Test Oscal C20 Pro: Nie taki diabeł straszny?
22.11.2021 | aktual.: 23.11.2021 09:03
Obecnie wybór smartfona jest trochę podobny, do wyboru auta. Ile osób, tyle gustów i potrzeb. Jeden zadowoli się Dacią Logan LPG, inny będzie celował w segment C i auta pokroju Golfa lub Octavii, jeszcze inny będzie kręcił nosem w salonie Porsche. Gdy dostałem testowanego smartfona do testów trochę się wzdrygnąłem napędzany przeciętnymi opiniami. I wiecie co? Jestem pozytywnie zaskoczony!
Testując samochody już od wielu lat nauczyłem się nie tylko pokory, ale i elastyczności. Nieraz zdarza się, że zwracam luksusową limuzynę lub sportowe coupe, aby po godzinie odebrać jedno z najtańszych aut z segmentu B. Przecież nie napiszę, że Dacia Logan z LPG jest do kitu, bo ma tylko 100 KM i twarde materiały we wnętrzu. Ma takie mieć, bo jest tania i skierowana do mało wymagającego odbiorcy. Czy podobnie jest z Oscal C20 Pro? Jakby nie patrzeć, porównanie do rynku motoryzacyjnego jest w tym przypadku bardzo trafione. To tani smartfon dla tych, którzy chcą mieć estetyczne urządzenie z podstawowym parametrami i kilkoma przydatnymi funkcjonalnościami, jak np. Dual SIM. Czy kiepskie parametry, materiały i konstrukcja to powód, aby skreślić to urządzenie? Nie, bowiem ma sporo argumentów na plus. Dokładnie około 376 złotych argumentów (po wykorzystaniu kodów na stronie ogłoszenia), bo tyle kosztuje ten smartfon. Zacznijmy jednak od parametrów.
Parametry i budowa urządzenia
Jest skromnie, ale nie do końca biednie. No dobrze, napełniani marketingiem nowych urządzeń w reklamach, 2 GB pamięci RAM i 32 GB pamięci wewnętrznej na dane i multimedia brzmi jak opis smartfonu sprzed kilku lat. Ale czy każdy potrzebuje więcej? Do podstawowych czynności wystarczy. Sercem Oscal C20 Pro jest procesor ośmiordzeniowy Unisoc SC9863A o taktowaniu 1,6 GHz ze wsparciem w postaci GPU IMG8322. Urządzenie ma wymiary 155.40 x 73.50 x 9.50 mm, co pozwoliło na umieszczenie wyświetlacza 6,09 cala o rozdzielczości 720 x 1560 pikseli. Proporcje ekran do obudowy to ok. 79,7 %. We wnętrzu zmieszczono również baterię o pojemności 3380 mAh, co w połączeniu ze skromnymi parametrami, powinno dawać niezły czas pracy na baterii. O tym jednak za chwilę.
Jeśli chodzi o stylistykę, zapewne pojawią się głosy mówiące o inspiracji urządzeniami Apple. Coś w tym jest, bowiem wysepka z aparatami i diodą doświetlającą ma dość znajome kształty i układ. Całość oczywiście wykonano z tworzywa sztucznego o akceptowalnej jakości z ciekawą fakturą, która nieco załamuje światło i poprawia chwyt. Ja dostałem do testu wersję w kolorze jasnoniebieskim, ale jest jeszcze wariant zielony (Apple Green – ciekawe nawiązanie), różowy oraz czarny. Na pierwszy rzut oka Oscal C20 Pro przypomina nieco urządzenia marki Honor, choć oczywiście odbiega jakością wykonania. W dolnej części znajdziemy port micro USB, obok kratkę głośnika, w górnej części z kolei wejście mini Jack, co jest dziś rzadkością i zasługuje na pochwałę.
Warto jeszcze wspomnieć, że w zestawie znajdziemy dedykowane przezroczyste etui, dedykowaną ładowarkę i kabelek. Pomijając etui – standardowo. Co mnie ujęło, producent nie stara się zaginać rzeczywistości i nawet na pudełku wspomina, że jest to budżetowy smartfon o stylowym wyglądzie. W sumie trudno się z nim nie zgodzić. Jak na tą cenę, sprzęt wygląda estetycznie. A jak działa?
Działanie, benchmarki etc.
Spodziewaliście się dramatu już na początku? Rozczaruję Was – urządzenie działa sprawnie. To zapewne zasługa odchudzonego systemu Android 11 Go, który nie obciąża tak mocno podzespołów i pozwala na płynne działanie. Jasne, wszystko odbywa się wolniej i nie tak błyskawicznie jak we flagowcach, ale nie dajmy się zwariować – to tani smartfon więc nie będzie błyskawicznie szybki. Strony wczytują się sprawnie, nie zacinają, przewijają się płynnie itp. Dla większości użytkowników to wystarczająca zaleta.
Nieźle wygląda również czas pracy na baterii. W moim przypadku, przy sporadycznym użytkowaniu, trochę zdjęć, ciągłe połączenie WiFi, benchmarki, bateria po 3 dniach zgłaszała jeszcze ok. 30 procent zapasu. Jak z wydajnością? Więcej niż tysiąc słów pokażą benchmarki. Kilka zrzutów poniżej.
Zdjęcia i jakość wyświetlacza
Zdjęcia są poprawne – po prostu. W dobrym oświetleniu trudno mieć do czegokolwiek zarzuty, choć 8 megapikselowy aparat główny z matrycą GalaxyCore GC8034 i ze światłem f/2.0 nie jest niczym szczególnym i można go spotkać w wielu budżetowych modelach. Gdy światła jest mało, zdjęcia wychodzą strasznie zaszumione. Zdjęcia nocne? Zapomnij, nie ten adres. Poniżej kilka przykładów zdjęć w warunkach dziennych (mało słońca), przy sztucznym oświetleniu i po zmroku. To ostatnie wygląda strasznie, ale cóż, to smartfon za 370 złotych. Nie mam za to zarzutów do wyświetlacza. Jest czytelny, ma niezły kontrast i jasność.
Podsumowanie
Czy warto? Jest sporo propozycji za nieduże pieniądze i pewnie Oscal C20 Pro nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale określanie go jako totalny chłam i nieopłacalny zakup trochę mija się z celem. Jak mówiłem na początku, są tacy, którzy szukają naprawdę podstawowego i nowego sprzętu, więc tak podstawowe parametry, podstawowy aparat i system w odchudzonej wersji nie jest niczym złym. Jako podstawowe narzędzie komunikacyjne i rozrywkowe – jest OK!