Blog (33)
Komentarze (1.4k)
Recenzje (0)
@Quest-88LibreOffice a OpenOffice.org. Czyli kto umrze, a kto przeżyje. Futurologia stosowana

LibreOffice a OpenOffice.org. Czyli kto umrze, a kto przeżyje. Futurologia stosowana

02.10.2010 | aktual.: 19.11.2010 06:16

28 września br. do wiadomości publicznej dotarła informacja o uformowaniu się fundacji "Dokument" (The Document Foundation , TDF), która odpowiada za rozwój LibreOffice - forku OpenOffice.org.

Wiele serwisów i popularnych blogów przetłumaczyło tę wiadomość jako uwolnienie się OpenOffice'a spod protekcji Oracle'a, nieraz sugerując śmierć projektu. To, rzecz jasna, bzdury, bzdury i jeszcze raz bzdury! Tym wpisem postaram się wytłumaczyć, dlaczego tak jest, nie omijając przyczyn i skutków.

Narodziny niezadowolenia

Cykl wydań OpenOffice.org składa się z czterech przełomowych punktów w czasie. Dwa z nich dotyczą wydań milowych oraz dwóch małych, są to tak zwane "bugfixy". Według tego planu, nowe wydania pojawiają się co kwartał, jednak tylko te duże - wydawane 2 razy do roku - zawierały nowe funkcje.

Z tego też powodu społeczność OpenOffice.org coraz częściej narzekała na zbyt powolne wdrażanie nowych funkcji i różnorakich udoskonaleń. Na przykład, ja oraz kolega qlex czekaliśmy aż 5 lat na dodanie pozycji "Synonimy" do menu kontekstowego, chociaż nasze życzenie wcale nie było pierwszym.

Jednak nawet jeśli społeczności sama rozwiązała trapiący ją problem, to kod napisanej łaty i tak nie wchodził do głównej gałęzi, jeśli deweloper wcześniej nie podpisał Sun Microsystems Contributor Agreement (SCA) - oświadczenia, że zrzeka się prawa do własności kodu. Wyglądało to tak, że OpenOffice.org był projektem Open Source, ale pod warunkiem, że kod w całości należał do Suna. Wielu ludzi uważało, że to właśnie SCA jest winne małemu zainteresowaniu deweloperów OpenOfficem. I to był drugi powód, dla którego powstał LibreOffice oraz TDF.

Społeczność podglądając istniejące fundacje (Mozilli, Bledera, Apache) oraz pragnąc szybszego rozwoju, domagała się powołania Fundacji OpenOffice.org oraz uniezależnienia rozwoju pakietu od jednej firmy. Podobno takie żądania były wysuwane nieregularnie od dziesięciu lat, mnie jednak znane są dopiero od 2005-2006 roku. Oczywiście Sun pozostawał głuchy na te żądania.

W 2007 r., do projektu dołączyła pekińska firma RedFlag2000, oddelegowując ponad 50 deweloperów oraz IBM, co trochę poprawiło kondycję projektu. Obserwując jednak aktualne tempo rozwoju OpenOffice.org, można dość do wniosku, że to i tak za mało.

Rok później, Michael Meeks pracujący nad Novellowską odmianą OpenOffice'a, sporządził statystyki kontrybutorów, z których wynikało, że w projekcie panuje stagnacja. Pomimo (niewielkiego) rosnącego udziału społeczności, liczba ogólnych deweloperów zatrudnionych przez Suna wciąż malała. Miało to mieć związek z pogłębiającym się kryzysem finansowym spółki. Meeks w tym czasie zaapelował do Suna o poluzowanie zasad dodawania kodu i o przypisywanie ludziom należne im zasługi. Apel odbił się o drzewo i zniknął w lesie.

Jak na złość, temat wrócił w 2009 roku. Na łamach ZDNet skrytykowało Suna za zbyt rygorystyczną kontrolę i zapytano, czy OpenOffice jest już konającym koniem?

Narodziny niezależności

I nastał rok 2010...

W międzyczasie Sun finansowo dogorywał, co wiązało się z redukcją etatów. Nikt w firmie nie ukrywał, że zwalniając programistów, oberwało się także OpenOffice'owi. Ostatecznie firma została przejęta przez Oracle'a.

W roku 2010, OpenOffice.org świętuje swoje dziesięciolecieistnienia. Przy tej okazji, część społeczności pakietu postanawia zrealizować to, o co proszono Suna od co najmniej połowy dekady.

I chociaż ostatnim czasy Oracle nie daje powodów sympatii do siebie, to nie ma powodów wierzyć, że jest demonizowaną osią zła, która zniszczy Otwarte Oprogramowanie. Zlikwidowanie otwartego modelu rozwoju OpenSolarisa (ale nie zamknięcie jego kodu!), czy oskarżenie Google'a o łamanie patentów raczej nie jest głównym czynnikiem do powstania Fundacji, może tylko katalizatorem. Świadczyć o tym może również propozycja współpracy, którą złożyła TDF.

Przeglądając listę członków fundacji, możemy zapoznać się z kadrą kierowniczą. Są to m.in. Florian Effenberger z Suna, szef marketingu OOo, oraz Charles-H. Schultz, szef koalicji projektów językowych. Głównie są tam ludzie z dawnej ekipy StarOffice, dużych projektów NLC (francuski, niemiecki, brazylijski, włoski) i Red Hat.

Czy to sporo? I tak i nie. Na pewno nie jest to grupa na tyle duża, aby swoim odejściem zaburzyć rozwój OpenOffice.org. Tak więc na jakiej podstawie bloggerzy tworzą sensacyjne nagłówki w stylu "OpenOffice uwalnia się spod skrzydeł Oracle "? To nie OpenOffice się uwalnia, a jedynie kilku członków społeczności zmienia kierunek myślenia o projekcie.

Czym w takim razie »to« jest, jak nie OpenOffice'm? Najnowsze wydanie, LibreOffice 3.3 to po prostu waniliowy OpenOffice.org 3.3 + łatki Go‑OO + łatki od osób indywidualnych + użyteczne rozszerzenia. A The Document Fundation zgodnie z pierwotnymi założeniami, przyjmuje pomoc od deweloperów, nie pozbawiając ich prawa do własności kodu.

Na samym początku można było usłyszeć o tym, jak nijaki Neil Brown posłał łatę na błąd, w IssueZilli ignorowany od trzech lat, a która w bugzilli LO została przyjęta z otwartymi dłońmi. Niewiarygodne? Dwa dni temu, w nocy z czwartku na piątek zagadałem na IRC‑u do Thorstena Behrens. Podrzuciłem facetowi link do zgłoszenia nr #84723. Sam błąd jest znany od 2007 roku, jednak to w czerwcu br. Bartosz "gang65" Kosiorek podrzucił rozwiązanie tego problemu. Sun uznał wtedy, że dobrym rozwiązaniem będzie zintegrowanie łaty z OO.o 3.4, które może pojawi się w połowie 2011 roku. A co tego wieczoru zrobił Thorsten? Przejrzał źródła i włączył je do głównej gałęzi LibreOffice 3.3. :) To mówi samo za siebie.

Wielu komentatorów - z nieznanego mi powodu - z dezaprobatą odniosło się do współpracy z Novellem. Charles-H. Schulz na swoim blogu wyjaśnił, że LibreOffice nie będzie dostarczało mono-*, a jedynie sprawdzone i fajne dodatki.

“But you’re working with Novell! Oh my Gosh you’re working with Novell! You’re a traitor!” That might sound surprising but although we use the ooo‑build system the similarity with Novell’s Go‑OO stops there. We do start with the OpenOffice.org vanilla version, do not include the Go‑OO patches (okay, we do include some nice ones, but no weird ones) and add our very own patches to the sauce. Besides, the OSI and the FSF seem to think it’s totally fine, and we will not ship Mono, ever. Feeling better now?

Narodziny komplikacji

TDF w swoim liście otwartym zaapelowała do Oracle'a, by ten zrzekł się prawa do marki OpenOffice.org na rzecz niezależnej organizacji.

Myślę, że Oracle nawet nie raczy odpowiedzieć. Zwykłe milczenie - tak jak w przypadku Rady OpenSolarisa - będzie oznaczało odmowę. Larry Ellison nie jest człowiekiem, który produkuje, a potem zastanawia się, komu sprzeda wytworzony babol. Przed przejęciem Suna dokładnie obmyślono, co można zrobić z danym, otwartym projektem i ile na nim zarobić. Nie inaczej było w przypadku OpenOffice.org, stąd m.in. błyskawiczny rebranding pakietu. Sun przez 10 lat nie potrafił stworzyć rozpoznawalnego logo do projektu, a Oracle uczynił to w około dwa miesiące. Niech za drugi dowód posłuży fakt, iż Oracle zastąpił markę StarOffice i StarSuite przez rozpoznawalną nazwę "Open Office". Co więcej, trwają prace nad Cloud Office, który ma być zintegrowany z Officem i być rywalem dla Google Docs, Zoho Office, RedOffice Online i może wobec biednego produktu Microsoftu.

Stąd prosty wniosek, że już należy oswajać się z nazwą "LibreOffice". To jednak dopiero początek problemów. Oracle to firma, która od samego początku swego istnienia, model biznesowy opiera na zamkniętych źródłach.

A na czym polega model rozwoju fundacji? Na braniu całymi garściami z pracy Oracle'a i dodawaniu własnych poprawek. Nie zdziwiłbym się, gdyby Oracle po prostu urwało łeb pasożytowi i zamknęło źródła OpenOffice'a.

Fundacja na swojej stronie chwali się poparciem różnych firm i organizacji. Z przykrością muszę stwierdzić, że to czysto marketingowe zagranie. Aby obnażyć całą tę mistyfikację, posłużę się wykresami, które 2‑3 lata temu wygenerował właśnie Meeks narzekający na stagnację.

371931

Podział deweloperów wg pracodawcy. Stan na wrzesień 2007 r. Źródło: mmeeks

371933

Liczba deweloperów wg przynależności / Liczba zewnętrznych deweloperów wg przynależności. Stan na wrzesień 2008 r. Źródło: mmeeks

Przyjmując nawet, że wkład zasobów ludzkich Suna w rozwój OO.o w latach 2009-2010 był mniejszy niż widać to na wykresach, nie można zaprzeczyć, iż był on jednocześnie najhojniejszym kontrybutorem. Jeśli Oracle uzna, że istnienie LibreOffice przeszkadza mu w sprzedaży OpenOffice(.org), może - tak jak w przypadku OpenSolarisa - po prostu ograniczyć dostęp do źródeł, lub w ogóle zlikwidować ten dostęp i żadna koalicja wymienionych firm, fundacji i projektów językowych nie udźwignie brzemienia rozwoju pakietu.

A teraz dokładnie przyjrzyj się tym, którzy wspierają LibreOffice.

- FSF, które nie ma tutaj nic do gadania - OASIS, które jest obsadzone członkami Oracle'a i IBM‑a, co w pewien sposób wymusza współpracę z nimi. - Google, jeden z dwóch liczących się partnerów, ale na czym ma polegać ich wsparcie? Na przekazywaniu pieniędzy i gwarancji wolnego miejsca na Summer of Code 2011? - Novell, jeśli wierzyć danym z 2007 roku, trzeci co do wielkości darczyńca. De facto mają największy wkład w LO, bo LibreOffice to społecznościowy Go‑OO.

I tutaj należy się zatrzymać i pogłówkować. Wkład Novella, społeczności, RedHata i Canonicala mniej więcej odpowiada jednej trzeciej wkładowi Suna/Oracle'a. Przy czym Novell jest do kupienia, a najpewniejszym kupcem na dział Linuksowy jest VMware. Nikt chyba nie oczekuje, że ta firma wejdzie w rynek biurek i zacznie rozwijać SLED-a oraz Go‑OO, który jest przecież podstawą innowacji dla LibreOffice. Po zakupie, ekipa odpowiedzialna za Go‑OO zostanie przesunięta do innego działu i tyle będzie z "killer-feature", które wywodzą się z Novella.

- RedHat, ta firma raczej nie będzie naciskać na rozwój Windowsowej wersji LibreOffice. A kto jest targetem? Użytkownicy KOffice i AbiWorda czy MS Office? - Canonical, ich wkład w rozwój samego Linuksa jako systemu/środowiska jest bardzo mały, więc nie ma powodów, by sądzić, że wychylą się w przypadku pakietu biurowego. Zresztą, ich wkład w OpenOffice.org to dwóch ludzi - pakowacz i lider projektu językowego (espernato). To miło ze strony Shuttlewortha, że w następnej edycji Ubuntu zastąpią fork Novella, forkiem pracowników Novella, nawet jeśli mają tylko promil z 0,64% - 4,9% linuksowego rynku. ;) Przy takim dotychczasowym zaangażowaniu, boję się myśleć o przyszłych rewolucjach, które zaplanował Ojciec Dyrektor Mark S. :D - Może jeszcze łatki od ekipy NeoOffice sprawią, że pakiet ten będzie mógł zniknąć z rynku i zostać zastąpionym przez LibreOffice (tak, potrzebujemy konsolidacji forków ) - [międzynarodowy plankton]

Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, uważam, że LibreOffice może upaść w maksymalnie dwa lata. Oracle nie zrzeknie się praw do marki OpenOffice.org, a podczas, gdy pseudodziennikarze wieszczą rozpad i ucieczkę społeczności, społeczność OpenOffice.org ma się dobrze i rośnie. Nie dłużej jak dobę temu zgłosiły się kolejne osoby chętne do wspierania projektu.

Natomiast jeśli Oracle wykaże się łaską, nie zamknie, lub nie ograniczy dostępu do źródeł i zacznie po prostu tolerować TDF i LibreOffice, niszowa część świadomych użytkowników dostanie najlepszą odmianę OpenOffice'a jaka kiedykolwiek zaistniała! I ja z chęcią będę jej używał!

Warto wesprzeć LibreOffice! Taka jest moja opinia!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)