Pani Krysia z księgowości – odcinek 30: jak to okna atakują ludzi
Witam po raz trzydziesty wszystkich czytelników Pani Krysi, nie ma czasu na żadną celebrację 30 części, muszę nadal pisać wpisy o niczym, takie opisy trywialnych czynności zawartych w manualu… Musze pisać wieczorami, bo ta pora sprzyja pojawieniu się jakiegoś błędu, którego mimo przeczytania tekstu 100 razy nie zauważę. I każdy kto w życiu napisał więcej niż dwa zdania mnie zrozumie. Ale ja to robię celowo dla moich „przyjaciół”. By mogli jakoś odbić swoje w komentarzach. Nie chcę tutaj być złośliwy, ale przesyłam moim przyjaciołom coś w rodzaju wyrazów współczucia. I jeśli zorientowani o kogo chodzi napiszą w ciągu 24 godzin od napisania tego tekstu jakiś komentarz, to dorzucam przyrząd do wyciągania tego kija co ich uwiera… Taka promocja . Kiedyś też myślałem by promocje zrobić też na pewnego rodzaju usługi. Nie mam na myśli promocji tak wielkiej jak promocja Forda na nową Fiestę (bo stara już jest mocno wyeksploatowana, zresztą rocznik 1997), ani nie takiej jak ostatnio na słowniki języka polskiego łącznie z pakietem darmowego mobilnego Internetu by o każdej porze dnia i nocy wychwytywać choćby najmniejsze błędy językowe. Chciałem wymyślić jakąś taką promocję na takie małe, drobne usługi informatyczne. I wymyśliłem, ale nie wprowadziłem.
Skupiłem się raczej na skutecznym usuwaniu okien. Takich agresywnych i natarczywych, próbujących usilnie błysnąć niczym przeładowany samochód (dajmy na to fiesta) próbujący wjechać pod wielką górkę. W zasadzie to lepiej napisać stromą górkę, a walić to… w moim opowiadaniu samochód jedzie pod wielką górkę. Ja wiem lepiej co i gdzie jedzie.
Okna usuwam na zawołanie, na telefon, na zlecenie. Gdy Pani Krysia zadzwoni, że nagle coś jej wyskoczyło. I w tej historii zadzwoniła. Jakieś czerwono szare średnio zrozumiałe dla Niej okno zaatakowało Panią Krysię podczas pracy.
Domyślałem się, że było to okno ze słynnej marki Java (firmy Oracle). Wiem też, że te okna same raczej nie wyskakują, trzeba dotknąć w (nie)odpowiednie miejsce.
Okno wygląda nowocześnie, jest plastikowe, ma kilka funkcji otwarcia, ogólnie nie jest złe. Tylko straszy niewinnych. Dla takich interwencji powstał właśnie Team Viewer czy inne programy do zdalnego przejmowania komputera. Ale w pewnych okolicznościach warto zjawić się osobiście. Na przykład wtedy gdy Pani Krysia nie przepada kiedy ktoś niewidzialny rusza jej kursorem i do tego wyskakujące okno wywalało takie nerwy, że trzeba ją na chwilę odsunąć od pracy. Gdy przybyłem na miejsce okna już nie było… To ja musiałem zrobić krok.
Wywołałem moje okno do tablicy. Kilka uderzeń lewym klawiszem myszki i okno się poddało.
I jeszcze jaki optymistyczny komunikat, poczułem się jak gdyby ktoś mi podziękował za wybicie okna.
Inter… A co to? Kolejny atak okien, tym razem przeglądarka.
Zapomniałem, że jeszcze trzeba poklikać i sprawdzić czy przeglądarka wie co się przed chwilą zdarzyło. Proces sprawdzania czy wie zajmuję kilka kliknięć, jest dość mozolny i nudzący. Czy naprawdę Oracle nie może wziąć przykładu z innej Javy (pisanej przez „W”) i zrobić czegoś bardziej użytecznego?
Raz.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Pięć.
O już, w końcu.
Remont okna zakończony sukcesem – interwencja zakończona. Już nic nie grozi Pani Krysi, przynajmniej przez dwa, trzy miesiące zanim Panowie od Javy nie wydadzą kolejnej wersji. Zrobi się błędne koło, bo trzeba będzie proces powtarzać. Gdybym mógł to bym zrezygnował ze środowiska Java na tym komputerze, ale jest ono potrzebne dla programu, do którego Pani Krysia wprowadza dane, raportuję i codziennie w nim pracuję. Akurat w tej interwencji, która zdarzyła się 2 lata temu chodziło o program obsługujący jednostkę organizacyjną pomocy społecznej. I w czasach gdy jeszcze zadowalałem administrację publiczną swoimi usługami aktualizację javy robiłem dość często. Wówczas była to kolejne aktualizację do wersji 6 i 7.
Jest oszukaństwo bo zrzuty pochodzą z aktualizacji do wersji 8, którą niedawno wykonałem na swoim laptopie, a interwencja jest kilkuletnia i dotyczyła innej wersji. Tak, świadomie wprowadzam użytkowników w błąd, ale ostatnio wszędzie głośno, że Windows 10 nas śledzi. Więc to taki mój test. Sprawdzam czy kiedyś jak będę pisał tekst dotyczący historii sprzed lat i będę dorabiał do tego zrzuty to czy Windows nie wyświetli mi komunikatu „NIEZGODNOŚĆ! Zrzuty nie pasują do historii”. Jeśli nie to znaczy, że Microsoft mnie nie śledzi, albo śledzi i nie potrafi wykorzystać zebranych danych. O ile dla mnie ta informacja była bo w sumie ok, to większość egocentryków poczuje się źle i przesiądzie na Linuksa.
A propos Linuksa… Pewnie nie jeden gburowaty linuksiarz powie „ja takie proste aktualizacje robiłem zanim jeszcze nauczyłem się mówić, więc dlaczego Pani Krysia nie może sama zrobić aktualizacji Javy?”. Tutaj z odpowiedzią przychodzi taki żart… dlaczego większość informatyków jest gruba? … … …
Bo pozjadali wszystkie rozumy…
Słyszałem, że Karol idzie na emeryturę także szykuję się do castingu na jego następcę. I moimi planami na przyszłość zakończymy.
Uderz do jednoosobowej redakcji Pani Krysi na PW: [klik]
Lub napisz oficjalnie w komentarzach.