Elektrosprzęty z mojej wczesnej młodości. Od A do Z
Urządzenia elektroniczne w obecnych czasach są czymś powszednim. Dlatego nie odbiera się ich z przesadną estymą, bo już dawno straciły oblicze czegoś wyjątkowego. W nie tak dawnych czasach było pod tym względem zgoła inaczej, gdyż panował dużo bardziej ograniczony dostęp do sprzętów elektronicznych. Ponadto kosztowały one zdecydowanie większe pieniądze niż teraz. Z racji swojego wieku całkiem dobrze pamiętam te czasy. Lista ta jest zaś pewnego rodzaju hołdem dla sprzętów, których użytkowanie 20‑30 lat temu w pewnym stopniu wpłynęło na moje życie.
Ania, takim właśnie imieniem nazwano kultowy już PRL‑owski rzutnik, służący do oglądania klisz z bajkami. Stałem się jego posiadaczem w 1985 roku. Niedawno zniesiono stan wojenny, panowała bieda w kraju i ustawiały się długie kolejki prawie za wszystkim. Nie dziwne więc, że dla żyjącego w tych siermiężnych czasach 5‑latka możliwość obejrzenia historyjki składającej się z kilkunastu klisz było wspaniałą rozrywką. Wszak prawie nie znałem wtedy kina, no i z telewizji korzystałem od święta. Po prostu tak się wtedy żyło w większości polskich domów. Projektor Ania ponadto scalał dorosłych z dziećmi, poprzez wspólne oglądanie moralistycznych bajek. Po latach kojarzy się też z rozgrzaną żarówką BA15S 6V 21W, a także ustawicznym składaniem i rozwijaniem kliszy.
Brick Game jest słynną konsolą przenośną z lat 90‑tych dla mnie oraz całej rzeszy 30 i 40‑latków. Kupiłem ją w 1993 roku po wygraniu „czwórki” w Totka. Było to kilkadziesiąt tysięcy starych złotych, a konsola ta pochłonęła jakieś 40 procent tej sumy. Ale warto było, bo na Brick Game'ie na dobre zgłębiłem tajniki kultowego Tetrisa, w którego granie faktycznie rozwija szare komórki i pobudza refleks. Zresztą konsola ta towarzyszyła mi przez wiele lat życia, no i poświęciłem jej publikację blogową pt. „Brick Game — kultowa konsola przenośna z lat dziewięćdziesiątych. Wspomnienia 39‑latka”.
Cegła (oficjalnie Nokia 3310), obecnie jest już więcej niż tylko archaicznym telefonem komórkowym. Przez 22 lata swojego istnienia stała się bowiem obiektem kultu. Fakty są takie, że w pełni zasłużenie, gdyż komórka ta była nie do zdarcia i bez ładowania mogła chodzić przez wiele godzin. Ponadto dzięki porządnemu wykonaniu naprawdę ciężko było ją uszkodzić i potrafiła znieść nawet najbardziej ekstremalne upadki. Z „Cegły” korzystałem przez dobre kilka lat, nosząc ją w skórzanej kaburze przy pasie, co dobrze współgrało z moim blackmetalowym imidżem. Korzystałem z niej zaś w bardzo normalny sposób tzn. do przydrogiego dzwonienia / smsowania oraz prostego grania.
Dżojstik to już wręcz muzealny manipulator służący do sterowania ruchem obiektów na ekranie. Ja z tego urządzenia peryferyjnego korzystałem tylko w latach 1994-1996 podczas grania na konsoli Rambo. Pamiętam też, że trzeba było delikatnie się obchodzić z tymi dwoma dżojstikami, bo łatwo było je uszkodzić np. złamać albo naderwać. Dlatego też w październiku 1996 roku z zadowoleniem zamieniłem je na pegasusowskie gamepady.
Elektronik Casio dla każdej osoby w temacie jest uosobieniem idealnej jakości za niską cenę. Posiadaczem pierwszego zegarka elektronicznego tej marki zostałem wieku 12 lat. Jest to słynny model F‑91W, będący (podobno) ulubionym zegarkiem terrorystów. Ale mnie służy do normalnych celów i to już od trzech dekad. Od 2002 roku używam również metalowego Casio Telememo 3D, który mimo dwudziestki na karku wygląda prawie jak nowy. A przykładowo większość markowych smartwatch'y już po roku ma widoczne ślady użytkowania. W międzyczasie miałem też inny zegarek Casio z metalową bransoletką, ale niestety go zgubiłem. A jakby nie to, to pewnie dalej by mi służył, albowiem zegarki tej japońskiej firmy są nie do zdarcia. Jeżeli ktoś sądzi inaczej, to pewnie korzystał z jakiejś podróbki Casio. Na dłuższą metę nie ma to jednak sensu, bo jak na tak jakościowy sprzęt są one naprawdę tanie.
Flipery, tak potocznie nazywało się automaty, na których na przełomie lat 80 i 90 XX grało się w painbal, polegający na odbijaniu specjalnymi łopatkami kulki na pochylonej planszy i zdobywaniu punktów. W Dąbrowie Tarnowskiej ulokowano je w drewnianej budzie, gdzie każdy automat był otoczony przez hordę młodocianych giermaniaków. Tak więc dla 9‑latka prawie niewykonalnym było dotarcie, do któregoś automatów wydających najróżniejsze dźwięki i tęczowo migających. Ale mi flipery kojarzą się ze złapaniem bakcyla w granie na konsolach - przez samo patrzenie... oraz z poznaniem zapachu bananów, które w 1989 roku były ciągle u nas towarem deficytowym.
Gierka elektroniczna jest pierwszą przenośną konsolą dostępną w wolnej Polsce. W 1990 roku stałem się posiadaczem modelu z wyścigami samochodów. Pamiętam, że na konsoli tej znajdowały się dwie gry z wyścigami - wolniejsza i szybsza. Obie wciągnęły mnie bez reszty i jako 10/11-latek grywałem w nie przez wiele setek godzin. Zresztą było dużo więcej konsoli z serii „gierek elektronicznych”, w tym również sportowych np. z grą w hokeja. Każda z nich oprócz rozrywki gamingowej oferowała także niesamowite efekty dźwiękowe.
Handheldy z PRL-u. Czy się komuś podoba czy nie, to właśnie ruskie gierki są pierwszymi przenośnymi konsolami dostępnymi w Polsce. Kultowe już tytuły poszczególnych modeli i niesamowita wytrzymałość, stanowią ich znak rozpoznawczy. Dlatego też dla konsolki z tej serii zawsze będą kojarzyć się z „Wilkiem i Zającem” oraz coraz szybszym łapaniem jajeczek do kosza. Notabene stan ten trwa już od ponad 30 lat, albowiem wtedy nabyłem „ruską gierkę” z tą grą na przykościelnym odpuście.
HP Deskjet F2280 jest to najbardziej ekonomiczna w użytkowaniu drukarka atramentowa ze skanerem. Mam ją już kilkanaście lat i od dawna działa bezawaryjnie na samych zamiennikach. Najważniejsze jednak, że wydrukowane na niej w ten sposób dokumenty są wyraziste i dobrze czytelne.
I... jak Montana - nazwa, która kojarzy się ze stanem w zachodniej części USA, a także podrabianym zegarkiem elektronicznym, o którym marzyło setki tysięcy nastolatków urodzonych na przełomie lat 70 i 80 XX wieku. Gadżet ten był wykonany ze średniej jakości metalu, ale miał za to całą masę bajerów, takich jak choćby melodyjki czy kalkulator (w bardziej ekskluzywnych modelach). Zresztą w tym czasie posiadanie elektronika dla ucznia wczesnej klasy podstawówki było nie lada wyróżnieniem. Swoją drogą zegarek ten wykonany przez firmę „NN” naprawdę fajnie prezentował się na ręce.
Jamnik to potoczna nazwa radiomagnetofonu dwukasetowego (czasami -trzy), który był u nas bardzo popularny w latach dziewięćdziesiątych. Jego nazwa wychodzi się od charakternej rasy długaśnych psów. W podstawówce byłem posiadaczem kilku Jamników, wśród których był między innymi egzemplarz czerwony, szary i czarny z migającymi światełkami. Każdy z nich oferował taki sobie zasięg fal radiowych oraz nie najlepszą jakość odbioru kaset magnetofonowych. Wszystkie one „lubiły” też wciągać kasetowe taśmy i rysować ich plastikowe obudowy. Ale taki był urok słuchania „podrób na podróbkach”, który 3 dekady temu był czymś powszechnym w naszym kraju.
Kalkulator Casio. Obecnie w dobie wielourządzeniowych smartfonów prawie nikt nie korzysta z poczciwych kalkulatorów. Ale jeszcze w 1992 roku było pod tym względem zgoła inaczej. Wtedy to właśnie na miejskim bazarku udało mi się kupić prosty model kalkulatora Casio - HL812. Szybko też zostałem fanbojem tej marki i następne kalkulatory oraz zegarki mam tylko z jej logiem.
Laptop urządzenie dzisiaj bardziej niż pospolite, a jeszcze 15 lat temu stanowiące konkretny wydatek. Fujitsu-Siemens Lifebook E8310 zdobyłem jako pierwszy, a notebooki z tej serii zaczęto produkować mniej więcej 20 lat temu. Toteż mamy do czynienia już z wręcz „przedpotopowym” sprzętem, ale choć nie ma kamerki wideo innych bajerów, to ma całkiem sporo innych zalet. Dobry zasięg Wi‑Fi, wytrzymałość, wygodna w pisaniu klawiatura - to najważniejsze z nich. Toteż, choć nie używam go już od dobrych kilku lat, to żal mi go sprzedać za symboliczną ceną, którą teraz za niego oferują.
Łoki-toki, a dokładniej krótkofalówka Walkie Talkies NS‑881, stanowi dla mnie pierwszy „telefon komórkowy”, bo za pomocą tego urządzenia można było się ze sobą porozumiewać na obrębie wielu metrów. Ów 2‑częsciowy zestaw „Łoki-toki” kupiłem znów na bazarze, a miało to miejsce w lecie 1993 roku. Szybko też przysporzył on całej masy rozrywki wszystkim osobom, które z niego korzystały. Swoją drogą to już kultowy model, o którym powstają nawet filmy na YouTube..
Maszyna do pisania Optima SP20, jak łatwo wywnioskować z tematu tego zestawienia jest elektronicznym urządzeniem... a raczej była, bo coraz rzadziej są osiągalnie w sprzedaży jej egzemplarze. Moją Optimę dostałem w prezencie na 17‑te urodziny i klikałem na niej różne teksty i statystyki przez dobre kilka lat. Aż do czasu kiedy na dobre zacząłem pisać prawie tylko na komputerze. Wczesnej natomiast korzystałem z taśmowych maszyn do pisania.
Notes elektroniczny. Z racji tego, że w latach 90‑tych nie załapałem się na palmtopa, moim pierwszym „notesem elektronicznym”... była reklamówka z Klubu Dla Ciebie. Urządzenie to wykorzystywałem nie tylko do zapisywania dat, ale też jako zegarek i kalkulator. Więc było całkiem wielofunkcyjne, a do tego również wytrzymałe.
Odtwarzacz kaset VHS. We wczesnych latach 90‑tych posiadanie tego urządzenia było czymś luksusowym. Pierwszy raz odtwarzacz kaset VHS zobaczyłem w 1989 roku u sąsiada, którego mieszkanie wyglądało bardzo nowocześnie, albowiem oprócz tego miał telewizor kolorowy, oryginalne kasety wideo i różne inne dobra z Zachodu. Od tego czasu zapragnąłem mieć takie urządzenie, tym bardziej że bardzo lubiłem w szkole oglądać filmy na VHS‑ach. Marzenie to ziściłem w 2000 roku, kiedy w antykwariacie ze sprzętem RTV kupiłem odtwarzacz Philips AV 5680. Jest to supersprzęt, z którego i teraz z powodzeniem mogę korzystać, po przeczyszczeniu głowic.
Pegasus i Rambo. Takie nazwy noszą dwie legendarne już konsole gier wideo, które wprowadziły grową rewolucję w naszym kraju w latach 90‑tych. W domowym zaciszu umożliwiły bowiem milionom ludzi granie w ulubione strzelanki, platformówki, wyścigówki czy gry zespołowe. Najpierw w lutym 1995 roku, będąc w 8 klasie podstawówki, nabyłem Rambo.
A półtora roku później już jako uczeń II klasy ogólniaka zaopatrzyłem się w Pegasusa. Wszystko w nich było dla mnie nowe m.in. joysticki, gamepady, kartridże i nade wszystko możliwość grania w setki różnych gier. A szczegółowo te dwie konsole opisałem w artykule pt. „Kultowe podróby konsol do gier z pierwszej połowy lat 90‑tych. Wspomnienie Rambo, Pegasusa i ich klonów”.
Polaroid, kolejny sprzęt na spontanie zdobyty przeze mnie na początku XXI wieku. A miało to miejsce w parku w Dąbrowie Tarnowskiej, w którym naówczas spotykała się subkulturowa młodzież (punki, metale, skejci). Tak czy inaczej, był to dobry zakup, bo zrobiłem nim kilkanaście „wypasionych” fotek.
Samsung DVD-D630 to budżetowy odtwarzacz DVD, którego zacząłem używać 10 lat temu, czyli już nie w czasach wczesnej młodości. Ale jest to poniekąd przełomowe urządzenie, bo dzięki niemu zyskałem możliwość oglądania filmów na HDMI oraz tych zgranych na czyste krążki DVD. Więc okazało się dużo bardziej nowatorskim w użytkowaniu od swojego poprzednika, którym był piękny i mocny Panasonic DVD‑S27 z 2003 roku.
Telewizor Neptun i Royal. W okresie mojej niepełnoletności były w domu dwa telewizory. Jak na okres 18 lat to bardzo mało, ale wtedy tworzyło się długowieczne odbiorniki TV. Pierwszym był rodzimy Neptun w drewnianej obudowie. Pojawił się, gdy miałem 4 lata i do tej pory pamiętam, jakie olśnienia doznałem, gdy mogłem na nim oglądać dostępne wtedy programy i widowiska. Swoją drogą w tym czasie nie każda polska rodzina miała własny telewizor i w latach 1984-87 często wieczorem odwiedzali mój dom sąsiedzi, aby obejrzeć Dziennik Telewizyjny albo brazylijski serial „Niewolnica Izaura”.
Drugim był niemiecki Royal HCM TV‑3710, odbierający już w kolorze i do tego z pilotem. W 1990 roku był to spory przeskok technologiczny. Sprzęt ten służył mi około 10 lat, aż do czasu, gdy sąsiad rozstroił go CB‑radiem. Cóż, kolejna niezrozumiała dzisiaj proza tamtych czasów.
Walkman w latach 90‑tych był najbardziej pożądanym gadżetem dla nastolatków lubiących słuchać muzyki na kasetach magnetofonowych. Dlatego też jak w 1992 roku dostałem na imieniny swojego pierwszego walkmana, czułem się wielce szczęśliwym człowiekiem. Sprzęt ten wyprodukowała ceniona firma Thomson, a ja godzinami słuchałem na nim muzyki od New Kids on The Block aż po Death i Slayera :) Później miałem jeszcze jakiś podrabiany egzemplarz, który był takiej sobie jakości oraz przez swoje spore gabaryty pożerał sporo paluszków. Rok 1998 uświetniłem zaś zakupieniem u kumpla walkmana Sony WM‑EX122. Mam go zresztą do dzisiaj, choć muzyki na nim nie słucham, bo to nie zdrowe i już tak nie kocham szumów kaset magnetofonowych, jak to za nastolatka bywało.
Zestaw Stereo Technics - na początku XXI wieku był obowiązkowym sprzętem do słuchania muzyki dla kolekcjonerów cedeków, winyli i kaset magnetofonowych. W latach 2002-2003 kupiłem dwa takie zestawy (jeden całościowy, a drugi składany). Pierwszym z nich była wieża Technics SA‑EH790, posiadająca 5 głośników stereo oraz procesor dźwięku, wzmacniacz /tuner, odtwarzacz płyt CD oraz magnetofon dwukasetowy.
Cóż, chodziła całkiem dobrze, ale nie miała wystarczającej mocy. Dlatego też szybko ją sprzedałem i w antykwariacie z używanym sprzętem RTV, z osobna dokupiłem konkretne modele Technicsa. W poczet tego zestawienia wszedł: gramofon SL‑J110R, magnetofon RS‑AZ7, odtwarzacz CD SL‑PG390, korektor dźwięku SH‑GE90 oraz wzmacniacz SU‑V500. Każdy z elementów tej wieży wyszedł mnie od 500 do 600 złotych, ale były to dobrze wydane pieniądze. O tym najlepiej to świadczy, że ciągle korzystam z tego zestawu Technicsa, do słuchania muzyki z nośników pochodzących z moich kilkutysięcznych kolekcji cedeków, winyli oraz kaset magnetofonowych. A do odbioru muzyki w tym zestawie służą mi oczywiście kolumny „ponad-audiofilskiego” Tonsila.
Zestaw komunijny. A na koniec będzie coś, co może zszokować dzisiejszych nastolatków. Chodzi tu o legendarny już zestaw komunijny, posiadający podrabiany zegarek elektroniczny, kalkulator oraz długopis. W 1989 roku jak wiele tysięcy rówieśników dostałem go i byłem „happy”. Aczkolwiek długo nie nacieszyłem się tymi gadżetami, ponieważ nie reprezentowały najlepszej jakości.
To tak z grubsza przedstawia się alfabetyczna lista sprzętów elektronicznych, z których korzystałem za dzieciaka, nastolatka i zaraz po 20‑tce (z 1‑2 wyjątkami). Przedstawiając je, skupiłem się najbardziej na emocjach związanych z ich użytkowaniem. A Wy macie jakieś „elektrosprzety”, do których czujecie większy sentyment?
ARTYKUŁ TEN JEST OPUBLIKOWANY TYLKO NA ŁAMACH PORTALU DOBREPROGRAMY.