Boże! Kim ja jestem???
13.12.2011 13:10
O utracie tożsamości w Internecie Meszuge rozmawia z Nomen Nescio.
Nomen Nescio – Na Boga! Człowieku, powiedz mi, kim ja jestem?! Wszystko mi się już pomieszało…Meszuge – Skąd mam wiedzieć, kim jesteś? Nie znam cię. Ale opowiedz może, co się stało, bo na razie nie wiem, jak miałbym ci pomóc.
NN – Kiedy zacząłem udzielać rad na temat diety w połogu, wszystko jeszcze było OK…
M – Jesteś zatem położnikiem?
NN – Nie, nie! To wtedy, kiedy byłem kobietą.
M – Co takiego? Zmieniłeś płeć?
NN – Ale tylko na chwilę, bo później pisałem z jakimś gościem o powiększaniu…
M – Stop! Ja się już w tym gubię. Zacznij może od samego początku i opowiadaj po kolei.
NN – Kiedy podłączyli mi laptopa do Internetu, kilku znajomych przestrzegało, żebym nigdy i nigdzie nie podawał swoich prawdziwych danych. No, chyba, że inaczej się nie da, na przykład na stronie banku. Bo podawanie prawdziwych informacji o sobie podobno nie jest ani roztropne, ani bezpieczne. W porządku, tak zrobiłem. Inne miałem tożsamości na listach mailingowych, inne na grupach dyskusyjnych, inne na forach, inne na portalach…
M – Więc problem w tym, że pomyliłeś, albo zgubiłeś dane jakiegoś konta?
NN – Nie, to nie w tym rzecz. Słuchaj dalej. Dla jaj dyskutowałem z ludźmi o poezji, grach RPG, rowerach, dobrym wychowaniu i wielu innych. Pewnego razu postanowiłem zobaczyć, jak to jest na „babskich” forach i założyłem sobie konto jako Urszulka23. Okazało się, że one piszą o dość prostych sprawach: romanse, filmy bollywood, ciuchy, biżuteria. Trochę poczytałem, nauczyłem się i sama mogłam doradzać. Tak mnie to rozzuchwaliło, że zapisałam się na forum dla młodych matek. Tam też szybko połapałam się, o co biega i zaczęłam… tfu! zacząłem udzielać rad. Wszyscy je chwalili… że tyle mam doświadczenia i pewnie już z pięcioro dzieci urodziłam. Żeby być stale on‑line kupiłem sobie jeszcze tablet, netbook i paltop . Cały czas byłem podłączony do neta; jak nie dyskutowałem o porodach, to o pisaniu programów w PHP, jak nie o pieczeniu, to o szyciu, jak nie o tuningu Mazdy to o dobrym wychowaniu, produkcji wina, psychologii, komiksach, tańcu… No i właśnie wszystko mi się pomieszało. Nie chodzi mi o konta w Internecie, bo te łatwo mogę pokasować. Ale ja już nie wiem, kim jestem. Nie wiem, co naprawdę wiem, umiem, czego sam doświadczyłem i przeżyłem, a co wyczytałem gdzieś w sieci. Przecież nawet wysyłałam ludziom zdjęcia pięciorga dzieci, które urodziłem.
M – To chyba sygnał, że najwyższy czas zacząć się spotykać z kimś w realnym świecie, nie sądzisz?
NN – Coś ty! Nie miałem czasu na znajomych, bo siedziałem w wirtualu. A jeśli nie miałem przyjaciół, którzy powiedzieliby mi, kim jestem i jaki jestem, to musiałem zapytać wrogów. Ale najpierw trzeba ich było sobie narobić. Okazało się to bajecznie łatwe. Kilka nowych tożsamości, kilka złośliwych, prostackich, a nawet prymitywnych ataków na różnych ludzi na forach, blogach i gdzie się tylko da i…
M – A jakimi to prowokacjami starałeś się o tych wrogów?
NN – Pisałem na przykład, że ktoś wypluwa brednie, albo pierniczy jak potłuczony, że pisze na poziomie zbuntowanej nastolatki, albo że ma denny poziom… To jest bardzo łatwe, bo przed takimi mętnymi zarzutami nie da się obronić i…
Meszuge – I tak narobiłeś sobie wrogów. Rozumiem. A przynajmniej pomogli ci określić swoją prawdziwą tożsamość?
NN – Nie! Właśnie, że się nie udało! Bo złapałem się na tym, że tego samego gościa raz chwalę, a za chwilę ostro krytykuję, raz piszę, że mnie bawi, a raz, że wkurza, bo robi błędy. Ja już nic nie wiem! Nic! Nic! Nic!
-- No, cóż… zrobiłem to, co w tej sytuacji było do zrobienia. A kiedy sygnał karetki cichł w oddali, zacząłem się zastanawiać, ile mam internetowych kont i tożsamości i czy wiem kim jestem na podstawie własnych, realnych przeżyć i osobistych doświadczeń, a nie dzięki analogiom i paralelom typu: nienawidzę Jaruzelskiego, a więc pewnie jestem antykomunistą. Bo i w tym można się całkiem nieźle pogubić. Jeśli na przykład nienawidzę Lindsay Lohan, czy to znaczy, że nie znoszę rudych kobiet, czy może, że wolę chłopców?