Można teraz bezpiecznie wyłączyć komputer – czyli historia Windows 95
Dla wielu był pierwszym kontaktem z komputerem, dla wielu był obiektem frustracji i niekiedy żartów, dla wielu istniał tylko na płytach marki Platinum (itp.) i dla wielu był bramą do Internetu. Jedno jest pewne: sporo namieszał w przemyśle IT i pomimo tylu lat na karku, cały czas dowiadujemy się o nim nowych rzeczy.
W tym materiale pod lupę biorę system Windows 95. Jak zawsze materiał dostępny jest w wersji tekstowej, którą właśnie czytacie i w wersji wideo poniżej. Wersja wideo trwa 40 minut i jest tam więcej informacji niż w wersji tekstowej, którą w kilku miejscach skróciłem. Przy okazji zachęcam do subskrybowania mojego kanału – tam materiał zawsze pojawia się kilka dni wcześniej.
Jeszcze drobne wyjaśnienie: po tym jak już zrobiłem prawie cały materiał, znalazłem masę ciekawostek i innych informacji o 95‑ce, których spokojnie starczy na oddzielny odcinek.
Drugiej części możecie się spodziewać gdzieś za 100 lat, a na poważnie – jak będzie to będzie, w każdym razie zostawiam sobie furtkę na przyszłość i już się odgrażam, że do Windowsa 95 jeszcze wrócę w materiale “Poczekaj na zamknięcie systemu”. Tak, kolejność się trochę nie zgadza... nie ważne :P.
Start... me up
Historia zaczyna się w 1991 roku. Podczas Microsoftowej imprezy PDC, Jim Allchin (to ten od strzelania do Novella), zapowiada system o nazwie Cairo.
Dwa lata później podczas tej samej imprezy zaprezentowano działające demo i choć sam koncept Cairo był oczkiem w głowie Billa Gatesa, to nie został on nigdy wydany, zamiast tego Microsoft poszatkował Cairo i jego wnętrzności podoklejał do swoich innych produktów, m.in. interfejs użytkownika został przeszczepiony do bohatera tego odcinka, a niektóre funkcje zostały zaimplementowane dopiero w Windowsie 7.
Najwięcej rozwiązań z Cairo znalazło się jednak w Windows NT 4, który został wypuszczony po premierze W95, a prace nad Cairo, co ciekawe, zarzucono dopiero w 1996 roku.
Jedyna wersja Cairo, z systemem plików OFS, która wyciekła pochodzi właśnie z czasów pracy nad Windowsem NT 4.
Cofnijmy się jednak do marca 1992 roku. Wirus Michelangelo zbiera właśnie żniwa, ale nie o nim jest ta historia. Jest miesiąc przed wypuszczeniem na rynek Windowsa 3.1. W Microsofcie myślano już o kolejnej po 3.1 iteracji okienek, a wiemy to, dzięki rozprawie sądowej Comes vs Microsoft. To podczas jej trwania, ujawniono wewnętrzną korespondencję pracowników Microsoftu z tego okresu.
W ramach pozwu zbiorowego domagano się od Microsoftu 330 milionów dolarów, a chodziło o... a o cóż by innego: działania monopolistyczne i antykonkurencyjne. Sprawa znalazła swój finał poza salą sądową i niestety nie podano szczegółów ugody.
Maile są raczej nieciekawe, wręcz standardowo nudne, ale to właśnie w nich pojawiła się pierwsza wzmianka o systemie, który miał się stać Windowsem 95, a wtedy wtajemniczeni pracownicy Microsoftu mówili na niego Win93.
W kwietniu roku 1992, Microsoft wypuszcza Windows 3.1, a IBM niemal w tym samym czasie wydaje swój system: OS/2 w wersji 2.0 - co niezwykle istotne dla tej historii, wydany właśnie OS/2 jest reklamowany jako system 32‑bitowy.
IBM mówił o swoim systemie: "Lepszy DOS niż DOS i lepszy Windows niż Windows" i w tamtym okresie nie były to puste słowa, ale o OS/2 innym razem.
Nie trudno sobie wyobrazić, że 32‑bitowy OS/2 był cierniem w oku Microsoftu. W rezultacie, prace nad 32‑bitowym Windowsem dla mas przyspieszyły.
Win93 otrzymał nazwę kodową Chicago, a na półkach sklepowych OS miał się pojawić pod koniec 1993 roku – jak powiedzieliby amerykanie: "easy peasy lemon squeezy".
Osoba odpowiedzialna za dostarczenie systemu jeszcze w 93 roku, w jednym z wewnętrznych dokumentów napisała komentarz:
Gotowe do produkcji nośników w czerwcu 93 roku. Jak nie, to składam CV w McDonald's.
Wiele lat później, kiedy pracownicy MS sobie o tym przypomnieli, postanowili odszukać tego pracownika na LinkedIn – do 2000 roku pracował w Microsofcie, śladu zatrudnienia w McDonald's nie znaleziono, a obecnie pracuje w innej dużej firmie IT.
Wewnątrz Microsoftu na system mówiono przemiennie Chicago, Windows 93 czy Windows 4.0. Aby nie nadużywać jednej z tych nazwy, ja też będę nimi żonglował.
Plan na Win93 nie był specjalnie ambitny. Oprócz 32‑bitów MS planował dokleić do już istniejących Okienek bardziej przyjazny dla użytkownika instalator i sprawić, aby aspekt sieciowy był bardziej przejrzysty. UI miało zostać to samo jakie widzimy w Okienkach z serii 3.X.
To nie koniec, bo plan zakładał, że Windows 93 będzie sprzedawany razem z DOS‑em, oferując użytkownikowi PeCeta wszystko czego mógłby oczekiwać i jednocześnie miało to ostudzić zapędy firm, które chciałyby robić swoje klony DOS‑a.
Ten mało ambitny plan szybko zarzucono. Plotki głoszą, że w tym okresie powstały jakieś kompilacje tej wersji Windowsa, ale potwierdzonych informacji brak. W każdym razie plan został zmieniony, a pełna lista nowych funkcji systemu jakie chciano wdrożyć w Okienkach 4.0 była gotowa pod koniec września 1992 roku.
Trzeba podkreślić, że Chicago nie miało być jedynym 32 bitowym systemem od Microsoftu, firma Billa Gatesa planowała również wydanie Windowsa NT, który jednak nie był kierowany do domowego użytkownika. Chicago natomiast miało być systemem dla Smitha, Pupkina, Svenssona czy innego Kowalskiego i miało działać na możliwie jak największej ilości PeCetów i firma Gatesa poświęciła naprawdę dużo czasu na to, aby system faktycznie chodził na wszystkim – oficjalnie minimalny procesor to 386DX, nieoficjalnie 386SX.
W 1994 roku w Computerworld zwrócono uwagę na dyskusję w internecie, gdzie zainteresowani nowym OS‑em od Microsoftu chwalili zestaw funkcji i reklamowaną wydajność i co ciekawe jeden użytkownik był mocno zdziwiony dlaczego MS uparł się, aby Chicago chodziło na pecetach z 4MB RAM‑u.
32‑bitowy Windows NT został zaprezentowany już w listopadzie 1991 roku podczas imprezy Comdex, a po wypuszczeniu – 27 lipca 1993, jak donosił chociażby PC Mag, przez wielu użytkowników był uznawany za klapę, a powodem w dużej mierze były wymagania sprzętowe i powolna praca na tych komputerach, gdzie już udało się go zainstalować.
Trzeba też zaznaczyć, że pierwotnie Windows NT miał być kolejną odsłoną OS/2 i to właśnie kwestie rozwoju "następcy DOS‑a" poróżniły obie firmy, do tego stopnia, że każda z firm zabrała swoje zabawki i bawiła się w rozwijanie systemu już we własnej piaskownicy.
Mała dygresja. Pamiętam jak wiele wiele lat temu w programie Milionerzy padło pytanie "co oznacza akronim NT" – wiecie? (timer) Otóż akronim rozwija się jako New Technology.
Między innymi dzięki prezentacjom z pierwszej połowy lat 90‑tych, które wyciekły do Internetu wiemy jak Microsoft widział przyszłość swojej rodziny systemów operacyjnych. Windows NT miał być zastąpiony przez Cairo, a Okienka z serii 3 miały być zastąpione przez Chicago.
Wszystko było zaplanowane, rozrysowane, a daty premier mniej więcej znane.
Stop... hammer time
Dzisiaj wiemy, że Win93 mimochodem został ochrzczony nazwą Windows 95, a Cairo nigdy nie został wydany. Dlaczego? Co takiego musiało się stać w obozie Billa Gatesa, że premiera ważnego produktu została opóźniona o niespełna 2 lata?
Szczerze… nie wiadomo, a przynajmniej ja nie znalazłem żadnych konkretnych informacji, dlaczego wydanie Chicago tak bardzo przeciągnęło się w czasie. Jedna z teorii spiskowym mówi, że wszystko było zaplanowane, a Microsoft chciał tylko nakręcić odpowiednio wysoki hype wokół swojego produktu.
Artykuły w starych gazetach podpowiadają, że powodem przeciągania w czasie premiery W95 mógł być lęk deweloperów aplikacji pod Win32. Sam system bez odpowiednio dużej bazy aplikacji napisanych pod API Win32 byłby mało atrakcyjny, Microsoft musiał zatem w pierwszej kolejności przekonać do siebie właśnie deweloperów, ci natomiast nie byli początkowo skorzy do współpracy.
Tak więc, w 1993 roku nie dostaliśmy Windows 4.0, ale zamiast niego dostaliśmy produkt, który na papierze wygląda jak wczesny zarys pierwszego pomysłu na Win93. Wspomniałem już, że pierwotny plan nie był specjalnie ambitny: lepszy instalator, to samo UI, lepsza obsługa Sieci i 32‑bity. Może zatem Win93 się ukazał, tylko nazwano go… Windowsem 3.11.
Zwłaszcza wersja 3.11 w edycji Windows for Workgroups pasuje do tej teorii.
Ten system nie był jednak 32‑bitowy, ALE dzięki API Win32S część 32‑bitowych aplikacji dało się odpalić również w tych okienkach, m.in. popularną wśród użytkowników Windows 95 grę FreeCell z którą paczka Win32S była z resztą dostarczana.
Tutaj warto zwrócić uwagę, że w odniesieniu do API w Chicago Microsoft używał nazwy Win32C – to C na końcu miało oznaczać Compatybility (różne źródła podają, że mogło to też oznaczać Common). Dopiero pod koniec 93 roku zarzucono dodawanie litery C. Na zdjęciu niżej możecie sprawdzić jakie API miało trafić do jakiego systemu.
Faktem jest, że koncepcja na Win93 zmieniała się wiele razy i w bardzo wczesnym stadium prac zdecydowano o zastosowaniu nowego UI, co automatem mogło przełożyć spodziewaną datę premiery. Innym faktem jest to, że Microsoft wielokrotnie podawał informację, że system trafi do sprzedaży przed końcem 1994 roku, co jak wiemy również się nie udało.
Dawno nie było żadnej ciekawostki i choć historia nie ma nic wspólnego z bohaterem tego odcinka, to i tak ją opowiem, a dotyczy Windows for Workgroups w edycji Windows 3.1 – nie 3.11.
Otóż pracownicy Microsoftu mówili na tę edycję Windows for Warehouses, czyli Windows dla Magazynów. O co chodziło?
Otóż paczka z tym oprogramowaniem była rozprowadzana razem z kartą sieciową. Problem polegał na tym, że karta sieciowa była ze złączem BNC, które właśnie przegrywało wojnę standardu wtyczki sieciowej. Nikt zatem nie chciał karty ze złączem, którego nie da się używać, więc magazyny pękały od zapasów niechcianego Windowsa.
Microsoft wyciągnął wnioski. Kolejna edycja Windows for Workgroups wydana przy okazji W 3.11 była sprzedawana bez karty sieciowej.
Wracamy do tematu.
Prace nad nowym OSem choć wolno, to postępowały cały czas do przodu i w mediach coraz częściej wymieniano nazwę Chicago, tylko… pomimo tylu opowieści o nowym systemie nikt nigdy go nie zaprezentował szerszej publiczności – i w końcu, w lutym 1994 roku, dziennikarz PC Magazine – Michael J. Miller (prawdopodobnie łamiąc NDA) pokazał screen Windowsa Chicago, z wielkim znakiem zapytania, bo jak sam zauważył, produkt Microsoftu nie wyszedł nawet z fazy alfa i interfejs użytkownika z pewnością się zmieni.
Dziennikarz przedstawił zdjęcie jednego z wczesny buildów. Biorąc pod uwagę czas wydania gazety, fakt że miała to być alfa i na screenie widać, że tapeta jest wycentrowana – prawdopodobnie była to kompilacja 73g.
Do końca roku 93 deweloperom udało się dostarczyć właśnie wersję Alpha, którą pokazywano wybranym dziennikarzom oraz na imprezach Microsoftu. Już w tak wczesnej wersji systemu, dziennikarze zaznaczali, że możliwości Plug and Play systemu budzą zainteresowanie.
No właśnie. Plug and Play - czyli system automatycznej konfiguracji urządzeń i przydzielania im zasobów. Miał on odegrać dużą rolę we wprowadzaniu komputerów pod strzechy – i odegrał. Koniec ze żmudną konfiguracją, zabawą ze zworkami, DIP‑ami, IRQ, itd.
Niestety, nie poszło tak gładko jak zakładano. Wiele komputerów, a właściwie wszystkie, które miały odpalać Windows 95 posiadały jeszcze sloty ISA, a karty ISA w większości nie były zgodne z tym standardem. Dlatego bardzo szybko zaczęła funkcjonować alternatywna nazwa dla PnP: Plug and Pray.
Od Chicago do Windows 95
W internetach można dzisiaj znaleźć informacje o różnych przedpremierowych kompilacjach, a część z tych buildów wyciekła. Przyjrzyjmy się tym wczesnym iteracjom systemu.
Na początek tzw. "Windows 95 Usability Testing Builds". Były to bardzo wczesne kompilacje Windowsa 95 (prawdopodobnie dwie), których Microsoft używał do testowania UI podczas testów użyteczności.
Zapraszano testerów, pokazywano im system, dawano różne zadania i sprawdzano jak ludzie sobie radzą. Szczęśliwie zachowało się nagranie z jednego z takich testów prawdopodobnie z grudnia 92 roku lub stycznia 93 roku – wtrącę, że pierwsza kompilacja beta, datowana jest dopiero na 1 czerwca 1994 roku.
Build 34 z przełomu lutego-marca 93 roku, to ciekawe wydanie, bo 32‑bity ograniczają się tutaj do API Win32s.
Wydanie 58s datowane na sierpień 1993 roku to pierwszy PDK (Preliminary Development Kit) Windowsa Chicago. Na zdjęciu poniżej, na pulpit z wydania 58s naniosłem Windowsy 7,8 i 10. Zwróćcie szczególną uwagę na lewy dolny róg - tam gdzie powinien być przycisk Start. Zabawne, nieprawdaż?
Grudzień 1993 roku przyniósł build 73g, był to build w którym wdrożono instalator zbliżony do tego jaki znamy z wersji finalnej systemu.
Prawdziwa rewolucja nastała wraz z wersją 81 skompilowaną dokładnie 19 stycznia 1994 roku. Jest to pierwsze wydanie Chicago, w którym znalazł się przycisk Start i ogólnie system coraz bardziej przypominał znaną nam wersję.
O buildzie 99 wspominam tylko dla tego, że udało mi się znaleźć zdjęcie płyty CD z tą wersją i choć jest na niej wydrukowane Pre‑Beta 1, to do ukazania się pierwszej bety wyszło jeszcze kilka edycji.
Build 116 z czerwca 1994 roku to pierwsze wydanie Beta. Kompilacja 180 znana bardziej pod nazwą Beta 1.3 wyciekła już w 1994 roku, co ciekawe kolejna wersja bety, która wyciekła (numerek 1.4 czyli kompilacja 189) to pierwsza wersja opracowywanych okienek, gdzie ekran startowy zmieniono z Chicago na Windows 95.
Pierwsza Beta z dwójką z przodu pojawiła się dokładnie 27 października 1994 roku, wyróżnia ją przede wszystkim to, że jako pierwsza wczesna kompilacja posiadała mechanizm tzw. “bomby czasowej” zaszytej w IO.sys i MSDOS.sys. Po upływie 155 dni Windows wyświetlał komunikat, że czas testowania dobiegł końca.
Z "time bombą" wiąże się inna ciekawa historia. Otóż podobno jeden z większych producentów PeCetów chcąc być pierwszym na rynku, zaczął sprzedawać swoje zestawy z Windowsem 95 przed premierą systemu (była to jakaś późna Beta). Wszystko działało na tyle dobrze, że klienci nie narzekali na stabilność czy błędy – do momentu aż wyświetlił im się komunikat, że czas testowania dobiegł końca. Informacje mówią o kilku tysiącach takich maszyn.
Wersja 302 jest ciekawa z tego względu, że w oczach deweloperów system był już gotowy do wypuszczenia, z tej okazji pozwolili sobie na mały żarcik i na przycisku Start zamieniono tekst na Ship it!
Data wydania Bety 3.0 to 21 lutego 1995 roku. Widzieliście już jak wyglądała przykładowa płyta wczesnych buildów, to teraz pokażę pudełko, w którym te płyty docierały do testerów, na zdjęciu poniżej case od wydania 345.
Testy kompilacji 347 wydanej w połowie marca 1995 roku, były zakrojone na szeroką skalę i w różnych szerokościach geograficznych, ta wersja dostępna była w wielu językach i co ciekawe każdy mógł przystąpić do testów. Microsoft pobierał drobną opłatę niespełna 20 USD, zaznaczając jednak, że OS będzie działał tylko do ostatniego dnia grudnia 96 roku.
Edycja 431 przynosi ekran końcowy niemal identyczny z tym z wersji finalnej, a w dalszej kolejności mamy serię wydań RC, czyli Release Candidate. W tych wersjach nie pojawiają się żadne nowości, a uwaga deweloperów jest skupiona na naprawianiu bugów.
11 lipca 1995 roku Windows 95 otrzymał status RTM (Release To Manufacture). Kompilacja 950 r‑6 to finalne wydanie i od tego momentu rozpoczął się proces produkcji fizycznych nośników systemu.
Zastanawiacie się może ile kosztowało rozwijanie kilku różnych wersji okienek? Bo MS pracował przecież też nad innymi wydaniami. W wywiadzie dla Playboya z 1994 roku, Gates przyznał, że wydaje 100 mln USD rocznie na prace nad różnymi nowymi Windowsami, czyli dzisiejsze niespełna 173 miliony dolarów.
Nie musicie mu jednak współczuć, bo doskonale wiecie, że głodny nie chodził... i dalej nie chodzi:
Premiera
Oficjalna data wydania systemu to 24 Sierpnia 1995 roku. The Washington Post takimi słowami pisał o tym wydarzeniu:
(...) wystarczy, że znajdziesz się dzisiaj w pobliżu gazety, radia, telewizji czy sklepu komputerowego i doświadczysz multimilionowego hype'u otaczającego wypuszczenie Windowsa 95.
Pieniądze do działu i z działu marketingu płynęły szerokim strumieniem. I tak: wydano 3 miliony USD za prawa do utworu grupy Rolling Stones "Start Me Up" (z jakiegoś powodu większość źródeł podaje 12 milionów USD). W Londynie rozdawano darmowe egzemplarze gazety Times, która oczywiście informowała wtedy o premierze nowych Okien. Z wieżowca CN Tower w Toronto zwisał ogromny dziewięćdziesięcio metrowy banner reklamowy, a Empire State Building świecił kolorami charakterystycznymi dla loga Windows.
A podczas tzw. “launch party” po scenie biegał i rzucał sucharami sam Jay Leno. Szacuje się, że Microsoft wydał w sumie ponad 300 MLN USD tylko na akcje marketingowe.
Lubie pokazywać w swoich materiałach reklamy czy klipy promocyjne Microsoftu, z dawnych czasów, bo są kultowo drętwe/kiczowate, ale w przypadku W95 klip z udziałem bohaterów serialu Przyjaciele, nie był taki zły - co prawda im dalej w las tym robił się coraz bardziej…
Warto zaznaczyć, że ekipa MS świętując wydanie systemu także bawiła się hucznie. Obecni na zamkniętej imprezie tylko dla pracowników, wspominają że któryś z uczestników jeździł motorem w hali gdzie odbywały się uroczystości – i to tak jeździł, że na dywanie zostały wypalone ślady po kołach. Wiele lat po zajściu, w kuluarowej rozmowie obecni na imprezie zgodnie przyznali, że mieli szczęście, że YouTube wtedy nie istniał.
Choć Microsoft bardzo się starał, aby nakręcić ludzi na nowego Windowsa, to kolejek przed sklepami nie było. Widocznie system operacyjny w 1995 roku, nie był dla ludzi czymś tak seksownym, jak MS by chciał. Innymi słowy: Windows 95 to nie Crocsy...
Dziennikarz The Washington Post spodziewając się sensacyjnych scen w jednym z większych sklepów komputerowych ruszył na miejsce z aparatem – i … poczuł się zawiedziony. O pudełka z Windowsem nikt nie walczył. Zapytał więc jednego ze sprzedawców o zainteresowanie OS‑em, na co usłyszał:
Staram się nie zasnąć.
Może i w sklepach dantejskich scen nie było, ale Windows 95 i tak okazał się ogromnym sukcesem. Tylko przez pierwszych 5 tygodni sprzedano 7 milionów kopii systemu, po roku liczba podskoczyła do 40 milionów.
Magazyn Computerworld w styczniu 1994 roku, informował o tym, że pracownicy Microsoftu nieoficjalnie informowali deweloperów, że planują sprzedać 50 milionów sztuk systemu w pierwszy rok – więc o wiele się nie pomylili. Dla porównania OS/2 w wersji 2.1 przez pół roku zdobył 2 miliony nabywców, a pod koniec roku 1993 ilość użytkowników W 3.1 szacowano na niewiele ponad 40 milionów.
W historii Windowsa 95 jest jeden malutki, ale jakże ciekawy wątek Nowozelandzki. Wiecie gdzie na świecie najszybciej obchodzi się sylwestra? Właśnie w okolicy Nowej Zelandii, to oznacza, że jeśli ustala się datę wydania jakiegoś globalnego produktu, to najszybciej można go kupić właśnie w Nowej Zelandii. Temu wydarzeniu towarzyszyły kamery, na nagraniu poniżej możecie zobaczyć pierwszą osobę, która nabyła kopię Windowsa 95.
Nośniki
System rozprowadzany był głównie na płycie CD, rzadziej na dyskietkach 3,5", a jeszcze rzadziej na dyskietkach 5,25" (tylko na specjalne zamówienie). Dyskietek 3,5 cala było 13, a same dyskietki były zapisane w formacie DMF, dzięki czemu możliwe było nagranie na nie więcej niż 1,44 MB danych. Microsoft upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu – udało się ograniczyć liczbę dyskietek i dzięki formatowi DMF ich nieautoryzowane skopiowanie było trudne.
Dla porównania Windows 3.1 zmieścił się na 6 dyskietek, a Windows NT 3.1 dostarczany był na 22 dyskietkach, a sam instalator kazał wkładać dyskietki nie w kolejności.
Zdecydowanie najlepszą opcją była płyta CD, na której oprócz systemu znaleźć można było coś extra, bowiem aby postawić znak równości pomiędzy Windowsem, a Multimediami, Microsoft dał początkującym użytkownikom nowego systemu coś na start: kilka animacji i 2 teledyski.
Do tego, w późniejszych wydaniach na płycie znalazł się masywny folder (ponad 200MB) z demami gier i programów.
Na szczególną wzmiankę zasługuje pełna wersja gry Hover! Czyli taki trochę-Doom rozgrywany w trybie Capture The Flag, w lewitującym pojeździe, który zachowuje się jak... jak... brakuje mi polskiego słowa na bumper cars – może puryści językowi pomogą?
W grze dostępne byłe tylko 3 poziomy, ale zabawa i tak była przednia. Twórcy zadbali też o to, aby gra odpaliła się na wszystkim na czym miał się odpalić W95, na grafice niżej możecie sprawdzić różnice pomiędzy detalami.
Jakiś czas temu MS wskrzesił ten tytuł, w który tym razem można było zagrać w przeglądarce, niestety strona już nie działa, na pocieszenie dodam, że Hover! nie stwarza problemów pod Windowsem 10, a jeśli nie macie płytki to grę można pobrać w wielu miejscach.
Kreskówki
Wiemy już, że nazwą kodową W95 było Chicago, to jednak nie jedyna nazwa kodowa powiązana z tym OS‑em. Podczas prac nad systemem Microsoft powołał do życia różne podprojekty, a rzeczy nad którymi pracowali, również posiadały swoje nazwy kodowe, i tak: 16‑bitowy DOS kernel nosił nazwę Jaguar, 32‑bitowy DOS kernel nazywał się Cougar, kernel Win32 otrzymał nazwę Panther – i pewnie już zauważyliście, że sporo tutaj kotków, zgadnijcie jakim kotkiem nazwano interfejs użytkownika... werble... Stimpy, z kreskówki Ren and Stimpy.
Wiąże się z tym zabawna historia. Podobno na chwilę przed wypuszczeniem jednej z wczesnych kompilacji Windowsa w świat, zespół deweloperów używał zdjęcia z kreskówki Ren and Stimpy na ekranie "można teraz bezpiecznie wyłączyć komputer" i dopiero w ostatniej chwili ktoś sobie o tym przypomniał i zmieniono grafikę.
Raymond Chen (wieloletni pracownik Microsoftu, odpowiedzialny za rozwój systemów Windows i m.in za ukochany niebieski ekran) w swoim wpisie blogowym wspomina o “pewnym znajomym” i “pewnym projekcie” gdzie dokładnie taka sytuacja miała miejsce i zaszła tak daleko, że deweloperzy skontaktowali się już z wytwórnią odpowiedzialną za “pewną kreskówkę”, w celu ustalenia ile kosztowałaby licencja na wykorzystanie grafiki, ale dowiedzieli się, że jest to bardzo duża suma pieniędzy + dodatkowa opłata za każdy nośnik gdzie grafika byłaby użyta.
Co ciekawe testerzy widzieli kłopotliwą grafikę i w żaden sposób nie zareagowali, bo myśleli, że to taki kierunek artystyczny.
Nazwanie interfejsu mianem Stimpy, wcale nie jest takie słodkie jak może się wydawać, o czym wie każdy kto widział bajkę. Stimpy jest/był… z braku lepszego słowa: głupi, bardzo głupi i do tego nierzadko obrzydliwy. Kto wie co chodziło deweloperom po głowie...
Zaraz po zainstalowaniu systemu, jeśli użytkownik wyraził taką chęć, na pulpicie można było znaleźć ikonę The Microsoft Network. Ta niedziałająca już usługa (nie mylić tym MSN-em) okazała się niewypałem, głównie dla tego, że pojawiła się w chwili kiedy na rynku działało już kilka innych tego typu, które same zaczęły już wtedy podupadać i oddawać koronę nieograniczonemu internetowi. W dodatku MSN był usługą płatną.
Skoro przy MSN‑ie jesteśmy to nie mogę nie wspomnieć o Duckmanie. Na liście 10‑ciu najlepszych kreskówek wszech czasów, Duckman jest u mnie bardzo wysoko, może nawet nad Rickem i Mortym. Dzieło m.in. Everetta Pecka też kierowane jest do starszych dzieci i można tam znaleźć np. takie smaczki:
Na YT znajdziecie pełne odcinki – polecam.
Świat vs Windows 95
Ogół użytkowników pozytywnie oceniało nowy system Microsoftu, ale naturalnie znalazło się też kilka niezadowolonych głosów, a jeden z działaczy walczący o prawa konsumentów (Ralph Nader) w liście do prezydenta Clintona sugerował, aby on i agencje federalne nie korzystały z nowych Okien. Powodem był formularz rejestracyjny zaszyty w systemie, który rzekomo naruszał prywatność użytkowników.
Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, to cała sprawa wydaje się wręcz śmieszna, ale odnotować trzeba – już w 1995 roku walczono o to, aby wielkie firmy nie mogły gromadzić szczegółowych danych o swoich użytkownikach. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy.
Zachwycona nie była też konkurencja. Przedstawiciele IBM'a, co chyba zrozumiałe, pytani o nowe Okna starali się trywializować całą sytuację. Tim Breuer odpowiedzialny za kontakty z prasą powiedział:
Microsoft dostarcza te same funkcje, które my dostarczyliśmy siedem lat temu.
Nie wiem szczerze mówiąc jak on to wyliczył, bo w 1988 roku IBM nic podobnego nie dostarczył.
Główny konkurent może nie był zachwycony, ale nie przeszkodziło to systemowi w zbieraniu w zdecydowanej większości pozytywnych ocen. Ludziom spodobała się prostota nowych okienek, przycisk Start, możliwość zainstalowania na wszystkim i odpalanie DOS‑owych programów w oknach.
Wytykano też wady, oto kilka z nich, które znalazłem w polskiej edycji Computerworld:
- Interfejs użytkownika pracuje nielogicznie.
- Brak skutecznych sposobów ochrony danych.
- Niestabilność pracy.
- Sposób w jaki Explorer wyświetla rozszerzenia nazw plików.
- Polityka wspierania klienta pozostawia wiele do życzenia.
Polskie 'growe' gazety wydawały się nie zauważyć, że nowy OS pojawił się na rynku, przeglądając wydania Gamblera, Secret Service czy TopSecret z 1995 roku jedyne wzmianki jakie znalazłem to oferta sklepu, który sprzedawał Windowsa 95 za 360zł (przeciętne wynagrodzenie wynosiło wtedy około 700zł) i zdjęcia nowego systemu w rubryce Aloha! Internet! w Secret Service.
Lokalizacja W95 stała raczej na wysokim poziomie, słowo raczej pojawia się tylko dlatego, bo musimy brać pod uwagę, że nasz język dopiero się uczył IT, często zatem osoby tłumaczące oprogramowanie musiały improwizować i czasami wychodziły z tego takie kwiatki:
Z promocją Windowsa do polski zawitał nawet sam Bill Gates, miało to miejsce w lutym 1996 roku. Jedna z gazet tak podsumowała to wydarzenie:
(...) byłoby wspaniale, by ta wizyta uświadomiła ludziom, którzy u nas decydują o rozwoju telekomunikacji, że jest to także nasza gra o przyszłość.
Dodatki i ubytki
Na samym systemie monetyzacja się nie zakończyła. Firma z Redmond sprzedawała także pakiet o nazwie Microsoft Plus! for Windows 95. Był to zestaw dodatków w skład których wchodziły kompozycje pulpitu, tapety, pakiet różnych aplikacji w tym IE 1.0 i gra Space Cadet Pinball.
W odróżnieniu od systemu, który wymagał 4 MB RAM, pakiet Plus wymagał posiadania minimum 8 MB, a jednym z ulepszeń systemu jaki dawał Plus, były wygładzane czcionki systemowe.
W późniejszym czasie firma wypuściła jeszcze pakiet Microsoft Plus! for Kids!, który jak nazwa wskazuje był skierowany do młodszego odbiorcy, czyli jeszcze bardziej dziecinne kompozycje pulpitu i jeszcze głupsze dźwięki. Na płytce znajdowały się też nowe aplikacje m.in. zamieniająca tekst na mowę i Paint w edycji dziecięcej.
Domyślacie się pewnie, że w trakcie prac nad systemem wyleciały z niego różne funkcje, później część z nich albo trafiło do pakietu Plus! albo były dodawane w ramach kolejnych aktualizacji systemu, a jeszcze inna część została przeniesiona do kolejnej odsłony Okienek. Złośliwi mówią, że Windows 98 to w zasadzie 95‑tka, na której MS chciał zarobić jeszcze raz.
Powód usuwania z systemu funkcji był różny, ale chyba najbardziej niespotykany i taki o którym deweloper raczej nie myśli to... polityka. Otóż jeszcze na chwilę przed premierą Windows 95, użytkownik mógł ustawić swoją strefę czasową klikając na mapę świata. Tę funkcjonalność w pośpiechu usunięto, a dlaczego?
Wszystkiemu winna wojna Peru z Ekwadorem, która rozgorzała na początku 1995 roku. Z Microsoftem skontaktował się rząd Peruwiański, skarżąc się na to jak wygląda granica pomiędzy Peru, a Ekwadorem. Microsoft doszedł do wniosku, że jeśli zmieni granicę, to następny z zażaleniem zgłosi się rząd Ekwadorski. Postanowiono zatem pozbyć się tej funkcjonalności.
To nie jedyna taka sytuacja. Rząd Indii zagroził Microsoftowi, że zabroni sprzedaży ich produktów, jeśli nie poprawią mapy, na której sporny kawałek ziemii przypisano Pakistanowi.
Twórcy
Na koniec wypadałoby wspomnieć o twórcach Windowsa 95, ale było ich tak wielu, że nie sposób wymienić wszystkich – BTW, można to było sprawdzić poprzez easter egga, więc ja skupię się tylko na dwóch osobach, ta pierwsza akurat w tę edycję Okienek miała niewielki wkład.
Chodzi o Panią Susan Kare. Zaprojektowała ona wiele ikon na potrzeby trzeciej odsłony Windowsa, które później przeniesiono do nowszej odsłony, często z jakimś liftingiem. Tutaj możecie sprawdzić firmy dla których tworzyła pani Kare, a na screenie poniżej owoc pracy projektantki, który zna każdy, kto widział W95 na oczy.
Inną ciekawą personą, która miała swój wkład w Windows 95 był Brian Eno. Weteran sceny muzycznej, który oprócz bogatej solowej kariery ma na koncie współpracę z takimi zespołami jak U2, Coldplay czy Genesis.
To on odpowiada za dźwięk, który było słychać po odpaleniu systemu, a w jednym z wywiadów tak mówił o współpracy z Microsoftem:
(...) zlecenie od agencji mówiło, że klient chce muzykę, która jest: inspirująca, uniwersalna, blebleble, optymistyczna, futurystyczna, sentymentalna, emocjonująca - cała masa przymiotników i na końcu dopisek "utwór ma trwać 3 i 1/4 sekundy.
W tym samym wywiadzie Eno przyznał, że zrobił 84 wersje, a w innym wyznał, że tzw. "The Microsoft Sound" został stworzony na Macintoshu, dodał też:
Nigdy w życiu nie używałem PC‑ta, nie lubię ich.
Finalny utwór trwa dłużej niż zakładano i jeśli ktoś nie miał okazji go słyszeć to brzmi tak:
Po premierze Okien 95 Microsoft oczywiście cały czas pracował nad ulepszaniem systemu, wydanych zostało kilka większych wersji – ostatnia datowana jest na 26 Listopada 1997 roku. Te późniejsze wydania dodawały naprawdę wiele funkcji, np. obsługę USB, AGP czy MMX.
Schedę po 95‑ce przejął Windows 98, ale to już historia na inną okazję.
Koniec
Jest jeszcze jedna ciekawa rzecz odnośnie Windows 95, która wypłynęła w 2019 roku. Otóż okazuje się, że przez jakiś niezałatany bug, W95 działał szybciej jeśli użytkownik ruszał cały czas kursorem myszki. Brzmi trochę nieprawdopodobnie, ale podobno proces instalacyjny programów można dzięki tej metodzie skrócić z godziny do 15 minut.
Wątek na ten temat pojawił się w serwisie StackExchange i stamtąd powędrował do wielu innych serwisów, pisał o tym m.in. PC Gamer i po szczegółowe wyjaśnienie dlaczego tak się działo odsyłam właśnie tam.
Dzięki za uwagę, cześć.