Gry na wielkim ekranie
Gry komputerowe to potężny przemysł który przynosi dochód większy niż kinematografia i przemysł muzyczny łącznie. Nic więc dziwnego, że tak jak gry czerpią inspirację z książek, filmów czy muzyki, tak i one coraz silniej oddziałują na inne media. Na podstawie gier komputerowych coraz liczniej powstają także filmowe adaptacje. Różnie bywa z ich poziomem, trafiają się ekranizacje bardzo udane, i fatalne gnioty, zainteresowanie tematem jednak wciąż rośnie, a wraz z nim także nasze oczekiwania, i nadzieje na dobre kino.
Pierwszy film będący adaptacją gry komputerowej trafił na duży ekran w 1993 roku. Był to Super Mario Bros. Komedia opowiadająca historię braci Mario, w role których wcielili się Bob Hoskins, oraz John Leguizamo- tak w tym filmie Luigi był latynosem. W filmie bracia przenoszą się do równoległego świata zwanego Dinohattan, aby wspólnymi siłami uratować piękną Daisy i obronić świat przed złym Koopą. Film, jak na lata 90 nie był najgorszy. Dobrze zmontowany i z niezłymi efektami specjalnymi prezentował się całkiem przyzwoicie, ale bardzo słaby scenariusz, i kiepskie dialogi pogrzebały ten film. Super Mario Bros zarobił zaledwie 21 mln $, przy budżecie wynoszącym 40 mln, a występu w nim żałowali sami aktorzy. Po latach Bob Hoskins wyznał, że gra w tym filmie była jego największym błędem w karierze.
Super Mario Bros nie odniósł sukcesu jaki zakładali jego twórcy, ale początki nigdy nie są łatwe. Drogą przetartą przez braci Mario już niedługo miały ruszyć kolejne gry. Ponieważ do adaptacji wybierano gry najpopularniejsze w danym czasie do kin zaczęły napływać filmy traktujące o sztukach walki.
W 1994 roku na ekrany kin zawitał Street Fighter (Uliczny wojownik), filmowa adaptacja legendarnej bijatyki. W jego obsadzie znalazły się takie gwiazdy jak już wówczas bardzo znany Jean-Claude Van Damme, znana piosenkarka i aktorka Kylie Minoque, oraz wybitny Raul Julia- dla którego był to ostatni film przed śmiercią. Film podobnie jak gra na motywach której powstał to produkcja mało ambitna, w której grupa bohaterów z Van Dammem na czele próbuje powstrzymać niejakiego Bisona przed podbojem świata, tłucząc każdego kto im stanie na drodze. Największą bolączką tego, i kolejnych filmów okazała się bardzo słaba fabuła. W grze praktycznie ona nie istniała, więc trzeba było ją stworzyć praktycznie od zera, z tym, że tak jak tutaj najczęściej się to nie udawało. Film przed klapą uratowała wspomniana obsada, dzięki której film zwrócił na siebie uwagę szerszej publiczności.
Raul Julia genialnie wcielił się w rolę Bisona [youtube=https://www.youtube.com/watch?v=iVzAMmpMra8]
W tym miejscu zaburzę nieco chronologię, nie mogę przejść obojętnie i nie wspomnieć o wydanym w 2009 roku filmie Street Fighter: Legenda Chun-Li. Ekranizacja z 94 roku była słaba, ale Legendzie Chun-Li daleko do niej. Główną rolę chińskiej heroiny zagrała Kristin Kreuk, Kanadyjka, o holendersko-chińsko-indonezyjskich korzeniach, a rolę głównego łotra Bison zagrał blondwłosy Neal McDonough. Równie słaby jak obsada jest scenariusz. Chun-Li porzuca karierę pianistki, aby walczyć na ulicach Bangkoku, pokonać tajemniczą organizację Shadaloo, i uratować swojego ojca. Wydawać by się mogło, że film ten powstał tylko po to aby zarobić jak najwięcej, jak najmniejszym kosztem, ale nawet to się nie udało. Film zarobił 12,8 mln (prawie dziesięć razy mniej niż pierwowzór z 94 roku), przy budżecie wynoszącym 50mln.
Wracamy teraz na właściwe tory historii, czyli do roku 1994. Wtedy również ukazał się Double Dragon (Znak smoka) kolejny film oparty na komputerowej bijatyce pod tym samym tytułem. Akcja filmu toczy się w futurystycznym mieście w Ameryce w roku 2007, a głównymi bohaterami są dwaj bracia którzy wspólnie walczą ze złoczyńcą próbującym odebrać im tajemniczy medalion. Proste dialogi, banalna fabuła, gagi które nie są wcale zabawne, i kiepska realizacja sprawiły, że film ten zasłużenie został okrzyknięty jednym z najgorszych filmów opartych na grze komputerowej.
Kolejna filmowa adaptacja gry komputerowej ukazała się w 1995 roku, ponownie jako inspiracja posłużyła bijatyka. Na ekrany kin wszedł legendarny Mortal Kombat z „nieśmiertelnym” Christopherem Lambertem w roli Raidena. Chociaż kolejny raz film okazał się przeciętną produkcją klasy B, to jednak zrealizowany z rozmachem, i niezłymi efektami specjalnymi został przez widza przyjęty pozytywnie. Późniejsze kontynuacje (z Mortal Kombat 2: Unicestwienie na czele) okazały się jednak już mniej udane, i dołączyły grona kiepskich filmów opartych na komputerowych bijatykach. Warto dodać, że na motywach gry Mortal Kombat powstał również serial telewizyjny, który oglądałem w dzieciństwie, i który chętnie bym sobie po latach przypomniał.
Ed Boon, współtwórca serii MK podkładał głos do "Get over here" Scorpiona zarówno w grze, jak i w filmie [youtube=https://www.youtube.com/watch?v=lVoEhO8stu0]
W 1999 roku ukazał się Wing Commander, niezbyt udana adaptacja bardzo popularnej i znanej serii kosmicznych symulatorów. Ten film mógł być kosmicznym Top Gunem. Mógł, ale się nie udało. W filmie mamy wątpliwa przyjemność podziwianie dzielnych pilotów walczących z kosmicznym najeźdźcą. Produkcji zarzucono wiele, kiepski dobór aktorów, spłycenie fabuły, i przeciętne efekty specjalne. Wszystko to sprawiło, że Wing Commander pozostał jedynie ciekawostką dla miłośników gry.
Wraz z nowym wiekiem dla filmów opartych na grach nadszedł lepszy czas. Po erze bijatyk przyszedł czas gier akcji. W 2001 roku na ekrany kin zawitał film Lara Croft: Tomb Raider, będący zwiastunem nadchodzących lepszych czasów. Ta dynamiczna adaptacja przygód Lary świetnie oddała klimat gry, i okazała się naprawdę dobrym filmem przygodowym. Bardzo znana dziś Angelina Jolie w dużej mierze swoją popularność zawdzięcza roli właśnie w tym filmie, i kampanii reklamowej towarzyszącej jego promocji.
Jeszcze w 2001 roku swoją premierę miał pełnometrażowy film animowany Final Fantasy: The Spirits Within. Najdroższy w historii film na zrealizowany na podstawie gry. Zebrał on bardzo wysokie oceny, chociaż odniósł klapę finansową. Scenariusz The Spirits Within nie nawiązuje do fabuły żadnej części Final Fantasy, z serią poza tytułem łączy go osoba reżysera Hironobu Sakaguchiego, ojca konsolowej serii FF. Z kolei wydany w 2005 roku Final Fantasy VII: Advent Children kontynuuje fabułę siódmej części gry, uznanej za najlepszą część serii.
Stworzony przez grafików świat jest niesamowity [youtube=https://www.youtube.com/watch?v=xaI7ZPA9I1c]
W 2002 roku zekranizowana została gra Resident Evil, horror w którym grupka komandosów walczy o przetrwanie z hordami nieumarłych. Film ten chociaż ma w sobie wiele elementów zapożyczonych z różnych części tej serii Resident Evil, nie jest ekranizacją żadnej z nich. Akcja filmu toczy się w okolicy okolicach Raccoon City, ale fabuła jest autorskim projektem Paula Andersona, i przedstawia przygody postaci, które w żadnej z gier nie występują. Ogromnym plusem horroru jest niewątpliwie Milla Jovovich, która w filmie wcieliła się w główną bohaterkę- Alice. Gra aktorska, niezły scenariusz, i przyzwoite efekty specjalne przełożyły się na bardzo dobre wyniki finansowe. Film zarobił kilkukrotnie więcej niż kosztował, i podobnie jak Tomb Raider, Resident Evil również doczekał się kontynuacji- i to nie jednej, szóstą część (Resident Evil: The Final Chapter ) będziemy mogli oglądać w kinach w 2017 roku.
Jedna z najlepszych scen w filmie, i zdecydowanie moja ulubiona [youtube=https://www.youtube.com/watch?v=e8gfGhVL3qs]
Sukcesy Tomb Raidera, i Resident Evil sprawiły, że coraz więcej producentów i reżyserów zaczęło interesować się filmowymi adaptacjami gier. Wśród nich był niemiecki reżyser Uwe Boll, dla wszystkich fanów gier komputerowych oznaczało to nadejście ciężkich czasów…
A tymczasem chciałbym się zapytać fanami której gry jesteście, i jaką grę najchętniej chcielibyście aby zekranizowano? Ja osobiście chętnie zobaczyłbym ekranizacje drugiej części Diablo. Odwieczna walka dobra ze złem, mityczne demony, i potężni herosi- to mógłby być prawdziwy przebój. Nie mogę się też doczekać ekranizacji Warcrafta, która do kin ma zawitać już w przyszłym roku.