CinemaPlayer — archiwalny polski player, który ciągle działa na Windowsie
Odtwarzacze plików multimedialnych, są jednymi z najbardziej kultowych programów komputerowych, które u nas wyprodukowano. Aby utwierdzić się w tym przekonaniu, wystarczy zresztą przypomnieć sobie takie nazwy jak: ALLPlayer, KoalaPlayer, SubEdit-Player, BESTplayer czy VPlayer. Lista ta będzie jednak niekompletna bez tytułowego CinemaPlayera, na którym to setki tysięcy ludzi w Polsce po raz pierwszy oglądało film z pliku. Player ten zresztą po dziś dzień cieszy się sporą renomą i daje możliwość oglądania niektórych filmów na starszych systemach Windows. Niewątpliwie to nie lada osiągnięcie jak na nieaktualizowany od kilkunastu lat program komputerowy.
Geneza, czyli jak skutecznie walczyć z najlepszymi
CinemaPlayer jest więc „staruszkiem”, albowiem jego beta 0.9 ujrzała światło dzienne jeszcze w XX wieku, a pełną wersję 1.0 wydano 1 lutego 2001 roku. Od samego początku był konkretnym programem do odtwarzania filmów, o czym najlepiej świadczy fakt, iż rekomendowało go wiele opiniotwórczych portali IT. Zresztą w pełni uzasadnienie, ponieważ darmowy CinemaPlayer fachowo obsługiwał wszystkie popularne formaty filmowych plików, a także napisów do nich. Na dodatek bez problemu radził sobie z tworzeniem tzw. playlist oraz odtwarzaniem plików dźwiękowych (wav, mp3) i z napisami do piosenek w formacie LRC.
Natomiast dzięki niezależności od Windows Media Player od zawsze CinemaPlayera cechowała szybkość działania, prostota i intuicyjność obsługi, a także niskie wymagania sprzętowe. Z programu mogli zaś korzystać posiadacze wszystkich używanych natenczas Windowsów (95, 98, Me, NT, 2000, a później XP i Vista). CinemaPlayer miał zatem wszelkie walory, jakie potrzebował nowoczesny odtwarzacz plików multimedialnych. Jest to niewątpliwie zasługą Zbigniewa Chwedoruka — skromnego programisty, który na potrzeby działania swojego playera założył firmę Zbylo Soft i witrynę internetową dostępną pod adresem: http://www.cinemaplayer.net/ Poza stroną główną zawierała ona działy: obsługa, download, trochę historii, księga gości, forum, datki (których zawartość można sprawdzić, wchodząc na wyszególnione w linku podstrony).
Z perspektywy czasu wypada przyznać, że „wizytówka” CinemaPlayera działała prężniej od niejednego znanego dzisiaj portalu technologicznego. O tym wydatnie świadczy ponad siedemsettysięczna liczba gości na przestrzeni kilku lat, z których niektórzy wspierali datkami rozwój programu Chwedoruka. Zresztą dowodem na profesjonalność owej witryny jest poniższym screeen, pokazujący jej wielowątkowe forum:
Tak więc przez dobre kilka lat Chwedoruk sukcesywnie udoskonalał CinemaPlayera, dzięki czemu stał się jednym z najlepszych rodzimych programów do odtwarzania zarówno plików wideo, jak i audio. 17 stycznia 2007 roku ukazała się natomiast jego wersja 1.6 BETA8… i na tym zakończył się rozwój playera. Nie dziwne więc, że od tego czasu zaczął się coraz bardziej starzeć i archiwizowano go na wielu portalach z programowymi instalkami.
Najlepiej sprawdzić w realu
Jednak nie zrażając się tym, postanowiłem przekonać się na własnym przykładzie, jak CinemaPlayer obecnie działa Windowsie 7, swoją drogą mającym ciągle wiele użytkowników. Z racji tego, że player ten nie jest już dostępny w bazie programów niniejszego portalu, pobrałem go z innej strony. Jego instalator został wydany 14 marca 2006 roku, ma wiec już ponad 16 lat i doczekał się 55 792 pobrań. Co ciekawe, ciągle jest tam pobierany i w tym miesiącu zainstalowały go 42 osoby. Później włączałem plik EXE programu za pomocą WinRAR-a
Nasuwa się zatem podstawowe pytanie, jak CinemaPlayer radzi sobie z nowoczesnymi plikami wideo? Tak więc rozpocząłem jego test od polskiego filmu „Demon” z 2015 roku działającego w formacie AVI, którego ów player odtworzył tylko obraz bez dźwięku.
CinemaPlayer poradził sobie za to bezbłędnie z innym 7‑letnim plikiem AVI, na którym nagrany jest amerykański film „Creed”, posiadający polskie napisy i oryginalną ścieżkę dźwiękową. Jakość odbioru też zaprezentował całkiem dobrą, nieodbiegającą znacząco od poziomu używanego przeze mnie na co dzień — VLC media player.
Archiwalny player idealnie odtworzył również windowsowski filmik „Wildlife” przekonwertowany w formacie WMV. Zresztą na potrzeby tego wpisu udokumentowałem ten wyczyn na YouTube, nagrywając to w stylu awangardowej Dogmy 95. ;)
CinemaPlayer natomiast nie dał rady sobie z jednym z odcinków „Akademii Marka Peryta”, także działającym w formacie AVI, odbierając tylko jego dźwięk bez obrazu. Cóż, pewnie można byłoby uniknąć takich sytuacji, gdyby ów program miał zainstalowane odpowiednie kodeki.
Ale tak czy inaczej, najlepiej poradził sobie z spośród archiwizowanych playerów, które wcześniej już opisałem na portalu dobreprogramy, a są wśród nich tak kultowe marki, jak choćby VPlayer czy SubEdit-Player. Wiele też wskazuje na to, że CinemaPlayer podobnie by działał na Windows 10 i 11. Lecz ze względu na pełnie bezpieczeństwa, jednak odradzam sprawdzania słuszności tej opinii.
Potęga tkwi w prostocie...
Tak można stwierdzić, gdy spojrzy się na screeny CinemaPlayer, pokazujące funkcje tego programu. Przykładowo głównym ogniwem jego obsługi był/jest przycisk „Plik” za pomocą którego wyszukiwało się w archiwach swojego komputera/laptopa odpowiedni plik z filmem albo odcinkiem serialu.
Na CinemaPlayerze bardzo intuicyjnie przedstawiają się także inne plansze obsługowe, w tym napisowe, ekranowe, ustawieniowe, plikowe, folderowe czy z playlistami.
Co ciekawe, program tekstowo obsługiwał 9 języków, a należały do nich „sub” polski, czeski, niemiecki, angielski, hiszpański, węgierski, portugalski, rosyjski oraz słoweński.
Piracki symbol bezpłatnego dostępu do kultury
Dla ludzi urodzonych już w XXI wieku sens używania takiego programu jak CinemaPlayer jest czymś czymś nienormalnym. Jest to poniekąd zrozumiałe, albowiem dzisiaj ogląda się filmy i seriale na odpowiednio ceniących swoją ofertę serwisach VOD np. Netflix. Ale jeszcze kilka lat temu w naszym kraju sporą popularnością cieszyły się wszelkiej maści torrenty, warezy oraz hostingi plików. Nie powinno więc dziwić, że mój artykuł o upadku DarkWarez.pl na samym Wykopie zebrał ponad 224 tysiące wyświetleń. Bowiem z tego serwisu Polacy najczęściej ściągali najróżniejsze pliki filmowe, które przez ponad dekadę oglądali na programach typu CinemaPlayer.
Cóż, czasy te słusznie już minęły, aczkolwiek pozostała po nich pewna nisza. Wynika ona z tego, że na legalnych serwisach VOD i Spotify wszystkiego nie da się obejrzeć lub przesłuchać. Toteż dużo wartościowych premier filmowych i muzycznych po prostu jest niedostępna dystrybucyjne, co występuje nader często w Polsce. Dochodzi tu więc do paradoksalnej sytuacji, że za archaicznych czasów popularności CinemaPlayera było u nas w internecie większy dostęp do dóbr kultury niż obecnie. Ale jak wiadomo nie obywało się to w zgodzie z prawami autorskimi. Pasuje więc aby w rozmyślny sposób poprawić tę sytuację — w zgodzie z legalnością, jak i atrakcyjnie cenowo. A Wy co o tym sądzicie i jak oceniacie CinemaPlayer i inne polskie playery?