E-ksperyment E-książka
Drodzy czytelnicy, zwłaszcza Ci którzy kojarzą mnie i moje wpisy, wyobraźcie sobie, że napisałem książkę. Taką normalną. Wiecie: okładka, spis treści, wstęp, rozdziały i tak dalej... Dwieście stron moich blogów w schludnej formie, korekta, skład - nic tylko wziąć do ręki, ściągnąć z półki i czytać. Nie był by to byle bubel - swego czasu podejść do pisania książek miałem wiele, kilka nawet prawie, że profesjonalnych. Znam wiele osób, które już się wydały a żeby było śmiesznej dorabiam jako składacz. Czyli można byłoby liczyć na to, że książka była by nie tylko dobrej jakości merytorycznie ale i technicznie.
Pociekła wam ślinka? Bo mi tak - ale to po prostu moje samouwielbienie.
Pytanie do was jest więc proste: chcielibyście kupić taką książkę?
Jeśli tak - czytajcie dalej i co ważne do samego końca. Jeśli nie - to darujcie sobie, idźcie lepiej zrobić coś konstruktywnego, bo to, co zamierzam wam zaproponować, tylko was zdenerwuje.
E-ksperyment
Jeśli nie możecie się już doczekać aby przeczytać moją książkę - zasmucę was. Nie ma jej. Po prostu jej fizycznie nie ma. Jest w “planach”. Posiadam pomysły, szkice, drafty, nie mniej nie miałem jeszcze czasu jej napisać. Więc czemu robię wam chętkę? Chce abyście pomogli mi ją napisać - w dosyć niecodzienny sposób, to jest.
Zawodowo jestem trochę freelancerem - to trochę oznacza, iż pracuje prawie normalnie, a w wolnym czasie dorabiam. Rodzina, dom, mieszkanie - rozumiecie, prawda? Kindle sam się nie kupi ;‑)
Jako przysłowiowy “jack of all trades” - zajmuje się kilkoma rzeczami, w których się wyspecjalizowałem i jakoś udaje mi się żyć na niezłym poziomie. Nie miałem zamiaru tu biadolić o sobie - sednem jest, że chcę napisać książkę dla was, drodzy czytelnicy, nie mam jednak na to czasu.
Aby napisać więcej niż kilka stron blagu musiałbym przestać dorabiać. To oznacza tyle, iż musiałbym przestać zarabiać. Jest to rozwiązanie, w bieżącym sanie rzeczy, nie do zaakceptowania. Wpadłem więc na pewien szalony pomysł - chciałbym abyście kupili książkę zanim jeszcze zostanie napisana - choć właściwie to będziecie kupować mój czas, na napisanie tej książki.
Czyli do rzeczy
Mechanizm jest prosty - wpłacacie mi dowolna kwotę dzisiaj a za miesiąc dostajecie produkt. Absurdalne? - Ależ skąd!
Na rynku gier komputerowych od lat istnieje tak zwany okres pre-order, kiedy to można zamówić grę zanim zostanie skończona i oczekiwać jej pierwszego dnia sprzedaży. Fenomenem ostatnio stało się też tak zwane crowdsourcing - czyli legendarny kicstarter. Za oceanem nie jedną grę, projekt, film czy też właśnie książkę ufundowano dzięki społeczności gotowej wyłożyć pieniądze na powstanie czegoś innowacyjnego. Czy w Polsce, kraju rzekomej wrodzonej nienawiści, miałoby to racje bytu - zobaczymy?
“Dobra Max, ty tu pitu pitu, ale każesz nam w gruncie rzeczy przelać Ci kasę abyś mógł sobie spokojnie żyć i pisać książkę bez jakiejkolwiek gwarancji, że coś nam dasz w zamian.”
I tak - i nie. :‑D
Na pierwszy rzut oka próbuje zrobić z was idiotów - ale nie dajcie się zmylić pozorom. Całość jest całkiem sprytnie przemyślana, wydaje mi się przynajmniej.
Na specjalnie przygotowanej stronie możecie dokonać dowolnej wpłaty, na poczet książki, która jest równoważna z zakupem - tylko, że wy ustalacie cenę. Od 1 zł do 200 zł... albo i nawet więcej jeśli chcecie i macie. To trochę jak w budce z kebabem: wchodzicie, zamawiacie, płacicie i po godzinie dostajecie zimną bułkę z mięchem niewiadomego pochodzenia...
Tylko po co wpłacać więcej - dajmy wszyscy 1 zł! Więc co powiecie na to, że im więcej wpłacicie - tym więcej możecie się spodziewać. Osoby, które wpłacą powyżej 10 zł dostaną wszelkie możliwe, wersje e‑booku (mobi, pdf, xml, rtf, ods, kgb) oraz zostaną wspomnieni w książce. Ci, którzy przeznaczą ponad 30 złotych mogą też liczyć na drobne gadżety związane z książką wysłane na ich adresy domowe. A ci megahojni, co dadzą ponad 60zł, dostaną nie tylko e‑książkę, ale i prawdziwą, wydrukowaną wersję z moim autografem i dedykacją. Fajnie, nie...
Pod jednym warunkiem - iż uzbieram minimum 2000zł.
Nie bez powodu jest tu ten szokujący warunek - trudno byłoby wywiązać się z umowy jeśli wpłaciłoby tylko 5 osób, każda po 1 zł. Wszystko więc rozbije się nie o to jak wielką kwotę Ty wpłacisz, ale jak wiele wpłacą inni (na tym też polega crowdsourcing). Dlatego waszym zadaniem było by rozgłośnić tę sprawę na forum publicznym. Jeśli wam zależy, ma się oczywiście rozumieć.
Do portfeli
...jeszcze nie! Schowajcie te banknoty i kardy kredytowe. Nie zamierzam was (póki co) naciągać - a jedyne sprawdzić waszą chęć do bycia naciągniętym. Chętnie przeprowadziłbym taki eksperyment w rzeczywistości - licząc na wasze hojne dotacje - nie mniej bałbym się, że wpłaciłoby raptem 10 osób, każda po 5 zł... a ja musiałbym odsyłać im kasę.
Wszystko powyżej jest więc raczej szkicem prawdziwego pomysłu, który chętnie poddam dyskusji. Poza komentarzami, uwagami, pomysłami na które bardzo liczę, możecie również zgłosić chęć zapłacenia, nie wpłacając ani grosza. Uffff.... na szczęście dla was. Co więcej - jeśli faktycznie uzbiera się ponad 1000 wirtualnych złotych, zamierzam faktycznie uruchomić ten projekt i po uzbieraniu odpowiedniej kwoty, napisać książkę...
A właściwie - o czym ona była by? Ha! Zostawiłem sobie to na sam koniec.
Tytuł: 100 Internetowych prawd
To coś więcej niż tylko lektura o tym jak działa Internet i co w nim znajdziemy. Dzięki niej dowiedzielibyście się jak działa wiele ciekawych sieciowych mechanizmów od marketingu zaczynając, na zachowaniu ludzi kończąc.
Dlaczego, mimo iż wszyscy korzystają z AdBlocków, firmy wciąż zarabiają na reklamach miliardy? Skąd biorą się ludzie siedzący 24h dziennie na Facebooku? Gdzie zaginęły stare strony internetowe? Czemu, mimo iż mamy szybkie łącza, wszystko działa coraz wolniej? Jak łatwo wydać swoją własną książkę? To tylko niektóre tematy, które znajdziecie w moim przyszłym dziele - o ile pomożecie mi je napisać. Nie ukrywam, iż targetem nie są znawcy internetu a raczej do osób zwykłe, nie spędzające całych dni na DP - choć i ci pierwsi będą mieli ubaw podczas czytania.
Obiecuje też, że nie będzie nic o kucykach...
… z wyjątkiem jednego rozdziału, tłumaczącego - całkiem na serio - ten fenomen.
Wyraźcie swoje opinie w komentarza, osobnych blogach... nie ograniczam was. Możecie też napisać do mnie bezpośrednio lub podkraść pomysł. Pozwalam. Pozwalam też przekazywać tę informacje innym, aby i oni wyrazili swoje zdanie i pomogli.
PS. Gdybym ja był na waszym miejscu i miałbym wesprzeć tak niesamowicie fajny projekt, wydałbym co najwyżej 30zł. Sknera jestem!