Smartfon z Sailfishem zamówiony!
Na tę chwilę czekałem z niecierpliwością. Na stronie join.jolla.com rozszerzono w końcu listę krajów do których można zamawiać pierwszego smartfona z systemem Sailfish OS w ramach najwyższej opcji przedsprzedażowej. Obecnie obsługiwane są już wszystkie kraje należące do Unii Europejskiej, w tym oczywiście Polska. Nie zwlekając dokonałem więc zamówienia i teraz pozostaje już tylko odliczać dni do grudnia, kiedy to najpewniej rozpocznie się wysyłka.
Dlaczego tak ekscytuję się tym smartfonem? Tym, którzy systematycznie śledzą mojego bloga wyjaśniać tego nie trzeba. Jeżeli jednak wpadliście na wpis o Sailfishu po raz pierwszy pokuszę się o krótkie streszczenie.
Dotąd byłem wielkim fanem telefonów Nokii. Przez moje ręce przewinęła się cała masa modeli tej firmy, szczególnie miło wspominam 7650 — pierwszy telefon z Symbianem, E61 — mój pierwszy smartfon z klawiaturą QWERTY oraz N900 — rewolucyjny telefon z niszowym systemem Maemo, który miał szansę stać się przebojem Nokii, ale za sprawą zachowawczego trzymania się Symbiana nigdy nie zdobył popularności. Obecnie korzystam z Nokii N9 z systemem MeeGo Harmattan, będącym de facto kolejną wersją Maemo. To model szczególny, co do którego wszelkie znaki na Ziemi i niebie wskazywały, że umrze śmiercią (nie)naturalną jeszcze przed narodzinami.
Stała się bowiem rzecz bezprecedensowa w historii. Oto w czerwcu 2011 roku, prezes Nokii, Stephen Elop, ogłasza wszem i wobec, że MeeGo nie będzie rozwijane, nawet jeżeli pierwszy model firmy z tym systemem, jaki miał być niebawem wprowadzony — N9 — odniesie rynkowy sukces. Firma stawia bowiem na Windows Phone i na nim będzie się koncentrować. Nie trzeba mieć doktoratu z zarządzania i marketingu aby zdawać sobie sprawę, że taka zapowiedź, jeszcze przed premierą nowego telefonu stawia na niego automatycznie krzyżyk. Jakby tego było mało, Nokia N9 w ogóle nie została wprowadzona do sprzedaży na kluczowych rynkach takich jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Niemcy, czy Francja.
Tymczasem okazuje się, że recenzje nowego dziecka Nokii są entuzjastyczne, że system jest fenomenalny, że być może mógłby być to hit sprzedażowy tak potrzebny pogrążonej w dołku Nokii... Niestety nie będzie, bo nie dostał nawet szansy. Mimo to znajdują się osobniki niespełna rozumu, takie jak ja, zachwycone zarówno telefonem i systemem, decydujące się na zakup N9. Zjawisko to trudno wytłumaczyć dopóki nie ma się okazji pobawić tym modelem na żywo. Starczy powiedzieć, że sam przesiadłem się na endziewiątkę z Samsunga Galaxy SII — wówczas topowego smartfona na rynku...
Cały urok Nokii N9 polega bowiem na kosmicznie wygodnej obsłudze. Nawigacja oparta jest na gestach przesuwania (tzw. swipe), telefon nie ma praktycznie fizycznych przycisków, wszystko da się wygodnie obsługiwać jedną ręką. MeeGo wyróżnia się ponadto świetnie działającym multitaskingiem (połączonym z łatwością przełączania się pomiędzy aplikacjami), unikalną estetyką oraz otwartością na najróżniejsze modyfikacje. To ostatnie znakomicie wykorzystuje prężnie działająca społeczność Maemo/MeeGo opracowując wspomniane modyfikacje, portując aplikacje z dużego Linuksa, czy tworząc bezpłatne narzędzia. Za sprawą społeczności, na Nokii N9 można uruchomić Androida (wersja 4.0 ICS pojawia się tu szybciej niż na Galaxy SII ;), odchudzonego Debiana z OpenOfficem i GIMPem oraz szereg innych "wynalazków". Przy tym wszystkim jest to nadal normalny smartfon, którego przyjemnie używa się na co dzień korzystając z rozmów telefonicznych, SMSów, wbudowanego klienta poczty, aparatu, nawigacji, odtwarzacza muzyki itd. itd.
Odbiegam jednak od tematu. Równolegle z zapowiedzią prezesa Nokii planów co do MeeGo, z firmą żegnają się pracownicy zaangażowani w rozwój tego systemu oraz opracowywanie modelu N9 i wcześniejszych. Część z nich znajduje pracę w różnych firmach z branży, mała grupka porywa się z przysłowiową motyką na Słońce i tworzy firmę Jolla. Chcą kontynuować dzieło nad którym pracowali w Nokii. Ze względów licencyjnych nie mogą oczywiście rozwijać MeeGo, rozpoczynają więc prace nad własnym systemem, który zostaje później ochrzczony jako Sailfish. Nie jest to jednak odkrywanie koła na nowo ponieważ zarówno Maemo, jak i MeeGo bazowały na Linuksie, tak jak nowy system (w szczegóły nie chcę wnikać bo to temat na osobną publikację).
Finowie mają ambitny pomysł na sukces. Stworzyć system jeszcze wygodniejszy w obsłudze niż MeeGo i podbić najbardziej nienasycony rynek na Świecie jakim są obecnie Chiny. To pierwsze wydaje się z początku mało prawdopodobne, ale pojawiające się z czasem prezentacje i filmy pokazują, że prace idą w dobrym kierunku. Sailfish rozwija koncepcję swipe, jeszcze lepiej wykorzystuje multitasking. Wisienką na torcie ma być możliwość uruchomiania aplikacji/gier z Androida (zapewne tylko niektórych), co da kopa pod względem programów na starcie (choć te mogą być także portowane z MeeGo na Sailfisha).
Czy efekt końcowy okaże się przebić MeeGo, czy telefon będzie równie dobrze wykonany jak Nokia N9, czy Jolla zaistnieje na rynku i odniesie sukces — czas pokaże. Uważam jednak, że warto wesprzeć ten projekt i tych ludzi. Nie przekonuje mnie bowiem ani iOS, ani Android, ani Windows Phone. Z beniaminków na mobilnych rynku najmocniej przemawia do mnie właśnie Sailfish, wierzę w sympatycznego Marca Dillona i resztę zespołu Jolli. Stąd też decyzja o złożeniu zamówienia. Nie odstraszają mnie skąpe informacje o specyfikacji technicznej (na razie wiadomo jedynie, że smartfon będzie posiadał 4,5‑calowy ekran, dwurdzeniowy procesor, 16GB pamięci, gniazdo microSD, aparat 8MP, wymienialną baterię oraz wymienialne "drugie połówki"), ani ewentualne ryzyko fiaska przedsięwzięcia.
Jak pisałem wcześniej, w programie przedsprzedaży są 3 warianty uczestnictwa. Podstawowy, różowy, nie wymaga wydania ani eurocenta, jest to po prostu potwierdzenie chęci zakupu telefonu. Wariant pośredni, żółty, kosztuje 40 euro i gwarantuje priorytetową dostawę oraz pamiątkowy T‑shirt — ta oferta została już jednak zakończona. Wariant najwyższy, niebieski, wymaga wpłaty 100 euro, ale dostaniemy ponadto limitowaną "drugą połówkę", a sama opłata będzie zwracana w formie vouchera zniżkowego na 100 euro w chwili zakupu telefonu. I nań właśnie się zdecydowałem. Cały proces zamówienia trwał 2 minuty i już po chwili potwierdzenie leżało na moim mailu. Teraz pozostaje już tylko trzymać kciuki i czekać na wysyłkę :)