Facebook i inni pozwani przez prezenterkę. Taki przypadek może przytrafić się każdemu
Wiadomo, że Facebook i inne platformy społecznościowe roszczą sobie prawa do udostępnianych na nich zdjęć. Niemniej, jak pokazuje niniejsza historia, ofiara wcale nie musi udostępnić fotki samodzielnie. Ba, nie musi nawet wyrazić zgody na jej wykonanie. Przekonuje się o tym właśnie prezenterka wiadomości Karen Hepp, która swych praw zamierza dochodzić w sądzie.
08.09.2019 23:19
Karen Hepp z zawodu jest prezenterką Fox 29 News, ale zdjęcie, o którym mowa, nie jest bynajmniej kadrem z jej programu. Kobietę nagrały kamery CCTV w sklepie spożywczym. Później ktoś wrzucił urywki do internetu. Z tych do celów reklamowych skorzystały firmy trzecie, a także, jak twierdzi powódka, internetowi żartownisie. Hepp uważa, że powstałe w ten sposób materiały są "odrażające i obrzydliwe" i znacząco wpływają na jej reputację.
W pozwie Hepp wymienia Facebooka, Reddita, repozytorium obrazów Imgur, agregator animacji Giphy, witrynę pornograficzną XNXX, a także 10 operatorów nienazwanych stron.
Lek na zaburzenia erekcji i portal randkowy
Obejmuje to m.in. wyemitowane przez Facebooka kampanie reklamowe serwisów randkowych i leków na zaburzenia erekcji, post na Reddicie o charakterze erotycznym ze zdjęciami dojrzałych kobiet i przypisanie do tagu MILF na Imgur. Nie wiadomo jednak, czy Hepp wcześniej prosiła administrację o skasowanie tych treści, czy może od razu poszła do sądu.
Tymczasem ma to ogromne znaczenie dla werdyktu, gdyż wedle amerykańskiego prawa witryny zazwyczaj nie są odpowiedzialne za treści publikowane przez użytkowników. Summa summarum na straconej pozycji są jedynie właściciele XNXX, którzy sami dbają o zawartość strony. Przy czym główną winę i tak ponosi osoba, która wrzuciła nagranie z kamer bezpieczeństwa do sieci, ale najpierw trzeba byłoby ustalić jej tożsamość.
Podobna historia może przytrafić się każdemu
Hepp od wszystkich pozwanych domaga się łącznie 10 mln dol. odszkodowania. Niemniej, patrząc z perspektywy osoby trzeciej, nie jest to najważniejsze. Z całej tej historii płynie pewien morał: w dobie internetu każdy kiedyś może ujrzeć swoją twarz w dyskusyjnej reklamie, choćby osobiście nie wrzucał do sieci żadnych fotek ani wideo i niczym ognia unikał serwisów społecznościowych.