nie jest ona projektem Open Source- a te są mi szczególnie z racji chudego portfela bliskie, jest często przeze mnie polecanym narzędziem moim, moich współpracowników, szefostwa i klientów (czasem także moich prywatnych z tzw. fuchy). Jako osoba z autorytetem tzw. informatyka- bardziej hobbystycznie niż z wykształcenia (choć jak kiedyś z złośliwe stwierdził mój były szef :”na bezrybiu i rak ryba”) często proszony jestem o radę w kwestii sprzętu lub oprogramowania. Dawno, dawno temu gorąco polecałem Firefox, jednak ci którzy pamiętają przesiadkę z wersji 3.5 na 4.0, kiwają teraz potakująco głowami rozumiejąc dlaczego poszukiwałem „innej od tego E” i liska przeglądarki. Opera zachwyciła mnie:
- stabilnością działania
- szybkością i responsywnością nawet przy wielu otwartych kartach (zresztą karty to jedna z interfejsowych rewolucji zgapionych później przez resztę)
- bezużytecznymi praktycznie już teraz widgetami i dodatkami
- ogromem możliwości w konfiguracji, zmianie wyglądu (skórki, kolory) w menu, speed-dialu, itp.
Siła Przyzwyczajenia
Opera wymusiła lub jak kto woli wyrobiła u mnie nowe przyzwyczajenia. Teraz praktycznie wszystkie przeglądarki otwierają strony na kartach, ja natomiast z nostalgią wspominam gdy rozwiązanie to dla mnie okazało się strzałem w 10. W erze „spokojnego” internetu z ciągle pikającymi w tle impulsami, możliwość otwarcia kilku stron naraz w jednym oknie programu pomogło opanować nerwowe miotanie się pomiędzy oknami wyskakujących pop‑upów w oczekiwaniu na załadowanie się oczekiwanych stron. Swoją innowacyjnością w podążaniu za myszką użytkowników i tworzeniu rozwiązań- aby żyło się lepiej w świecie niebieskiego E i liska chytruska- Opera wyznaczyła nowe standardy interfejsu, szybkości działania i przestrzegania standardów sieciowych. Jednocześnie sprawiło to, że jej rozwiązania zostały wielokrotnie skopiowane i dziś trudno sobie wyobrazić surfowanie bez nich.
Ale ty masz dziwnego Chroma
Praca z zakładkami, menedżer pobierania plików i torrentów jednocześnie (który działa wolno, ale można się obejść bez instalacji „zielonego U”), klient poczty, notatnik. I to wszystko działa tak szybko- to mnie uwiodło pomimo wrażenia początkowej sterylności. Wielu początkującym klientom instalowałem właśnie Operę jako tą pierwszą. Dziś spotykam się nawet z wyrzutami, że przez pokazanie im opery nie mogą się odnaleźć na innych komputerach, instalując „O” nawet w tzw. gościach (tłum.- przebywając z wizytą towarzyską). Nie radzą sobie z Chromem ani liskiem. Ta właśnie przypadłość zadziwiła mnie. Dlaczego chromici nie znajdują się w Operze i vice versa? Mam tu na myśli oczywiście pewną grupę początkujących, niezaawansowanych użytkowników. To jednak ich błądzenie po pulpicie i klikanie czego popadnie jest dla mnie wyznacznikiem udanego interfejsu. Abstrahując od różnic w zastosowanych silnikach ( Webkit vs Presto- o tym przeczytaliście moi drodzy i przeczytacie niejeden wpis i wojenkę w komentarzach) Chrome to taki klon Opery. Piszę bez zawiści, z perspektywy doświadczeń własnych, jako świadek promowania tego googla, którego sam też używam. Nie mam zamiaru wywoływać kolejnej wojny o jedyną słuszną przeglądarkę.
Tryb porno
W „O” to po prostu kolejna karta, tym razem prywatna (niezapisująca haseł, historii, ani nawet śladu), niewymagająca ukrycia ani przełączenia z aktualnie używanego okna. To genialne rozwiązanie interfejsu, często używam tego typu kart w pracy, używa ich na moim komputerze szef i współpracownicy. Nie, nie do podziwiania wdzięków wygimnastykowanych przedstawicielek pewnej profesji (zwanych gdzieniegdzie szwaczkami). Do logowania się na konta bankowe i strony bez zapisywania haseł czy też pozostawiania śladów w historii przeglądarki. Wpada szef- loguje się na karcie prywatnej z większym poczuciem bezpieczeństwa, kopiuje przelewy, pokazuje notatki ważne dla firmy info z serwisów społecznościowych itp. Wszystko to nie chowając moich uruchomionych w tle kart. Przypinanie kart, grupowanie ich, duplikowanie i szybkie przywracanie zamkniętych bez zamykania obecnie otwartych to główne aspekty interfejsu „O”, które sprawiają że i moja morda się uśmiecha w trakcie pracy.
Prawoklik
Kolejny często pomijany element w głośnej dyskusji o interfejsach przeglądarek, programów lub systemów operacyjnych jest menu kontekstowe. To operowe zawiera najpotrzebniejsze moim zdaniem funkcje i dodatki-może i te same co u konkurencji, ale lepiej poukładane i nazwane. To właśnie to menu powoduje w dużej mierze że niezaawansowani gubią się w innych przeglądarkach (co i mnie się zdarza, tłumacząc czasem telefonicznie arkana przeglądania www)
Dlaczego czekam na Webkit?
Bo „O”może i ładuje szybko strony , ale nie wszystkie i często nie te najważniejsze. Może i jest kombajnem poczty, torrenta, notatek i dobrodziejstw synchronizacji ustawień zwanej tu Operą Link ale są proste wyzwania dnia codziennego które ją marketingowo pogrążają. Wystarczy jeden zły głos a pięciu go powtórzy.
- seriale mojej lubej, VOD (Flash, silverlight), na operze ładują się dłużej, przycinają i wyglądają po prostu gorzej
- ”znów na tym twoim „o” nie działa YouTube- czasem na przerwie jakiś przechodzień okupuje moje stanowisko pracy i z okrzykiem rozczarowania nie wyemituje w biurze „Ona tańczy dla mnie”
- z racji współpracy z różnymi firmami i wymianą dokumentów od Google docs po webowego office- to po prostu nie działa tak jak powinno
- strony zawieszają się lub działają po prostu wolniej (joomla 1.5.26 zaplecze- huragan na chrome, działa na Firefox a Opera po prostu błaga o pomstę)
Tych i innych minusów dobrodziejstwa interfejsu i innowacyjność przy jednoczesnym trzymaniu webowych standardów nie zrekompensują. Po prostu jak konta bankowego nie otworzę raz, drugi to się wściekam. Jak wytłumaczyć że „Przepis na życie „ jest nieosiągalny z powodu przeciążenia serwera i nie obejrzy go moja ukochana na żadnej przeglądarce a nie tylko na tej zamulającej Operze? Tutaj przeniesienie na webkit, otwarty silnik rozwiąże prawdopodobnie większość tych żali. Piękna mordka pewnie i na webkicie będzie użyteczna tak jak jest teraz- bez błądzenia i zbędnego klikania. Być może większa ilość dodatków czy to chromopochodnych czy to nowo stworzonych rozwinie skrzydła 4 siłę jak zwykłem myśleć o mojej ulubionej.
Unity w Windows 8
To temat interfejsu w nowej odsłonie okien rozbudził burzę zarówno na blogu jak i w komentarzach do wielu wpisów. Używam 8‑ki w pracy i w domu. Jestem zadowolony, może nie tak bardzo jak ScorpionsB ale widzę sporo plusów. Wstążka, szybkość działania. Nie używam za wiele aplikacji modern, klawisz Windows klikam tylko by uruchomić program lub wyszukać jakiś plik. Nie przeszkadza mi ogólnie, ale pewnie z racji tego, że działam raczej na desktopach modern nie rozwija u mnie skrzydeł. W pewnym momencie zorientowałem się jednak, że po przestawianiu wszystkiego tak aby jak najmniej machać myszką i wszystko co potrzebne mieć pod ręką mój Windows zaczął przypominać trochę Unity z Ubuntu. Może rzeczywiście nie jest takie złe? Nie wiem, ubunciaka testowałem przez kilka dni więc raczej to nie unity spowodowało, że akurat tak układam sobie pasek i okienka.
Wszystkie opinie są subiektywne i spowodowane moimi doświadczeniami, czekam na wasze natręctwa i ulubione działania związane z obsługą interfejsów przeglądarek, innych programów i systemów operacyjnych. Na koniec Kot- bo musi być, nawet jak nie wygląda