Apple Music? Dziękuję, spróbowałem i szybko wróciłem do Spotify
Skoro dają za darmo – brać. W myśl tej filozofii skorzystałem z Apple Music, które przez pierwsze trzy miesiące przekonuje do siebie brakiem opłat. Wcześniej intensywnie korzystałem ze Spotify Premium i przyznam, że skusiła mnie perspektywa planu domowego, który w przypadku Apple Music wychodzi taniej. Zainstalowałem więc iOS 8.4, odpaliłem Apple Music i... zbaraniałem. Aplikacja wydaje się nieintuicyjna, niedopracowana, nieprzemyślana, ma sporo błędów, jej radio Beats 1 ledwo działa i po dniu zabawy wróciłem do Spotify.
01.07.2015 | aktual.: 02.07.2015 11:10
Początek miał być prosty, wczoraj po pracy zainstalowałem aktualizację i wychodząc z biura włączyłem stację radiową Beats 1. Wsiadłem do samochodu, muzyka przeniosła się na głośniki auta, zadowolony wyjeżdżam z posesji i po chwili dźwięk się urwał. Zjechałem na pobocze i zrobiłem wielkie oczy. iPhone oznajmił, że wyjechałem z zasięgu WiFi, a po sieci komórkowej streamował nie będzie. Można to przestawić, ale nie w ustawieniach Apple Music, tylko w ustawieniach iTunes i App Store. Problem w tym, że włączenie tam opcji Używaj sieci komórkowej powoduje, że automatycznie po LTE telefon będzie nie tylko streamował, ale i ściągał aktualizacje aplikacji. Nie chcę tego, no ale Apple wie co dla mnie lepsze.
Jadę sobie dalej, muzyka gra, wiatr we włosach, bity z głośników takie, że mijane na światłach dziewczyny same wskakują do środka, aż tu nagle... znów... dźwięk się urwał. I tak co chwilę. Wygląda na to, że streaming Apple Music przez LTE w T-Mobile w centrum Wrocławia nie działa najlepiej. Dla porównania, Spotify nigdy nie przerywa mi przyjemności, buforuje odpowiednio do przodu i nawet w rejonach słabego zasięgu wszystko chodzi super. Apple Music z kolei nie dość, że co chwilę się rwie, to jeszcze ma problem żeby samodzielnie wznowić granie. Wyrobiłem już nawet nawyk klikania w stop i play, żeby szybciej wrócić do muzyki. Tragedia, takie akcje wcześniej miałem tylko z Androidem. Światowe media donoszą, że Beats 1 padło później całkowicie, ale w Apple Music przycina się niestety nie tylko radio.
Wieczorem w domu wznowiłem eksperymenty i moje zdumienie tylko rosło. Dlaczego, do diabła, dział ze streamingiem muzyki nazywa się Dla ciebie? Inne zakładki to Nowości, Radio, Connect i Moja muzyka. Moja muzyka też jest dla mnie, ale oprócz niej jest też inna dla mnie. W jednej i drugiej zakładce można znaleźć streaming, ale tylko w jednej są stare utwory zapisane offline. Pełna schizofrenia, no ale niech będzie, tym bardziej że nad każdą zakładką jest przycisk szukaj i zamiast przeglądać, można szybko puścić co się chce. Tylko dlaczego szukanie w zakładce Radio wyszukuje płyty i utwory, a nie radia?
Idziemy dalej. W zakładce Moja muzyka znalazły się utwory, które wcześniej miałem zsynchronizowane z iTunes. Każdy z nich zapisany jest niby w pamięci telefonu, ale jak klikniemy, to ma też opcję Udostępnij utwory poza siecią. O co chodzi? Ciężko powiedzieć. Trudno się w tym odnaleźć, mix kawałków zapisanych w telefonie i streamingu to może i niezły pomysł, ale Apple nie zrobił tego jak trzeba. Dr. Dre ewidentnie dał plamę.
Wpadających w ucho streamingów nie można polubić, trzeba aż pokochać lub dodać do swojej muzyki, dzięki czemu utwór wyląduje w zakładce Moja muzyka, w bibliotece. Fajnie, ale po chwili zabawy zaczyna robić się tam sajgon, jak pokóju nastolatka. Trudno jest też dodać cały album, z którego pochodzi kawałek - nie udało mi się znaleźć takiej opcji. W Spotify wszystko to jest jakoś dużo prostsze.
Ten ogólny bałagan i brak konsekwencji być może z czasem zostanie przez Apple poprawiony. To co, stanowi bardziej fundamentalny problem, to podejście do odkrywania nowej muzyki. Nie jestem specjalnym melomanem i Spotify pozwala mi szybko odkryć coś nowego lub wybrać sobie podkład do kolacji, energicznych ćwiczeń, koncentracji przy książce czy imprezowego wieczoru. Mogę tam łatwo sprawdzić, co jest na topie listy przebojów albo co najczęściej polecają sobie inni użytkownicy. Apple Music proponuje mi "muzykę dla mnie" bazując na wcześniejszym egzaminie z tego, co mi się podoba (BB King to lata 70? 80? 90? Blues? Jazz? Próbowałem różnych opcji i zawsze kończyłem z Taylor Swift, której nie lubię). Nie podoba mi się to. Może bardziej świadomi konsumenci muzyki ucieszą się z takiego podejścia, ale ja etap plakatowania pokoju aktualnymi gwiazdami pop mam już dawno za sobą, nie śledzę na bieżąco muzycznych idoli i często mam ochotę bez wysiłku posłuchać po prostu czegoś fajnego, nowego i dopasowanego do mojego aktualnego nastroju, sytuacji i otoczenia. Przy takim podejściu mam wrażenie, że Apple Music nie jest dla mnie. Wróciłem więc do Spotify i dzisiejszy powrót do domu obwodnicą Wrocławia był taki jak trzeba, w tle leciał kawałek Stayin' Alive i wszystko było super. Apple Music spróbuję ponownie, jak wyjdzie iOS 9. A Wy?