Bajki na trudne czasy o smartfonach w 2018 roku – tuż przed Mobile World Congress

Jutro oficjalnie zaczną się jakieś targi, poświęconepoświęcone podobno nowym technologiom. Przez kilka dni duże inieco mniejsze przedsiębiorstwa będą walczyć o atencję mediów,prezentując praktycznie nieodróżnialne od siebie obiekty, zktórych każde jest lepsze od każdego innego. Każda najmniejszanawet lepszość zostanie wyniesiona do rangi najlepszego wynalazkuod czasu wynalezienia kanapki z szynką i serem – a po tym znówwrócimy do normalności. Także na łamach dobrychprogramów. Jak coroku, przy każdym kolejnym Mobile World Congress.

Bajki na trudne czasy o smartfonach w 2018 roku – tuż przed Mobile World Congress

25.02.2018 | aktual.: 25.02.2018 20:44

Mniejsze ciastko do podziału...

Tym razem jednak MWC przypada na szczególny czas.Wygląda na to, że już niebawem producenci smartfonów, którzypoza Samsungiem i Apple i tak kiepsko na nich zarabiają, będąmogli się w ogóle pożegnać z perspektywami wzrostu. Mrocznysygnał przyszedł z Chin: po raz pierwszy w historii sprzedażtelefonów na największym rynku planety spadła rok do roku, o całe4%, jak podaje firma badawcza Canalys. Właściwie wszyscy wiedzieli,że ten moment musi nadejść, ale nikt nie spodziewał się, żenastąpi to tak szybko. Jeszcze w 2016 roku udało się osiągnąćwzrost na poziomie 11%. Nagłe załamanie przyszło w ostatnim,gwiazdkowym przecież kwartale – pomimo tych wszystkich promocji irozmachu świątecznego handlu, sprzedaż smartfonów spadła o 14%.

Nie tylko producentów smartfonów czeka więc zażarta walka okurczący się rynek, ale idących też z nimi ramię w ramięoperatorów telekomunikacyjnych. Z jednej strony ruch sieciowy rośniew strasznym tempie. Według ostatniego raportu Annual WirelessIndustry Survey tylko w USA wykorzystanie danych w 2016 wzrosło o42%, do 13 eksabajtów, tj. 35-krotnie więcej niż w 2010 roku. Wroku 2017 spodziewano się wzrostu o około 50%. Wszystko za sprawąNetfliksa i coraz większej ilości multimediów na Facebooku. Czyoperatorzy coś na tym zarobili? Skądże, według CTIA przychody imspadły o 2% i mają spadać dalej.

...a i tak większość zjada Apple

Do tego lukratywnego przez całe lata biznesu mobilnego weszłozbyt wielu, a rosnąć dalej już nie ma gdzie. Obiecywano sobiewiele po krajach Trzeciego Świata, szczególnie Indiach. 900milionów ludzi wciąż tam czeka na podłączenie do Internetu ijeśli do tego dojdzie, to na pewno nie przez pecety, ale właśniesmartfony. Przez ostatnie lata rządził tam niepodzielnie Samsung, apotem w 2014 roku pojawiło się Xiaomi. I bez specjalnego wysiłku wtrzy lata zdetronizowało Samsunga. Eksperci próbując wyjaśnićten fenomen zaskoczeni odkryli, że Samsung sprzedawał indyjskiejklasie średniej, podczas gdy Xiaomi zdołało ze swoimi najtańszymitelefonami dotrzeć do tych, którzy zarabiają nie więcej niżrównowartość 2 tysięcy dolarów rocznie, czyli właśnie tejubogiej, niewidocznej większości. W porównaniu z ofertąXiaomi, Samsung po prostu nie miał nic ciekawego w segmencietelefonów kosztujących nie więcej niż 200 dolarów.

A kto chce zarabiać na produktach dla najuboższych? Na pewno nieApple, które wpadło na pomysł wyniesienia ceny flagowego smartfonudo poziomu ponad tysiąca dolarów. Sprzedaż owszem, spadła, aleprzychody wzrosły. Dla elit finansowych planety Apple mogłobypewnie sprzedawać swoje iPhone’y X nawet za 2 tysiące dolarów –ale to jest jedno Apple, przedmiot kultu, gdzie o cenach najwyraźniejsię nie rozmawia. Pozostali muszą konkurować ze sobą ceną,jakich by cudów technologii nie zastosowali. Owszem, Sony być możebędzie miało w swoich tegorocznych smartfonach wyświetlacze lepszeniż Apple, ale co z tego? Pod względem wartości sprzedaży niesprzeda nawet 10% tego, co Apple, które z kolei sprzedaje tyle, ile wszyscy jegokonkurenci razem wzięci.

A może tak dla odmiany jakaś prawdziwa rewolucja?

W tym paskudnym, nierosnącym (a nawet kurczącym się) rynku,gdzie większość zysków trafia dziś do jednego gracza, producencisprzętu mobilnego będą jeszcze bardziej desperacko szukaćkolejnej wspaniałej rzeczy. Musi to być coś, co usprawiedliwiłobyutrzymanie dotychczasowych schematów prowadzenia biznesu ikonstruowania smartfonów – więcej rdzeni, więcej pamięci,więcej megapikseli, większe rozdzielczości mogą już bowiem niewystarczyć, a przecież dla całej branży konsumenckiego ITkoncepcja zrównoważonego rozwoju jest obca i obrzydliwa. Każdy rokmusi przynosić „rewolucję” i przynajmniej dwucyfrowe wzrosty.

Tegoroczny Mobile World Congress pewnie będzie sceną, na którejtakie rewolucje (a może rewolucyjki?) będą nam pokazywane. Czegomożna się spodziewać? Oto kilka moich prognoz na ten rok:

  • Wirtualna i wspomagana rzeczywistość (VR/AR) już od kilku latmają wejść i odmienić rynek mobilny. Wchodzą, wchodzą iodmienić nie mogą. Faktycznie, wygląda to fajnie, te noweframeworki wspomnianej rzeczywistości na Androida i iOS-a pozwalająłatwo tworzyć ciekawe mobilne aplikacje, ale to wszystko margines.Ot, może jakaś gra na moment, a może aplikacja do przymierzenia jaknowe drzwi będą pasować do ściany. Producenci bardzo by chcieliznaleźć jakieś przebojowe zastosowanie, które usprawiedliwiłobyinwestycje w jeszcze mocniejszy pod względem mocy graficznej sprzęt– ale póki co nic takiego nie widać, i raczej w tym roku teżtego nie zobaczymy.
  • Obiecywane przez największych operatorów telekomunikacyjnychpierwsze sieci 5G nie mają wciąż biznesowego uzasadnienia, niezwróciły się jeszcze inwestycje w LTE Advanced. Producencismartfonów chcieliby nas przekonać, że możliwość pobraniacałego filmu fabularnego w kilka sekund to coś wspaniałego, aleoczywiście zapominają o jednym drobnym szczególe – ludzie nieumieją oglądać filmów fabularnych w kilka sekund. Potrzebująśrednio 90 minut. Więc czy faktycznie potrzebujemy płacić zagigabitowe szybkości pobierania dla smartfonu?
  • Internet rzeczy zaczyna wchodzić pod strzechy. Coraz więcejludzi ma w domach bystre odkurzacze, filtry powietrza czyinteligentne głośniki. Możliwe że to te urządzenia, coraz lepszei sprawniejsze w swoich zadaniach zaczną odciągać uwagękonsumentów od nudnych prostokątnych smartfonów na którychwyświetlają się jakieś obrazki. Jest całkiem fajnie wydaćodkurzaczowi rozkaz posprzątania mieszkania i po powrocie z pracyzastać mieszkanie czyste. Pod tym względem takie Xiaomi bije Apple nagłowę, od lat spokojnie rozwijając swój „ekosystem” sprzętusterowanego aplikacją MiHome. Jest w stanie zaoferować dziśkompleksową ofertę dla tego, co nazywają Connected Home. Coszczególnie ważne, te właśnie inteligentne odkurzacze, pralki ifiltry powietrza łatwo wytłumaczyć zwykłej Kowalskiej, któramoże już tak naprawdę nie wiedzieć, po co jej w smartfonie nowyprocesor sygnałowy do polepszania jakości zdjęć, skoro wg niegotak są już doskonałe (tzn. nie ma na nich zmarszczek).
  • Zginalne ekrany to kolejna zrozumiała dla mas technologia. Gdybynie monobrew iPhone’a X, to wszystkie zeszłoroczne modelewyglądałyby tak samo, są przeraźliwie nudne w formie, a tę nudęwymusiła ergonomia i ekonomia. Samsung obiecał jako pierwszy, żewyróżni się w tym roku zginalnymi/zwijalnymi telefonami zwyświetlaczami OLED. Tak, zwijalny ekran to może być naprawdęwielkie coś, tym bardziej, że pozwoli przerobić smartfon wurządzenie ubieralne, np. bransoletę na nadgarstku.
  • Cyfrowe asystenty i sztuczna inteligencja – wciąż nie takinteligentna, jak byśmy chcieli (i nie chcieli, luddyści są wśródnas). Jej głównym zastosowaniem w bliskiej przyszłości stanie sięautomatyzacja procesów zakupowych, co będzie prawdziwym ciosem dlamarketerów. Do tej pory marketing miał za zadanie nakręcenieklienta na zakupienie tego konkretnego proszku do prania, masła czylodówki. A co jeśli Bixby, Siri, Alexa czy kto tam jeszcze zacznąrywalizować ze sobą o wskazanie swojemu właścicielowi faktycznienajlepszego dla niego produktu, przejęcie zarządu nad całymprocesem zamówienia, płatności i dostawy? „Siri, patelnia sięspaliła, kup nową”. Na taką erę marketingu dla robotówwspółczesny handel w ogóle nie jest gotów, a ten z producentówsmartfonów, który to opanuje pierwszy, będzie mógł tylko liczyćnowe góry pieniędzy. Gorzej, jeśli okaże się, że po wydaniupolecenia „Siri, potrzebuję nowego telefonu”, asystentkakierowana imperatywem jak najlepszego spełnienia potrzeb użytkownikakupi mu tani Huawei Honor z dostawą do domu…

Kilka tygodni temu poprosiłem Mateusza Budzenia o poradzenie mi, jaki telefon kupić żonie. Polecił mi zainteresować się jednym z „flagowców” sprzed dwóch lat. Świetny wybór, żona zachwycona. Zarazem jednak jaki niedobry ten wybór dla branży, w której powinno istnieć tylko to co najnowsze i najlepsze, a telefony wypadałoby zmieniać co rok...

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (48)