Open Source w edukacji – cz.1
Zdaję sobie sprawę z faktu, że teza mówiąca o tym iż oprogramowanie o otwartych źródłach świetnie nadaje się dla celów edukacyjnych była już nie raz maglowana na niejednym blogu. Padło już mnóstwo argumentów na poparcie tej tezy, ale też sporo przeciwko. Mimo wszystko ciągle odnoszę wrażenie, że owe tezy kończą się kilkoma górnolotnymi słowami i brakuje im mocniejszej argumentacji, głębszego oraz bardziej szczegółowego spojrzenia na to zagadnienie. Znacznie mniej poświęca się na konkrety. Pewnie i mój wpis nie rozwiąże większości niedomówień, jednak mam nadzieję, że zebranie kilku faktów, informacji i przykładów pozwoli łatwiej mieć wgląd w problematykę wdrażania Open Source w edukacji. Chciałbym zaprezentować jak wygląda to z punktu widzenia nauczyciela przedmiotów związanych z IT.
Argumentacja
Zanim jednak przejdziemy do konkretów warto jeszcze raz zastanowić się nad celowością takich działań. Istnieje szereg argumentów za WIOO (Wolne i Otwarte Oprogramowanie) w zastosowaniach edukacyjnych, które wydają się oczywiste:
Darmowość
Może niektórym wydawać się dziwne, ale nie ma się co czarować. Jest to jeden z głównych argumentów szczególnie dla naszej Polskiej edukacji. Samo oprogramowanie jest dostępne za darmo, czasem pojawiają się tylko koszty wdrożeń i szkoleń. Jednak te koszty nie są większe niż w przypadku zamkniętego oprogramowania. Jedynie w sytuacji gdy ludzie potrafią się posługiwać określonym zamkniętym oprogramowaniem, to wdrażanie nowych rzeczy może być kosztowne. Jednak w praktyce nauczyciela informatyki takie szkolenia są zazwyczaj rzadkością. Musi on najczęściej samodzielnie opanować nowy program. Użycie Open Source pozwala znacząco zmniejszyć koszty szkoły. Dla firm koszty oprogramowania typu system operacyjny czy pakiet biurowy są mało znaczące, jednak w szkole jest to często problem nie do przeskoczenia. Przykładowo w jednej ze szkół mamy pracownię z 19‑oma komputerami z Windows Vista. Sprzęt jeszcze ciągle nadaje się do zastosowania w szkole, po dokupieniu drugiego gigabajta pamięci da się pracować bez większych problemów. Jednak system ten nie jest już nowy i powoduje szereg drobnych problemów. Komputery pracowały w domenie AD SBS 2003, jednak konfiguracja stwarzała ciągle problemy i nawet pomoc firmy obsługującej szkołę niewiele dała, choć wygenerowała dodatkowe koszty. Dostaliśmy nawet ofertę wdrożenia Windows 7 z kosztem rzędu 3000 zł, ale nie zdecydowaliśmy się na to. Wdrożyliśmy na pracowni Ubuntu, a zaoszczędzone pieniądze pozwoliły na zakup 4 używanych laptopów (docelowo ma ich być 18). Cóż kondycja finansowa placówek edukacyjnych nie jest imponująca. Sęk w tym, że obecnie pracownia zorganizowana na Ubuntu jest o wiele wygodniejsza i wymaga mniej pracy ze strony nauczyciela i administratora. Bardzo ważnym aspektem (jak nie najważniejszym) jest fakt, że bezpłatny dostęp do programów rozciąga się na wszystkich uczniów i ich rodziców. Każdy może sobie zainstalować dowolny program, który używa na lekcji. W szkole i w domu mamy dostępną najnowszą wersję danego oprogramowania. W przypadku rozwiązań komercyjnych nie każdego na to stać. Najlepszym tutaj przykładem jest korzystanie z różnych wersji pakietu MS Office. W domu możemy mieć nowszą wersję, gdy w szkole często jest MS Office 2003. Bywa też na odwrót. I to jest dobry powód dla migracji na Open Source nawet w najbogatszych krajach świata. Problem ten rozciąga się również na maturę. Uczeń ma prawo wybrać oprogramowanie z zestawu zatwierdzonego przez władze, ale pod warunkiem, że szkoła posiada wybraną wersję programu. A zdawanie egzaminu korzystając przykładowo z Accessa w wersji 2003, a 2007 robi jednak pewną różnicę. Można rozumieć, że uczelnie wymagają specjalistycznego oprogramowania, którego znajmości później absolwenci będą potrzebowali, ale dlaczego szkoła miałaby zachęcać lub nawet zmuszać ludzi do zakupu np. Photoshopa tylko dla potrzeb nauki postaw grafiki rastrowej? Również w szkołach uczących zawodu, wymaga się nauki konkretnego oprogramowania, które często nie ma wersji na Linuksa. Dlaczego natomiast nie używa się Linuksa w szkołach podstawowych, gimnazjach i liceach?
Oszczędność czasu
Dużym problemem jest brak znajomości zagadnień związanych z innymi systemami operacyjnymi niż Windows. Zwyczajny użytkownik rzadko kiedy widział Linuksa, nie mówiąc już o tym, aby wiedział jak się w nim poruszać. No i nauczyciele nie odstają tutaj od tej normy. Jednak bardziej zaawansowani użytkownicy Linuksa zauważyli, że inwestycja czasu w naukę rozwiązań stosowanych w systemie spod znaku pingwina daje na dłuższą metę oszczędność czasu. Przykładowy problem to instalacja oprogramowania na wszystkich maszynach w pracowni. Zazwyczaj większość nauczycieli nie korzysta z narzędzi zdalnego zarządzania komputerami bo albo ich nie posiada, albo nie potrafi się nimi posłużyć. Podchodzi zatem do każdego komputera i instaluje z osobna każdy program, przechodząc przez procedurę klikania i zatwierdzania licencji. Jeśli to porównamy do używania menadżera pakietów to od razu widać ile czasu można zaoszczędzić. Do tego istnieją darmowe narzędzia, które dla nieco bardziej zaawansowanego nauczyciela (lub administratora gdy takowego posiada szkoła) mogą dać drastyczne zmniejszenie wysiłku związanego z administracją komputerami w pracowni. Już sama instalacja systemu jest dużo prostsza i szybsza. Instalując Ubuntu z pendrive mam po pół godzinie prawie gotowy system z podstawowym oprogramowaniem. W przypadku Windowsa jeśli nie mogę wgrać gotowego obrazu, zajmuje mi to dużo więcej czasu, ponieważ po instalacji czystego systemu muszę pomartwić się o wgranie sterowników i dodatkowych programów.
Wymagania systemowe
Mając do wyboru wiele różnych dystrybucji z różnymi środowiskami graficznymi, możemy dobrać odpowiednie środowisko, które będzie w stanie obsłużyć nasz sprzęt. Osobiście używam zazwyczaj Ubuntu. System ten w wersji 32‑bit na sprzęcie z 1GB działa znośnie, a na 2GB już bardzo dobrze. Faktem jest, że przydarzają mu się różne niestrawności, ale jak zauważyłem częstą przyczyną jest Flash w przeglądarce. Jakiś czas temu używałem Kubuntu. Jednak KDE nie sprawdza się u mnie. Jego możliwości konfiguracyjne działają tutaj na niekorzyść. System powinien być dla ucznia prosty, nie wymagający skupiana się nad jego konfiguracją, a nauczycielowi nie powinien przysparzać dodatkowej pracy. Celem nauczania nie jest poznanie konkretnego systemu operacyjnego, tylko rozwijanie zdolności i możliwości ucznia. Każdy może zatem wybrać dystrybucję jaka mu odpowiada. W jednej z bibliotek szkolnych używam dla odmiany Lubuntu i według mojej opinii działa on na tym sprzęcie wydajniej niż XP.
W szczególnych przypadkach gdy mamy bardzo słaby sprzęt możemy wykorzystać LTSP czyli cienkiego klienta. System instaluje się wtedy na komputerze spełniającym rolę serwera, na którym bezpośrednio uruchamia się wszystkie programy, a użytkownicy korzystają ze słabych komputerów, będących tylko terminalami ładującymi system po sieci. Oczywiście komputer pełniący rolę serwera musi być bardzo wydajny, a sieć powinna mieć dużą przepustowość. Jest to jednak i tak tańsze niż kupno nowych komputerów. Dodatkową zaletą jest fakt, że jedynym komputerem, który musimy uaktualniać i instalować na nim oprogramowanie jest właśnie serwer. Poza tym mamy możliwość dopasowania rozwiązań do bardziej nietypowych potrzeb. Brak konieczności używania programu antywirusowego Dla mnie stanowi to sporą zaletę. Pozwala zaoszczędzić pieniądze i zasoby sprzętowe. Samo oprogramowanie antywirusowe wymaga również dodatkowej pracy przy instalacji i konfiguracji oraz reagowania na zdarzenia. Jak na razie nie wiedzę powodu, aby takie oprogramowanie instalować na Linuksie, choć faktem jest, że gdyby wzrosła popularność tego systemu, to stałby się on częstszym celem ataku twórców złośliwego oprogramowanie. Jednak na razie nie ma co się tym przejmować.
Bardziej zrozumiały system
I to zapewne czytającym wyda się najbardziej kontrowersyjnym poglądem. Dla mnie osobiście Linux jest łatwiejszy do zrozumienia. Windows jest rodzajem czarnej skrzynki. Wiemy dużo o jego sposobie działania, a jednak zawsze pozostanie to wrażenie istnienia granicy poznania. Cała ta wiedza wydaj mi się jakaś taka powierzchowna bez sięgania do sedna. Bardziej mi to przypomina magię niż wiedzę. Tymczasem cały Linux jest otwarty i choć większość ludzi nie jest w stanie skorzystać bezpośrednio z tej otwartości, to jednak korzystają z tego pośrednio. Dużo specjalistów czyta otwarty kod i dzieli się tą wiedzą z innymi. Pracując z Linuksem mam tę świadomość, że jeśli będę miał potrzebę, to mogę poznać wszystko co będę chciał lub będę w stanie zrozumieć. Tymczasem w zamkniętym oprogramowaniu istnieje pewna nieprzekraczalna bariera.
Być może to wrażenie o lepszym rozumieniu działania otwartego systemu bierze się również z większej wewnętrznej motywacji. Ucząc się sposobu działania i wykorzystania systemu inwestuję swój czas (a czas jak mówią ludzie to pieniądz). Inwestuję więc niejako w cudzą własność. Uzależniam się od kogoś i w przyszłości mój los może zależeć od decyzji jakieś firmy i jej prezesów lub co grosza inwestorów. Tymczasem poznając rozwiązania Open Source jestem bardziej niezależny i to daje mi większą wolność. Mogę uważać wolne oprogramowanie jako coś mojego własnego. Przecież w każdej chwili mogę wziąć dany kod, program i używać go do woli. Mogę zrobić własny fork. Tak wiem, że nie znam wszystkich języków programowania i nie mam czasu na utrzymywanie każdego oprogramowania jakiego używam. Tym niemniej mam to wrażenie i możliwość. W praktyce większe znaczenie ma fakt, że o kierunku rozwoju oprogramowania decyduje spora liczba podmiotów i nie są to tylko firmy. Przykładowo jeśli nie podoba mi się kontrowersyjny SystemD to zawsze mogę przejść na Gentoo. Z perspektywy nauczyciela mógłbym się zapytać, dlaczego miałbym uczyć dzieci rozwiązań jakiś określonych firm. Czy te firmy zapłacą mi za wciskanie dzieciom jedynie słusznych rozwiązań? Taka reklama i pranie mózgu na terenie szkoły powinno być wysoko płatne ponieważ jest o wiele skuteczniejsze, niż wszystkie reklamy, na które firmy wydają krocie. Czy moi wychowankowie uzależniając się (za, które to uzależnienie byłbym współodpowiedzialny) przygotowują się dobrze do przyszłego życia i osiągania sukcesów? Uczenie zamkniętych rozwiązań ma wpływ na całą gospodarkę. Skoro produkujemy ludzi uzależnionych od konkretnych rozwiązań, to uzależniamy od nich również firmy. Jeśli pracownik dobrze obsługuje jakiś konkretny program to okaże się, że koszt licencji jest dużo niższy niż koszt jego przeszkolenia w obsłudze innego, alternatywnego programu. A to dlatego, że pierwsze przeszkolenie w danym oprogramowaniu pracownik ów otrzymał na koszt państwa. Dlaczego zatem państwo miałoby dotować niektórych twórców oprogramowania? Możemy też zauważyć tutaj pewien paradoks. Ponieważ państwo wyszkoliło pracowników w danym oprogramowaniu, to jego twórcy nie muszą specjalnie walczyć o klienta i obniżać cen, a nawet doskonalić swojego produktu. Tym samym państwo podraża koszty rozwiązań, które stosuje samo w administracji. W świecie oprogramowania potrzeba standardu jest bardzo silna i powoduje ona dominację oraz monopolizację wielu dziedzin. Po uzyskaniu monopolu ze względu na specyfikę produkcji softu trudno go złamać, bo zaczyna się on już samoistnie napędzać. Elementy tego można zaobserwować również w oświacie, gdzie uczymy znanych i powszechnie używanych programów. Te zamknięte koło mogą przerwać tylko otwarte formaty danych i otwarto-źródłowe oprogramowanie.
Unikanie uczenia schematu
To ostatni aspekt, który chciałem poruszyć w tym wpisie. Jest to bardzo szerokie i ważne zagadnienie w naszej oświacie. Problem polega na tym, że szkoła jaką znamy dziś powstała koncepcyjnie w Prusach. System nastawiony był na wychowanie w miarę wykształconej, posłusznej, ale przy tym nie do końca myślącej samodzielnie młodzieży, która przede wszystkim miałaby zasilać kadrę podoficerów i oficerów armii. A pozostali nie trafiający do wojska tworzyli posłuszne i dające sobą łatwo kierować społeczeństwo. Mam wrażenie, że idee te ciągle są przewodnie w działaniu współczesnej polskiej szkoły. Do tego oczywiście pełni ona rolę przechowalni, dla rodziców, którzy nie mieliby co zrobić z dziećmi. Taka szkoła zostawia bardzo mało miejsca na samodzielne myślenie, nie daje też wiele wyboru, a tym samym minimalizuje wewnętrzną motywację do nauki. Patrząc na to pragmatycznie, rola szkoły w uspołecznianiu jednostek ciągle jest bardzo ważna. Musi jednak zostawić pole do rozwoju dużej ilości jednostek z potrafiących myśleć nieszablonowo, które będą wstanie tworzyć innowacyjną gospodarkę. Warto więc w każdej dziedzinie edukacji starać się unikać uczenia się schematu. Nie podawać prostych wzorów uczonych na pamięć, rozwiązujących konkretne zadania, a zachęcać do odkrywania własnych dróg i ścieżek. W przypadku oprogramowania łatwo zauważyć fakt, że uczenie schematycznie gdzie jaka opcja znajduje się w programie, zamiast uczenia zasad jego działania, prowadzi do powierzchowności wiedzy. Można by to nazwać bardziej tresowaniem niż nauką. Używanie alternatywnego oprogramowania zmusza niejako do odrzucenia schematów, a poznawania pewnych ogólnych zasad i uczenia się samodzielnego rozwiązywania problemów.
Sytuacja, w której uczeń ma w domu inny system operacyjny niż na lekcji nie jest wcale taka zła dla jego rozwoju. Zmusza to go do nieco większego wysiłku intelektualnego i odrzucenia przyzwyczajeń. Takie przyzwyczajenie mogliśmy moim zdaniem zaobserwować przy okazji pojawienia się Windows 8. Większość ludzi jest tak przyzwyczajona do klasycznych rozwiązań, że trudno im się przestawić. Nie chcę tutaj wnikać w dyskusję czy nowe rozwiązanie jest bardziej ergonomiczne niż stare. Jednak gdyby więcej szkół uczyłoby również otwartego oprogramowania, używając alternatywnych systemów operacyjnych to nawet Microsoftowi łatwiej byłoby wprowadzać nowości.
Podsumowanie
Nie da się nie zauważyć, że skupiłem się prawie wyłącznie na zaletach Otwartego Oprogramowania. Wydaje mi się, że jestem świadom większości jego wad. Jednak mimo wszystko to co napisałem o pozytywnych aspektach w kontekście edukacji totalnie przeważa w mojej opinii na jego korzyść. Wyszczególnienie wad otwartych rozwiązań w nauczaniu IT pozwolę sobie zostawić czytelnikowi w komentarzach ;) W drugiej części chcę przedstawić oprogramowanie jakie wykorzystuje na lekcjach, a w trzeciej dokonać przeglądu wdrażania Linuksa i WIOO w szkołach na świecie.