Arcania: Gothic 4

Redakcja

09.11.2010 07:23, aktual.: 01.08.2013 01:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Przyszła w końcu pora, aby kultowa seria Gothic zagościła także na konsolach. Marka na komputerach od niemal dekady oczarowuje graczy swoim światem i wykreowanymi postaciami, jest to też wciąż klasyczny przedstawiciel gatunku, który pomimo zmieniających się trendów, nadal podąża swoją dawno udeptaną ścieżką. Arcania stanowi czwartą jej odsłonę - po zauważalnym spadku formy przy „trójce”, fani oczekiwali, że ekipa Spellbound powróci oto dumnie do niegdysiejszej glorii i chwały sagi. Niestety niezbyt im się to ostatecznie udało...

Witajcie w Myrtanie, krainie stanowiącej tło przygody. Od wydarzeń w poprzednim Gothicu minęło dziesięć lat i przez ten czas nie działo się tu najlepiej. Królestwo Rhobara III podupadło, gdyż nagle postradał on zmysły. Krwawe wyprawy ruszyły niemal w każdy zakątek kraju, niszcząc wszystko na swojej drodze. Koszmar wojny nie ominął również niewielkiej wyspy, będącej domem dla głównego bohatera. Do nadejścia armii panowała tam sielanka – mieszkało się spokojnie, plony dopisywały, bezimienny pasterz układał sobie życie. Największym wyzwaniem dotychczas było dla niego poproszenie o rękę swojej wybranki serca, aczkolwiek przeczuwał, iż czeka go coś znacznie trudniejszego… Nawiedzały go bowiem wizje, w których na moment stawał się szalonym Rhobarem. Coraz częściej wymykał się z wioski, żeby wspólnie z przemytnikiem Diego ćwiczyć się w sztuce wojennej. Armia króla doszczętnie zrównała z ziemią domostwa, gdy właśnie wykonywał proste zadanie dla mentora. Kiedy dotarł na miejsce, było za późno - narzeczona leżąca w kałuży swej krwi zdołała tylko wypowiedzieć kilka ostatnich zdań...

Obraz

Ruszyło Was? Mnie też nie bardzo - tego typu wstęp spotkać idzie w wielu tytułach, które trafiły na rynek. Na starcie więc już zaczęły pojawiać się niepokojące oznaki tego, iż Arcania nie przekona do siebie tak łatwo. Przekazywane przez fabułę emocje były wtórne do bólu, zaś wykreowane przez Spellbound postacie zbyt plastikowe, aby mi na nich zależało. Toteż przestawiłem się na czerpanie radości z innych elementów gry - jak sama rozgrywka. Ten Gothic zapowiadał się w końcu przynajmniej na kawał porządnego, rozbudowanego RPG, z otwartym światem i kolosalną wręcz ilością zadań pobocznych. Z drugiej jednak strony znowu obawa, bo mocny start na konsolach miało mieć także Risen (nota bene od Piranha Bytes), a jak produkt zapisał się w pamięci powszechnie wiadomo...

[break/]W Arcanii na pierwszy plan wychodzi naturalnie walka – o bardzo zręcznościowym charakterze. Starcia na krótki dystans to machanie wszystkim, od prymitywnych maczug, poprzez różnego rodzaju topory, na oburęcznych mieczach kończąc. Ten element wypada znośnie, choć z początku potrafi razić, że nasza postać posługuje się wciąż jedną i tą samą kombinacją ciosów (na szczęście później można to ciut rozbudować). Ale mamy także wszelkiej maści łuki - sam sposób strzelania szybko przypadł mi do gustu, bo został rozwiązany po prostu wyjątkowo dobrze. Bohater przed wypuszczeniem z rąk strzały potrzebuje trochę czasu, aby wpierw napiąć cięciwę, a następnie wycelować. Uwierzcie mi, wcale tak prosta rzecz nie jest, za to celne trafienie w głowę przeciwnika daje sporo frajdy - przy tym zaś zadaje ogromne obrażenia. Na dokładkę nie mogło się obyć też bez magii, lecz ciskanie kolejnymi czarami wypada z tego wszystkiego moim zdaniem najsłabiej.

Obraz

Co ciekawe, podczas bitki bohater nie stoi, jak ten kołek, przyjmując raz za razem kolejne ciosy - śmiałek może blokować je lub też skutecznie ich unikać odskakując. Prezentuje się to nieźle i każde kolejne starcie mocno różni się od poprzedniego, co jest całkiem istotne. Pojedynki z bandytami, czy goblinami stanowią kaszkę z mleczkiem - schody zaczynają się, kiedy na naszej drodze pojawi się mierzący kilka metrów troll, bądź też szaman, trzymający nas na dystans. Niemniej fani szatkowania będą uradowani, albowiem Spellbound Entertainment położyło duży nacisk na dynamikę. Miejscami nawet da się na moment zapomnieć, że mamy do czynienia z produktem RPG, ale z tego faktu, iż w tego typu pozycjach często sterowana postać zachowywała się jakby połknęła kij od miotły. Tymczasem w Gothicu 4 bezimienny heros onieśmiela zwinnością.

Obraz

Po systemie punktów doświadczenia trudno oczekiwać rewolucji, ba! - mamy nawet uproszczenie zabawy. Nic nowego w ich zdobywaniu, fani mogą być mocno rozczarowani wyjątkowo ubogim drzewkiem rozwoju postaci. Da się odczuć, że seria powoli dostosowuje się do obecnie panujących trendów. Umiejętności jest niewiele, zaś wsadzanie w nie kolejnych punktów rozwoju nie wymaga od nas specjalnie długiego rozmyślania. Po pierwszych kilku godzinach gry zapewne dojdziemy do wniosku, że tak naprawdę warto inwestować jedynie w siłę oraz wytrzymałość postaci... Co dobre, nie zabrakło tworzenia broni czy alchemii, lecz tutaj także nie ma się nad czym specjalnie rozpisywać, gdyż temat potraktowano nieco po macoszemu. Posklejanie nowego ekwipunku trudne nie jest. Ani konieczne, bo oręż wypadający ze stworów i tak jest wystarczająco silny…

[break/]Interfejs gry, pomimo przeniesienia tytułu na konsolę, jest czytelny i łatwy w obsłudze. Lawirowanie między poszczególnymi zakładkami w czasie walki możemy uznać za pewną formę aktywnej pauzy - w ten sposób szybko zmienimy dzierżoną przez naszego bohatera broń, napoimy go miksturą uzupełniającą życie, albo rzucimy czar ochronny. Natomiast rzeczą, która mnie najbardziej z wszystkiego ucieszyła, to w końcu przejrzysta mapa, z wyraźnie zaznaczonymi miejscami docelowymi. Równie dobrze w Gothic 4 wypada samo sterowanie. Przyznam, że z początku miałem pewne obawy, czy w ogóle da się zmieścić typowo "klawiaturową" obsługę na pada, ale szybki samouczek rozwiał moje wątpliwości. Pod krzyżakiem mamy dostęp do czarów i najważniejszych przedmiotów, zaś w czasie walki z pomocą przychodzi system "blokowania" się na przeciwniku.

Obraz

Wizualnie produkt nie jest łatwo ocenić. Postacie prezentują się strasznie i zupełnie nie potrafią przekazać emocji - widać to przede wszystkim w czasie dialogów, gdzie kamera robi najazd na twarz rozmówcy. Uśmiechu od rozpaczy nie odróżnimy, a obskurne facjaty mogą potem co najwyżej nawiedzać nas w koszmarach. Szok tutaj na szczęście rekompensuje nam środowisko gry. Świat Myrtany jest bogaty w szczegóły i zróżnicowany. Zachęca do eksploracji, z tą ogromną ilością krypt, ukrytych obozowisk oraz świątyń trudno o nudę. Fauna i flora także miejscami onieśmiela. Niestety, w wersji na konsolę Xbox 360 da się miejscami odczuć drażniące spadki animacji. Niemniej warto zaznaczyć, że ekran ładowania się lokacji pojawia się zaskakująco rzadko... Na pochwałę zasługuje też świetna instrumentalna muzyka, choć już same dialogi trudno jednogłośnie uznać za coś dobrego - przy czym winę za to ponoszą postacie, w które nawet weterani dubbingu jak Nolan North czy Andy Serkis nie daliby rady wpompować życia.

Obraz

Podsumowując - spodziewałem się rozbudowanego RPG, które przyciągnie mnie przed konsolę na długie godziny. Arcania przez zerwanie z tradycjami serii i uproszczenie wielu niezwykle istotnych elementów rozgrywki (system rozwoju, tworzenie rynsztunku) takowym tytułem się nie okazało. Produkt niemieckiego studia możemy ostatecznie zaszufladkować jako średniaka, bowiem na tle konkurencji wypada raczej słabiutko - dialogi zostały dużo lepiej zrobione już w czasach The Elder Scrolls IV: Oblivion, zaś mieszkańcy krainy Myrtana to niedorozwinięte emocjonalnie lalki. Fabuła jest słaba oraz dosyć przewidywalna. Kto w takim razie powinien po grę sięgnąć? Cóż, mogą wygłodniali fani gatunku, którym drobne niedoróbki zrekompensuje mechanika walki, a także zbieranie przedmiotów. Plus oczywiście weterani poprzednich odsłon serii.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl