HP co prawda Mini, ale kłopoty całkiem Maxi
Pewnego słonecznego dnia, jak to zwykle w Kalifornii bywa, w dziale projektowym firmy HP w Palo Alto...
Lekko poirytowany inżynier z Działu Projektowego, powstrzymując się przed rzuceniem jakimś ciężkim słowem, po raz kolejny odpisywał na maila w sprawie pewnego producenta dysków SSD, który oferował HP sprzedaż za psie pieniądze SSD o pojemności 16GB na złącze ZIF 40pin. Owe dyski, które były prawdopodobnie zaprojektowane pierwotnie dla iPodów Apple, i z których zbyciem ów producent w istocie miał duży kłopot sugerowano, że mogą się przydać przy kolejnym projekcie HP. Inżynier, ostrożnie dobierając słowa, grzecznie objaśniał, że taki dysk średnio (delikatnie rzecz ujmując) nadaje się do jakichkolwiek produktów z gamy HP, choćby ze względu na małą pojemność no i równie niską prędkość zapisu/odczytu, ale weźmie je pod uwagę, gdy pojawi się taka potrzeba. Zadowolony z siebie i swojej elokwencji, rozparł się w fotelu, powoli zaczynając rozmyślać nad nadchodzącym weekendem, który miał zamiar spędzić z przyjaciółmi w San Francisco. Planował pochwalić się nowo zakupioną Toyotą Prius, którą nabył korzystając z programu dopłat do aut hybrydowych.
Jego dobre samopoczucie szybko przerwał dzwonek telefonu na biurku, a w sercu zagościł lekki niepokój, gdy ujrzał na wyświetlaczu, że wzywa sam szef Działu. Siadając przed obliczem swego przełożonego i widząc jego lekkie zafrasowane oblicze, słusznie domyślił się, że szykuje się nowy projekt. - Posłuchaj, mamy zlecenie od Naprawdę Dużego Telekomu na mały laptop bądź netbook z systemem Windows XP. Ma być tani i pozwalać na korzystanie z internetu. Będzie rozdawany tym klientom, którzy nie kupują tego wynalazku od Apple... Jak on się nazywa?? -iPhone - podpowiedział usłużnie Inżynier. - Właśnie, iPhone ... - podchwycił Szef. - Masz 2 miesiące, by zaprojektować takie małe cudo, które ma być naprawdę ładne i zgrabne, ale najważniejszym priorytetem jest dla ciebie to, by było tanie. Nie przejmuj się zapewnianiem łatwego dostępu do serwisowania, bo będzie to sprzęt rozdawany w ramach abonamentu i nikt tego nie będzie serwisował. Na Gwiazdkę chcę, by to już weszło na rynek. I pamiętaj, spraw się dobrze :) Wracając do swojego biurka, nasz zamyślony bohater opowieści powoli układa sobie plan działania i ze smutkiem zauważa, że kolejny miły weekend odszedł w niebyt. Jego, inżyniera po CalTechu, zmuszają do projektowania gadżetów świątecznych?? Sfrustrowany i zły postanowił, że zaprojektuje to #$%^@&# urządzenie, ale biada temu, kto będzie chciał je zmodyfikować i zrobi wszystko by to maksymalnie utrudnić. I tak z szatańskim i nieco przewrotnym uśmiechem na twarzy, usiadł do swojego komputera i zaczął tworzyć nowego netbooka z rodziny HP Mini ....
Oczywiście, jak się słusznie domyślacie, powyższa opisana scena powstała tylko i wyłącznie w mej wyobraźni, ale któż z Was da głowę, że istotnie tak nie było? :D
I tak, pewnego smutnego jesiennego dnia trafił do mnie dość rzadko spotykany w naszym kraju, malutki netbook HP Mini 1030NR z gorącą prośbą właściciela, by podmienić mu dysk lub odchudzić system, bowiem sam Windows XP zajmuje niemal całą dostępną powierzchnię dysku i nawet instalacja pakietu biurowego urasta do rangi problemu. Po raz pierwszy w życiu spotkałem się z tym modelem HP i jak się słusznie domyślacie zgodziłem się, naiwnie licząc, że wszystko pójdzie jak z płatka ... Jakże się wtedy myliłem :D
Oczywiście nie poszło tak łatwo ...
Specyfikacja
[item]Procesor: Intel Atom N270 1.60 GHz [/item][item]RAM: 1024 MB DDR2[/item][item]Grafika: Intel GMA 950[/item][item]SSD: 16 GB (Solid State Drive Flash Module)SanDisk[/item][item]Wyświetlacz: 10.1" Diagonal SD LED BrightView Infinity Widescreen Display (1024 x 576)[/item][item]Network Card: Integrated 10/100 Ethernet LAN[/item][item]Wireless: 802.11b/g WLAN[/item]
Pierwsze kłody pod nogami ...
Sam netbook okazał się, być darmowym gadżetem dołożonym do abonamentu i raczej już te kilka lat temu nie powalał osiągami. Jednordzeniowy Intel Atom o taktowaniu 1.6 GHz nie wróżył dobrze. 1GB ramu DDR2 oraz naprawdę mały dysk tylko dopełniają obraz tego, z czym musiałem się zmierzyć.
Samo urządzenie, według opinii mojej żony, jest po prostu ładne. Czarna, fortepianowa obudowa z fantazyjnym wzorkiem, szczególnie mocno podoba się kobietom. W moim egzemplarzu, na pokrywie nadal jest folia ochronna, co wskazuje, że ktoś dobrze wiedział, jak szybko na takiej powierzchni zbierają się rysy wszelakie. Sam to niechętnie przyznaję, ale ten Mini jest naprawdę ładny i przynajmniej z zewnątrz wygląda na dobrze wykonany. Designer wykonał tutaj dobrą robotę i to wyróżnia to urządzenie spośród współczesnych mu netbooków.
Dwa gniazda USB 2.0, czytnik kart SD/MMC, złącze Dock, ukryty pod gumową zaślepką port RJ‑45, gniazdo słuchawkowe oraz WiFi niestety tylko 802.11b/g dopełniają obrazu fajnie wyposażonego netbooka, przynajmniej jak na tamte czasy. Oczywiście, jak w każdym komputerze tej klasy, nie znajdziemy napędu optycznego, co akurat tutaj zupełnie nie przeszkadza. Ogromna zaletą tego urządzenia jest czas pracy na baterii, bo wg producenta jest to niespełna 7 godzin. W roku 2008 musiało to robić wrażenie :D
Na dobry początek, postanowiłem zwiększyć ilość ramu do 2GB i to pomimo informacji od HP, który zapewnia, że właśnie 1GB jest maksymalną wartością, jaką obsługuje ten netbook. Po lekturze paru wpisów na blogach innych właścicieli tego urządzenia, wiedziałem, że jednak można zwiększyć ilość pamięci. I rzeczywiście, Windows XP poprawnie wstał i radośnie oznajmił, że bez problemu i wbrew zapowiedziom producenta jednak obsługuje poprawnie tę ilość ramu :)
Zaczynają się schody ...
Samo dobranie się do wnętrzności Mini jest banalnie proste, zupełnie jak gdyby chciano uśpić naszą czujność.
Dysk okazał się jakimś strasznie powolnym SSD produkcji SanDisk o zawrotnej nominalnej pojemności 16GB. By jeszcze bardziej skomplikować sprawę, dysk nie jest na SATA czy mSATA, ale na strasznie archaiczne złącze ZIF 40pin. Tak, oczywiście wiem, że takie łącze znajdziemy w starszych produktach Apple jak np. iPod, ale dla tych, co się pogubili, podpowiem tylko, że mamy nadal do czynienia z netbookiem HP z Windows XP :) Powierzchnia dyskowa nawet jak na staruszka XP była nieco mała a trzeba by jeszcze zainstalować choćby jakiś pakiet biurowy, oprogramowanie antywirusowe czy odtwarzacz multimediów wszelakich wraz z właściwymi kodekami. Niestety, jak się domyślacie, niecałe 16 GB to było nieco za mało. Trochę więcej niż nieco ...
Ponieważ reanimacja stareńkiego Windowsa XP, przynamniej dla mnie jest równie sensowna jak zaufanie polskiemu politykowi, postanowiłem zdobyć większy dysk i spróbować z całkowicie innym systemem. Dzięki nieocenionej pomocy znanego Wam Olmeci, zostałem właścicielem 1.8 calowego dysku Toshiby o pojemności 80GB na złącze ZIF 40 pin. Pochodził on ze starego iPoda i przynajmniej w teorii powinien pasować do mego HP. Niestety, nie było to takie proste jak sobie wyobrażałem.
Pierwszą przeszkodą był fakt, że dysk nie pasował do sanek, ponieważ był minimalnie szerszy. To nie był jedyny problem :) W swym niesłychanym okrucieństwie ów projektant z HP wstawił złącze USB na miejscu gdzie powinien być dysk ...
Samo gniazdo można przy odrobinie cierpliwości, szybko usunąć i nie stanowi to jakiegoś większego problemu to okazuje się, że HP lubi stawiać opór w najmniej oczekiwanych sytuacjach.
Gdy już założyłem HDD Toshiby, to i tak okazało się, że delikatnie wypycha mi klawiaturę w górnym prawym rogu. I o ile to nie był jakiś poważniejszy problem to okazało się, że Mini nie widzi mojego HDD. Nie mogłem nic zainstalować, bo HP po prostu nie widzi dysku. Sądziłem, że to problem złego montażu taśmy, ale stary SanDisk działa normalnie. Zmieniałem kilka razy dyski, ale efekt był ten sam. Dysk Toshiby, prawdopodobnie jest martwy a ja nadal jestem skazany na 16GB SanDiska.
Jestem właśnie na etapie zastanawiania się czy warto wkładać jakiekolwiek pieniądze w reaktywację tego netbooka. Sprzęt wydajnością nie grzeszy, delikatnie rzecz ujmując, bowiem nawet mój kilku letni tablet Dell 8 Venue Pro ma zdecydowanie lepsze parametry a trudno go określić demonem wydajności :) Dysk mSATA i przejściówka na ten nieszczęsny ZIF to wydatek, który możemy spożytkować na zakup fajnego tabletu z klawiaturą na Bluetooth. Sam biję się z myślami, ale kto wie, może wpadnie mi w ręce tani fajny dysk SSD mSATA to pomyślę nad reaktywacją Mini i postawieniem na nim jakiegoś lekkiego OS.
Lubię sprawiać, by starszy sprzęt znów zaczął działać bo to co dla niejednego z Nas jest starym gruchotem, wciąż dla innych może być szczytem marzeń. Czasem tylko dla jednego uśmiechu, warto zarwać kilka nocek i doprowadzić jakiś sprzęt do stanu używalności. Bo według mnie, tylko sprzęt nieużywany jest sprzętem bezużytecznym i choćby dlatego, warto dać mu drugie życie.
Choć naprawdę nie wiem czy Mini na to w pełni zasłużył. :)