Pani Krysia z księgowości – odcinek 10: Pisać każdy może, ale nie zawsze
10.08.2013 | aktual.: 17.08.2013 15:05
Witam, w kolejnym odcinku mojego cyklu, w którym opisuje moje przygody jako serwisant. Na co dzień pracuje w firmie, która oferuje kompleksową obsługę informatyczną innym firmom z różnego sektora. I w skrócie praca polega na tym, że jak zadzwoni jeden z klientów i zgłosi, że np. Pani Krysia z księgowości nie ma internetu to trzeba tam pojechać i to naprawić. I nie ważne jakich metod użyjemy, chodzi o to, żeby Pani Krysia znowu miała Internet.
Zacznę od dobrej informacji dla wszystkich, których wkurza ten wstęp. To ostatni odcinek, którym on się pojawia. Otóż ten wstęp jest odpowiedzią na pytanie skąd się wziął tytuł tego cyklu. Kiedy zacząłem pracować to między innymi tak opowiadałem znajomym na czym polega moja praca(musicie mi wierzyć, taka osoba jak ja ma znajomych).
Po trudnych decyzjach można przejść do meritum(Truuuudne sprawy). Z okazji tego, że dzisiejszy wpis jest jubileuszowym odcinkiem Pani Krysi, postaram się uchylić rąbka tajemnicy i rozjaśnić kilka kwestii dotyczących mojej pracy-pasji. Ale nie można tak zostawić tej serii bez żadnej historii, więc moim zadaniem jest splecenie małego FAQ’u i opowieści.
Jako, że to zadanie postawiłem sam, to nie wiem czy mam odpowiednią motywacje aby to wyszło ładnie. Ale trzeba być dobrej myśli, strać się i próbować dokładnie jak w moim zawodzie, po prostu trzeba mieć dobre nastawienie, wierzyć, że damy radę i wszystko zadziała. Oczywiście nie można przesadzać, ani nie robić czegoś czego nie jesteśmy w stu procentach pewni. Nie można się bać nowych wyzwań.
Moje biadolenie w powyższym akapicie nie ma nic wspólnego ze zleceniem, które dzisiaj opiszę. Ponieważ problem, który miałem pokonać brzmiał: nie działa klawiatura. Więc jechałem tam na totalnego pewniaka, było jakoś po godzinie siódmej rano(chociaż dla niektórych to jeszcze noc), ale to idealna pora aby zacząć nurkowanie pod biurkiem.
Możecie powiedzieć: banał, kto by nie potrafił wymienić klawiatury, jednak Pani, która wykonuje pracę biurowe nie płacą za to, żeby się gimnastykowała pod biurkiem i lokalizowała złącza klawiatury. A mi tak i korzystając z okazji powiem, że z moich zarobków jestem zadowolony, chociaż z drugiej strony nie mam za dużych potrzeb i wymagań, nie mam jeszcze żony, dzieci kredytu na mieszkanie i tym podobnych. Po za tym mam małe doświadczenie w branży(5 lat jako „charytatywny” informatyk zbierający doświadczenie na rodzinie, znajomych, dalszych znajomych i nieznajomych i rok jako profesjonalny serwisant), więc nie spodziewam się kwot mogących równać się wypłacie Panów z Wiejskiej.
Nie spodziewam się też mitycznych kwot – średnich zarobków „wybitnych specjalistów z IT”. Po prostu jest ok. Ale jak by było więcej to bym się nie obraził. ;) A wracając do zlecenia: do pracy nie jechałem sam, była ze mną zastępcza/nowa klawiatura Logitech K120. Oczywiście można znaleźć coś tańszego co sprawdzi się równie dobrze, ale… U mnie w firmie stawia się na markowe, solidne rozwiązania, te tańsze, mniej markowe produkty może funkcjonują tak samo, jednak po jakimś czasie klawisze się wyrabiają(robią się takie twardsze) i pisanie robi się niewygodne, po za tym mogą się wycierać naklejki na klawiszach co np. w miejscu gdzie odbiera się petentów nie wygląda estetycznie.
Dowalmy tanim tandetnym, chińskim klawiaturą bardziej: zdarza się, że powoduje one zwiechy czy inne problemy ze stabilnością komputera – tak doświadczyłem osobiście kilka takich przypadków. Z Ligitechem tak nie ma, osobiście przez kilka lat zabawy z komputerami widziałem może jedną awarię produktu tej marki– wyrwany przewody z pilota do głośników – co tak naprawdę usterką nie jest.
Zanim jednak pojawią się pogłoski, że wchodzę w tylną część ciała pewnemu producentowi sprzętu komputerowego to powiem, że w domu mam 3 laptopy i jeden komputer, przy komputerze podłączona jest kilkunastoletnia biała(tak ciągle biała) klawiatura HP, to ta klawiatura z tych, którą można uderzyć o dzisiejsze biurko i prędzej rozpadnie się biurko niż ona. A druga – podłączona do mojego laptopa, ta przy pomocy, której powstają teksty z serii Pani Krysia to jakiś tani model Nateca. Jestem już prawie zdecydowany na zestaw Microsoftu o nazwie Wireless Desktop 2000, ale Ne zapominajmy, że jesteśmy w Internecie i tutaj może dowiedzieć się wielu rzeczy o sobie, więc tak sprzedałem się. :P
Tymczasem w naszym zleceniu: wymiana klawiatury to czynność przy której mamy całkowitą pewność, że wszystko załatwimy przy jednej wizycie w kilka chwil. Tak było i tym razem. Przeszkodą nie było nawet wielkie narożne biurko pod, które trzeba było nurkować. Moja skromna osoba nie ma problemów z kondycją i jest w miarę rozciągnięta. Więc wszelkiego rodzaju gimnastykowanie się w miejscach trudno dostępnych nie sprawi mi problemów. Cała operacja przepięcia klawiatury zajęła mi niecałe 2 minuty, zanim jednak mogłem oznajmić „interwencja zakończona” postanowiłem poddać nowy sprzęt moim zaawansowanym i wymagającym testom.
Otworzyłem popularny, licencjonowany, niepokonany notatnik i chaotycznie naciskałem wszystkie możliwe klawisze i ich kombinacje. I jako, że wynik okazał się pozytywny pora poprosić Panią, która siedzi przy tym komputerze aby Ona sprawdziła czy jej to odpowiada. Od razu dało się usłyszeć i zobaczyć zachwyt z powodu wymiany białej, starej, chińskiej tandety(jeszcze ze złączem PS/2) na zupełnie nową czarną, mięciutką klawiaturę z tym logiem:
Wszystko dobrze się skończyło, więc interwencja zakończona, jednak nie zawsze jest tak kolorowo. I czasem coś wymaga większego wysiłku, jednak ja jestem człowiekiem bardzo upartym i tak łatwo się nie poddaje. Jeśli moja wiedzy się skończy korzystam z kół ratunkowych w postaci konsultacji z szefem, pomocy technicznej(w zależności od programu), mądrych głów z for internetowych i wszystkiego innego co może przyczynić się do rozwiązania problemu. Czasem interwencje przesuwają się na następny dzień, czasem trwają trochę dłużej, trzeba używać różnych środków i sposób, ale w efekcie wszystko działa - bo musi. Na wszystko da się znaleźć jakiś sposób.
Wręcz nie można zakończyć tego tekstu czymś innym niż pozytywnym akcentem, także musi się tutaj pojawić: koniec odcinka dziesiątego.
PS. I co? Zaskoczeni ilością obrazków? To, coraz więcej grafik u Pani Krysi, idziemy w dobrą stronę.