Ubuntu jako alternatywa dla Windows XP
23.04.2014 15:08
Dni poczciwego Windows XP już dawno zostały policzone, a nie tak całkiem dawno początek jego agonii rozpoczął się, ci bardziej świadomi użytkownicy zaczęli się rozglądać za alternatywnym systemem, który mógłby zastąpić porzuconego staruszka. To że skończyło się wsparcie XP zaobserwują nawet Ci niezainteresowani, ponieważ nie dość że system przestał być wspierany, to na dodatek żeby skrócić jego agonię i męczarnie użytkowników zarazem, producent postanowił zacząć go dobijać. Jakie są tego konsekwencje, większość z nas wie: desperacja, niepotrzebne wydatki, kłótnie w rodzinie i na portalach ;)
Coraz więcej ludzi zaczyna szukać alternatywy, a biorąc pod uwagę że XP nie był zbytnio zasobożernym systemem, to mógł swobodnie obsłużyć (tak, tak - obsłużyć, nie wyglądać!) słabsze komputery, które niejednokrotnie wystarczały nam przez lata i... przecież nadal mogłyby - u większości sprzęt się przecież znacząco nie zużył. Najczęściej zużyciu w starych komputerach ulegał dysk twardy, w który komputer był wyposażony kilka dobrych lat temu. Drugim elementem, który ulegał zużyciu są kondensatory na płycie głównej. Lecz te, kiedy płyta główna była zasilana dobrym zasilaczem, mogły bez szwanku dociągnąć dzisiejszych dni. Wentylatory prawdopodobnie były wymieniane na bieżąco, a po Service Packu 3 najprawdopodobniej niejeden użytkownik skusił się na dołożenie pamięci RAM.
Także sporo starszych laptopów i niezbyt mocnych netbooków zostało wyposażonych w system Windows XP. Te oprócz wymiany dysku i dołożenia pamięci miały ograniczone pole manewru rozbudowy. O ile w PC byliśmy w stanie wymienić kartę graficzną na mocniejszą, zainwestować w szybszy procesor, tak użytkownicy, np. netbooka musieli się zadowolić tym, co producent zaoferował im w momencie zakupu przez dalszą część jego życia. Skończyło się wsparcie XP i część użytkowników sprzętów w niego uzbrojonych została postawiona w niezbyt komfortowej sytuacji. Część tych użytkowników zadała sobie pytanie: "co dalej?"
Większość użytkowników XP, wraz z pewną aktualizacją, została powiadomiona i zachęcona, żeby jeszcze raz wejść do tej samej rzeki dokonując zakupu najnowszego dziecka firmy Microsoft: Windows 8.1. Tu niejeden zostaje zachęcony nadzwyczaj niskimi wymaganiami tego systemu:
Komputer, na którym ma zostać zainstalowany system Windows 8.1 musi spełniać następujące wymagania: [list] [item]Procesor: 1 gigaherc (GHz) z obsługą PAE, NX i SSE2[/item][item]Pamięć RAM: 1 gigabajt (GB) (architektura 32‑bitowa) lub 2 GB (architektura 64‑bitowa)[/item][item]Miejsce na dysku twardym: 16 GB (architektura 32‑bitowa) lub 20 GB (architektura 64‑bitowa)[/item][item]Karta graficzna: urządzenie graficzne Microsoft DirectX 9 ze sterownikiem WDDM[/item][/list]
Cóż mogę powiedzieć... Przyszło mi instalować to cudo na komputerze wyposażonym w procesor Intela Pentium 4 3GHz, 1GB RAM. Dzięki Bogu, był także uzbrojony w dosyć wydajną kartę grafiki (GF serii 9), która po zainstalowaniu sterowników od producenta uratowała sensowność migracji z XP na Win 8.1 - dało się tego używać. Nie wyobrażam sobie jednak, jak ten system pracuje (nie mówiąc o obsłudze czegokolwiek) na netbooku o parametrach podobnych do tych, które jako minimalne wyznaczył producent systemu.
W związku z tym, że koniec Windowsa XP zbiegł się (mniej więcej) z wyjściem na światło dzienne nowej wersji popularnego systemu: Ubuntu, część użytkowników zapewne postanowiła, lub postanowi przełamać lody i przesiąść się na (tfu, tfu...) linuksa. Jak większość boi się tego słowa - choć coraz więcej jednak można usłyszeć o nowych instalacjach systemów GNU/Linux. Użytkownikom nie na rękę jest inwestować i rozbudowywać stary sprzęt, a chodzą słuchy, że linuksy są bezpieczne, mało wymagające i w wielu przypadkach wystarczające: komunikatory są, przeglądarki są, edytory tekstu też się znajdą, więc fejsa można przejrzeć, pismo zmalować, fotki z aparatu zapisać na dysk, maila wysłać, z kumplem na czacie pogadać - "That's it! To jest to czego chcę".
Biorąc pod uwagę, że dla wielu Linux=Ubuntu, to długo taki użytkownik nie będzie szukać. Pobrać obraz, wgrać ISO na pendrajwa, wystartować z niego komputer i sru - poszła instalacja nowego systemu Ubuntu 14.04. Może tych, którzy mnie znają teraz zaskoczę: nie polecam. Na starszym komputerze, gdzie po dziś dzień w miarę sprawnie chodził XP, Ubuntu się nie nada. Owszem ładnie wygląda, ale jest kłopot z wydajnością domyślnej powłoki systemowej zaoferowanej przez Canonical (twórcę Ubuntu) - mowa oczywiście o kontrowersyjnym Unity. Strasznie się zawiodłem na wydaniu 14.04 Ubuntu. Nigdy nie miałem problemów z aktualizacją ze starego do nowego wydania, nie mówiąc o czystej instalacji tego systemu - aż do obecnej wersji 14.04.
Aktualizacja Ubuntu na moim starym komputerze nie powiodła się - pomyślałem, że to może być wynik moich eksperymentów z poprzednią wersją tego systemu. Zainstalowałem więc Ubunciaka od zera - ten sam objaw. Po ekranie logowania (lightdm) wita mnie tapeta pulpitu i nic więcej. Po przejściu do konsoli (tfu, tfu - kolejne nielubiane słowo), mogłem odczytać w czym tkwił problem. Problem dotyczył karty grafiki w jaką został wyposażony mój PC: Nvidia GF 7300 LE (G72 rev. a1). Jeśli chodzi o ścisłość, to problem tkwił w obsłudze Unity otwartego sterownika nouveau do tej karty, który domyślnie jest używany zaraz po instalacji systemu. Rozwiązanie jest banalne: trzeba przełączyć się w tryb konsoli i zainstalować sterowniki producenta, w moim przypadku wersję 304, poleceniem: "sudo apt‑get install nvidia-304" - proste? No, ale nie dla 14‑letniego użytkownika winXP...
Więc jeśli nie Ubuntu, to co? Tu znowu powracają myśli o windowsie: "bo sobie nie poradzę, bo nie chce mi się uczyć nowego" (powodzenia z 8ką ;) ) - ale jak interfejs na fejsie zmieniają, to dalej wchodzisz, nie przeszkadza, nie trzeba się uczyć?! Więc siadaj i słuchaj :) Faktycznie, Ubuntu nadaje się na mocniejsze (nowe) komputery - przeczy to mojej wizji systemu operacyjnego: system ma obsłużyć sprzęt, ogarnąć oprogramowanie zużywając zasobów tak mało, jak to tylko możliwe. Na dodatek ma być prosty i intuicyjny w obsłudze oraz może w ogóle nie wyglądać. Zaraz, toż przecież jest taki, od lat go używam, bo w domu nie mam nowych komputerów - są mi niepotrzebne :) wszystko to dzięki Xubuntu : dystrybucji Linuksa opartej na prostym w użyciu Ubuntu, ale używającej lekkiego środowiska XFCE zamiast ociężałego Unity.
XFCE nie wygląda tak pięknie jak Unity i nie oferuje takich fajnych (i nawet użytecznych) rzeczy, jak "dash", "scopes", "lenses". XFCE to bardziej surowe środowisko graficzne. Plusem jego, w porównaniu do Unity, jest mniejsza zachłanność na zasoby systemowe przy takiej samej funkcjonalności systemu, a co się z tym wiąże, przeźroczystość dla uruchamianych aplikacji (system dla aplikacji praktycznie nie jest żadnym obciążeniem). Poziom możliwości konfiguracji wyglądu pulpitu, jak i wygląd oraz funkcjonalność samego menadżera plików (thunar) przyrównałbym do możliwości exploratora w XP właśnie. Podobnie wygląda obsługa całego systemu i nawet menu w XFCE przypomina to z XP, tyle że jest przypięte do góry (można sobie dowolnie przestawiać).
Jak wygląda instalacja Xubuntu? Biorąc pod uwagę, że Xubuntu to nic innego, jak Ubuntu z innym środowiskiem graficznym, to proces instalacji powinien wyglądać podobnie. Dokładnie tak jest. Instalacja Xubuntu 14.04 różni się od instalacji Ubuntu 14.04 wyświetlaną podczas niej zawartością screenów oraz kolorami. Skoro jest identycznie, więc podobnie jak to było w Ubuntu, Xubuntu powinien się wyłożyć na sterownikach nouveau zaraz po starcie. Nic z tych rzeczy - widać Canonical coś przesadził ze swoim Unity. Xubuntu po instalacji, odpaleniu i wpisaniu nazwy użytkownika oraz hasła wita nas w pełni sprawnym i funkcjonalnym pulpitem. Pierwsze jednak co zrobiłem to zainstalowałem sterowniki grafiki od producenta, lecz tym razem po ludzku z panelu sterowania.
Podsumowując: Mając stary komputer nie zastanawiajmy się nawet nad instalacją Ubuntu. Jest to system ładnie wyglądający z intuicyjnym menu oraz funkcjonalnym dash, ale wymagający i kompletnie nie nadający się do instalacji na słabszych, starszych komputerach (wydajnością przypomina zainstalowany na tym samym komputerze win7 z okrojonym aero). Do tego wszystkiego dochodzą problemy podczas instalacji Ubuntu 14.04 - użytkownicy starszych kart graficznych NVidia, mogą być zawiedzeni. Na leciwy sprzęt z czystym sumieniem mogę za to polecić Xubuntu. System nieco ascetycznie wyglądający, ale w pełni funkcjonalny i szybki. Zużywa mało zasobów, więc uruchamiane spod niego aplikacje będą miały ich trochę więcej dla siebie.
[join][img=xbmc_xubuntu_cel3]
Co istotne dla nowych użytkowników: instalacja przebiegła u mnie bez żadnych problemów, a wyglądem przypomina windowsa XP. Ponadto, domyślnie zainstalowana przeglądarka Firefox z pełną obsługą Flasha, multikomunikator pidgin, sklep z dostępnymi wieloma wolnymi (darmowymi) aplikacjami, jak i czytelny panel sterowania wraz z menadżerem plików przypominającym exploratora w windowsie XP, powinny być tutaj znaczącym atutem. Po instalacji cały sprzęt jest obsłużony (raczej reguła przy starszych komputerach) - zalecana (ale nie konieczna) jest instalacja niewolnych sterowników do karty graficznej.
Ostatnio mam dosyć rockowy nastrój, więc maksyma na koniec: My linuksiarze jesteśmy jak czarne konie, które lecą w odwrotnym kierunku jak tłum i nieważne co mówią: wiemy że znajdziemy (właściwą) drogę - zgodnie z podmiotem lirycznym tej pieśni :)