Iobit Driver Booster 4 – bezpieczny automat?
07.10.2016 | aktual.: 08.10.2016 09:55
Jakiś czas temu Xyrcon dokonała wpisu na temat programu Iobit Driver Booster. Czytając komentarze niego można odnieść wrażenie, że nie był to ciepło przyjęty wpis. Po pierwsze przez to, że redakcja nie ma w zwyczaju szanować użytkowników i nie oznacza jednoznacznie wpisów sponsorowanych. Po drugie, że sam program, a nawet cała firma, która go robi nie ma najlepszej reputacji. Wiadomo, że łatwiej komuś dokopać niż pochylić się nad problemem i sprawdzić. Ale ja wybrałem tą drugą opcję. Zamierzam sprawdzić jak się prezentuje wspomniany program i postaram się to zrobić trochę mniej powierzchownie, czyli bardziej dogłębniej niż Pani Xyrcon.
Zacznijmy od pobrania programu. W tym celu udałem się na stronę producenta, a tam miły Pan na zdjęciu siedzi i mówi „Ty! Chodź no, zobacz….”. A zatem klikam sobie w zielony przycisk, a nagle… coś tu wygląda znajomo.
Więc wracamy do źródeł i pobieramy program z DB.
No i mamy bohatera, zaraz się okażę czy możemy określać go jako pozytywny czy też negatywny.
Zacznijmy instalację i wytężmy wzrok w poszukiwaniu Adware.
Tu nic nie ma… chociaż trudno, aby było.
Ok, zmieńmy najpierw język… Co? Nie ma polskiego? Trudno. Chociaż pamiętam, że kiedyś programy tego producenta były spolszczone… albo źle pamiętam. Na pewno wybierzemy sobie instalację niestandardową, aby odznaczyć niepotrzebne opcję.
Instalacja trwa, a ja czekam na oferty sponsorskie.
Czekam…
Czekam…
Nie, to nic takiego. Takie coś jest jak najbardziej dopuszczalne. Ominę to okno i czym prędzej przejdę do samego programu.
Program nie czekając na moje opieszałe ruchy sam zaczyna coś skanować. Dobra niech sobie popracuję.
Sprzęt, który wykorzystałem do testu to mój stary i wysłużony laptop Lenovo Y550, z Windowsem 10 na pokładzie. I jak widać ma braki w sterownikach. Ale zanim zaczniemy się bawić w aktualizowanie popatrzmy trochę w inne zakładki.
Pocieszające jest to, że dużo większa część sterowników jest u mnie „na czasie”.
Znalazło się też miejsce na reklamy, ale w takiej formie jest to całkowicie dopuszczalne. Zatem mój wewnętrzny poszukiwacz śmieci musi znów wrócić na tarczy. A skoro już jesteśmy przy powrotach to powróćmy do pierwszej zakładki i spróbujmy coś zaktualizować.
Drobne ostrzeżenie jak najbardziej na miejscu.
I jedziemy z aktualizacją sterowników do modułu Bluetooth.
Zakończyło się… Więc idąc na całość kliknę aby zaktualizowało całą resztę.
I muszę przyznać, że tutaj spodziewałem się planszy: „zaraz koleżko, do tego jest Ci potrzebna wersja płatna programu”, lecz nic takiego nie ma tu miejsca. Ekran sobie pomigał, trochę czasu minęło i wydaje mi się, że jest pozytywnie.
Tak. Hooray… Sterowniki mamy, świeci się na zielono, więc pora na kilka restartów komputera i test stabilności. Trochę górnolotnie to określiłem, ale po godzinie różnych zabaw z moim laptopem muszę stwierdzić, że wszystko działa jak należy. Jednak, by zachować formę testu i rzetelność dokonałem sprawdzenia na sprzęcie klientów. A były to: Laptop Asus K555L Laptop Acer E510 Laptop Acer E1 510 Komputer z płytą główną Gigabyte EP45-DS3R I w tym miejscu muszę się szczerze przyznać, że kompletnie nie spodziewałem się takiego wyniku bo wszystko działa dobrze, sterowniki wydają się być najnowsze… Trochę nie doceniałem tego programu i trochę podszedłem do niego z negatywnym nastawieniem. Pomijając to czy przytoczony na wstępie wpis Xyrocom był sponsorowany czy nie, według moich niezależnych testów program działa tak jak wskazywał na to opis. Pozwolę sobie kontynuować i przybliżyć go jeszcze troszkę.
Zacznijmy od okna głównego. Widzimy interfejs gdzie dominują 3 koła. Po lewej jest opcja wyszukiwania sterowników urządzeń, na środku przycisk do uruchamiania skanowania, a po prawej zakładka, której nie byłem wstanie sprawdzić. Jest ona u mnie niedostępna. Czemu się nie dziwie, bo mój Y550 z kartą GeForce GT240M i słowo Game to trochę taki oksymoron w dzisiejszym świecie. Przejdźmy zatem do tego co działa u mnie i powinno działać u każdego. Przyjrzyjmy co dają nam 4 ikony w prawym górnym rogu.
Pierwsza z nich to menu przywracania, czyli takie koło ratunkowe gdy coś poszło nie tak.
Druga ikona to takie szybkie naprawy podstawowych problemów i tego akurat nie przetestowałem, ale na pocieszenie mogę dać zrzut z ostatniego kwadracika czyli „System Information”.
Z kolei ikonka z koszulką to wygodne menu do zmiany wyglądu interfejsu. Trochę bawi mnie możliwość ustawienia swojego obrazka jako tło… Serio są tacy ludzie, którzy potrzebują takiej opcji? Może i są, generalnie sama możliwość zmiany interfejsu bardzo na plus.
Czwarta ikona to wysuwane menu, skąd możemy np. przejść do ustawień, których trochę jest. My tu gadu gadu, tu jakieś obrazki lecą. A Adware jak nie było, tak nie ma… Zostało jeszcze jedno miejsce do sprawdzenia. Mianowicie usuwanie aplikacji z systemu…
Moja porażka… Zwycięstwo programu.
Program działa i wygląda na to, że jest skuteczny, ale czy jest tak naprawdę potrzebny? Myślę, że tutaj należy postawić argument o nazwie „Windows Update”, bowiem od Windowsa 7 systemy Billa Gatesa potrafią sobie ściągnąć i zainstalować potrzebne sterowniki i przede wszystkim jest to po polsku. I tym samym od potrzeb programu doszliśmy do języka. Wydawać by się mogło, że Iobit Driver Booster 4 jest skierowany do osób, które zaczynają przygodę z komputerem lub do takich co są zbyt leniwi, aby pobrać nowszy sterownik ze strony producenta. Jeśli chodzi o tą pierwszą grupę to są tu oni pokrzywdzeni bo program nie oferuje języka polskiego. Natomiast Ci drudzy mają łatwiej, bo moje testy wykazały, że Windows Update nie zawsze znajduję nowszą wersję, a Driver Booster i owszem. Mam ogromną nadzieję, że kiedyś uda mi się zdobyć jakiegoś starego rzęcha, który udźwignie Windowsa 7 i zrobić małe porównanie kto szybciej znajdzie sterowniki. Póki co muszę uznać wyższość Driver Booster.
Jest jeszcze kwestia tego, że wszystko co się robi bezobsługowo to zagrożenie. Nie mamy nad tym kontroli co i po co się instaluję. Ale zarówno zewnętrzne oprogramowanie jak i Windows Update są samodzielne i zawsze coś może nie wypalić. Dlatego najbezpieczniejszą i najbardziej optymalną metodą jest i zawsze będzie pobieranie sterowników prosto od producentów podzespołów oraz korzystanie z ich automatów do sprawdzania aktualizacji.
Na koniec pozwolę sobie na kilka pytań podsumowujących.
Czy sprzęt chodzi stabilnie po użyciu programu? Tak. Czy program zainstalował jakieś dodatkowe aplikacje? Nie. Czy program zainstalował śmieciowe paski do przeglądarki? Nie. Czy program przemycił instalację jakiegoś Adware? Nie? Czy program oferował nachalnie instalację innych programów? Nie. Czy zmienię opinie na temat tej firmy? Tak. Lecz myślę, że co do ostatniego pytania, to zostanę bardzo ostrożny przy produktach tej firmy. Raz może nic nie być, drugi, trzeci, a za czwartym razem chwila nieuwagi i bach… jakiś adware… Także mam Was na oku chłopaki!. :)
Dla porządku dodam, że mam zainstalowany na komputerze program Unchecky i on również nic nie zgłaszał. A sam koniec moje serdeczne pozdrowienia dla mojego kumpla Shakiego oraz Pani Xyrcon Luzik Drodzy Państwo w żadnym wypadku Was nie atakowałem.