"Najlepsze cechy PC i konsoli w jednym". Google Stadia chwalona przez deweloperów
Rynkowa premiera platformy strumieniowania gier Google Stadia nastąpi już 14 listopada. Wprawdzie póki co nie w Polsce, ale to nie oznacza, że mamy ją przemilczeć. Warto rzucić okiem na to, co o nowej usłudze mówią deweloperzy gier—a mówią w samych superlatywach.
12.11.2019 11:00
Z dotychczasowych wypowiedzi można wyciągnąć wniosek, że deweloperów cieszy, iż gry przestaną być łączone z konkretnym sprzętem. Po pierwsze, upatrują w tym szansy na zwiększenie popularności swych produkcji, a po drugie – zwracają uwagę na ułatwienia w procesie twórczym wynikające z braku sztywnych ograniczeń sprzętowych.
– To najlepsze cechy PC i konsoli w jednym. Jeden konkretny sprzęt, ale nieograniczony do konkretnego pudełka – zauważa Gwen Frey odpowiedzialna za trójwymiarową platformówkę Kine w wywiadzie dla GamesRadar. – Ograniczenia techniczne konsol to prawdziwa zmora – dodaje. I tłumaczy, że produkcja gier z myślą o potężnej chmurze jest znacznie łatwiejsza niż w przypadku zamkniętego sprzętu o ekonomicznej specyfikacji.
Wtóruje jej Raúl Rubio Munárriz, dyrektor kreatywny studia Tequila Works, które na Stadii zadebiutuje grą Gylt, a wcześniej dało się poznać z barwnego Rime. – Dotychczas trzeba było dzielić zasoby na AI i fizykę, ale tak już nie jest. To jak nagłe zrzucenie kajdan. Moc przestała być istotna. Dla programistów to naprawdę dobrze – dopowiada Munárriz.
Tymczasem David Canela, szef projektu wspomnianego Gylt, idzie jeszcze o krok dalej. Uważa bowiem, że Stadia sprawdzi się nawet w rozgrywkach sieciowych. Bo choć sam przesył danych z serwera generuje pewne opóźnienia, to jednak nie powstaną one na etapie synchronizacji poszczególnych klientów, gdyż "maszyny są wzajemnie połączone i niezwykle szybkie". Jak stwierdza z pełnym przekonaniem, streaming to przyszłość gier wideo.
GYLT - Official Announcement Trailer | Stadia Exclusive
Lenistwo czy brutalna prawda?
Oczywiście można zarzucić tutaj twórcom lenistwo, kontrargumentując tym, że najzwyczajniej w świecie uciekają od kwestii optymalizacji. Ale jakby tak z chłodną głową przyjrzeć się sytuacji na rynku, nie sposób odmówić im jednego: konsole rzeczywiście bywają zaciągniętym ręcznym. Od paru ładnych lat każda gra musi być projektowana z myślą o cherlawym Jaguarze w PS4 i Xboksie One. Kompromisów na poletku architektury świata nie da się uniknąć. Zrzucenie ograniczeń sprzętowych rzeczywiście powinno wpłynąć na rynek pozytywnie.
Inna sprawa, że póki co na Stadii nie widać żadnych megahitów wyciskających soki z chmury Google'a. Są tylko dziesiątki portów z ograniczonych konsol. Zresztą, dobitnie uświadamia o tym lista produkcji przygotowanych na start platformy 14 listopada:
- Assassin’s Creed Odyssey
- Destiny 2: The Collection
- Gylt
- Just Dance 2020
- Kine
- Mortal Kombat 11
- Red Dead Redemption 2
- Rise of the Tomb Raider
- Samurai Showdown
- Tomb Raider: Definitive Edition
- Shadow of the Tomb Raider: Definitive Edition
- Thumper
Do tego wypowiadają się głównie ludzie, którzy – delikatnie ujmując – dotąd raczej nie tworzyli gier wyjątkowo zaawansowanych technicznie. Jasne, takie Gylt może i urzeka klimatem czy pierwiastkiem artystycznym, ale korytarzowa przygodówka TPP to nic, co mogłoby te krytykowane konsole spocić. Skoro mobilny Switch radzi sobie z Wiedźminem 3...