Z dziecięcej perspektywy: alternatywy dla Windowsa 15 lat temu
Alternatywa jest tu opisywana przez autora z punktu widzenia dziecka, a więc m.in. w kontekście gier, nie tylko tych komputerowych
Tuż przed poznaniem nieznanego
Rok 2000. Rozpoczęły się czasy w których internet zapoczątkował ostrzejszą ekspansję w domach. Do mojego i wielu innych budynków mieszkalnych jeszcze nie zawitał, ale jako dziecko nie dostrzegałem takiej potrzeby. Już bez internetu komputer był wtedy bardzo ciekawym zjawiskiem tudzież poświęcano mu długie godziny. Kojarzę jednak krótkotrwałą jego obecność w swym domu.
Sprowadzony został przez brata modem. Jego gabaryty były spore względem tego, co można ujrzeć dziś. Oprócz trojanów, wirusów na swoją okazję czekały dialery. Pożyczył go nam życzliwy znajomy. Strony ładowały się o wiele, wiele dłużej niż ułamek sekundy, ponieważ prędkość internetu wynosiła 56 - 160 Kb/s, czyli wielokrotnie mniej niż teraz. Przykładowo, w naszych czasach powoli powszechne staje się 20 Mb/s, które teoretycznie jest nawet ponad 350 razy szybsze niż to, co standardem było w tamtych latach.
Dialer wykorzystuje nieświadomość użytkownika i łączy się poprzez numer dostępowy o kosztach wielokrotnie przekraczających typowe koszty dostępu do Internetu. Zwykle jest to numer w odległym i egzotycznym kraju /wiki
Nie pamiętam z jakiego powodu, ale do modemu została dostarczona gra wideo zwana Spyro, którą także trzeba było później zwrócić. Bardzo lubiana przez dzieci. Brat dał mi ją, a ja natychmiast włożyłem płytę do napędu konsoli Playstation, która naturalnie tylko czekała, aż znów z niej zrobię użytek. Doczekała się. Zacząłem zabawę w bajkowym świecie. Ciekawa koncepcja, świat czy po prostu urozmaicona rozgrywka w tej grze wycięły mi solidny, jak na tego typu rozrywkę, kawałek z mojego życia.
Gra platformowa stworzona na PlayStation przez Insomniac Games. Tytułowy bohater to mały fioletowy smok o imieniu Spyro /wiki
Na tamte czasy była to jedna z moich ulubionych produkcji, obok takich jak: South Park, Gran Turismo, Driver, MediEvil, Tekken, Tomb Raider czy Medal of Honor. Kiedy brat angażował swój czas w tymczasowo uzyskany internet, to ja przeważnie trzymałem pada w rękach i całym sobą byłem w ekranie telewizora, na którym wyświetlał się ów bajkowy świat. Czyżby Spyro dostałem właśnie po to, abym miał zajęcie podczas gdy brat sprawdza (nie)swój nabytek?
Częściej bywało, że to ja pożyczałem gry od kogoś, a nie ktoś ode mnie. Wszakże wielokrotnie zdarzało mi się skrycie spieszyć z pójściem do domu po zdobyciu płyty z pożądaną zawartością. Potrafiłem odebrać płytę i tak egoistycznie myśleć o tym, że zaraz włożę ją do swojego napędu, że jedyne czego chciałem to wrócić do siebie. Nieistotne było u kogo ją odbierałem: przyjaciel, kolega, ktoś dorosły. Bez znaczenia - jak już ją dostałem, myślałem tylko o jak najszybszym sprawdzeniu tego, co tam było. Takie uroki dzieciństwa?
Maszyna którą brat posiadał i na której testował wtedy modem bardzo często była mi udostępniana. Można by rzec, że pod względem czasu byłem jej drugim niepisanym właścicielem. Choć to brat najczęściej decydował w jakim czasie mam siedzieć. Napisałem "najczęściej", bo jako ten sporo młodszy miałem pewne przywileje w naszym domu. Sprzęt zainstalowanego miał Windowsa 98.
Pamiętam świetnie, jak z upływem czasu po świeżej instalacji system ten przechodził specyficzną metamorfozę i stawał się nawet tak wolny, że czas do wyświetlenia zawartości większej partycji na dysku można było poświęcić na szybką wizytę w WC. Ja natomiast postrzegałem komputer jako normalną platformę do grania. Taka trochę konsola z kilkoma bajerami, tylko oparta na pradawnych dziś podzespołach, jak procesor Intel Celeron 400 MHz (OC@500 MHz), Nvidia Riva TNT2. RAMu oszałamiające 128 MB.
Pokazano mi mniej więcej wtedy, jak ogromną różnicę powoduje zwiększenie taktowania tegoż procesora o 100 MHz na przykładzie ekranu POST. Napisy na już starusieńkim monitorze CRT wyłaniały się o wiele płynniej, niż na wartości nominalnej 0.4 GHz procesora.
POST to rodzaj testu poprawności działania podstawowych podzespołów: pamięci RAM, grafiki, dysków twardych czy procesora wykonywanego przy każdym uruchomieniu lub restarcie /wiki
Można to zobrazować poprzez różnicę między 15, a 30 klatkami na sekundę. Wiecie, jak duże było to dla mnie zaskoczenie? Tym bardziej, że już na tamten moment brat uświadamiał, że zmienił taktowanie o niewiele, a dało to tak wiele. Zdawałem sobie także sprawę, że może się to wyraźnie odbić na działaniu systemu operacyjnego czy gier. Pamiętam, jak weryfikował płynność UT99, mojej ulubionej gry PC.
Mimo to, takie podzespoły wystarczały do codziennej pracy. Wszystko uruchamiane na nich było dość sprawnie oraz bez dłuższego oczekiwania, jeżeli tylko aktualnie zainstalowany Windows nie miał za sobą zbyt długiego stażu. Teraz mamy podzespoły o wiele mocniejsze, RAMu dużo, dużo więcej, ale pod względem działania chyba niewiele się zmieniło. To pewnie dlatego, że wszystko idzie do przodu. Należało przecież obsłużyć ściąganie każdej informacji na temat użytkownika i umożliwić otwieranie 150 kart na raz w przeglądarce.
Sposób w jaki do tego doszło
Miałem wtedy około dziesięciu lat. Dziecięca pasja grania stopniowo zamieniała się w dziecięcą pasję do oprogramowania. Choć w dalszym ciągu wtapiałem siebie w świat rozrywki i zwiedzałem plansze lub mapy takich gier jak Blood, Duke Nukem 3D, Starcraft, Warcraft 2 czy Unreal Tournament, to właśnie nastał moment w którym to zwiedzanie stawało się coraz rzadsze.
Rozpoczął się czas nabywania umiejętności, które nie są rezultatem grania, tylko kombinowania przy zawieszaniu oka na systemowym pulpicie. Interesujące wydawały się już nie tylko te skróty - ikony do klasycznej rozrywki, a coś zdecydowanie więcej. Nastąpił koniec postrzegania komputera jedynie jako platformy do gier, a jego pulpitu jako zbioru skrótów do nich.
Jedną z pierwszych operacji, które przeprowadziłem na organizmie pacjenta było usunięcie upierdliwego komunikatu. Okna informującego podczas startu systemu, że brakuje jakiegoś pliku i nie można uruchomić aplikacji. Prawdopodobnie folder tego programu został wcześniej usunięty, stąd błąd. Wtedy jednak nie myślałem nad przyczyną, tylko nad samym jej rezultatem, który dla mnie ograniczał się do wyświetlania tej natrętnej informacji przy każdym starcie systemu. Odkryłem, że za wyświetlanie jej odpowiadał pewien plik na partycji C.
Błąd jest głównym składnikiem wchodzącym w budowę produktów Microsoftu /nonsensopedia
Wszystko było dość intuicyjne: nazwa pliku w jakiś sposób powiązana z wyrazami występującymi w oknie komunikatu. To znacznie ułatwiło sprawę, bo właśnie dlatego łatwo udało mi się dojść do rozwiązania problemu. Zatem wystarczyło znaleźć odpowiedni plik i go skasować, aby magicznie okno z informacją przestało się całkowicie wyświetlać.
Oczywiście to tylko usunięcie objawu, a nie sedna problemu. Byłem jednak bardzo zadowolony. Denerwował mnie przecież cholerny komunikat, a nie przyczyna jego powstawania. Problemu na własnej skórze nie odczuwałem, natomiast zbędne dla mnie okienko z wykrzyknikiem już tak. Brat chyba podzielał moje zdanie. Pochwaliłem mu się, a on pochwalił mnie.
Od momentu prymitywnych prób w rodzaju jak ta wyżej, wszystko zaczęło się stopniowo zmieniać. Poznawałem to, co zwane jest w jednym pojęciu "Informatyka". Nie jestem pewien chronologii tych wszystkich zdarzeń. To w końcu prawie 15 lat wstecz. Mniej więcej w taki sposób rozpocząłem moje "programowe" przygody, choć świata gier w dalszym ciągu nie opuściłem.
Zgłębianie wiedzy informatycznej powoduje m.in. tiki nerwowe, zubożenie mowy, zmniejszenie szans na poderwanie dziewczyny i częściowe odmóżdżenie /nonsensopedia
Niedługo później premierę miał Windows XP i zawitał na (nie)moim komputerze. Windows 2000 czy Millenium były przez mojego brata i wielu innych postrzegane jako wersje niewarte zachodu tzn. rezygnacji z Windowsa 98. Dopiero XP uzyskał szansę. Prawdopodobnie w podobnym okresie, tylko trochę później, zaszła potrzeba jego przeinstalowania. Powodu takiego stanu rzeczy nie pamiętam, ale pamiętam coś innego.
Płyta z systemem zostaje włożona przez brata, który następnie ustawia pierwszeństwo napędowi optycznemu i podejmuje próbę instalacji. Wyświetla się wstępny komunikat "Instalator sprawdza konfiguracje sprzętową komputera...", więc czekamy. Myślę "Długo tak jeszcze?". Standardowy komunikat instalatora, który niestety postanowił niestandardowo przeciągać się w nieskończoność. Nie miałem pojęcia dlaczego tak się dzieję. Brat więc pomyślał nad tym, czy jest ktoś, kto miałby możliwość pożyczenia na próbę płyty z Windowsem XP. Linux w tamtych czasach to raczej zjawisko paranormalne wśród zwykłych śmiertelników. Do pewnego momentu także dla mnie.
Jeden znajomy - nie miał, drugi znajomy - nie miał, trzeci - miał! Zadowoleni, że to pewnie nasza płyta nie podołała i tylko na tym polega problem, wróciliśmy do domu. Odpalamy blaszaka, otwieramy napęd, wsadzamy pożyczoną. Znów ustawiamy napędowi CD pierwszeństwo rozruchu. Oczekujemy instalatora. Serce wali, oddech szybszy. Mija chwila i naszym oczom ponownie ukazał się ten sam komunikat i... emocje opadają, pozostaje gorycz. Zgadnijcie co? Komunikat na ekranie pozostał.
Zderzenie z nieznanym światem
Sytuacja stała się przygnębiająca na tyle, że brat chwilowo zaniechał działań. Musiał sobie odpocząć od tego wszystkiego. Nabrać sił i cierpliwości na dalsze perypetie. Zrobił coś do zjedzenia, siadł na spokojnie. Nastał moment zastanowienia: próbować dalej? Czy jednak zainstalować ponownie starszego Windowsa 98? Pytania nasuwały się bez większego entuzjazmu. Nagle dokonało się coś całkowicie dla mnie niespodziewanego na co jako dziesięciolatek byłem mimo wszystko otwarty. Zielonego pojęcia nie miałem, że to co się zdarzy, uczyni mnie na tamte dzieje "elitarnym dzieckiem".
Brat mniej lub bardziej oficjalnie podjął decyzję o zainstalowaniu kompletnie innego systemu, którego ja absolutnie nie kojarzyłem. Pewnie domyślacie się już o jaki system chodzi. Tak, chodzi o Linuksa. Konkretnie dystrybucję Mandrake uchodzącą za bardzo przyjazną zwykłemu użytkownikowi. Wersja 8.X. Brak możliwości wybrania Ubuntu. Nie te czasy, choć jego premiera miała miejsce niewiele później. Tak przy okazji: Android na telefonach? Ten z kolei wyszedł dopiero około 7 lat po opisywanych tu wydarzeniach i nikt nawet nie podejrzewał, że wśród niepopularnych inteligentnych telefonów tamtejszych lat, pojawi się coś takiego. Niepopularnych, bo normalnie ludzie posiadali zwykłe telefony, jak np. Nokia 3310.
Większych problemów z instalacją nie pamiętam, choć brat lubił sprawdzić wszystkie zakamarki instalatora i mówił o wielkiej ostrożności, którą trzeba zachować, aby system był po wszystkim gotowy do bezproblemowego użytku. Szczególną uwagę zwracał na partycjonowanie, którego zawsze dokonywał manualnie. Wolał mieć pewność niż liczyć na automat. Wspominał też coś o opcjach, które trzeba zaptaszkować, aby partycje montowały się tak, jak wg niego należy. Była też możliwość wybrania wielu pakietów, które mają znaleźć się w systemie po zakończeniu instalacji i z tej opcji także chętnie korzystał.
Tuż po instalacji nastał rzecz jasna czas testów środowisk i samego systemu. Wszystko robił brat, a ja się z ogromnym zainteresowaniem bacznie przyglądałem. Jemu przypadło do gustu Gnome, mnie KDE. On nie miał ochoty bawić się z wyglądem, a ja tak. Próbowałem podłapywać co i jak robi, aby poznać lepiej z czym będę mieć do czynienia, gdy już będzie moja kolej. Wydawało się, że nie będzie to nic na tyle skomplikowanego, abym temu nie podołał. Tak też było.
Mandriva Linux (dawniej Mandrakelinux, Linux Mandrake) jest dystrybucją Linuksa firmy Mandriva, uznawana za łatwą w użytkowaniu nawet dla niezbyt doświadczonego użytkownika. Charakteryzuje się dbałością o graficzny interfejs użytkownika oraz obsługą dużej ilości modeli sprzętu popularnego w zastosowaniach biurowych /wiki
Nadszedł czas testowania własną dłonią poprzez myszkę i klawiaturę zamiast ciągłej obserwacji bez interakcji. W końcu to ja siadłem do komputera. Odpalam więc swojego użytkownika stworzonego przez brata. To co wg mnie dobre i rzuciło się w oczy, to obsługa systemu podobna do tej w Windowsie oraz to, że znalazło się coś do grania po instalacji. Natomiast nie za przyjemne było, że co drugi program czy nawet gra nie działały. Po prostu klik w ich ikonę nie dawał widocznego efektu. Trochę dziwna sytuacja, skoro Windows raczej nie miewał takich humorów.
Jako dziecko nie miałem pojęcia, jak to ocenić, ani dlaczego tak jest. Może to jakiś problem z komputerem, a nie systemem? Nie wiem. Wiedziałem tylko, że na jakiś czas muszę pogodzić się z tworem, który właśnie przed sobą mam. Ogółem jednak pierwsze wrażenie niezłe. Mogłem doświadczyć przecież ewidentnie niestabilnego systemu i brak jakiejkolwiek interesującej w nim zawartości, prawda?
Czas leciał, a ja odkrywałem funkcjonalność środowiska, które postanowiłem użytkować oraz aplikacji czy gier w nim zawartych. Oczywiście przede wszystkim skupiłem się na tym ostatnim, ale już nie tylko rozrywka mnie interesowała. Małych gier na Linuksie nie brakowało. Niektóre były świetne, choć wiele z nich odkryłem dopiero później: PowerManga, ClanBomber, SuperTux, Tux Racer czy Chromium B.S.U. Nadal mało co interesowały mnie zwykłe programy. Używałem ich głównie w razie potrzeby np. odtwarzacza wideo, gdy akurat chciałem odpalić jakiś film. Za to bardzo zainteresował mnie sam system. Stopniowo zauważałem, jak wiele opcji konfiguracyjnych oferuje mi środowisko, które było przeze mnie użytkowane. O mojej elitarności przekonałem się, jak zacząłem wypytywać kolegów czy wiedzą czym jest Linux. Nikt nie wiedział.
Rok 2002. Premiera Mandrake 9.0 z KDE 3. Ta edycja ukazała się chwilę później także u mnie na komputerze. Jeszcze większa mnogość opcji była czymś, co bardzo mi przypadło do gustu. Tego w Windowsie na próżno było szukać. Na pewno nie w standardzie. W nowej wersji środowiska mogłem wybrać nawet obrazek tła dla paska zadań i to w bardzo prosty sposób. Prawdopodobnie już nawet w starszej wersji mogłem zmienić wygląd obramowań, aby zaraz wybrać inny styl wyglądu dla przycisków. Prosto, bez kombinowania.
Pełnia możliwości dostosowania poprzez kilka kliknięć myszką zamiast jakiegoś czasochłonnego, skomplikowanego szperania głęboko w plikach systemowych zdecydowanie na plus. Zresztą, jako tak młody dzieciak nawet nie zdawałem sobie sprawy, że przy odpowiednim uporze można zmienić wygląd systemu Microsoftu. Tapetę czy ogólny motyw owszem, ale na tym koniec. W Linuksie takie możliwości rzucały się w oczy i ewidentnie zostało uznane to przeze mnie jako ogromna zaleta.
Pod maską lamerskiego wyglądu kryje się rzecz tworzona z wsparciem pozaziemskich cywilizacji. Obsługuje każde urządzenie i każdy system operacyjny. Ba! Jako jedyne linuksowe środowisko jest w stanie uruchomić się na Windowsie /nonsensopedia
Możliwość dostosowania systemu i jego wyglądu pod użytkownika była dla mnie, jako dziecka-kombinatora, bardzo pożądana. Przykładowo, mogłem sobie doinstalować opcjonalną bajerancką aplikację, która pełni rolę belki z skrótami do programów, ale nie musiałem tego robić. Mogłem po prostu tak przekształcić standardowy pasek zadań, że przypominał tego typu belkę. Nieco zwęzić, zwiększyć wysokość, ustawić w opcjach przezroczystość, wyrzucić wszystko oprócz ikon-skrótów i voila! W rezultacie nie odczuwałem żadnej potrzeby instalowania dodatkowego programu, który spełniałby takową funkcję. Zadowalały mnie standardowe ustawienia systemu i środowiska, które już przecież były same w sobie bardzo bogate.
Programów na nowszej wersji tej dystrybucji Linuksa również działało już o wiele, wiele więcej. Te niedziałające, jak dobrze pamiętam, stały się mniejszością. Jako dziecko szybko chłonąłem obsługę, więc nie tylko zmiana poszczególnych elementów wyglądu, ale również instalacja pakietów z konsoli nie stanowiła już dla mnie wyzwania. Źródłem tychże pakietów oczywiście nie był internet, tylko płyty CD z Linuksem na których został zawarty odpowiedni dla nich system. Tutaj spotkała mnie bardzo miła niespodzianka.
Szybko pojąłem jak przeglądać listy pakietów możliwych do zainstalowania z płyt i zostałem wciągnięty w sprawdzanie, jakie ciekawe gry i programy są na nich zawarte. Przypominać to może pierwszy kontakt z Androidem i jego sklepem z aplikacjami. Długie godziny poświęcone na sprawdzanie różnych pakietów owocowały bardzo ciekawymi produkcjami, których część już wyżej wymieniłem. Problemów z zależnościami nie było żadnych, ponieważ na kilku płytach CD znajdowało się wszystko, co było w razie czego potrzebne. Normą była prośba o włożenie innej płyty w celu kompletnej instalacji, bo zależności często znajdowały się na innej płycie niż pakiet docelowy. W momencie pisania końcówki tego akapitu przypomniał mi się jeszcze Crack Attack - świetna, klimatyczna zręcznościówka!
Nieznane już zostało poznane
Potem wszystko polegało już na odkrywaniu kolejnych możliwości, których było pod dostatkiem. Oprócz instalowania pakietów, trzeba było nabyć umiejętność ich odinstalowania ;) System wizualnie odpicowałem sobie w każdym detalu - obramowania okien, same okna, przyciski, menu systemu, pasek zadań, a nawet wszystkie czcionki. Świetna zabawa dla dziecka od której nie mogłem się oderwać, a która to próbowała oderwać mnie od gier. Zacząłem zgłębiać tajniki systemu nie tylko te dotyczące wyglądu, ale z perspektywy czasu nie oceniłbym siebie jako eksperta od Linuksa. Zwykła obsługa jakiejkolwiek dystrybucji na ten moment nie robi mi problemów włącznie z głębszą konfiguracją - taki średnio-zaawansowany chyba jestem.
Zresztą dla hiciorów takich jak UT, dalej czasem przesiadywało się na Windowsie. Teraz gram o wiele rzadziej, prawie wcale. Windows choć widnieje na liście GRUBa, to 99% czasu spędzam na Linuksie. Tym razem obecny na dwuletnim laptopie Ubuntu 14.04 na którego narzekać za bardzo nie mogę. Wszystko poszło do przodu, Linux także. Większość sterowników wydawana jest także na niego, z grami też coraz lepiej. To już nie to co kiedyś, że system ten odstawał od okienek i sprawiał multum problemów. Microsoft również obrał jakiś swój kierunek, którego jednak pozwolę sobie nie oceniać.
GNU GRUB (ang. grand unified bootloader) – program rozruchowy rozwijany w ramach projektu GNU. Jego nazwa jest grą słów związaną z fizyczną teorią wielkiej unifikacji (ang. grand unification theory) /wiki
Przeminął już ten zapał zmiany każdego detalu, ale pozostała ogólna nadgorliwość w kwestii estetyki. Wystarczy że wśród monochromatycznych ikon pojawi się jedna kolorowa, a moje skupienie gdzieś zanika. Dlatego w środowisku Unity dbam jedynie o te ikonki przy godzinie, panelem bocznym zajmuje się zestaw ikon Faenza, a Dash żyje swoim życiem - taka jego natura. Akurat bardziej od Dasha w Unity, wolę rozwiązanie Gnome Shell. Jest wg mnie bardziej uporządkowane, wyważone i przede wszystkim szybsze, ale może to być po prostu kwestia gustu.
Przyszłość to zagadka. Co przyniesie nam Windows czy Linux za 10, 20 lat? Może powstanie jakiś nowy OS na smartfony, który w szybkim tempie będzie zdobywać popularność? Może Samsung będzie już na statystycznym dnie pod względem sprzedaży smartfonów, a HTC dzięki błyskotliwemu pomysłowi i jego wykonaniu wzbije się na szczyt? Windows Phone jedynie przetrwa na rynku, czy uda mu się ugrać coś więcej? Rok Linuksa powtarza się co rok od dawna, czy dopiero nadejdzie? Można próbować przewidzieć, oszacować przyszłość. W gruncie rzeczy nic nie jest pewne, bowiem los bywa zmienny.
Tytuł tematu jest dość luźnie powiązany z zawartością wpisu, albowiem treść jego opiera się głównie na przeszłości autora. Autor wpisu nie uznaje Windowsa za zły system operacyjny i choć preferuje Linuksa, nie narzuca nikomu swojego zdania
Źródła:
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/sh/b/bf/Windows_98.png
http://www.pcstats.com/articleimages/200502/k8n_bios3.jpg
http://czytelnia.ubuntu.pl/wp-content/up/unreal.jpg
http://www.desktopsidebar.com/fileforum/dsa415.jpg
http://s.emuparadise.org/fup/up/138910-Spyro_the_Dragon_Demo_-_Foil_Version_[U]_[SCUS-94439]-1.jpg
http://i1163.photobucket.com/albums/q555/tradehouse2u/Nokia%203310/DSCF6865.jpg
http://www.fribby.net/wp-content/uploads/2012/08/Chromium-B.S.U.-play3.jpg
https://www.kde.org/screenshots/images/3.1/fullsize/1.png
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/db/US_Robotics_56K_Modem_Front.JPG
http://gameplay.pl/galeria/ilustracja/64_99822284.jpg