Burza nad Sun Valley, czyli o tym jak rozczarowuje Windows 11
Jeszcze kilka miesięcy temu, gdy pojawiły się informacje o nowym szefie działu Windows i projekcie Sun Valley, serca wielu użytkowników wypełniła nadzieja. Wydawało się, że Microsoft zrozumiał swoje błędy w podejściu do projektowania interfejsu i wreszcie postanowił dostarczyć użytkownikom spójny i dopracowany w trym zakresie produkt. Sugerowały to medialne doniesienia, ujednolicenie kolorystyczne funkcjonalnego i dojrzałego już przecież Menu Start. czy nowy styl ikon, który miał zostać wprowadzony także do starych części systemu.
Pierwsze wątpliwości wzbudził niedawny wyciek „wczesnego”, jak twierdzili obrońcy spółki z Redmond, buildu nowego systemu - zapowiedzianego, ku zaskoczeniu wszystkich, Windows 11. Niestety, oficjalna prezentacja „rewolucyjnych zmian” w Windows wszystkie obawy potwierdziła, pogrzebała nadzieje na jednolity, dopracowany interfejs i udowodniła, że „w Microsofcie bez zmian” – nadal króluje tam chaos, brak spójnej wizji i każdy sobie appkę skrobie.
Dopracowany i mniej schizofreniczny interfejs systemu miał być wedle przecieków główną zaletą Sun Valley. Windows 10 do dziś jest przecież przez wielu użytkowników krytykowany za kompletny brak spójności – nie tylko dlatego, że stare części systemu zachowały swój wygląd, często odziedziczony z czasów Windows XP czy Windows 95, ale również dlatego, że koncepcja Metro/Modern ewoluowała, natomiast kolejne aplikacje UWP niekoniecznie aktualizowano zgodnie z nową wizją. Sam nie byłem fanem nowych Ustawień czy pierwotnego kształtu Menu Start. Ale po usunięciu kolorowych kafli, po dodaniu możliwości ukrycia listy programów i pozostawienia tylko przypiętych aplikacji – uważam obecny kształt Menu Start za udany. Ustawienia również są spójne i już w niewielu przypadkach odsyłają do okien ze starego Panelu Sterowania, a ich interfejs, choć nie idealny, jest dopracowany i konsekwentny.
Wydawało się, że Microsoft pójdzie dalej w obranym już wyraźnie kierunku, zapowiedziana nowa wersja Sklepu i inne aplikacje UWP zyskają styl obecny w Ustawieniach czy np. narzędziu Wycinek i Szkic. Niewielu chyba spodziewało się, że firma porzuci niedawno ukończone Menu Start i inne elementy systemu wreszcie wyprowadzone na prostą… Niestety, stało się inaczej.
Jedną z większych nowości zaprezentowanego Windows 11 okazał się nowy pasek zadań i Menu Start. Ikony umieszczono na środku, i chociaż można wyrównać je do lewej krawędzi, decyzja jest kontrowersyjna, bo przycisk Start domyślnie będzie zmieniał swoje położenie wraz z otwieraniem przez użytkownika kolejnych aplikacji. Wygląda na to, że wysokości paska nie da się już zmienić, samo menu ogołocono z funkcji – zniknęło grupowanie przypiętych aplikacji, zniknęły foldery, rozmiaru też prawdopodobnie nie da się zmienić, a na jednej stronie mieści się tylko 18 ikon, nie sposób jak się zdaje wyłączyć sekcji „Rekomendowane”. Microsoft dostarczył nam na PC prymitywny launcher z Androida i jest chyba z tego dumny. W wyciekłym buildzie można co prawda przywrócić jeszcze stare menu grzebiąc w rejestrze, ale czy tak samo będzie w Windows 11 – mam co do tego wątpliwości.
Ikony w Sun Valley wreszcie miały być spójne, ale podczas prezentacji podmianą starych grafik nikt się nie pochwalił. Co gorsza, nowe ikony wyszukiwania czy przełączania pulpitów na pasku zadań niemal w całości ignorują wprowadzoną niedawno stylistykę, są praktycznie pozbawione gradientów, monochromatyczne i złożone z bardzo grubych linii, wyraźnie odcinają się od pozostałych skrótów aplikacji i narzędzi systemowych.
Czy Microsoft po ponad dekadzie zdecydował wreszcie, jak mają wyglądać aplikacje? Jaki jest docelowy styl interfejsu Windows? Czy wiadomo już, jak mają wyglądać i gdzie mają być umieszczone menu, jak ma zostać rozwiązana nawigacja w obrębie programów? Ależ skąd! Windows 11 nie tylko zapomina o ujednoliceniu dostępnych już aplikacji UWP, ale idzie jeszcze dalej – wraz z nową wersją Sklepu i Ustawień wprowadza dwa nowe, kompletnie ze sobą sprzeczne wzory UI! Sklep posiada boczne menu z monochromatycznymi, podświetlanymi na jeden kolor ikonami z podpisami umieszczonymi pod spodem, Ustawienia z kolei otrzymały boczne menu z kolorowymi, mocno gradientowymi ikonami i znacznie większymi podpisami umieszczonymi po prawej stronie! Wszystko to wygląda zupełnie inaczej niż dotychczas dostępne programy UWP. Co więcej, nawet ikony zamykania, maksymalizacji i minimalizacji okna znajdują się w nowym Sklepie i Ustawieniach w innym miejscu. Zaiste, Microsoft wprowadził tutaj rewolucyjną nową jakość, godną kolejnej wersji systemu.
Jak już wspomniałem, nie pochwalono się niestety żadnymi zmianami w starych częściach systemu, chociażby w odniesieniu do ikon. Wiadomo jedynie o zmianie grafik w Eksploratorze. Nic nie wskazuje na to, by w ogóle planowano ujednolicenie wyglądu aplikacji UWP. „nowa” aplikacja Xbox to kolejny oryginalny projekt, z szerszym niż w Sklepie bocznym menu i kwadratowymi miniaturkami obrazków z gier. Czy powstanie Eksplorator UWP? Przez moment dostrzeżono fragment rzekomej nowej wersji programu, ale jedyna zmiana w nim widoczna to nowy pasek narzędzi – z proporcjami bliskimi tym znanym z narzędzia Wycinek i Szkic, ale z grafikami w kolorze. Oczywiście bez efektu acrylic.
Gdzież więc to zapowiadane z ekscytacją nowe otwarcie, nowa jakość, rewolucja? Być może gdzieś „pod maską” (w sieci piszą o nowym „schedulerze”)... no i we wprowadzeniu obsługi aplikacji z Androida. Cóż, ten ruch udowadnia, że Microsoft ostatecznie już chyba skapitulował. Zrozumiał, że projekt aplikacji UWP skazany jest na niepowodzenie, nikt nie będzie w nie inwestował, żaden zewnętrzny deweloper nie zacznie tworzyć narzędzi na platformę „Nowy Windows”. A zatem, by zachować konkurencyjność w dzisiejszym cyfrowym świecie, MS ponownie stara się zamienić PC w tablet, tyle że tym razem będzie to tablet konkurencji, która zdominowała rynek i której „prymitywne, ociężałe aplikacje mobilne” nadal oferują nieporównywalnie więcej możliwości niż natywne środowisko UWP. Dobrze, że istnieją jeszcze aplikacje Win32, ale kto wie, czy faktycznie kolejny Windows to nie będzie już dystrybucja Linuxa… Ze sklepem Amazonu…
Do tego nowy Windows wymaga aż 64 GB wolnej przestrzeni na dysku i obsługi TPM 2.0, choć to ostatnie jest w polskim Internecie demonizowane, funkcję oferują procesory znacznie starsze, niż wskazane jako kompatybilne z systemem przez sam Microsoft. Niestety, wszyscy, którzy cieszyli się, że z powodu braku kompatybilności sprzętowej ominie ich kolejny eksperyment wizjonerów z Redmond, mają problem.
Wsparcie Windows 10 na szczęście zakończyć ma się dopiero w 2025 roku…